« poprzedni wątek | następny wątek » |
11. Data: 2005-09-02 20:27:25
Temat: Re: Bali - tam gdzie goździk dojrzewaEwa (siostra Ani) N. <n...@y...com> napisał(a):
> Ja wlasnie takich miejsc "z przerobem" unikam bo wlasciciel
> najczesciej wie ze klient, nawet gdyby chcial wrocic sie poskarzyc, to
> juz daaaleko odjechal :-/
Klient na ogół ma jedną formę skarżenia - następnym razem pójdzie do innej
restauracji. Przy 2 tygodniach pobytu nie jest tak, że od razu wyjeżdzasz - 14
razy musisz podjąc decyzję gdzie dziś zjesz kolację. Jakoś do restauracji
pustych lub gdzie jest mało ludzi (w stosunku do liczby miejsc) nie mogę sie
przekonać.
Co innego miejsca typowo do zwiedzania, gdy przywiozą Cię pod jakiś zabytek i
masz godzinkę, żeby tam zjeść lunch.
Zresztą o strategii wyboru restauracji podczas urlopów moznaby godzinami.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
12. Data: 2005-09-03 01:34:30
Temat: Re: Bali - tam gdzie goździk dojrzewa*** "Ewa (siostra Ani) N." <n...@y...com>:
>> 95 000 rupii (10 USD) za homara to standardowa cena w średniej
>> jakości restauracji w ścisłym centrum turystycznym miejscowości Kuta.
>> Jest to wystarczająco mało, żeby nie szukać lokali na przedmieściach,
>> gdzie nie ma menu po angielsku i gdzie nie wiadomo jak z jakością i
>> higieną.
> W tych lokalach z menu po angielsku to moze tak dokladnie wiadomo jak
> z jakością i higieną ? ;)
Pewnie tak - mają więcej do stracenia.
--
+ .-. .
Pozdrawiam, . * ) )
Konrad Kosmowski . . '-' . kK
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
13. Data: 2005-09-03 01:35:54
Temat: Re: Bali - tam gdzie goździk dojrzewa*** turecky <t...@g...pl>:
>> W tych lokalach z menu po angielsku to moze tak dokladnie wiadomo jak
>> z jakością i higieną ? ;)
> ja zawsze na "obczyznie" wybieram miejsca mocno zaludnione zawsze daje
> to jakąś gwarancję jakości i higieny no i dużego przerobu
Raczej gwarancje to daje jedynie przerobu. Zależnie od obczyzny - w
cywilizowanych krajach nie obawiałbym się lokalnej kuchni. Sam gustuje w
obiadach domowych jak wyjadę na działkę, ale faktycznie w jakimś
Bangladeszu to trzymałbym się szlaków turystycznych. ;)
--
+ .-. .
Pozdrawiam, . * ) )
Konrad Kosmowski . . '-' . kK
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
14. Data: 2005-09-03 01:39:58
Temat: Re: Bali - tam gdzie goździk dojrzewa*** "Ewa (siostra Ani) N." <n...@y...com>:
>>> W tych lokalach z menu po angielsku to moze tak dokladnie wiadomo
>>> jak z jakością i higieną ? ;)
>> ja zawsze na "obczyznie" wybieram miejsca mocno zaludnione zawsze
>> daje to jakąś gwarancję jakości i higieny no i dużego przerobu
> Ja wlasnie takich miejsc "z przerobem" unikam bo wlasciciel
> najczesciej wie ze klient, nawet gdyby chcial wrocic sie poskarzyc, to
> juz daaaleko odjechal :-/
W Twoim rozumowaniu widzę jeden błąd - zakładasz, że turysta i klient
lokalny to to samo. W biednych krajach lokalesów w ogóle nie stać na
jadanie w miejscach turystycznych, czasami może być tak że (smutne ale
prawdziwe), że nie stać ich na jakość. Nie wszędzie jest tak, że poziom
życia jest wyrównany - gdzieniegdzie (licząc populację ludzką to może
być dosyć spory procent) bywa bardzo różnie.
Stąd wnioskuję że kolega mówiący o Bali (nie wiem gdzie to) może mieć
sporo racji, jakby mówił o np. Grecji czy Portugalii czy czymś takim to
by się mylił. Np. w Azji możesz spróbować jeść jak miejscowi, ale
generalnie obawiałbym się (sorry - tępy stereotyp), że mi podadzą psa
czy coś - zależy jakich przygód szukasz. ;)
--
+ .-. .
Pozdrawiam, . * ) )
Konrad Kosmowski . . '-' . kK
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
15. Data: 2005-09-03 06:19:27
Temat: Re: Bali - tam gdzie goździk dojrzewaKonrad Kosmowski <k...@g...com> napisał(a):
> Stąd wnioskuję że kolega mówiący o Bali (nie wiem gdzie to)
Indonezja, wyspa między Jawą a Lombok (Azja Południowo-Wschodnia)
> może mieć sporo racji, jakby mówił o np. Grecji czy Portugalii czy czymś
takim > to by się mylił. Np. w Azji możesz spróbować jeść jak miejscowi, ale
> generalnie obawiałbym się (sorry - tępy stereotyp), że mi podadzą psa
> czy coś - zależy jakich przygód szukasz. ;)
Nie obawialem się psa ale np. przypraw. Jedzenie dla miejscowych jest za ostre
jak na nasze gardła. Raz dałem sie skusić i to było nie do zjedzenia.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |