zakłócenia...

ostatnio odbyłam rozmowę z pewną.. konserwatywną ;) osobą podczas której
wygłaszałam moje... niemal "niuejdźowskie" ;D poglądy.
zdawałam sobie sprawę z tego, że to co mówiłam /nie ważne co to było, nikogo
nie obrażałam ani nic/ zaskoczy owego rozmówcę więc umyślnie podkreślałam
wiele wiele innych rzeczy, w jego oczach ~pozytywnych, i jedynie wspomniałam
o owym "czymś". /ktoś powie że mogłam w ogóle o tym nie mówić, no ale
właśnie _nie_mogłam bo zostałam zapytana o moje poglądy a w tej kwestii
nigdy nie kłamię.. w innych- to co innego ;D/
ale wracając do tematu... o czym to mówiłam? ;) a, właśnie, no więc "ta"
osoba z całego mojego monologu wychwyciła tylko te słowa, które ją
zszokowały i ~dosłownie.. _zapomniała_ pozostałe. specjalistą w dziedzinie
retoryki czy czegokolwiek to ja nie jestem ale mimo wszystko wydaje mi się
że bardzo skrzętnie zbagatelizowałam "owe coś" uwypuklając wszystko
pozostałe, a ta osoba _i_tak wychwyciła to co było mniej istotne...
straszne.