« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2008-10-02 10:36:58
Temat: sk?d macie pewno?ć, że życie po życiu nadal trwa.> Cze?ć.
> Jestem Nowy.
> Tylu tu m?drych i znaj?cych się znawców człowieka.
> Powiedzcie mi proszę
> sk?d macie pewno?ć, że życie po życiu nadal trwa.
>
--
Dziękuję, że zwróciłe? się wła?nie do mnie z tym pytaniem.
Odpowiem ci, skoro tak ładnie mnie o to prosisz.
Nasza pewno?ć życia po życiu bierze się wprost z ust Prawdomównego Boga.
To On nas zapewnił, że choćby?my umarli, żyć będziemy.
Zreszt? powszechnie s? znane też relacje osób, które przeżyły ?mierć
kliniczn?.
W ich relacjach często powtarzaj? się podobne motywy.
Nie ma zróżnicowania ze względu na wiek, wykształcenie, narodowo?ć, wyznanie
czy religię.
Wszystkie relacje s? podobne.
--
Posłużmy się relacj? pewnej pielęgniarki szpitala w Arnhem.
Konaj?cemu pacjentowi z sinic? usunęła ona sztuczn? szczękę i położyła do
szuflady stolika.
Następnie następuje: sztuczne oddychanie, masaż serca, defibrylacja.
Po półtoragodzinnej reanimacji powraca rytm serca,
pacjent zostaje przeniesiony na oddział intensywnej terapii, gdzie nadal
prowadzone jest sztuczne oddychanie.
Po tygodniu tenże pacjent rozpoznaje tę pielęgniarkę podczas rozdawania
lekarstw.
Pyta j? gdzie jest jego sztuczna szczęka, stwierdzaj?c kategorycznie,
że to ona wyjęła jego protezę i włożyła do stolika, na którym stały
buteleczki
z lekami.
A przecież umierał i niczego widzieć ani słyszeć nie mógł.
--
OdpowiedĽ na pytanie ‘sk?d wie’ jest też zazwyczaj podobna,
niejako standardowa.
Zazwyczaj taki pacjent informuje, że kiedy był reanimowany,
to obserwował z góry siebie samego i wszystkie osoby zajęte jego ratowaniem.
Zazwyczaj opisuje wygl?d pomieszczenia, w którym był ratowany, oraz wygl?d
obecnych osób z lotu ptaka,
tak jakby znajdował się tuż pod sufitem.
Zazwyczaj opisuje dotykaj?cy go przeraĽliwy strach, że animacja zostanie
przerwana, a on umrze.
Zazwyczaj opisuje swoje rozpaczliwe a bezskuteczne wysiłki dania znaku
dowodz?cego, że nadal żyje.
Cel tych wysiłków zawsze jest ten sam – jest to jakby ż?danie,
by osoby go ratuj?ce nie rezygnowały z ratowania go pod żadnym pozorem.
Można powiedzieć, że jest to ogólny schemat przeżyć człowieka, który był
umieraj?cy,
lecz został zawrócony z tej drogi.
Można też powiedzieć, że został zawrócony, by zdać relację ze swego udziału
we
własnej reanimacji.
--
Podobne relacje pochodz? z czasopism medycznych, szacownych czasopism,
takich
jak brytyjski ‘Lancet’.
Takie relacje powoduj?, że wiara, że ludzkie istnienie nie kończy się w
chwili
?mierci,
staje w obliczu potwierdzaj?cych j? opisów faktycznych zdarzeń.
Okazuje się więc, że nie bez powodu niemal we wszystkich kulturach ?wiata
powszechne jest przekonanie,
że istnieje transcendentna domena za?wiatów, do których trafia dusza po
porzuceniu swej ziemskiej powłoki.
Wspomniane relacje publikowane s? co prawda w czasopismach medycznych,
lecz medycyna o nich niewiele ma do powiedzenia, bo nie jej to domena.
--
Zagadnienia życia i ?mierci s? przedmiotem rozważań nie tylko religii.
Medycyna o życiu i ?mierci jako rzeczywisto?ci tego ?wiata też ma wiele do
powiedzenia.
Inne dziedziny nauki zreszt? również.
Jednakże rozważamy tu inny fakt, niezaprzeczalny fakt życia po ?mierci.
Medycyna ogranicza się jedynie do stwierdzenia,
że życie po ?mierci jest relacjonowane przez osoby, które wyrwano ze ?mierci
klinicznej.
Dalsze analizy s? już poza jej domen?.
Zagadnienie życia po ?mierci jest tradycyjnie przedmiotem rozważań
eschatologii.
Eschatologia bowiem zajmuje się sprawami ostatecznymi.
Nauki nieteologiczne stroni? od tego tematu, bo nie dysponuj? stosownymi
narzędziami badawczymi.
--
Nie ma co się dziwić rozważnej ostrożno?ci nauk nieteologicznych.
Zwłaszcza w ?wiecie protestanckim, gdzie wiele jest kłótni o poprawne
odpowiedzi na pytania ostateczne.
Tym bardziej, że stale na tym tle odradzaj? się prastare herezje,
często sięgaj?ce korzeniami nawet czasów przedhellenistycznych.
Człowiek nie obejmuje bowiem tajemnic wiary.
Nie ma zreszt? potrzeby by je obejmował.
