| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2000-04-10 00:16:55
Temat: EU a mlodzi lekarze
Pozdrawiam !
Dosc czesto slyszy sie stwierdzenia, ze z chwila wstapienia do EU losy
polskich , mlodych lekarzy, znacznie sie polepsza. Bo nadmiar sily roboczej ,
czyli bezrobotni lekarze, znajdzie zatrudnienie w innych krajach.
Wywodzi sie to marzenie z istniejacej , skadinad, zasady swobodnego przeplywu
sily roboczej miedzy krajami EU.
Ale zasada swobodnego przeplywu ma dosc specyficzne zastosowanie do
specjalistow, ktorych zatrudnienia (czy praca w charakterze \"regulowanego\"
wolnego zawodu) wymaga zgody organow licencyjnych.
Niestety tak bowiem jest, ze Wielka Brytania jest czlonkiem EU, a mimo to
uzyskanie licencji lekarza dla absolwenta uniwersytetu wloskiego jest prawie
niemozliwe. I wszystko na papierze sie zgadza , a realia sa inne . Jak to sie
dzieje ?
A no choc dyplom niby taki sam, to w gre wchodzi licencja. I uzyskanie jej moze
byc utrudnione na dwoch poziomach :
-stazu podyplomowego . I tak jak Kanada nie uznaje stazu podyplomowego odbytego
w Polsce, a USA nie uznaje stazu odbytego we Francji, tak staze w Polsce -
wobec tego ze proces certyfikowania i standaryzowania programow sie odwleka -
beda z pewnoscia nieuznawane w krajach gdzie nie ma katastrofalnego braku
lekarzy ( a takich krajow nie ma wiele w Europie).
-egzaminu licencyjnego - kazdy kraj o dobrze postawionej medycynie ma taki
egzamin. I trzeba powiedziec, ze nie ma kraju,ktory by uznawal egzamin zdany w
innym panstwie, poza egzaminami zdanymi w Australii ktore sa uznawane przez
Nowa Zelandie i vice versa.
Czesto spotyka sie takie rozwiazanie, ze dopiero staz podyplomowe odbyty w
kraju docelowym uprawnia do pisania egzaminu licencyjnego.
Poza tym dosc czesto wymaga sie odbycia egzaminu z jezyka miejscowego. A TOEFL
i TSE , na przyklad, sa egzaminami trudnymi.
Wobec tego marzenia, ze mlodzi polscy lekarze beda mogli otrzymac licencje
lekarskie w EU, wedlug swojego swobodnego wyboru - staje sie niestety mrzonka.
Trzeba sobie powiedziec, ze poziom polskich absolwentow , porownujac z
absolwentami uczelni amerykanskich czy kanadyjskich , nie przedstawia sie
wysoko. Jest faktem znanym, ze polscy lekarze jedynie w 7-8 % (zaleznie do
rocznika) zdaja za pierwszym razem egzamin ewaluacyjny (kanadyjski), oparty na
pytaniach egzaminu licencyjnego.
Kolejnym utrudnieniem jest fakt, ze polskie Ministerstwo Zdrowia , uzgodnilo
pare lat temu z wladzami amerykanskimi, ze polski dyplom sam w sobie nie
upowaznia do starania sie o mozliwosc zdawania USMLE. Dopiero odbycie stazu
podyplomowego (i uzyskanie pelnej licencji) daje ta mozliwosc . Powstaje wiec
paradoksalna sytuacja, ze absolwent irlandzkiego uniwersytetu , po 5 latach
studiow, moze ten egzamin zdawac, a Polak - musi odbyc szesc lat studiow, a
potem jeszcze poltora roku praktyki.
Byc moze takie ustawienie sprawy wynika z przeswiadczenia, ze studia medyczne
w Polsce nie daja polskim lekarzom tej samej wiedzy co na przyklad angielskie,
amerykanskie (4 lata) czy kanadyjskie ( 4 lub 5 lat).
Co tez niniejszym do rozwazenia podaje
dradam
-~ Wyslano ze strony - http://www.com.pl ~-
http://polscy-lekarze.com
http://polscy-lekarze.net
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
| « poprzedni wątek | następny wątek » |