Data: 2002-06-23 10:10:56
Temat: Byc soba (bylo: Pani MN)
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka)
Pokaż wszystkie nagłówki
On Sat, 22 Jun 2002 13:10:42 +0200, Viadro wrote:
>
>> Mam twardy tylek!
>>
>>
>> Magda N
>
>
>musiał bym to zobaczyć
>
Mozesz to ogladac na grupie. Zbieram kopy i zyje;-)))
Magda N
BYĆ SOBĄ
Dzisiaj znów ktoś mnie zrugał, że jestem jedyna na jakiejś
tam grupie dyskusyjnej, która wypowiada się w formie
pełniejszych, kompleksowych postingów. Wszyscy, ale to wszyscy
piszą krótko i zwięźle: tak albo siak, tylko u mnie musi być
zawsze nie wiadomo po co jakiś ciąg myślowy, uzasadnienie,
niepotrzebny kontekst. Na to ktoś westchnął z ubolewaniem, ale
i jednocześnie z uległą rezygnacją, namawiając mnie życzliwie
do odstąpienia od mojej nie aprobowanej przez innych formy
pisania: "Oj, nie da rady, Magda, jak wszyscy to wszyscy,
dzisiaj nie można być sobą."
Nie tylko można, ale i nawet trzeba! Bez tego kim byśmy
byli? Rozmazaną szarością w anonimowym tle? Bezimiennym
przechodniem, który prześlizgnął się nie zauważony przez nikogo
przez swoje nijakie życie. Ja tak nie chcę! Ja tak nie
potrafię! Chce czuć, że jestem "wyjątkowa" i chciałabym także,
aby wszyscy, którzy mają ze mną do czynienia mieli prawdziwą
trudność, by porownać mnie do kogokolwiek.
"Wyjątkowa", co nie znaczy - lepsza! Inna. Właśnie taka, a
nie siaka, jak akurat oczekiwano by, że powinnam być. Nie lubię
zbyt szybko zaspakajać z góry założonych oczekiwań wobec mojej
osoby, trzymać się utartych schematów, powielać przyjętych
wzorców. Dlaczego mam być taka jak "wszyscy"? Z moimi wadami,
humorami, kaprysami, impulsami, niekiedy intuicyjnym wyczuciem,
kiedy indziej z racjonalną pewnością, niekiedy z nieustępliwym
oporem albo i wrogością lub częściej ze spontanicznym odruchem
serca... - to wszystko jestem ja!
No i co z tego, by wrócić do podanego przykładu, że nikt
poza mną nie wypowiada się formie pełniejszych, bardziej
kompleksowych postingów? To nie jest żaden argument. Nawet
jeśli nie było i nie ma tam nikogo, kto by się pokusił, komu by
odpowiadała właśnie taka forma wypowiedzi, czy to znaczy, że ja
nie mam do takowej prawa? Czy, inaczej, ma oznaczać
automatycznie - źle? Niby komu to przeszkadza? Jeśli komuś
temat albo w ogóle mój styl czy argumentacja się nie podoba,
wyrzuca do śmieci postingi mojego autorstwa i po kłopocie.
Jezusie, ile ja dostaje zewsząd śmieci i nie płaczę.
To ważne, by chcieć i umieć się wyrazić. Nie tylko
werbalnie, ale i w postępowaniu, w reakcjach. Nie chcę być
tylko dwunożnym inteligentnym ssakiem, który w sposób mało
inteligentny, za to dla siebie najłatwiejszy lub wygodny
małpuje kogoś wybranego lub, co jest jeszcze gorsze, bo na
większą skalę, powiela utarte lub "popularne" schematy zachowań
czy sposobu życia ludzi, którzy go otaczają. Dedyferencjacja -
o kurczę, ale mądre słowo - czyli zanik indywidualnego
zróżnicowania, ubóstwo form zachowań to dobre dla schizofrenika
i to już w trzeciej fazie, ze mną nie jest jeszcze aż tak źle.
Myślę, że trzeba nie tylko dokonywać wyborów, ale i samemu
wykazywać oryginalność, spontaniczność i inicjatywę. Dlaczego
mam być taka jak wszyscy? Niech ci wszyscy mnie zauważą,
odróżnią, mówiąc - ta jest naprawdę "specjalna", ale zupełnie w
porządku. Bedą zapewne tacy, którzy powiedzą - ta jest zupełnie
kopnięta, a niech ich. Dam przykład.
W ośrodku, w którym pracuję często słyszę opinię od moich
kolegów czy zwierzchników, że jestem unikalna. Jest wielu,
którzy chcieliby mieć taki kontakt z pensjonariuszami, jaki mam
ja, pracować podobnie, mieć podobne rezultaty, przyznają
jednak, że zupełnie nie potrafią rozgryźć na czym ta moja
"unikalność" polega, dlaczego akurat mnie udają się pewne
rzeczy, które im samym mimo mocnej motywacji i rzetelnych
starań jakoś nie wychodzą. A ja, jak ten złosliwy duszek śmieje
im się w nos - wiem, ale nie powiem. ;-) Od czasu, kiedy
udowodnilam, że ktoś tam, dotychczas traktowany jako głuchy jak
pień wcale nie jest głuchy, a autysta od wielu lat
przejawiający kompletny mutyzm nagle przemówił, nazywają mnie
czarownicą, co przyjmuję z uśmiechem jako profesjonalny
komplement.
Mimo mojego silnego akcentu, niektóre z moich powiedzonek,
sama nie wiem dlaczego, są powtarzane przez wszystkich wokół,
stały się popularne jak dla mnie dawniej niektóre kabaretowe
dowcipy. I wcale mnie to nie martwi, gdy zaczynają: "jakby
powiedzieła Madelaine"... i tu jakieś używane przeze mnie
słówko czy powiedzenie, wprost przeciwnie, jest mi to bardzo
miłe.
Czy zawsze jestem sobą? Niekiedy napotykam trudności,
chociaż bardzo tego nie lubię. Nieraz muszę się przyczaić albo
podporządkować, bo z nagięciem mnie do czegoś na siłę, oj, mogą
być już poważne kłopoty. Zawsze jednak bardzo, ale to bardzo mi
zależy, by wyrazić się taką, jaką naprawdę jestem. Toteż nieraz
warknę, kiedy indziej zrobię karczemną burdę, kiedy trzeba,
przytulę kogoś do serca... Bo to wszystko - pomieszane,
pogmatwane we mnie, często na oko paradoksalnie kontrastowe, z
jakąś tam pewnie hierarchią cech pierwszo i drugorzędnych - to
moja, jedyna, niepowtarzalna osobowość, z której niekiedy
jestem dumna, albo niejednokrotnie przychodzi mi się za nią
usprawiedliwiać, tłumaczyć, bo raczej nigdy - wstydzić. Bronię
jej, tej mojej "inności", bo ją po prostu lubię. Chociaż jest
narowiasta, toporna, zadziorna, chropowata i kanciasta, a ją
lubię. Właśnie za to, że jest inna, że jest MOJA. Za nic na
świecie nie zamieniłabym jej na inną, choćby ze wszystkim
doskonałą.
:-)))
Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
|