Data: 2001-12-30 14:31:29
Temat: Dlugo do PowerBoxa (i nie tylko!) Odp: help!
Od: "Melisa" <m...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik PowerBox <p...@p...onet.pl>:
> (..) to nie jest pierwszy raz, kiedy bez rezultatów piszę na liście o
> walce z depresją. Zawsze jedyna odpowiedź jaką znajduję pod moim postem,
to
> że to są teoretyczne rozważania, że zapycham (etc)
I co, ciagle nie daje Ci to powodu do wyciagniecia wnioskow? Czy Twoj
wniosek dotyczy tylko krytyki czytajacych?
> (..) że nie wiem co to depresja skoro
> mówię, że można z niej wyjść za pomocą własnego umysłu (..)
Nie sadze, zeby ktos rozsadny rzeczywiscie tak odpowiedzial. Bo to jest dosc
oczywiste i nie temu zaprzeczamy (no przynajmniej ja). Owszem - wychodzimy
za pomoca "wlasnego umyslu", z tym ze to wcale nie jest proces "szybki" i
nie wystarczy przeczytac "ksiazke", zeby odniesc skutek. Co do sposobu
"bezlekowego" to najczesciej leki sa potrzebne wlasnie do tego, aby
spowodowac, ze chory BEDZIE W STANIE zajac sie sporawami emocji, analizy i
ogolnie pracowac "za pomoca umyslu". Kiedy objawy chorobowe przeslaniaja
najprostsze funkcjonowanie trudno zajmowac sie sprawami "umyslu". Prosta
hierarchia potrzeb Maslowa - skrecajacy sie z glodu nie siegnie po poezje.
Tak na marginesie - bardzo sugestywnie opisane jest doswiadczenie depresji w
nieduzej ksiazeczce Artura Marino "Widzialem czarne slonce" (wyd. J.
Santorski). Polecalabym raczej osobom niedepresyjnym (aby zrozumiec) oraz
tym, ktorzy sie czuja dosc stabilnie - poniewaz doswiadczenia opisane sa z
pozycji osoby chorej (ktora sobie z tym poradzila! - dzieki "wlasnemu
umyslowi" ;)), i zanim dotrze sie do procesu uzdrawiania trzeba przebrnac
przez b.sugestywne opisy objawowe.
> (..) Różnica między mną a Twoim lekarzem polega na tym, że ja potrafię
> swoim umysłem
Moze jest tez roznica w zadufaniu w sobie? ;) Nie mozesz nic wiedziec o jej
lekarzu i lepiej tego sie trzymaj, bo piszac cos takiego stajesz sie
niewiarygodnym pyszalkiem.
"zniknąć" DOWOLNE uczucie (niechęć, strach, smutek,
> przygnębienie, niepewność, złość, radość, opór (..)
Czyli wg Ciebie niepoddawanie sie uczuciom, skuteczne zagluszanie ich jest
oznaka zdrowia/rownowagi psychicznej?
A mi mowili fachowcy, ze EMOCJE/UCZUCIE NIE SA ZŁE.
Zle czy "chorobowe" moze byc jedynie to co z tymi uczuciami/emocjami
zrobimy.
Nie trzeba uczyc sie wygaszac emocje, ale wlasciwie je wykorzystywac.
Czlowiek bez emocji/uczuc nie zyje ;)
> (..) on z reguły nie potrafi -chyba,
> ze wynajdą lekarstwo jak pozbyć się strachu np. przed porażką albo
niechęcią
> do wykonywania np. ćwiczeń itd.)
Wiec uznajesz ze jakas cecha charakterystyczna lekarzy psychiatrow czy
terapeutow jest strach przed porazka i niechec do cwiczen (jakie cwiczenia
masz na mysli?), dobrze odczytuje?
Tak na marginesie wiesz cos na temat roli superwizora i terapii
psychoterapeutow?
> (..) Możesz zapanować wraz ze swoim
> psychiatrą nad szybkim i jednorazowym rozwiązaniem problemu takich emocji?
> Ja potrafię to zrobić bez tabletek w ciągu kilku minut / godzin w
zależności
> od "zagęszczenia" problemu
I wygaszasz tak emocje az nic nie czujesz? Czytales cos o osobowosci
narcystycznej? Ci ludzie daza latami do swojego 'idealnego obrazu', po
drodze zaprzeczajac i wygaszajac wszelkie emocje nie pasujace do tego
wizerunku. Sa "zakochani" w swoim idealnym obrazie. Nabieraja takiej wprawy
w wygaszaniu uczuc, ze w pewnym momencie staja sie bardziej wypracowanymi
maszynkami niz czujacymi ludzmi. Chyba do tego nie dazysz?
