Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Grzech = Uzależnienie.

Grupy

Szukaj w grupach

 

Grzech = Uzależnienie.

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 2


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2011-06-22 23:30:32

Temat: Grzech = Uzależnienie.
Od: " kk" <n...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Głowne przeslanie tej książki: okazuj miłość, wybaczaj i współczuj, a
zostaniesz uleczony...
----------------------------------------------------
----------------------------------------------------
--------------------------

Polecam świetą książkę znanego psychologa, choc to nic nowego ,to jednak
ciekawe spojrzenie.
" LECZENIE UZALEŻNIONEJ OSOBOWOŚCI"
Lee Jampolsky
[ http://ksiazki.wp.pl/aid,22738,nazwisko,Lee-Jampolsk
y,autor.html Jest
dyplomowanym psychologiem, prowadzącym prywatną praktykę w Monterey w
Kalifornii. Jest konsultantem różnorodnych programów leczenia uzależnień
chemicznych i autorem programu dla pacjentów dziennych w Community Hospital
Recovery Center. Jego dziełem jest także Clint Eastwood Adolescent Program,
który figuruje obecnie na liście stu najlepszych tego rodzaju programów w
Stanach Zjednoczonych. Prowadził na kilku uniwersytetach zajęcia poświęcone
uzależnieniom i rozwiązywaniu konfliktów. Dr Jampolsky jest także autorem
pierwszego uznanego przez władze stanowe programu studiów doktoranckich do
badań nad pokojem. Występował w wielu programach telewizyjnych i radiowych
mówiąc o uzależnieniach chemicznych, stosunkach międzyludzkich, psychologii
pokoju i rozwiązywaniu konfliktów. Ponadto prowadził wykłady dla wielu grup
specjalistycznych, między innymi dla American Psychological Association. Wraz
z żoną Carny i córką Jaleną mieszka w Carmel Yalley w Kalifornii.].

"Wiele osób żyje w dobrowolnej niewoli, często nie zdając sobie z tego sprawy.
Uzależnione myślenie i nałogowe zachowania stały się moim więzieniem.
Odsuwałem od siebie poczucie wewnętrznej pustki, szukając w zamian nowych
podniet w zakupach, używkach oraz coraz to nowych celach, jakie sobie
wyznaczałem - wszystko po to, by poczuć się lepiej we własnej skórze. Były
takie chwile, gdy czułem się naprawdę wolny, silny i spełniony, lecz w
ostatecznym rozrachunku moje uzależnienia jeszcze bardziej potęgowały
samotność i desperację. Jeżeli masz podobne doświadczenia, ta książka jest
właśnie dla ciebie. Dzisiaj mogę cię już zapewnić, że wiem, czym są prawdziwa
wolność i szczęście; mogę też wskazać ci drogę, którą sam zamierzam kroczyć do
końca swoich dni."
Lee Jampolsky

[Jana 2:34 'Jezus im odpowiedział: &#8222;Zaprawdę, zaprawdę wam mówię: Każdy, kto
grzeszy, jest niewolnikiem grzechu."' ]


http://www.gandalf.com.pl/fragment/leczenie-uzalezni
onej-osobowosci/

"We współczesnym społeczeństwie powszechne jest dążenie do szukania szczęścia
poza sobą. Co piętnaście minut (lub częściej) program telewizyjny przerywany
jest reklamami, które przekonują nas, że do pełni szczęścia brakuje nam
jakiegoś nowego, ulepszonego produktu. Bardzo wcześnie zaczynamy kształtować
zręby systemu myślenia uzależnionego, którym posługuje się nasze ego.
Wyobrażamy sobie, że jesteśmy z natury niekompletni, że potrzebujemy
zewnętrznych dodatków, by doświadczyć pełni.

[1Tymoteusza 2:'9 Jednakże ci, którzy są zdecydowani być bogaci, wpadają w
pokusę i sidło oraz wiele nierozumnych i szkodliwych pragnień, pogrążających
ludzi w zagładę i ruinę. 10 Albowiem korzeniem wszelkich szkodliwych rzeczy
jest umiłowanie pieniędzy, a zabiegając o to umiłowanie, niektórzy dali się
odwieść od wiary na manowce i sami się poprzebijali wieloma boleściami.']

Sprawą zasadniczą jest podważenie systemu przekonań ego. Myślenie uzależnione
ma poważne wady. Nigdy nie zapewnia nam trwałego spokoju umysłu, natomiast
myślenie oparte na miłości prowadzi do całkowitego spokoju umysłu. Pracując z
pacjentami wychodzącymi z uzależnień chemicznych i z pacjentami
współuzależnionymi, często jestem zdumiony tym, jak silne i bardzo
irracjonalne jest myślenie uzależnione. Gdy pewnego dnia wygłaszałem wykład o
szczęściu, zauważyłem, że słuchacze nie zgadzają się ze mną: przecząco kręcą
głowami lub zaczynają się złościć. Ponieważ lubię spotykać się z pozytywnymi
reakcjami i zależy mi na aprobacie, postanowiłem dowiedzieć się, jakie są ich
odczucia. Zapytałem kobietę w pierwszym rzędzie, dlaczego kręciła głową.
Powiedziała, że chyba muszę być wariatem, skoro twierdzę, że ludzie mogą być
szczęśliwi, kiedy tylko zechcą. Według niej, to nieprawda. Mężczyzna z tylnego
rzędu zgodził się z nią, mówiąc, że na pewne sytuacje nie mamy wpływu, a wtedy
bycie nieszczęśliwym i zmartwionym jest sprawą naturalną. Absurd myślenia
uzależnionego objawił się przede mną w całej swojej ostrości. Obstajemy przy
naszym smutku (i uzależnieniach), jakby były czymś, co jest nam koniecznie
potrzebne!

[Nie ten bogaty ,który dużo posiada ,tylko ten ,który potrafi poprzestawać na
tym ,co ma. 1Tymoteusza 6:'7 Bo nic nie przynieśliśmy na świat, nic też nie
możemy wynieść. 8 Mając więc wyżywienie i odzież oraz schronienie, będziemy z
tego zadowoleni.']

Przekonujemy samych siebie, że o tym, co przeżywamy, decyduje sytuacja
zewnętrzna, a nie nasze myśli.
Zrezygnowałem z dalszego ciągu wykładu i zaproponowałem głosowanie. Zapytałem,
ilu moich słuchaczy uważa, że można być szczęśliwym bez przerwy. Nikt nie
podniósł ręki. A w osiemdziesięciu przypadkach na sto? Pojawiło się kilka rąk.
A w sześćdziesięciu? Trochę więcej rąk w górze. Najwięcej rąk podniosło się,
gdy zapytałem o pięćdziesiąt procent. Zdradzę ci sekret, który twoje ego
próbuje przed tobą ukryć. Otóż nie przychodzisz na świat z etykietką,
stwierdzającą: Ta nowa istota ma prawo do szczęścia w 52,31% . Nikt nie
zawiera z tobą takiego kontraktu. Nie podpisujesz takiego cyrografu. Prawdą
jest, że:

Jedynymi czynnikami ograniczającymi twoje
Szczęście są te, które sam sobie wynajdujesz.

Dla wielu z nas jest to trudne do zaakceptowania. Znacznie wygodniej zrzucić
odpowiedzialność za własne szczęście na kogoś lub na coś poza nami niż przyjąć
ją na siebie. Proszę, byś zadał sobie teraz pytanie i zastanowił się nad nim:
Czego potrzebuję, by już teraz osiągnąć stan spokoju umysłu? Jeśli myślisz w
sposób uzależniony, ten którym posługuje się nasze ego, uzyskasz nieskończenie
długa listę odpowiedzi. Może znajdą się tam takie pozycje, jak: pieniądze,
bardziej atrakcyjny partner, lepsza praca...
Zauważyliście zapewne, że pojęć szczęście i spokój umysłu używam wymiennie.
Oczywiście szczęście nie oznacza dla mnie stale uśmiechniętej twarzy, gdyż
nasze uczucia i nastroje są różnorodne. Ale jesteśmy w stanie opanować trudne
sytuacje, zachowując spokój umysłu, a w rezultacie także szczęście. Łzy nie
wykluczają szczęścia, jeśli jest nim dla nas spokój umysłu.

A jeśli prawdziwym szczęściem nie jest spokój umysłu, to co nim jest?

[Filipian:4'6 O nic się nie zamartwiajcie, ale we wszystkim niech wasze gorące
prośby zostaną przedstawione Bogu w modlitwie i błaganiu wraz z
dziękczynieniem; 7 a pokój Boży, który przewyższa wszelką myśl, będzie strzegł
waszych serc i władz umysłowych przez Chrystusa Jezusa.'].


Zdarzały mi się w życiu sytuacje, które odczuwałem jako ograniczenia mojego
szczęścia. Przekonałem się jednak, że ograniczają je jednak tylko na tyle, na
ile sam na to pozwolę. Jedną z najtrudniejszych dla mnie sytuacji było
zagrożenie niesprawnością fizyczną. Gdy miałem 25 lat, zauważyłem, że pogarsza
mi się słuch. Poddałem się serii testów - diagnoza była niejednoznaczna, a
rokowania niepewne. Lekarze mogli mi jedynie powiedzieć, że prawdopodobnie nie
będę już słyszał lepiej. Być może choroba nie będzie postępować, ale raczej
powinienem się nastawić na to, że słuch będzie ulegał stopniowemu osłabieniu.
Wpadłem w depresję na myśl o tym, że mógłbym ogłuchnąć, chociaż ciągle jeszcze
dobrze słyszałem. Właśnie kończyłem studia i miałem rozpocząć pracę jako
psycholog. Wyobrażałem sobie, że słuch jest dla mnie tym, czym ręce dla
pianisty. Bałem się, że nie będę mógł wykonywać zawodu, którego tak długo się
uczyłem. Myślałem nawet o utracie słuchu jako o ograniczeniu szczęścia.
Zastanowiłem się nad sytuacją i postanowiłem odsunąć od siebie negatywne myśli
o całkowitej głuchocie. Skierowałem całą energię na szukanie środków
zaradczych, co bardzo pomogło mi psychicznie. Odczułem wielką ulgę i dumę z
tego, że słuch się ustabilizował i nie byłem już zagrożony postępami choroby.
Rozpocząłem pracę i nigdy nie czułem się ograniczony w żaden istotny sposób.
Siedem lat później skończyło się moje odroczenie i przyszło nagłe pogorszenie
słuchu. Nie słyszałem już pacjentów, nie mogłem rozmawiać przez telefon ani
normalnie funkcjonować jako wykładowca. Było to dla mnie rzeczywiście
ograniczeniem szczęścia. Myślałem, że skoro nie słyszę, nie mogę być
szczęśliwy. Nie zaprzestałem starań o poprawę słuchu, ale teraz - kiedy piszę
te słowa - muszę nosić aparat słuchowy. Pozwala mi on całkiem dobrze
funkcjonować, ale moje początkowo buntowało się przeciwko myśli, że muszę go
nosić. Przyzwyczaiłem się bowiem do bycia zdrowym i normalnym oraz do
przekonania, że nikt nie chciałby się leczyć u głuchego psychologa. W końcu
zrozumiałem, że tak naprawdę potrzebuję uzdrowienia umysłu. Moje doświadczenie
było dla mnie lekcją: musiałem uwierzyć w to, że mając uszkodzony słuch też
można być psychologiem i człowiekiem szczęśliwym.
Nauczyłem się, że słowa nie są jedynym narzędziem porozumiewania się. Jestem
teraz bardziej uwrażliwiony na słuchanie sercem. Poświęcam więcej uwagi
sygnałom miłości, bólu, radości i rozpaczy, które stanowią podtekst słów.
Bardziej niż przedtem szanuję wewnętrzny głos intuicji. Stwierdzam, że to, co
kiedyś uznawałem za ograniczenie, jest raczej darem. Ciągle mam nadzieję na
odzyskanie słuchu, lecz nie chciałbym zapomnieć o innych sposobach słuchania,
których wciąż się uczę. Co jakiś czas miewam chwile załamania, spowodowane
stanem mego zdrowia i możliwością jego pogorszenia. Jednak potrafię bardziej
nad sobą panować i dostrzegam, że jedyne ograniczenia związane z utratą słuchu
wynajduję ja sam. Wolę skupić się na tym, czego mogę się nauczyć, niż na
wymyślaniu ograniczeń.


Nieprawda, że jesteś niepełny

Myślenie oparte na miłości pozwala ci dostrzec prosty fakt:

Nie brakuje ci niczego,
By w tej chwili czuć się szczęśliwym.

Miłość jest zawsze obecna. Jeśli myślimy w sposób uzależniony i uważamy siebie
za niepełnych i niekompletnych, wkraczamy na drogę uzależnienia. Trwając w
przekonaniu, że jesteśmy odizolowani i samotni w świecie, który proponuje
tylko zdobywanie, popadamy w uzależnienie, próbując zdobyć wystarczająco dużo.
Jednak myślenie uzależnione wprowadza nas w błąd: wciąż obiecując nagrodę,
karmi nas przeświadczeniem, że nigdy nie będzie dość.
Oglądałem ostatnio film pod tytułem The Little Shop of Horrors (Mały sklepik z
okropnościami). Twórcy filmu, być może w sposób niezamierzony, przedstawiają
nam bardzo dokładnie komiczną wersję myślenia uzależnionego. Młody mężczyzna
znajduje niespotykaną roślinkę, którą zaczyna hodować. Pewnego razu kaleczy
się w palec i ku swemu zdumieniu zauważa, że małej roślince dobrze służy jego
krew. Pragnąc utrzymać ją w dobrym zdrowiu, karmi ją własną krwią, lecz
roślina nigdy nie ma dość. Im większa rośnie, tym więcej jej potrzebuje. Staje
się coraz bardziej arogancka i nieznośna w swoich żądaniach. W końcu osiąga
monstrualne rozmiary i krzyczy: DAJ MI JEŚĆ! DAJ MI JEŚĆ! DAJ MI JEŚĆ! Równo
gorączkowo reaguje nasze ego skażone myśleniem uzależnionym.
W którym momencie zostaliśmy nim zarażeni? Dokładnie wtedy, gdy zaczęliśmy
postrzegać siebie jako istoty niekompletne i pozbawione umiejętności kochania.
Podstawą moich rozważań, prezentowanych w tej książce, jest przekonanie o tym,
że doświadczenia miłości nie musimy zdobywać, a jedynie je sobie przypomnieć.
Jesteśmy miłością i nigdy nie przestaliśmy nią być. Myślenie uzależnione
ukrywa to przed nami. Nie staliśmy się w którymś momencie naszego życia
niekompletni, a jedynie zapomnieliśmy, kim jesteśmy i zaczęliśmy szukać
szczęścia poza sobą.

Spokojnego umysłu się nie osiąga.

Wspomnienie miłości jest o jedną myśl od nas.
Miłość czeka tylko na nasze zaproszenie.



Niedawno leczyła się u mnie trzydziestopięcioletnia kobieta imieniem Dianne.
Jak wielu moich pacjentów, określała się jako współuzależnioną w trakcie
rekonwalescencji. Pewnego dnia powtarzanie przez nią raz po raz zwrotu w
czasie mojej rekonwalescencji podziałało na mnie jak zgrzyt paznokci po szkle.
Nie wiedziałem, dlaczego tak mnie to drażni. Sam często używałem tego zwrotu w
stosunku do siebie i swojego uzależnienia od narkotyków. W czasie tej sesji
zrobiłem kilka notatek, by pomyśleć o tym później. Po 30 minutach pracy z
następnym pacjentem ( uzależnionym w trakcie rekonwalescencji ) nie myśląc
nawet o poprzedniej wizycie, powiedziałem: Nie nazwałbym nas <> , ale raczej
<> . Zauważyłem, że słowo rekonwalescencja odsuwało doświadczenie pełni w
bliżej nieokreśloną przyszłość. Natomiast słowo pamiętający oznaczało, że
miłość nigdy nas nie opuściła, że tylko pokryły ją warstwy uzależnionego
myślenia. Od tego dnia wolę myśleć o sobie jako o pamiętającym człowieku.
Zwrot ten uświadamia mi, że wystarczy pamiętać o tym, że jestem istotą pełną w
każdej chwili.

Zaprzeczanie - istota uzależnienia

[Jana 9:'40 Usłyszeli to faryzeusze, którzy z nim byli, i powiedzieli do
niego: &#8222;Czyż i my jesteśmy ślepi?&#8221; 41 Jezus rzekł do nich:
&#8222;Gdybyście byli
ślepi, nie mielibyście grzechu. Ale teraz mówicie: &#8218;Widzimy&#8217;. Wasz grzech
pozostaje&#8221;.']

Słowo zaprzeczanie jest często używane w programach leczenia uzależnień
chemicznych. Jedną z cech charakterystycznych uzależnień tego typu jest
negowanie istnienia problemu. Wszystkie osoby uzależnione chemicznie, które
znam, popełniają ten błąd. Niestety, zaprzeczanie umacnia irracjonalny stan
myślenia osoby uzależnionej i pozawala jej trwać w nałogu.
Proces zaprzeczania nie ogranicza się tylko do uzależnień chemicznych. W
każdym typie uzależnienia musi nastąpić negowanie pełni naszego
człowieczeństwa, gdyż inaczej ego nie mogłoby kontynuować swoich obsesyjnych
poszukiwań gratyfikacji na zewnątrz. Innymi słowy, uzależnienie nie pojawia
się, jeśli uświadamiamy sobie miłość i poczucie pełni obecne w nas stale.
Zanegowanie tych wartości staje się podstawą uzależnienia. Jeśli odczuwamy
siebie jako całość, nie możemy popaść w uzależnienie. Niestety, to że myślimy
w sposób uzależniony często umyka naszej uwadze. Powinniśmy zdobyć się na
świadomy wysiłek i przestać zaprzeczać.

Uzależnienie rodzi się z myśli,
że nie jesteśmy całością.
Dzisiaj nie będę myślał o sobie
jako o istocie czymkolwiek ograniczonej.
Dziś chciałbym przestać odrzucać miłość.

[Efezjan 3:'14 Dlatego też zginam kolana przed Ojcem, 15 któremu zawdzięcza
swe miano każda rodzina w niebie i na ziemi, 16 żeby on stosownie do bogactwa
swej chwały dał wam mocą przez swegoducha stać się potężnymi w człowieku,
jakim jesteście wewnątrz,17 by dzięki waszej wierze Chrystus zamieszkał w
waszych sercach z miłością ']

Plan ego: zaprzecz, a problem zniknie

Ego ma swój własny nierozsądny plan na uwolnienie nas od poczucia winy. Bazuje
on na dwóch podstawowych elementach: zaprzeczaniu i projekcji.
We wczesnych latach osiemdziesiątych mieszkałem na ranczo w okręgu Marin,
około 30 kilometrów od San Francisko. Jedynym udogodnieniem była
elektryczność. Wodę czerpaliśmy ze źródła. Nieczystości były utylizowane,
przewożone na śmietnisko lub przerabiane na kompost. Byłem odpowiedzialny za
pryzmę kompostową. Wybrałem dla niej miejsce w pobliżu domu, tuż obok zakątka,
gdzie lubiłem przesiadywać czytając książkę. Mniej więcej raz w tygodniu
wynosiłem śmieci i układałem je na pryzmie, pracowicie rozdrabniając większe
części i mieszając z ziemią. Z biegiem czasu rozleniwiłem się i przestałem
rozdrabniać śmieci z ziemią. Pewnego dnia, gdy czytałem sobie, siedzieć w
ulubionym miejscu, poczułem odór śmieci. Moje lenistwo zniweczyło możliwość
relaksu w spokojnym zakątku. Nie jestem rolnikiem, lecz nauczyłem się jednej
prostej rolniczej zasady: zakopanie czegoś i zapomnienie o tym nie popłaca.
Zaprzeczanie przejawia się między innymi tym, że myślimy, że zakopując
poczucie winy, wyrzucając je ze świadomości, uwalniamy się od niego. Jednakże
nie zmazuje ono poczucia winy. Zaprzeczanie rodzi strach.

Projekcja

Gdy zaprzeczasz poczuciu winy i tłumisz je, zaczyna cię ono trawić od środka.
Ego poszukuje wtedy innych sposobów, aby się go pozbyć. Jednym z nich jest
projekcja. Ego rzutuje winę na innych odsuwając ją od siebie. W ten sposób
próbujesz magicznego zabiegu uwolnienia, ale jedynym rezultatem takiego
postępowania jest narastanie poczucia winy, wyobcowanie i strach.

[Mateusza 6:'7 &#8222;Przestańcie osądzać, żebyście nie byli osądzeni; 2 bo jakim
sądem osądzacie, takim będziecie osądzeni, i jaką miarą odmierzacie, taką wam
odmierzą. 3 Czemu więc patrzysz na słomkę w oku twego brata, a nie bierzesz
pod uwagę belki we własnym oku? 4 Albo jak możesz powiedzieć do swego brata:
&#8218;Pozwól mi wyjąć słomkę z twego oka&#8217;, gdy oto w twoim własnym oku jest
belka?
5 Obłudniku! Najpierw wyjmij belkę z własnego oka, a wtedy będziesz wyraźnie
widział, jak wyjąć słomkę z oka swego brata.'].


Z początku być może trudno ci to będzie zrozumieć, nie dlatego, że jest to
skomplikowane, ale dlatego, że bardzo przywykliśmy do zrzucania winy na
innych. Postępując w ten sposób czujemy się zabezpieczeni przed naszymi
najskrytszymi obawami. A jednak proces projekcji powstrzymuje nas przed
szukaniem prawdziwego źródła problemów, którym jest nasz własny umysł.
Projekcję i zachowania dla niej charakterystyczne najlepiej ilustruje poniższa
metafora. Wyobraźmy sobie, że ustawiamy projektor filmowy, światła gasną,
zaczyna się film. Po jakichś dziesięciu minutach zauważasz, że się denerwuję i
kręcę w fotelu. Pytasz, czy dobrze się czuję, a ja odpowiadam, że film mi się
nie podoba. Rzeczywiście, wyprowadza mnie z równowagi. Znasz mnie jako osobę
myślącą racjonalnie, więc moje następne posunięcie wprawia cię w osłupienie.
Otóż wstaję, podchodzę do ekranu, coś na nim piszę, poruszam nim, a nawet
próbuję go podrzeć. Nie podoba mi się film, więc usiłuję zmienić ekran.
Według mnie każdy z nas czasami zachowuje się w taki nienormalny sposób.
Ponieważ inni postępują podobnie, nikogo to nie dziwi. Wytłumaczenie tego
zjawiska zacznę od postawienia pytania: Jeśli nie podoba ci się film, jakie
widzisz rozsądne rozwiązanie? Jest ich kilka, lecz prawdopodobnie najlepszym
byłoby wyłączenie projektora lub zmiana taśmy. Tak zrobiłaby osoba, która
zdaje sobie sprawę, że nie ekran jest źródłem obrazu, lecz projektor.
Aby zrozumieć, jak projekcja funkcjonuje z życiu codziennym, wyobraźmy sobie,
że projektorem jest nasz umysł, a filmem nasze myśli. Patrząc w ten sposób na
życie, zaczynamy dostrzegać bardzo ważną rzecz, niezbędną dla odnalezienia
spokoju umysłu:

To, co widzisz, nie jest niczym innym,
jak tylko projekcją stanu twego umysłu

Posługując się projekcją, zakładasz, że jeśli uda ci się nagiąć innych ludzi
do twoich oczekiwań, osiągniesz szczęście. Takie mniemanie jest tym samym, co
moje próby zrobienia czegoś z ekranem. To że dostrzegamy negatywne cechy w
kimś innym oznacza często, że nie jesteśmy pogodzeni z jakimś aspektem samych
siebie i rzutujemy go na drugą osobę, aby się od niego uwolnić.

[Zmany należy zaczynać od siebie, bo co z tego jeżeli zmienię cały świat , a
nie zmienię siebie ? Jaki będę (będziesz) miał z tego pożytek ? Mateusza
16:'26 Jaki bowiem pożytek przyniesie to człowiekowi, jeśli pozyska cały
świat, lecz postrada swą duszę? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?'.].


Chociaż na poziomie intelektualnym rozumiem zjawisko projekcji, czasami
postępuję nierozsądnie, próbując zmienić innych ludzi lub szukając w nich
moich własnych wad. Posłużę się pewnym przykładem. Kilka lat temu prezydent
Reagan w swoim przemówieniu nazwał Związek Radziecki imperium zła. Pamiętam,
że czułem się wytrącony z równowagi, gdyż wiedziałem, że stwierdzenie to
wynika z projekcji. Kilka dni później, gdy z pozycji prawego obywatela
opowiadałem koledze o swoich przemyśleniach na ten temat, odkryłem, że
popełniam ten sam błąd, o który oskarżałem prezydenta: czyniłem z niego swoje
własne imperium zła. W książce Faces of the Enemy (Twarze wroga) Sam Keen
plastycznie opisuje proces budowania obrazu wroga z naszych własnych wypartych
złych cech. Obserwacje autora, dotyczące konfliktów światowych, dotyczą też
konfliktów międzyludzkich. Proces uzdrawiania - mówi Keen - zaczyna się w
momencie, gdy przestajemy się nawzajem oskarżać i szukać od nas przyczyn
wojny, a zdobywamy się na odwagę przyznania się do własnej agresywności.

[Jakuba 5:'16 Dlatego otwarcie wyznawajcie jedni drugim swe grzechy i módlcie
się jedni za drugich, abyście zostali uzdrowieni.'].


Jeśli więc obwiniamy innych za nasze nieszczęścia, jest to wskazówka, iż
powinniśmy zwrócić się ku sobie i przyjąć odpowiedzialność za kształtowanie
własnego życia. Im silniej utwierdzamy się w zwyczaju zrzucania winy na
innych, tym większy powstaje rozdźwięk pomiędzy świadomym, pozytywnym obrazem
siebie, a nieświadomym obrazem negatywnym. Im większy jest z kolei ów
rozdźwięk, tym większa potrzeba projekcji.

[Mateusza 6:'7 &#8222;Przestańcie osądzać, żebyście nie byli osądzeni; 2 bo jakim
sądem osądzacie, takim będziecie osądzeni, i jaką miarą odmierzacie, taką wam
odmierzą.', Jana 13:'34 Daję wam nowe przykazanie, żebyście się wzajemnie
miłowali; tak jak ja was umiłowałem, żebyście wy też miłowali się wzajemnie.
35 Po tym wszyscy poznają, że jesteście moimi uczniami, jeśli będzie wśród was
miłość&#8221;,Kolosan 3:
12 Toteż jako wybrani Boży, święci i umiłowani, przyodziejcie się w tkliwe
uczucia: współczucie, życzliwość, uniżenie umysłu, łagodność i wielkoduszną
cierpliwość. 13 Dalej znoście jedni drugich i wspaniałomyślnie przebaczajcie
sobie nawzajem.].


Projekcja może się wydawać zjawiskiem skomplikowanym, lecz w rzeczywistości
jest to mechanizm całkiem prosty. Kilka lat temu dostałem w prezencie wesołego
szczeniaka. Lubił biegać z pokoju do pokoju, bawiąc się wszystkim, co znalazł.
Pewnego razu usłyszałem, że wściekle szczeka i warczy, czego nie robił nigdy
przedtem. Znalazłem go w łazience przed lustrem. Stał tam na sztywnych łapach,
ze zjeżoną sierścią, warcząc na swoje odbicie w lustrze. Pomyślałem, że jest
głupiutki. Sądzę jednak, że często jestem do niego podobny. Warczę na innych,
nie dostrzegając, że denerwują mnie w nich moje własne wady, które próbuję
wyprzeć."

pozdrawiam.


--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2011-06-23 07:18:12

Temat: Re: Grzech = Uzależnienie.
Od: Lebowski <lebowski@*****.net> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2011-06-23 01:30, kk pisze:
> Głowne przeslanie tej książki: okazuj miłość, wybaczaj i współczuj, a
> zostaniesz uleczony...
> ----------------------------------------------------
----------------------------------------------------
--------------------------
>
> Polecam świetą książkę znanego psychologa, choc to nic nowego ,to jednak
> ciekawe spojrzenie.
> " LECZENIE UZALEŻNIONEJ OSOBOWOŚCI"
> Lee Jampolsky

IMO zarowno ksiazka jak i jej opisy sa kierowane do ludzi o mentalnosci
nie bardziej rozwinietej niz u idioty, wiec powinienes polecac ta
ksiazke bardziej wsrod rodziny, swoich bliskich lub znajomych, zamiast
anonimowo ublizac inteligencji obcych ludzi w usenecie.
Jesli masz conajmniej 3 szare komorki miedzy uszami to sam powinienes
dostrzec, ze poprzez naduzywanie durnych i infantylnych case study ten
zbior zmarnowanych kartek bardziej rozrzedza tematyke problemu, zamiast
go skupiac, co jest typowe dla tego rodzaju amwayowskiej grafomanii.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Re: Dystymia (depresja nerwicowa) - bedzie duzo
Znowu?
Precz z GMO!
Rozpływam się... //impresja
Wyraz naszej wewnętrznej tęsknoty ?

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »