Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Chodzi o... gonienie króliczka! Było Re: O co tu chodzi?

Grupy

Szukaj w grupach

 

Chodzi o... gonienie króliczka! Było Re: O co tu chodzi?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2006-03-27 12:37:23

Temat: Chodzi o... gonienie króliczka! Było Re: O co tu chodzi?
Od: "Jerzy Turynski" <j...@p...com> szukaj wiadomości tego autora


PFG <g...@n...if.uj.edu.pl>
napisał w news:k65f22drnk6potn748en8p5peu7iuk68m8@4ax.com...

> On Mon, 27 Mar 2006 07:07:42 +0000 (UTC), "jerzy mazur"
> <t...@N...gazeta.pl> wrote:
>
> >stary ja nie daje interpretacji o co mnie glownie wszyscy oskarzaja - ja
> >tylko zauwazam ze to niestety nie zmiana oporow ruchu i to jest logiczny
> >wnisek z tych pomiaro wysnuty na podstwie logiki i danych doswiadczalnych
>
> Nie, kolego. Nie na podstawie danych doświadczalnych, bo nie masz
> pojęcia jak zmierzyć zmiany oporów. Nie na podstawie logiki, bo
> prowadzisz dowód przez założenie tezy. To ty coś twierdzisz, więc ty
> to masz udowodnić, ty masz rozwiać wszelkie wątpliwości swoich
> krytyków. Twój upór jest po prostu żałosny. Powiem ci coś: Studiowałeś
> fizykę, ale na pewno nie jesteś fizykiem, nie masz bowiem pojęcia
> o metodologii badań naukowych. Zmarnowałeś kilka lat życia. Żal mi
> cię.

Cha, cha, cha!
Mądrość ludowa zna to 'od zawsze': "przygadał kocioł garnkowi"!
A w wersji bardziej "profesjonalnej" (he, he) to samo brzmi:
<< quid autem vides festucam in oculo fratris tui; et trabem in
oculo tuo non vides? >>

Panie Jerzy! Zamiast _nieświadomie_ grać w "koci łapci" z takimi
j.w. eksponatami (na to faktycznie szkoda czasu... jeśli dokład-
nie nie rozumie się mechanizmów nieświadomości, które _grają_ ta-
kimi osobnikami całkowicie _poza_ich_ świadomością!) - radzę do-
kładnie przeczytać (i robić to PRZED KAŻDĄ PRÓBĄ ROZMOWY z "z me-
rytorycznym wg. siebie fachowcem") taki tekst: http://tinyurl.com/ntrqr

100% tutejszych dywagacji jakoby na temat koreluje tylko i wyłącz-
nie z owym schematem (z powyższego linku), a nie z jakąkolwiek
nauką:
<< Spieszę się do pracy. Na schodach łapie mnie sąsiadka i mówi:
"proszę mnie wysłuchać, całą noc nie spałam". A ja na to: "oczywi-
ście, proszę powiedzieć, co się stało". To początek gry. Sąsiadka
jest w roli ofiary, ja natomiast wchodzę w rolę wybawcy, mimo że
w rzeczywistości spieszę się do pracy, a okoliczności zupełnie nie
sprzyjają szczerej rozmowie. Czas upływa, czuję się w potrzasku,
bo nie wypada mi jej przerwać.
Zaczynam być ofiarą, a osoba, która była nią jeszcze 10 minut temu,
staje się moim prześladowcą. W końcu jednak mówi: "ach, przecież
pani się spieszy, a ja zabrałam pani już tyle czasu". Teraz jest
moim wybawcą. Przegrywam na całej linii, spóźniam się do pracy,
nie zdążam zrobić ważnych rzeczy. Tylko dlatego, że nie potrafiłam
oprzeć się pokusie wejścia w taką fajną rolę, do której ofiara mnie
zaprosiła mówiąc: Wybaw mnie. Kiedy sytuacja zewnętrzna nie uspra-
wiedliwia wejścia w rolę ofiary, prześladowcy czy wybawcy, możemy
być w stu procentach pewni, że toczy się gra psychologiczna. >>
[Z. Pierzchałowa]
Ta pani, choć tylko (medialnie) powtarza "naukowy slang", (a nie
mówi całkowicie "od siebie"), to... robi to z minimum koniecznego
_intuicyjnego_ wejścia w TREŚĆ/właściwe znaczenie tekstu, wystar-
czającym minimum, by tekst (czytaj reakcje własnej psychiki na ta-
ki ciąg _kodów ascii_/_SYMBOLI_) był warty uwagi.

