| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2004-01-15 13:45:03
Temat: Czarna Torba Doktora
Jeśli mi się kiedyś wydawało, że zabiłem doktora, to byłem w
wielkim błędzie (post: Zabiłem doktora). On przez cały czas żył sobie, a
nawet miał z nami zajęcia. Kilka dni temu nadeszła wiekopomna chwila -
doktor miał nam dać ostatni wpis z egzaminu pisemnego do indeksów.
Zebraliśmy się na korytarzu po wyrażeniu chęci przystąpienia do
egzaminu końcowego i PRAWIE spokojnie sobie czekaliśmy na doktora. Wcześniej
doktor co chwilę się ubierał w płaszcz i wychodząc mówił że nigdzie nie
wychodzi, po czym wychodził i zaraz wracał.
Nadszedł moment, kiedy po kilkunastu minutach PRAWIE spokojnego
czekania zaczęliśmy W ZASADZIE SPOKOJNIE czekać. Mnie już PRAWIE szlag nie
trafiał i PRAWIE nie dostawałem szału, a więc byłem prawie spokojny.
Wszedł doktor, narobił trochę szumu, zamieszania, jak to
zwykle - bo to niezwykle zakręcony człowiek, wszedł jeszcze do gabinetu
gdzieś przedzwonić i oznajmił że teraz da nam wpisy. Zrobił się szum i
zamieszanie, z d o b r o c i serca dla innych, w celu odsunięcia tej
informacji o innych, każdy chciał iść pierwszy i odważnie - na tzw. pierwszy
ogień. Jaka ta nasza grupa bohaterska !
Wyszedł doktor i akurat ja pierwszy się mu napatoczyłem.
-Czy widział Pan moja czarną torbę? - zapytał mnie doktor z uśmiechem
(przypomniało mi się słuchowisko społeczne dla młodzieży - "Jak sobie
radzić" z serii Rywin u Michnika).
- Nie - odrzekłem uprzejmie i z pewną dozą nieśmiałości; - i nie chcę jej
widzieć ty świnio (pomyślałem sobie w duchu - takie teksty w takim
przełomowym momencie, cham - dalej myślałem).
- -Ja się nigdzie bez swojej czarnej torby nie ruszam - dalej ciągnął,
- Nie wątpię - pomyślałem
Dziewczyny już zaczęły się lekko podśmiechiwać. Któraś dorzuciła - A na
pewno Pan ma czarną?
- Tak, nie wiecie państwo gdzie ja ją mogę mieć?
Któraś z grupy rzekła - No tam, gdzie powinna być.
Doktor się uśmiechnął - Proszę Państwa, jak mi nikt nie powie gdzie mam
torbę, to nie będzie wpisów
Ktoś zapytał - dlaczego?
-Bo tam są wasze oceny... - wydusił z siebie doktor.
Teraz zrobiło się dopiero zamieszanie, pozabierali ludziom
plecaki, torby - wszystko, co było czarne i po kolei podchodzili do niego z
pytaniem - czy to ta, a może ta?
Torby jak nie było, tak nie było.
Wreszcie w pewnym momencie, doktor szeroko otworzył oczy, głośno i z
uśmiechem powiedział do tłumu:
-MOJAAA TOOORBAAA! - Pani dyrektor dyskretnie weszła do swojego pokoju bez
komentarza, ale z lekkim zdziwionym spojrzeniem w kierunku doktora.
Podszedł do okna i dumnie ją otworzył i rozpoczął się proces
wpisywania ocen. Na korytarzu robiło się coraz luźniej i luźniej i ciszej.
Ja i moje 3 koleżanki, zadowoleni z wpisów udaliśmy się do naszej ulubionej
knajpki i tam po raz kolejny zamówiliśmy sobie WARKĘ STRONG, wspominając
wspólnie spędzone chwile.
Zastanawialiśmy się tylko nad tym, że im więcej WAREK STRONG
wypijamy, tym czulej wspominamy ten wspólny czas. Cóż za kilka dni się
bronimy, i finito - więcej się nie spotkamy.
Acha, po tym przemiłym spotkaniu jakoś tak wracając z jedną już
z koleżanek wydawało mi się (i jej też), że podjeżdżają 2 pociągi w naszym
kierunku, w pociągu bilety sprawdza dwóch takich samych konduktorów, w
przedziale siedzą same bliźniaki a pociągiem kołysze jak na promie. Nie
wspomnę już o tym, że na przystanek autobusowy podjechały aż dwa autobusy o
takim samym numerze. Nie, nie jeśli komuś się wydaje, że w związku z tym dwa
razy dłużej spałem to się myli - rano trzeba było wstać i to na raz!
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
| « poprzedni wątek | następny wątek » |