Wielu bowiem, już na sam dĽwięk słów o zmartwychwstaniu u końca czasów,
niepotrzebnie wpada w popłoch.
Nie chc? bowiem zmartwychwstać w ciele stu dwudziestoletnich młodzieńców,
a woleliby ciała dwudziestoletnich starców.
Nie chc? powrotu w ciało, które opu?cili w chwili ?mierci,
lecz pragn? być odtworzeni w ciele duchowym najlepiej nastoletnim.
My wiemy, że wpadaj? w popłoch niepotrzebnie,
bo ufamy Nauce i ?więtej Tradycji ?więtego Ko?cioła Powszechnego.
Gdyby naszym wzorem ufali Piotrowi [naszych czasów] wiedzieliby wiedz?
wiary,
że po zmartwychwstaniu nie będziemy się ani żenić, ani za m?ż wychodzić.
--
A nasze ciało będzie naszym od zawsze choć przemienionym.
Człowiek został przez Boga obdarzony nie?miertelno?ci?.
Niestety utracił ten dar na skutek grzechu pierworodnego.
Poprzez nieposłuszeństwo Adama weszło do historii człowieka zło, a wraz z
nim
?mierć.
?mierć jest realna i rzeczywista. I naprawdę nas dotyka.
Jednakże nie na zatracenie Bóg nas stworzył na swój obraz i podobieństwo.
Lecz ku życiu wiecznemu.
Dlatego, kto wierzy Chrystusowi jako drugiej Osobie Przenaj?więtszej Trójcy,
ten choćby umarł, żyć będzie.
Bóg bowiem jest Bogiem wiernym własnym obietnicom.
Dlatego nie uciekniemy przed nie?miertelno?ci?.
Jedyne co możemy wybrać, to jest wybór między udziałem w Uczcie Baranka i
zamieszkanie w Mie?cie ?wietym,
Albo wieczny płacz i zgrzytanie zębami.
--
Zatem nasze zmartwychwstanie jest konieczne i niezbędne.
Fakt ?mierci bowiem jest nieodwracalny, jako skutek grzechu pierworodnego.
A Bóg, nasz Pan i Stwórca, stworzył nas, by?my razem z Nim wiecznie i zawsze
ucztowali na Uczcie Baranka.
Rzeczywi?cie, przed nie?miertelno?ci? nikt z nas nie ucieknie.
I nic tu nie zmieni? [modlitewne] mantry tzw. niewierz?cych.
--
Nie tylko ludzi uważaj?cych się za niewierz?cych przeraża perspektywa
nie?miertelno?ci.
Nawet starożytni żydzi byli tak przerażeni, że starali się tej perspektywy
nawet nie rozważać.
Tzw. niewierz?cy niczym katarynki sprzeciwiaj? się perspektywie
zmartwychwstania,
zmartwychwstania tylko po to, by nigdy już nie umrzeć.
Powtarzaj? mantrę, że je?li co? w ludzkiej naturze jest nie?miertelne, to
nadzieja.
Wła?nie ow? nadziej? staraj? się przykryć prawdę zawart? w Pi?mie ?więtym.
Mniemaj?, że nauka Pawła Apostoła, że nie cali umieramy, to tylko sugestia
wynikaj?ca z nadziei.
Mniemaj?, że czas pozostały nam do dnia s?du - przynajmniej niektórzy z nas
–
spędzaj? na łonie Abrahama lub z Chrystusem w raju.
--
Wróćmy jednak do trwania życia po życiu.
Czy można powrócić stamt?d na ten padół płaczu?
To pytanie jest również drażliwe teologicznie.
Dodatkowo drażliwe, bo do niedawna tego typu pytania zaprz?tały umysły
wył?cznie teologów,
a nie naukowców.
Teraz pytanie to jest pytaniem, wobec którego staj? naukowcy bez możliwo?ci
jego uniknięcia.
Przytoczony wcze?niej przykład, jest faktem, przed którym naukowcy uciec już
nie mog?.
Nie ma już takiej pustyni, w której piasku mogliby ukryć swe głowy.
--
Można powiedzieć, że naukowcy sami sobie s? winni.
Jedn? bowiem z konsekwencji postępu nauk, w szczególno?ci nauk medycznych,
jest stopniowe zacieranie się ostrej granicy pomiędzy stanem życia i
?mierci.
?mierci człowieka zaczęto nadawać przeróżne przymiotniki.
Naukowcy wci?ż prowadz? trwaj?ce ci?gle spory o definicję ?mierci.
Coraz czę?ciej ludzie, którzy według rozmaitych naukowych kryteriów
przekroczyli próg życia,
ci co zapadli w stan ?mierci klinicznej, s? przywracani do życia.
A po powrocie niektórzy z nich opowiadaj? tak intryguj?ce historie,
jak opisany przykład holenderskiego pacjenta.
--
Specjalnie wybrałem przykład z naukowego czasopisma.
Specjalnie wybrałem przykład z Holandii.
Specjalnie wybrałem przykład pacjenta, który nie był chrze?cijaninem.
--
Wiem.
--
Liczba relacji sugeruj?cych, że istnieje życie po życiu stała się bardzo
wysoka.
Tak wysoka, że zjawiskiem wreszcie musieli zainteresować się uczeni.
Tym bardziej, że relacje te pochodz? również od zadeklarowanych
niewierz?cych.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
« poprzedni wątek | następny wątek » |