> Twój w mordę dyplomowany lekarz nie potrafi
> tego przez długie lata z tabletkami.
Skad wiesz czego on nie potrafi? Znow sprawdze Cie na ziemie - nie mozesz
tego wiedziec. Masz jakas wizje lekarzy i pamietaj, ze ta wizja jest b.
subiektywna. Lekarz to nie zawsze ktos kto pomoc sprowadza do przepisywania
leków. Nawet jesli zbyt szybko wspiera sie lekami (co tak krytykuje wiele
osob) to mozna odmowic, lekow nie brac i korzystac z calej reszty pomocy. Ja
nie mialam problemow z odmowieniem przyjmowania lekow i moja decyzja
spotkala sie ze zrozumieniem.
Spox, ja też latami trwałem w takiej
> sytuacji jak Ty i daleko gorszej.
Wracaj na ziemie ze swoimi wyobrazeniami - nie mozesz porownac swojej
sytuacji z sytuacja ktorej nie znasz.
>Oprócz psychiatrów dałem się jeszcze
> wydoić wszystkim innym specjalistom oprócz pediatry i ginekologa, bo co
> chwilę miałem inne objawy.
Skad wiesz, ze ona "daje sie doic psychiatrom"? Twoje bieganie do roznych
lekarzy nie oznacza, ze kazdy tak biega. Wiele osob depresyjnych ma "rozne
inne objawy"czysto somatyczne (dlatego np jest wskazane aby podczas terapii
informowac o wszelkich problemach zdrowotnych). Mysle jednak ze kiedy sie
uswiadomi, ze ten "ciagly bol brzucha" ma podstawy nerwicowe to o wiele
latwiej z tym walczyc i juz nie trzeba biegac po lekarzach.
Wiesz jak
> zachować spokój kiedy mają po Ciebie przyjść, albo kiedy tracisz wszystko
> jednego dnia na Wall Street?
Wielkie Sprawy Wagi Swiatowej :) A nie lepiej spytac: potrafisz sie opanowac
kiedy czujesz nadchodzacy atak panicznego lęku..? O tego typu sprawach
mowimy, a nie o zachowaniu spokoju w obliczu rzeczywistych strat.
Podejście
> szersze zapewnia rozwiązania szybkie, bezlekowe i długotrwałe - i z
> zaakceptowaniem takiej możliwości są ogromne problemy.
Nie z zaakceptowaniem sa problemy, raczej z ta "szybkoscia" ;) Zaden
rozsadny specjalista nie powie, ze wyjscie z depresji czy nerwicy jest
sprawą "szybką" (ze mozna bez lekow i dlugotrwale to nie bede sie spierac).
Procesy wpedzajce w chorobe trwaja LATAMI, czesto przez cale zycie, od
dziecinstwa wyrabiamy sobie pewne mechanizmy reagowania/dzialania. Zmiana
tego wszystkiego musi potrwac - od zrozumienia po wiedze JAK nad tym
pracowac az po samą pracę. A Ty piszesz jak w reklamie srodka na
odchudzanie - 40kg w 5 dni! ;) A tu trzeba zburzyc prawie cala konstrukcje i
budowac ja od nowa! Tego sie nie zrobi w miesiac.
> Kiedy pisze te listy i jestem ogólnie niezrozumiany, to jednak widząc w
tym
> jakiś sens mogę upłynnić narastający wewnętrzny opór i dalej pisać. Mogę
też
> wygasić potrzebę pisania (..)
To chyba nic odkrywczego ;)
> (..) Racjonalne stanowisko,
> którego jestem zwolennikiem, uwzględnia do bólu tzw. obiektywne fakty.
> Wszystko co robię to próby zwrócenia uwagi na powszechne ignorowanie
faktów
> (np. to, ze jakieś wydarzenie wywołuje depresję) (..)
Wg mnie nie tyle wydarzenie, ale nasze emocje, z ktorymi nie potrafimy sobie
radzic w odpowiedni sposob i wyuczone mechanizmy dzialania. Samo wydarzenie
mozna odebrac (i poradzic sobie z nim) na sto sposobow. A do depresji czesto
nie prowadzi pojedyncze wydarzenie, ale nasz sposob odbioru i uwarunkowania
(wyuczone np w dziecinstwie).
No i zmusiles mnie do wylewnosci w tym temacie ;) Pozdrawiam.
Melisa
|