---

Całość tutejszych dyskusji (jakoby) na temat - z jakąkolwiek nauką
nie ma nic wspólnego. Za to "utrwalone skutki" tych 'chuci werbal-
nych' mają wszystko wspólne z taką konstatacją:

<< Z drugiej zaś strony, uczony - dlatego właśnie że jest uczonym,
im lepszym, tym bardziej to ewidentne - nie uznaje McLuhanowskiego
medium is the message, popularnego w dobie popkultury utożsamienia
treści z komunikatem, nie rozumie, że masowy klient sieci pobiera
i nadaje megabajty tylko dlatego, żeby je pobierać i nadawać. >>
[X.Rut, "Pięta Achillesa", Wiedzy i Życie nr 7/1996]

Jakiekolwiek dyskusje z panami typu Góra (a innych 'ze świecą szu-
kać') sprowadzą się do tego samego, co w http://tinyurl.com/rdjbu
i wiecznego wygłaszania pod publikę "komunikatów okolicznościo-
wych" w stylu: << na pewno nie jesteś fizykiem, nie masz bowiem
pojęcia o metodologii badań naukowych >>, i tym podobnych całko-
wicie beztreściowych hasełek z wykutych na pałę/instynkt uj-to-
wych "kodeksów wartości" vel 100% gry w "gonienie króliczka".

A'propos gry z górami (nieomylności) w szufladkowanie urojeń/po-
pulizmów m-ki "bycie fizykiem" itd.: Feynman na takie zapędy za-
reagował np. tak:
<< Drogi Panie! Nie jestem "fizykiem", jestem sobą. >> (sic!)
[J. Gleick, "Geniusz", str. 338]

To wszystko są efekty kolejnych reform "systemu edukacji". Bo
do wszystkich hurtem pasuje konkluzja, jaką jakiś przytomny
człowiek skwitował kolejną próbę reformy amerykańskiego syste-
mu e.: (powtarzam z pamięci:) << Uzyskaliśmy niewyobrażalnie
wysokie fundusze, jakich nich wcześniej przed nami nigdy na
podobny cel nie zgromadził. Znaleźliśmy grono najlepszych spe-
cjalistów, jakich nikt wcześniej nigdy razem nie zebrał i nie
zatrudnił do takiego celu. Wcieliliśmy ich koncepcje systemu
e. w życie. I w efekcie otrzymaliśmy tak nieprzeliczone stada
kompletnych kretynów, jakich wcześniej nikomu nigdy nie udało
się uzyskać.>>

Tak więc panie Jerzy, rób pan swoje!

I z rzeczy naprawdę racjonalnych (tzn. mogących realnie pomóc
w pańskiej pracy) proponuję wykonać taką: wydrukować dużymi
literami, oprawić w antyramę i powiesić w najbardziej widocznym
miejscu 'laboratorium' takie dwa napisy:

1)
<< Nie próbuj uczyć świni śpiewu. Stracisz swój czas, a i świ-
nię zdenerwujesz.>> [Anthony De Mello]

2)
<< Nie istnieje droga, która prowadziłaby od doświadczenia do
teorii.>> [Albert Einstein]

ad 2) Nie istnieje droga, która prowadziłaby od a) doświadczalne-
go badania zachowań i nieświadomych 'wniosków'/"reakcji" "są-
siadki do b) uświadomieninia sobie mechanizmów psychicznych, któ-
re za tym stoją/są ich przyczyną. Przede wszystkim wtedy, kiedy
samemu jest się "sąsiadką" (wg. Pierzchałowej vel "klientem ma-
sowym" wg. Turskiego).
Porównaj też 2) z mitologią sąsiadki z góry, tj.: <<Nie na pod-
stawie danych doświadczalnych, bo nie masz pojęcia jak zmierzyć
zmiany oporów. >> Cymbał wierzy w (powszechne trzeba przyznać)
urojenia/mity, iż naukowo-merytoryczna intepretacja powstaje na
podstawie merytorycznie przeprowadzonych (wg. jego wersji rzecz
jasna) "eksperymentów". I to mimo tego, iż Einstein czarno na
białym twierdził, iż to jest totalna brednia. No cóż, kiedy wizje
naukowego merytoryzmu Góry nijak nie zgadzają się z Einsteinem,
tym gorzej dla Einsteina. Bo Góra "wie lepiej" i kropka!
To samo co w 20 w innej wersji (by nie było, że Einstein przypad-
kowo "siem pomylił"):
<< To teoria decyduje o tym, co obserwujemy!>> [A.E.]

I dokładnie "o to tu chodzi"!

A w wolnych chwilach od kręcenia bąków proponuję wykonać i SAMEMU
wypełnić tabelkę:

Własność | uczony | naukowiec vel
| | "sąsiadka"
-----------------------|----------------------|-----
----------
1. cel działania | własny/ | narzucony/
| intuicyjny | instynktowny
2. zdolność do pre- | |
dykcji/wnioskowania | możliwa/własna | pamięciowa/
| | tabelaryczna
3. samokontrola | intuicyjna | na zgodność
| | z zewnętrznym
| | wzorcem
itd. itp. | |

Właściwym kryterium odróżniania jest całkowita JAKOŚCIOWA odmien-
ność reakcji "acha" u uczonych vs naukowców, tj. WEWNĘTRZNEGO spo-
sobu uzyskiwania INTERPRETACJI, zwanego też (w psychologii) "wglą-
dem".

Wszystkie "sąsiadki nauki z (jej) góry" kompletnie błędnie utoż-
samiają rozumienie/skutki właściwego wglądu z KONKRETNYMI skoja-
rzeniami do jakiejś procedury z e w n ę t r z n e g o działania
w KONKRETNYM (i wyłącznie w takim) przypadku.

Tymczasem rzeczywisty wgląd - w ogóle nie ma z takimi skojarze-
niami nic wspólnego. Jednym z zewnętrznych efektów tej dychotomii
jest całkowita rozbieżność pomiędzy czymś co określamy jako "wie-
dzę o zagadnieniu" od tego, co jest interpretacją wiedzy.

JeT.

P.S. Każdy fachowiec z łatwością może dowolnemu laikowi udowodnić,
że o swojej dziedzinie _w i e_ więcej od niego. Za to nie ma żad-
nego sposobu, by mądry człowiek udowodnił głupcowi, że jest od
niego mądrzejszy. (tzn. że istnieją i co więcej - są sensowniej-
sze inne interpretacje wiedzy, niż te, w które 'wierzy' szkolony
'w wiedzy' głupiec...) W dowolnej kwestii.

Dokładnie z tego powodu rozwój mentalny każdego normalnego czło-
wieka (i każdej cywilizacji) polega na tym, by coraz więcej
wiedzieć i być _coraz_głupszym_. Dlatego wszystkie cywilizacje
upadają dokładnie w momencie, kiedy wszyscy ich członkowie wie-
dzą już 'wszystko' to samo co reszta i jednocześnie nikt już ni-
czego nie rozumie. W takim samym stopniu dotyczy to małżeństw
jak i wszelkich innych związków czy organizacji społecznych (czyt.
stadnych).
Błogosławieni, którzy nigdy nie są w stanie uznać, że już coś czy
kogoś znają.

P.S.S. (to samo w innych słowach:)

Każdy normalny(*) człowiek o dowolnej rzeczy czy osobie myśli
i jej _n i e__u ż y w a_ dokładnie do chwili, w której uzna,
że już tę rzecz czy osobę z n a. A od tego momentu dzieje się
dokładnie na odwrót.
(*)
("normalny" oczywiście w znaczeniu "typowa sąsiadka", a nie "men-
talnie poprawny"!)

Ergo: czym ktoś posiada więcej rzeczy, wiedzy/znajomości "poli-
tycznie poprawnych" regułek postępowania i pracowników/podwład-
nych/wyznawców, tym mniej rozumie to wszystko co posiada.

Dokładnie dlatego Einstein stuprocentowo poważnie i całkowicie
uczciwie/zgodnie z prawdą twierdził:
<< Nigdy nie pamiętam tego, co w każdej chwili mogę znaleźć
w encyklopedii. >>

P.S.T. Młodzi ludzie i idioci są pewni, że nauka to zbiór praw-
dziwych reguł, jakim dysponują uniwersytety. Nic bardziej błęd-
nego, gdyby tak było, żadna nauka nigdy by nie powstała.

Głupcy uważają uznane reguły za prawdę, tymczasem ich pewniki
to największe z możliwych kłamstwa.

~<< Nauka przypomina udział w zawodach sportowych, w których nikt
nie zna regulaminu wg. jakiego się odbywają. >>
[R. Feynman]
zaś studenci i idioci są pewni, że nauka to udział w zawodach
sportowych, w których regulamin ustala rada naukowa uniwersytetu
a które odbyły się mniej lub bardziej dawno temu i o których wia-
domo, kto w nich wygrał, w jaki sposób i z jakim dokładnie wyni-
kiem.
Dlatego 'tresowanego w zewnętrznych atrybutach nauki' kretyna
można odróżnić od jednego rzutu okiem, z wyjątkiem przypadku,
gdy samemu jest się samotresowanym w uniwersyteckich regułkach
debilem.
Choćby najgłębsza i najdokładniejsza wiedza o nauce nie ma
z nauką nic wspólnego, tak samo jak choćby najgłębsza i naj-
dokładniejsza w i e d z a o tańcu (czyt. myśleniu) nie jest
tańcem(/myśleniem), a czymś diametralnie innym.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Czasami trzeba chlusnac gorycza
Prosba
Zastanawiam się jakie urazy...
nadwrażliwość
Re: Opowiesc o Adamie i Ewie.

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?

zobacz wszyskie »