Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Humor

Grupy

Szukaj w grupach

 

Humor

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2003-03-28 07:59:52

Temat: Humor
Od: Magdalena Nawrocka <m...@w...fr> szukaj wiadomości tego autora

POROZMAWIAC O DEPRESJI

(humor jako oslonna tarcza)



Stefan Grass - recenzent moich ksiazek - powiedzial:


W przytoczonych tu dotad fragmentach "Krzywego zwierciadla"
brakuje jednej wspanialej przyprawy, ktora zmusza do czytania
tej ksiazki od pierwszej do ostatniej strony: Magda pisze z
humorem godnym jej imienniczki - Samozwaniec. I wlasnie to
poczucie humoru - w mej skromnej opinii - bylo ta lina
bezpieczenstwa, ktora z pewnoscia pozwolila Magdzie wydobyc sie
o wlasnych silach z tej omszalej, czarnej studni". Humor jest
orezem!

Humor, Moj laskawy Recenzencie, masz racje, to wspaniala
tarcza oslonna, zywa iskra, ktora potrafi rozswietlic
najciemniejsza chwile. W przypadku nie smiesznej choroby o
poczucie humoru troche trudniej. Jesli ma sie jednak
przyslowiowego diabla za skora, nawet oszolomiony psychotropami
rozpycha sie on i w czarnej dziurze, bodzac ostrymi rozkami.
Pewnie stad w takich okolicznosciach jest to humorek troche
diabelski. Nie lekki, perlisty, blyskotliwy, ale zywiony
ironia, sarkazmem, zjadliwa karykatura, gorzkim
przejaskrawieniem. I dobrze ze jest chociaz taki. Troche na
zasadzie: jak sie nie ma, co sie lubi, to sie lubi, co sie ma.

Zreszta w sama pore pochwaliles akurat te niby zalete,
gdyz wlasnie inny recenzent - dobry bo krajowy ;-))) - widac
wcale nie humorysta, wrzucil ostatnio Krzywe zwierciadlo do
kosza i jeszcze mial do mnie pretensje, ze go probowalam troche
rozsmieszyc. To nie przystoi - powiada. - Temat powazny taki,
depresja cala czarna, a tu durna wesolkowatosc, przesmiewanie
sie jakies, bagatelizowanie ludzkiego nieszczescia, ot co. I
kazal mi na smutno.

Tak mi sie dostalo, a Ty tu chwalisz, ze z humorem?! Od
jutra lapie za czarny flamaster i przemaluje maszynopis na
czarna, zlowieszcza klepsydre. A po prawdzie to i Ty tez
moglbys sie wreszcie ustatkowac! Tylko jakies smichy - chichy
Ci ciagle w glowie. Sam widzisz, kto doceni dzisiaj
humorystyczne podejscie, samoobrone na zasadzie - jak nie moze
byc dobrze, niech bedzie chociaz smiesznie? Widac dzisiaj znow
moda na zasmarkane w nieutulonym placzu chusteczki.

A wiec lzawo.

Albo i nie! Przytocze tu fragment bedacy wlasnie takim
tragiczno - komicznym obrazkiem z zycia kliniki:

Nareszcie cos sie dzieje. Po przeciwnej stronie korytarza
widze grupke osob prowadzacych najwyrazniej zywa dyskusje. Nie
slysze jeszcze slow, dostrzegam tylko ich przekonujace gesty.
Natychmiast decyduje, ze przylacze sie do nich. Poslucham
chociaz o czym rozmawiaja. Musze przelamac te dziwna
niesmialosc, a raczej obawe przed nawiazaniem nowych kontaktow.
Nie moge zachowywac sie jak zahukana gaska. Nie spedze tez
calego tu pobytu zupelnie sama. Wystarczy zrobic tylko pierwszy
krok. Troche podobnie jak na jakims wyjezdzie czy wczasach.
Poczatkowo sztywna kurtuazja i dystans, potem rasia-rasia,
pierwsze pogaduszki, male wspolne picie. Lody zostaja
przelamane, a pozniej to juz dlugie spacery, wesole plazowanie,
przegadane zwierzeniami noce i wielka wczasowa przyjazn gotowa.
Podchodze, zblizam sie do dyskutujacego grona. Staje
jednak troszke na uboczu, zeby sie tak od razu nie narzucac,
nie wpychac.
I jest grupka ludzi. Stoja skupieni przy wysokiej, wielce
dekoracyjnej palmie. Do mych uszu dochodza pojedyncze, glosno
wypowiadane przez nich slowa. Cala scenka jest tez bardzo
animowana. Dyskutanci sa nad wyraz podnieceni, kazdy zywo
gestykuluje, przekonujac widac o swoich racjach. Przygladam sie
im, mocno juz zaintrygowana. O czym tez oni tak rozprawiaja,
czyzby sie ze soba klocili?... Patrze, wsluchuje sie, oczom
i uszom nie wierze. Do diabla, przeciez to wszystko nie ma
najmniejszego sensu. Znowu jakas szopka, mistyfikacja, zalosny
wariacki cyrk. Tu kazdy mowi do siebie albo byc moze do blizej
nieokreslonego rozmowcy. Gesty tak zywe i z pozoru tak
przekonujace nie sa nawet w najmniejszym stopniu adekwatne do
wyrazanych tresci. Same w sobie, absurdalnie oderwane od
logicznego kontekstu, stanowia spektakl szokujacy w odbiorze.
Takze poszczegolne wypowiedzi sa chaotyczne, bez sensu.
Oczekiwalam argumentow, osadow, a w bezposredniej konfrontacji
stwierdzam zaledwie strzepki zaslyszanych gdzies zapewne
kwestii, kilka stereotypowych zdan. Zreszta sama juz nie wiem,
moze to z moim odbiorem jest cos nie tak. Zauwazylam nawet, ze
moj slabiutki francuski, ostatnio przysparza mi znacznie wiecej
problemow. Nie mnie wiec osadzac przekazy tych ludzi. Sa moze
tylko troche dziwne, nic wiecej. Nie znam rozmowcow, wtargnelam
nagle pomiedzy nich jak intruz. Nie ja jestem ich adresatem.
Skad moge wiec wiedziec, o co im chodzi?
A "dyskurs" toczy sie dalej. Najwyrazniej nikt tu nikomu
nie przeszkadza i wszyscy zdaja sie byc w pelni
usatysfakcjonowani, zadowoleni. Ale teatr, o rany! Jak nic
zaraz sama sie do niego podlacze. Wejde odwaznie i dumnie na
podest, na niewidzialne podium i przepowiem sobie na przyklad
chociazby skromny moj zyciorys. Mozna tak wywalic z siebie
wszystko, co lezy na watrobie, bez zadnych skrupulow i zbednego
owijania w bawelne. I tak nikt nie slucha, za to co za ulga.
Grupowa psychoanaliza na wariackich papierach. Moze to tez jest
jakis sposob, czy ja wiem?
Czuje sie dziwnie. Nie, to za slabo powiedziane, czuje sie
podle. Sama juz nie wiem, gdzie sie udac, co robic. Az tu nagle
z pobliskiego pokoju wybiega, krzyczac straszliwie na wpol
rozebrany mlody chlopak. Tuz za nim skocznym truchtem podaza
pielegniarka. Wszystko teraz rozgrywa sie zwawo
i z dreszczykiem, jak na miernym gangsterskim filmie z lat
trzydziestych. Krwawa wendeta, czlowiek z mafii i te rzeczy.
Tyle ze tu nie Hollywood, lecz zwykly przytulek dla
nieszczesliwych czubkow. Jakby nie bylo, czuje sie jak na
filmowym planie.
Mlodzieniec w lekkich, miekkich podskokach zmierza wprost
ku rozgadanej gromadce. "Dyskusje" jak nozem ucial, a mlody
gniewny prezentujac butnie obie zacisniete piesci, przypomina
wszystkim, jakim to niezrownanym jest bokserem. I nic to ze
jest Marokanczykiem. Biada wszystkim, ktorzy Arabow nie
kochaja. Juz on ich teraz nauczy. Zaraz zobacza, jaki jest
mocny i w walce skoncentrowany. Na ringu jest najlepszy. Musi
sie tylko troche rozgrzac, a pokaze, co potrafi i tu.
"Bokser" sie rozgrzewa, napiecie wzrasta. "Dyskutanci"
cofaja sie w sam kacik sali, zbijajac sie w ciasna gromadke
drzaca w lekliwym oczekiwaniu na zapowiadajacy pierwsza runde
zlowieszczy gong. Wygladaja teraz jak stadko domowego ptactwa
smiertelnie wystraszonego przez chytrze skradajacego sie lisa.
A Marokanczyk szaleje. Krzyczy coraz zacieklej, dobitniej.
Wokol niego bezradnie krazy pielegniarka. Chlopak mowi wyraznie
i wystarczajaco glosno, ze nawet ja moge go zrozumiec. To
znaczy poszczegolne slowa lub nawet zwroty, bo dalej, o co mu
w ogole chodzi, jaki jest jego problem to juz nie bardzo moge
sie polapac.
Na pewno buntuje sie, ze na kolacje znow podano
wieprzowine. I bylo to, krzyczy z przekonaniem, swiadomie
zlosliwe, wiadomo bowiem, ze wyznawcy Mahometa brudnego
swinskiego miesa nie jedza. Teraz on jest glodny, ma dosyc
takiego traktowania, a poza tym ma wszystkich obecnych
w czterech literach. Tu macha piacha przed najblizszymi nosami
i bezapelacyjnie zapowiada, ze sie za chwile okrutnie zemsci.
Agresja sie wzmaga. Zagrozone nosy cofaja sie w poplochu,
a zbuntowany gladko i bezkolizyjnie z tematu o schabowym
przerzuca sie na zagadnienia filozoficzno-mistyczne. Opowiada
o swoim narodzeniu i jak to polknal w trakcie tego aktu jezyk
wlasnej matki, za co teraz slusznie pokutuje i my wszyscy
bedziemy pokutowac razem z nim. Musi tez widac cierpiec na
ostre kompleksy rasowe, gdyz slowa takie jak rasizm, szowinizm,
faszyzm z Hitlerem wlacznie padaja co i rusz. Wspomnial tez cos
chyba o apartheidzie w Afryce Poludniowej. Szkoda, ze nie
jestem w tej dziedzinie zbyt mocna.
Chwila oddechu i nowy napad furii skierowany na zbita
gromadke sterroryzowanych pacjentow. Padaja coraz mocniejsze
argumenty, nastroj przerazenia i zgrozy coraz bardziej sie
zageszcza. Wszyscy modla sie pewnie w duchu, by sie stad
wyrwac, uciec. Nikt sie jednak nie rusza. Obserwatorzy,
a raczej uczestnicy spektaklu stoja jak zahipnotyzowani, jakby
nie byli w stanie zrobic najmniejszego kroku. Mnie samej ciarki
przechodza po plecach, patrzac na tego dotad tylko
zwariowanego, ale nieszkodliwego sportowca, zamieniajacego sie
teraz w oszalalego, nawiedzonego proroka.
Wlasnie zlowieszczo uraga zebranym, powolujac sie na kogos
tam w gorze, ktorego nazywa Wielki. To Wielki naslal na niego
Szatana, aby mogl zabijac i on bedzie zabijal, taka ma wladze
i moc. A zacznie dzisiejszej nocy. Tu z groznym grymasem na
twarzy, zdecydowanym ruchem wskazuje jedno z oglupialych ze
strachu "ptaszat", na ktore zapadl juz wyrok. Ptaszyna sie
cofa, chce wcisnac sie w glab gromadki, szukajac w niej ochrony
i pomocy, lecz wszyscy jak na umowione haslo rozstepuja sie,
odslaniajac ja na pastwe rozszalalego "Proroka".
A ten dalej. Podnieca sie coraz bardziej, o ile to w ogole
jest jeszcze mozliwe. Twarz purpurowa, nabrzmiala, oczy
nabiegle krwia. Juz ledwo mowi, prawie chrypi, chyba brak mu
oddechu. Jednak nie ustepuje i zachlystujac sie wlasna
elokwencja, dobitnie przekonuje o bieglej znajomosci az osmiu
jezykow, co jest przeciez oczywistym dowodem, ze Zly go
nawiedzil, ze jest w nim. I niech sobie wolaja egzorcyste. Ma
to w czterech literach. Tu wymowny gest. A i tak zdazy
wszystkich pozabijac. Ostatni raz uprzedza, ze zaczyna od dzis.
I faktycznie, wlasnym uszom nie wierze, lojalnie jednak
musze przyznac, ze ten szaleniec wcale nie blefuje, gdyz
zaczyna teraz wrzeszczec juz nie tylko po francusku, ale
i w jakichs innych jezykach tez. Poliglotka ze mnie raczej
zadna, potrafilam jednak w tej calej mieszaninie rozroznic
jezyk angielski, wloski i hiszpanski. Pozostalych czterech nie
znalam.
Pielegniarka oddalila sie gdzies w pospiechu. Pomyslalam,
ze po zastrzyk. Osobiscie przynioslabym raczej niezawodny
kaftan bezpieczenstwa. Zbita w kacie sali gromadka pacjentow
trzepotala sie w bezbronnym leku, w paralizujacym strachu,
a "nawiedzony" osiagal chyba szczyt, widac niezmiernie
wyczerpujacej furii, gdyz wygladal okropnie. Zaplul sie caly,
pokryl gestym potem, a wezly zyl tak mu nabrzmialy, jakby mialy
za chwile peknac lub przebic skore, a "nawiedzonego" trafic
apopleksja. Ale on kontynuowal niezmordowanie swoj wielki
monolog, ktory wlasciwie byl jednym histerycznym wrzaskiem.
I znow bylo o potepieniu i pokucie, o wszechmocy, zemscie,
o krwi zwierzat, a nagle ni stad ni zowad o przebiegu
i wynikach jakiegos waznego bokserskiego meczu. Tu znow poczul
w sobie sportowca, przyjal odpowiednia postawe i dluzszy czas
perorowal juz tylko na ten temat. A wszystko z autentycznymi
pozami zawodowego boksera: zacisniete piesci, ruchy rak jak
przy zadawaniu badz odbieraniu ciosu, poprawna kontra i oslona.
Praca nog tez, bez dwoch zdan, sportowa. Przy lekkim ugieciu
kolan wykonuje typowe kogucie podskoki, o ile uwaznie
spojrzalam na zegarek, juz dobre dwadziescia minut.
Cholera, moze nawet byl tym bokserem. Chyba niemozliwe,
zeby wariat az tak dobrze potrafil wczuc sie w role. Zreszta to
wszystko jest niesamowite, caly ten spektakl, oceniajac zarowno
numer mistyczny jak i numer sportowy. Oba zostaly
zaprezentowane nie tylko z ogromnym zaangazowaniem,
bezsprzeczna sila ekspresji, jak i wysokim kunsztem aktorskim,
ale i z energia godna blyskawicy, z furia huraganu. Nigdy bym
nawet nie przypuszczala, ze zwyklego wariata az na tyle stac.
Wraca pielegniarka. Zamiast strzykawki trzyma w dloniach
spory kawal bagietki i kilka malych pojemniczkow z dzemem. I tu
dziw nad dziwy. Tak jak na zjadliwa kobre dziala magiczny,
urokliwy dzwiek fletu, tak na naszego "Proroka" i "Boksera"
w jednej osobie zadzialaly powyzsze rekwizyty. Otrzepuje sobie
rece. Raz jeszcze, ale juz znacznie slabiej przypomina, kto
jest dzisiejszej nocy skazany na nieodwolalna egzekucje. Po
czym okreciwszy szyje po fachowemu recznikiem, schodzi
dostojnie z ringu, by dumnym krokiem zdobywcy zlotego medalu
oddalic sie w kierunku wlasnej przebieralni. Nie czeka nawet na
oklaski.
Wsrod domowego ptactwa odetchnieto. Chociaz "naznaczony",
a padlo na malego, zasuszonego staruszka, chyba sie nawet
zsikal, bo cala nogawka jego pizamy jest najwyrazniej mokra.
Ale ogolnie ogromna ulga. Jeszcze tylko chwilke kazdy do siebie
o czyms pogdakal i cale towarzystwo rozeszlo sie powoli po
swoich kurnikach.
Ja tez postanawiam zakonczyc ten majacy sluzyc jako
wypoczynek i relaks wieczorny spacerek przed snem. I pomyslec,
ze lekarze upieraja sie jeszcze, wmawiajac nam tepakom, ze to
sama higiena i zdrowie. A niech ich. W glowie mi huczy, czuje
sie jak po wyjsciu z kina, w ktorym pomylkowo obejrzalam
posledni, za to wykanczajacy nerwowo film. Jestem kompletnie
roztrzesiona, dygocze. Moze to te konskie lekarstwa tak na mnie
dzialaja? Trzeba bedzie przedyskutowac z medykiem
nabrzmiewajaca kwestie mojej i tak juz zaburzonej rownowagi,
w tych warunkach tylko jeszcze bardziej narazonej na szwank. Za
wszelka cene musze sie bronic, bo mnie tu wykoncza jak nic.


Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka






› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2003-03-28 08:15:40

Temat: Re: Humor
Od: "d.v.\(r\)" <ofc(usun to)@op.pl> szukaj wiadomości tego autora


W słonecznym cieniu, na miękkim kamieniu, użytkownik "Magdalena Nawrocka"
<m...@w...fr> po krótkim namyśle nic nie
mówiąc powiedział w wiadomości j...@4...com...
> POROZMAWIAC O DEPRESJI
>
> (humor jako oslonna tarcza)


Produkacja taśmiowa trwa. Przepraszam, mam pytanie dokąd można w kółko rozmawiać -
mówić ciągle o tym samym (tej samej
powieści, dokładnie dwóch) - czy to bezpłatna reklama zakrojona na szeroką skalę? Już
powoli przestaję się niektórym dziwić.
A może ta grupa ma te dwie pani powieści jako przymusowe lektury obowiązkowe. Proszę
podać adres, gdzie można te pani książki
kupić, wykupimy je za jednym zamachem i będzie spokój. TEN POST NIE JEST chyba
NEGATYWNY !!!! ale dał mi trochę do myślenia -
ciągle to Krzywe zwierciadło, Czy tędy droga?


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

co Wy na to?
Odp. Ankiety. - TO WSTYD
Czy i jak leczyc
depsresja bez psychotropów?
eureka!

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »