| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-12-06 18:21:56
Temat: Jaka przyczyna?Witam wszystkich.
Jakis miesiac temu rozstalam sie z facetem. Probuje stlumic ten bol
wmawiajac sobie, ze nic sie nie stalo i odganiajac nachodzace mnie
wspomnienia czy probujac o tym wszystkim nie myslec. Od tego czasu
jednak stalam sie jakas bardziej agresywna (chociaz to raczej zostaje
w glowie, tzn. tylko agresywnie odnosze sie do ludzi w myslach),
zaczelam przeklinac. Dlaczego tak sie dzieje? Czy moze to przez to, ze
tlumie w sobie te negatywne emocje czy przyczyna jest zupelnie inna?
Jestem troche przerazona tym jak sie zmieniam w ogole, pod wplywem
nowych doswiadczen w zyciu. Jestem strasznie zagubiona, czuje sie
jakbym dopiero pare lat temu sie urodzila i zaczela poznawac swiat
(chociaz nic traumatycznego sie nie stalo). Mam 22 lata a caly czas
zmieniaja sie moje zasady. To co kiedys napawalo mnie wstretem teraz
jest dla mnie normalne (np. palenie). W tym wieku wypadaloby chyba
miec juz jasno okreslony poglad na zycie i zasady, ktorymi nalezy sie
w nim kierowac.
W ogole od dziecka marzylam o tym, by pogadac z psychologiem i teraz
widze, ze chyba na prawde mam jakies ukryte urazy (w rodzinie u mnie
nie jest najlepiej), ktore mi czasami przeszkadzaja normalnie
funkcjonowac i taka rozmowa by sie przydala.
Help! ;)
Pozdrawiam
--
Ania
"Siejąc grzeczność, zmieniasz świat!"
Pisząc na priv usuń "CostaM" z adresu
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2003-12-06 19:44:18
Temat: Re: Jaka przyczyna?"Annie" w wiadomości news:bqt6s0$3ti$1@atlantis.news.tpi.pl napisal(a):
>
> Witam wszystkich.
Czesc
> Czy moze to przez to, ze tlumie w sobie te negatywne
> emocje czy przyczyna jest zupelnie inna?
Moze
> To co kiedys napawalo mnie wstretem teraz jest dla
> mnie normalne (np. palenie).
Ja kiedys uwielbialem kotlety mielone. Potem zaczely mnie napawac wstretem.
Teraz znowu je lubie. Coz - smak sie zmienia.
> W tym wieku wypadaloby chyba miec juz jasno okreslony
> poglad na zycie i zasady, ktorymi nalezy sie w nim kierowac.
To sporo rzeczy ulatwia.
> Help! ;)
Zdarzylo Ci sie moze kiedys widziec jak jakies male dziecko uczylo sie
jezdzic na rowerze? Zazwyczaj z tylu wystaje taki patyk dzieki ktoremu
rodzic moze asekurowac swoja pocieche. Bywa, ze dzieciak zaabsorbowany
jazda nie zauwaza momentu w ktorym rodzic go puszcza swobodnie. Dopiero po
jakims czasie dostrzega, ze wszystko zalezy juz tylko od niego. Najczesciej
w tym momencie sie przewraca ;-) Podobny mechanizm mozna zaobserwowac w
innych sytuacjach. Ja na przyklad ktoregos dnia sie budze, ide do lazienki,
spogladam w lustro i widze jakis skrzep w okolicach lewej pachy.
Pomyslalem, ze w nocy rozdrapalem jakiegos pryszcza i kropla krwi
zaskrzepla. Zlapalem wiec za nia paznokciami i pociagnalem. Mialem wrazenie
jakbym sobie cos wyrwal:
- Wyrwalem sobie pieprzyka! - pomyslalem w pierwszej chwili nieco
przestraszony, bo pieprzykow raczej samemu usuwac sie nie powinno. Nagle
patrze, a ten "pieprzyk" zaczyna machac odnozami.
- Kleszcz! - no i w tym momencie od razu dostalem goraczki i zawrotow
glowy - bolerioza pelna geba ;-) Ale moze przejde wreszcie do sedna. Chodzi
o to, ze czasem reagujemy nieadekwatnie do sytuacji. W Twoim zyciu cos sie
zmienilo. Na pewno ucierpialo na tym w jakims stopniu Twoje poczucie
bezpieczenstwa, kontroli sytuacji, stabilnosci - uczcie pewnej
dezorientacji i zagubienia jest wiec normalne. Byc moze jest to jednak
przesadzone tak jak przesadzony jest strach dziecka, ktore zorientowalo
sie, ze rodzic juz go nie podtrzymuje. Byc moze tak jak dziecko uwaza, ze
samo nie da sobie rady, tak i Ty uwazasz, ze nie powinnas przez to
rozstanie przejsc zbyt gladko (odciac sie od niego) poniewaz tak nie
wypada, poniewaz to byloby zaprzeczeniem Twojego wyboru, Twoich uczuc
jakimi go dazylas. Byc moze tak jak mnie kleszcz kojarzy sie z zawrotami
glowy, tak Tobie rozstanie kojarzy sie z bolem. Ale tak byc nie musi.
Wyobraz sobie, ze stoisz przed pomnikiem. Po jego drugiej stronie stoi inny
czlowiek. Uwiezysz mi jesli Ci powiem, ze patrzac na ten sam pomnik
widzicie cos inego? ;-) Subiektywizm... Czasem wystarczy nieco odchylic
glowe, aby zobaczyc zupelnie odmienny obraz. To rozstanie tez jest swoistym
pomnikiem, ktory mozesz obejsc dookola.
Pamietam jak moja znajoma zostawil facet. Co ona biedna lez wyplakala.
Oczywiscie wszyscy ja pocieszali:
- Tego kwiatu to pol swiatu!
- Widac nie byl ciebie wart!
- Czas leczy rany!
- (...)
A ona - rowniez oczywiscie - byla na to glucha. Dla niej swiat sie zawalil
i wogole kicha - a przeciez bylo tak dobrze, gdy on ni z tego ni z owego
wyskoczyl, ze to koniec. Emocje byly zbyt silne. Dopiero po jakims czase
gdy przestala bezsensownie rozpamietywac, analizowac, gdy po prostu
przyjela do wiadomosci fakt, ze bylo milo i tych wspomnien nikt jej nie
odbierze, ale to juz przeszlosc - dopiero wtedy zaczela inaczej postrzegac
sytuacje. Dostrzegla innego faceta, dala sobie szanse, dala ja jemu (z tego
co pamietam, nawet musiala mu nieco pomoc) i... udalo sie. Sa razem ponad
dwa lata. Tamten probowal wrocic, ale go splawila dziekujac mu, ze ja wtedy
zostawil, bo teraz czuje sie duzo bardziej szczesliwa, spelniona...
Ogladalas Titanica? DiCaprio wygral bilety w pokera, prawda? Ci co
przegrali pewnie sobie mowili - ale pech! Gdy po jakims czasie uslyszeli o
zatonieciu statku pewnie pomysleli - ale fart! W zyciu roznie sie uklada i
nie zawsze jest tragedia to co jako tragedia sie jawi, nie zawsze zlotem to
co sie swieci. Nie, nie chce Cie przekonywac, ze na pewno z tego rozstania
cos dobrego wyniknie - nie jestem przeciez wrozka ;-) Wiem tylko, ze to jak
wyglada nasze zycie (to co czujemy) zalezy od nas samych. Nie mamy moze
duzego wplywu na to co nas spotyka, ale juz od nas zalezy jak sie do tego
ustosunkujemy.
Ja tak pisze i pisze, a Ty pewnie nadal nie wiesz o co mi wlasciwie chodzi
;-) Na szczescie przypomnialo mi sie, ze jest pewna modlitwa [nie wiem czy
jestes osoba wierzaca - jesli nie to slowo "Bog" zastap jakims innym, bo
nie to jest tutaj najwazniejsze (Boze wybacz)], ktora jest krotsza i
konkretniejsza:
Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagi, abym zmieniał to, co zmienić jestem w stanie, i mądrości, abym
odróżniał jedno od drugiego.
pozdrawiam
--
Greg
Nie Tylko Poezja - http://republika.pl/szedhar/
Serwis PSPHome - http://www.psphome.htc.net.pl/
Z psychologia jedyne co mam wspolnego to to, ze jestem czlowiekiem.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-12-06 19:50:35
Temat: Re: Jaka przyczyna?
Użytkownik "Annie" <C...@i...pl> napisał w wiadomości
news:bqt6s0$3ti$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Witam wszystkich.
> Jakis miesiac temu rozstalam sie z facetem. Probuje stlumic ten bol
> wmawiajac sobie, ze nic sie nie stalo i odganiajac nachodzace mnie
> wspomnienia czy probujac o tym wszystkim nie myslec. Od tego czasu
> jednak stalam sie jakas bardziej agresywna (chociaz to raczej zostaje
> w glowie, tzn. tylko agresywnie odnosze sie do ludzi w myslach),
> zaczelam przeklinac. Dlaczego tak sie dzieje? Czy moze to przez to, ze
> tlumie w sobie te negatywne emocje czy przyczyna jest zupelnie inna?
Jeśli próbujesz się od czegoś
uwolnić nie wyrzekaj się tego. Dajesz wtedy temu czemuś tylko siłę. Tak
bardzo
starasz się go wypchnąć ze swoich myśli że wraca. Jako duch i wspomnienie.
Wraca z całą tą siłą którą wkładasz w pozbycie sie go. Nie na tym rzecz
polega. Kiedy go wypychasz i pozwalasz żeby wracał jako wspomnienie to
idealizujesz go. Wspomnienia zreguły idą w pewnym określonym kierunku.
Wybielają przeszłość lub ją oczerniają. gdy go tracisz i jest to dla ciebie
trudne: wtedy wszystko skupia się na tym aby ci przeszkodzić, twój umysł
pracuje na twoją szkodę. Nie walcz z jego wspomnieniem. Nie wypychaj go.
Jest częścią twojego życia. Sama musisz zrozumieć na czym to polega.
Pozwól żeby mysli same przepłynęły przez niego. Popatrz: masz dwie ręce,
dwie nogi, możesz wszystko. Jesteś tutaj. Tam jest on. Jego rola skończyła
się. ma swoje miejsce w twojej pamięci. Nie musisz go z niej wypychać.
Było. Jutro będzie. Poczekaj z radością na to co będzie. Pomyśl o tym wirze
wydarzeń w który już niedługo możesz się zanurzyć. Poczujesz w sobie
energię, i poczujesz potrzebę jej spożytkowania na cokolwiek :)
Zaczniesz działać i przestaniesz się męczyć.
Ale pamietaj: nawet do tego się nie zmuszaj. Nie próbuj wmusić w siebie tego
programu. Po prostu pokontempluj go. I to jaki człowiek jest dziwny ze
swoimi malutkimi problemami.
> Jestem troche przerazona tym jak sie zmieniam w ogole, pod wplywem
> nowych doswiadczen w zyciu. Jestem strasznie zagubiona, czuje sie
> jakbym dopiero pare lat temu sie urodzila i zaczela poznawac swiat
> (chociaz nic traumatycznego sie nie stalo). Mam 22 lata a caly czas
> zmieniaja sie moje zasady. To co kiedys napawalo mnie wstretem teraz
> jest dla mnie normalne (np. palenie). W tym wieku wypadaloby chyba
> miec juz jasno okreslony poglad na zycie i zasady, ktorymi nalezy sie
> w nim kierowac.
Wiem, czuję się również często zagubiony. nie wiem co robić. Chcesz coś
zmienić, ciagle w zamkniętym kregu. Też paliłem. Jakiś czas temu
postanowiłem przestać. Przestałem. Ale palę czasem. W knajpach lub na
imprezach. Choć teraz na najbizszej mam zamiar tego nie robić. Chcę złamac
schemat w moim umyśle w którym na imprezie bawię się z papierosem. Bo główny
problem to własny wizerunek w moim umyśle, przynajmniej u mnie. Unikam
stawiania sprawy na ostrzu noża. Prześledziłem boeg swoich myśli i
zauważyłem że gdy mówię sobie dość na zawsze, wtedy umysł płata figle i z
żalem mówi: na zawsze? Nigdy? Jak tak żyć? Spróbuj rzucić palenie. raz że to
zmienia sposób myślenia o sobie, dwa że człowiek pojmuje rzeczywistość w
innych kategoriach, trzy czuje się lepiej i pewniej.
Nie, nie wypada mieć okreslonych poglądów na życie i zasady. Myslę że
dlatego że niczego takiego jak to nie ma. A jeśli jest to jest to jako efekt
skostniałego doświadczenia, które wykrzywia świat. Zasady i poglądy to taka
odmiana intelektualnej ślepoty. Nie określaj się na świat tak długo jak
możesz. Odbiera ci świezość reagowania na świat.
> W ogole od dziecka marzylam o tym, by pogadac z psychologiem i teraz
> widze, ze chyba na prawde mam jakies ukryte urazy (w rodzinie u mnie
> nie jest najlepiej), ktore mi czasami przeszkadzaja normalnie
> funkcjonowac i taka rozmowa by sie przydala.
Mam nadzieję że choć troszkę pomogłem. Jakby co, to pisz.
Vesemir
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-12-07 14:36:22
Temat: Re: Jaka przyczyna?> Mam nadzieję że choć troszkę pomogłem. Jakby co, to pisz.
>
> Vesemir
>
Czesc.
Mnie jakies 2 tyg temu rzucila dziewczyna. Chcialbym aby to bylo takie proste
zapomniec, ale po 2 latach bycia razem to ekstremalnie trudne. Zaczynam powoli
miec obsesje, wszedzie ja widze, co chwile zerkam na gadugadu albo komorke, czy
ona nie napisala. Niedlugo mam wazny egzamin i nie moge sie wogole uczyc.
Ostatnio z nia rozmawialem przez internet, wytworzyla sie jakas glupia rozmowa i
znowu wszystko atakuje w moja glowe zpowrotem.
Ciagle sie ludze ze ona wroci do mnie... :( Nie moge spac, jesc, funkcjonowac
normalnie. Nawet nie mam jak sie gdziekolwiek wyrwac bo wiekszosc znajomych
stracilem, stawiajac na nia, na to ze bedzie przy mnie w trudnych chwilach...
Zycie stracilo dla mnie wszystkie kolory...
Osoba ktora powinna byc z toba w najgorszych chwilach, zamiast cie wspomoc to
rani cie...
Zrobilem pare rzeczy zle, ale nigdy jej nie zdradzilem, a ona nie moze mi
pewnych drobnostek wybaczyc, zreszta jakby sama byla bez winy... ;(
Lukasz
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-12-07 19:20:54
Temat: Re: Jaka przyczyna?Użytkownik "Greg" <o...@o...pl> napisał w wiadomości
news:bqtbtb$843$1@news.onet.pl
> W Twoim zyciu cos sie zmienilo. Na pewno ucierpialo na
> tym w jakims stopniu Twoje poczucie bezpieczenstwa, kontroli
> sytuacji, stabilnosci - uczcie pewnej dezorientacji i zagubienia
> jest wiec normalne.
To uczucie dezorientacji mam, jak napisalam, juz od paru lat a z Nim
bylam tylko pare miesiecy. Dlatego on sie do tego przyczynil, ale nie
calkowicie.
Jednak czy uwazasz, ze ta moja agresja spowodowana jest wlasnie
utraceniem stabilnosci?
> Byc moze tak jak dziecko uwaza, ze samo nie
> da sobie rady, tak i Ty uwazasz, ze nie powinnas przez to rozstanie
> przejsc zbyt gladko (odciac sie od niego) poniewaz tak nie wypada,
> poniewaz to byloby zaprzeczeniem Twojego wyboru, Twoich uczuc
> jakimi go dazylas.
Wiesz, po czesci tak tez moze byc. Pamietam byl taki jeden dzien,
nawet niedlugo po naszym rozstaniu, ze czulam sie bardzo dobrze, duzo
sie smialam. Ale wtedy zaczelam miec jakies irracjonalne wyrzuty
sumienia, ze przeciez go kocham i niemozliwe, zebym tak gladko
przeszla przez to rozstanie. Od tej pory(?) chociaz bardzo sie staram,
nie potrafie cieszyc sie tym co bylo miedzy nami a jest to dla mnie
tragedia wywolujaca lzy w oczach.
> Byc moze tak jak mnie kleszcz kojarzy sie z
> zawrotami glowy, tak Tobie rozstanie kojarzy sie z bolem.
Tak mi sie kojarzy.
> Wyobraz sobie, ze stoisz przed pomnikiem. Po jego
> drugiej stronie stoi inny czlowiek. Uwiezysz mi jesli Ci powiem, ze
> patrzac na ten sam pomnik widzicie cos inego? ;-) Subiektywizm...
Uwierze :)
> Dopiero po jakims czase gdy przestala bezsensownie rozpamietywac,
> analizowac, gdy po prostu przyjela do wiadomosci fakt, ze bylo milo
> i tych wspomnien nikt jej nie odbierze, ale to juz przeszlosc -
> dopiero wtedy zaczela inaczej postrzegac sytuacje.
Ja staram sie podobnie myslec, ale nie zawsze mi wychodzi.
> W zyciu roznie sie uklada i nie zawsze jest tragedia to co
> jako tragedia sie jawi, nie zawsze zlotem to co sie swieci.
Ja sobie zdaje sprawe z tego. Chcialabym przejsc nad tym do porzadku
dziennego. Duzo mam dzieki temu zwiazkowi, duzo mnie nauczyl, duzo sie
o sobie dowiedzialam, dlatego niczego nie zaluje. Tej glupiej nadziei
jeszcze nie moge sie pozbyc. Glupiej, bo wiem, ze nie mozemy byc
razem. Chcialbym moc juz normalnie zyc...
> Ja tak pisze i pisze, a Ty pewnie nadal nie wiesz o co mi wlasciwie
> chodzi ;-)
Wiem, wiem :)
> Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego zmienić
> nie mogę, odwagi, abym zmieniał to, co zmienić jestem w stanie, i
> mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
Podoba mi sie :)
Jednak chcialabym sie dowiedziec dlaczego zaczelam tak nagle uzywac
slownictwa, ktore wczesniej raczej bylo mi obce.
Dziekuje za Wasze posty, dawno nie czytalam nic tak cieplego i
pomocnego :)
Pozdrawiam
--
Ania
"Siejąc grzeczność, zmieniasz świat!"
Pisząc na priv usuń "CostaM" z adresu
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-12-07 19:36:45
Temat: Re: Jaka przyczyna?Użytkownik "Vesemir" <v...@k...pl> napisał w wiadomości
news:bqtbv5$l7b$1@atlantis.news.tpi.pl
> Jeśli próbujesz się od czegoś
> uwolnić nie wyrzekaj się tego. Dajesz wtedy temu czemuś tylko siłę.
> Tak bardzo
> starasz się go wypchnąć ze swoich myśli że wraca. Jako duch i
> wspomnienie. Wraca z całą tą siłą którą wkładasz w pozbycie sie go.
:(
> Kiedy go wypychasz i pozwalasz żeby wracał
> jako wspomnienie to idealizujesz go.
Wlasnie sie tego boje, ze go idealizuje. zapominam to co bylo nie tak
i dlatego tak cierpie.
> Nie walcz z jego wspomnieniem.
Ja nie chce go zapomniec, bo jak napisalm w poprzednim poscie, duzo
zyskalam dzieki temu zwiazkowi. Chcialabym tylko potrafic przestawic
sie na to, zeby cieszyc sie z tych wspolnie spedzonych chwil a nie
miec w oczach lez na ich wspomnienie.
> Poczekaj z radością na to co będzie.
Ja jestem bardzo niecierpliwa i jak teraz nie zapowiada sie na to, ze
bedzie fajnie, to jakos nie moge w to uwierzyc i sie na to nastawic.
> Chcę złamac schemat w moim umyśle w którym na imprezie bawię się z
> papierosem. Bo główny problem to własny wizerunek w moim umyśle,
> przynajmniej u mnie.
U mnie jest to samo. Nie chodzi o to, ze moj organizm jakos sie domaga
nikotyny, tylko wlasnie ten schemat miejsc w ktorych palilam daje o
sobie znac. Wtedy moja psycha najbardziej domaga sie papierosa.
> Spróbuj rzucić palenie.
Probuje. Wlasnie moj byly mnie do tego przekonal. Zaczelam sie
ograniczac i wychodzi mi to na szczescie. Ciesze sie tez, ze to
rozstanie nie spowodowalo u mnie
cofniecia w tych pogladach. Dalej sie ograniczam. Tyle, ze teraz juz
tylko dla siebie :(
> Nie, nie wypada mieć okreslonych poglądów na życie i zasady. Myslę
> że dlatego że niczego takiego jak to nie ma. A jeśli jest to jest
> to jako efekt skostniałego doświadczenia, które wykrzywia świat.
> Zasady i poglądy to taka odmiana intelektualnej ślepoty. Nie
> określaj się na świat tak długo jak możesz. Odbiera ci świezość
> reagowania na świat.
Podoba mi sie ten poglad. Ja zawsze spotykalam sie z opiniami, ze
czlowiek wartosciowy to czlowiek z jasno okreslonymi zasadami i
trzymajacy sie nich. Ale przeciez nie zawsze wiemy jak w danej
sytuacji sie zachowamy. Dopiero znajdujac sie w niej jestesmy w stanie
powiedziec co tak na prawde czujemy. Dlatego nie ma sensu wczesniej
zarzekac sie, ze postapi sie tak i tak w danej sytuacji.
> Mam nadzieję że choć troszkę pomogłem. Jakby co, to pisz.
Pomogles, bardzo dziekuje za tego posta.
Aczkolwiek moj problem z przeklinaniem nadal zostaje nierozwiazany.
Pozdrawiam
--
Ania
"Siejąc grzeczność, zmieniasz świat!"
Pisząc na priv usuń "CostaM" z adresu
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-12-07 19:47:11
Temat: Re: Jaka przyczyna?Użytkownik "Łukasz" <f...@b...pl> napisał w
wiadomości news:462b.000000c5.3fd33ae5@newsgate.onet.pl
> (...) ale po 2 latach bycia razem to ekstremalnie trudne.
Ja sie wlasnie ciesze, ze nastapilo to teraz a nie jak bylibysmy ze
soba duzo dluzej. Wtedy bylo by to o wiele trudniejsze, o wiele
wieksza tragedia. Moze tez pomysl sobie, ze lepiej teraz niz np. za 10
lat jak bylibyscie malzenstwem i potrzebny bylby jeszcze jakis rozwod.
> Zaczynam powoli miec obsesje, wszedzie ja widze, co chwile
> zerkam na gadugadu albo komorke, czy ona nie napisala.
Ja dopiero dzisiaj wywalilam jego numer gadu.
Jeszcze nie wiem co z telefonem zrobic.
> Ostatnio z nia
> rozmawialem przez internet, wytworzyla sie jakas glupia rozmowa i
> znowu wszystko atakuje w moja glowe zpowrotem.
Ja Ci radze kompletnie zerwac z nia kontakt. Ja tak zrobilam i czuje
sie o wiele lepiej (aczkowliek bardzo mi przykro). Takie rozmowy to
rozdrapywanie ran, wszystko powraca tak jak piszesz, nawet ta
nadzieja. Teraz mam nadzieje, ze bede potrfaila sie jej pozbyc raz na
zawsze i ulozyc sobie zycie od nowa.
> Ciagle sie ludze ze ona wroci do mnie... :( Nie moge spac, jesc,
> funkcjonowac normalnie.
Czas jest nam potrzebny. Mi takie objawy juz przeszly.
> Nawet nie mam jak sie gdziekolwiek wyrwac
> bo wiekszosc znajomych stracilem, stawiajac na nia, na to ze bedzie
> przy mnie w trudnych chwilach...
Teraz bedziesz wiedzial, zeby w przyszlosci tego nie robic.
> Zycie stracilo dla mnie wszystkie kolory...
Miejmy nadzieje, ze tylko na chwile.
> Osoba ktora powinna byc z toba w najgorszych chwilach, zamiast cie
> wspomoc to rani cie...
I dlatego wlasnie powinienes wyzbyc sie nadziei. Ale ja wiem, ze to
tylko tak latwo sie mowi.
Ja sobie napisalam na kartce i podkreslilam markerem, ze nigdy nie
bedziemy razem itp. zeby przynajmniej sobie to wmowic jak moja
swiadomosc tego nie chce przyjac do wiadomosci.
Zycze, zebys sie z tym uporal jak najszybciej i zeby swiat znow zyskal
barwy.
Pozdrawiam
--
Ania
"Siejąc grzeczność, zmieniasz świat!"
Pisząc na priv usuń "CostaM" z adresu
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-12-07 21:03:38
Temat: Re: Jaka przyczyna?"Annie" w wiadomości news:br008h$7kv$1@atlantis.news.tpi.pl napisal(a):
>
> Jednak czy uwazasz, ze ta moja agresja spowodowana
> jest wlasnie utraceniem stabilnosci?
Moze po prostu doroslas? ;-) Moge sie mylic ale odnosze wrazenie jakbys
miala na mysli pewna naiwnosc w stosunku do innych - jakies takie zaufanie,
serdecznosc. Teraz sytuacja sie zmienila i juz nie masz ochoty sie do
wszystkich usmiechac. Moze nie o to chodzi, ale nie uscislilas co
konkretnie masz na mysli piszac o tej agresji (i o tym jak bylo kiedys)
wiec moge sie mylic.
A co do tych papierosow - jak pisalem smaki sie zmieniaja. Ja z kotletami
mielonymi takiego problemu nie mialem - po prostu zaakceptowalm to, ze je
lubie badz nie ;-) To ze kiedys bylo inaczej... czlowiek ma prawo zmieniac
zdanie. Grunt aby byl gotow poniesc konsekwencje swoich wyborow :-)
> Pamietam byl taki jeden dzien, nawet niedlugo po naszym
> rozstaniu, ze czulam sie bardzo dobrze, duzo sie smialam.
> Ale wtedy zaczelam miec jakies irracjonalne wyrzuty sumienia,
> ze przeciez go kocham i niemozliwe, zebym tak gladko przeszla
> przez to rozstanie. Od tej pory(?) chociaz bardzo sie staram,
> nie potrafie cieszyc sie tym co bylo miedzy nami a jest to dla mnie
> tragedia wywolujaca lzy w oczach.
No wlasnie - czlowiek jak chce to potrafi (sobie zycie skomplikowac) ;-)
> > po prostu przyjela do wiadomosci fakt, ze bylo milo i tych
> > wspomnien nikt jej nie odbierze, ale to juz przeszlosc -
> > dopiero wtedy zaczela inaczej postrzegac sytuacje.
> Ja staram sie podobnie myslec, ale nie zawsze mi wychodzi.
Nawet Adam Malysz nie zawsze skacze najdalej ;-)
> Tej glupiej nadziei jeszcze nie moge sie pozbyc. Glupiej,
> bo wiem, ze nie mozemy byc razem. Chcialbym moc juz
> normalnie zyc...
Mozesz :-) Widac nie czujesz sie jeszcze gotowa.
> > Ja tak pisze i pisze, a Ty pewnie nadal nie wiesz
> > o co mi wlasciwie chodzi ;-)
> Wiem, wiem :)
A moge zapytac o co? ;-)
> > Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym,
> > czego zmienić nie mogę, odwagi, abym zmieniał to,
> > co zmienić jestem w stanie, i mądrości, abym odróżniał
> > jedno od drugiego.
> Podoba mi sie :)
Mnie rowniez :-)
> Dziekuje za Wasze posty,
Odrobisz w polu ;-)
pozdrawiam
--
Greg
Nie Tylko Poezja - http://republika.pl/szedhar/
Serwis PSPHome - http://www.psphome.htc.net.pl/
Z psychologia jedyne co mam wspolnego to to, ze jestem czlowiekiem.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-12-07 21:53:43
Temat: Re: Jaka przyczyna?
Użytkownik "Annie" <C...@i...pl> napisał w wiadomości
news:br008h$7kv$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Jednak czy uwazasz, ze ta moja agresja spowodowana jest wlasnie
> utraceniem stabilnosci?
Ja uwazam, ze NIE....
> Pamietam byl taki jeden dzien,
> nawet niedlugo po naszym rozstaniu, ze czulam sie bardzo dobrze, duzo
> sie smialam.
> (...)
A potem stwierdzilas, ze to chyba jednak nie jest tak do konca w porzadku i
zaczelas sie obwiniac i zastanawiac, co TY zrobilas zle, czy tak? Nie wiesz
dokladnie co i dlaczego, wiec byc moze jest to jeden z powodow, ktory
wyzwala Twoja agresje - taka naturalna reakcja obronna organizmu w
sytuacjach, gdy jestesmy bezsilni - a najlepsza forma obrony jest co? ATAK
wlasnie... ;)
Annie - o nic sie nie obwiniaj, bo to Ci w niczym nie pomoze!!! Nie
twierdze, ze masz czuc sie kompletnie niewinna, choc nie wiem, jak to z Wami
dokladnie bylo, ale nic sobie nie zarzucaj, niczego nie zaluj, nic nie
rozpamietuj.... Wyswiadcz sobie ta przysluge... ;))
> Duzo mam dzieki temu zwiazkowi, duzo mnie nauczyl, duzo sie
> o sobie dowiedzialam, dlatego niczego nie zaluje.
I jest bardzo prawdopodobne, choc wcale niekoniecznie tak musi byc, ze
wlasnie to wyzwala Twoja agresje. Jak sama stwierdzilas cos Ci to dalo,
sporo mu zawdzieczasz i oto wlasnie ten jakze wspanialy facet nie okazal sie
jednak na tyle wspanialy, zeby Wasz zwiazek przetrwal. No i teraz jest
sprzecznosc - czy byc mu wdzieczna, czy go znienawidzic.... A moze by tak
ROZGRANICZYC jedno od drugiego, hm...?
Szczerze mowiac ja mialem podobnie - kiedys... Bylem z dziewczyna, ktora
byla calym moim swiatem, cos mi dala - ba, dzieki niej wlasnie ja sam bardzo
sie zmienilem,. a przede wszystkim uwierzylem w SIEBIE! I oto nagle -
trrrach... Chciala to zakonczyc. Po trzech miesiacach poprosila mnie o
powrot - zgodzilem sie. PELNIA SZCZESCIA! Nie trwalo to dlugo.... No i znow
'koniec swiata'.... Ale co zrozumialem niedawno - gdzies tak po pol roku od
rozstania. Mianowicie ja tej dziewczyny zwyczajnie 'potrzebowalem' - mialem
w niej oparcie, z nia wiazala sie spora czesc mojego zycia, ona dawala mi
cos, czego ja dotad, a wiec przez cale swoje zycie nie mialem - dawala mi
wlasnie WIARE i mimo, ze nasz zwiazek trwal zaledwie kilka miesiecy,
uzaleznilem sie od niej na tyle, ze po rozstaniu w pewnym sensie runelo cale
moje zycie... I tez sie miotalem, tez bylem agresywny, tez nie wiedzialem
dlaczego. A prawda jest taka, ze ona dawala mi wiecej, niz ja (bynajmniej w
moim mniemaniu) otrzymywalem od moich wlasnych rodzicow - ona dawala mi
bezwarunkowa niemal akceptacje, o nic nigdy nie obwiniala, traktowala wrecz
jak BOGA - czulem sie przy niej tak dobrze... Dopiero gdy to wszystko
zrozumialem, zaczalem naprawiac swoje stosunki z rodzicami, walczyc o swoje,
zaczalem domagac sie tego, czego juz dawno powinienem sie domagac, ale tam
gdzie nalezy, a w miejscach 'zastepczych' - jak na przyklad u niej...
Dzis jestem jej naprawde wdzieczny, bo baaardzo duzo jej zawdzieczam, po
dluzszym milczeniu nawiazalem z nia nawet pewien kontakt i juz bez tego
'balastu' probuje odbudowac ta znajomosc, ale na niezobowiazujacych
ukladach. Ona ma chlopaka, ktorego kocha, ja tez z kims sie spotykam i jest
dobrze. Wystarczylo tylko wyrzucic z siebie _z_a_l_ po utracie
czegos, na czym nam zalezalo - mnie sie to juz udalo, nie wiem, jak jej, bo
to byl uklad wzajemny, choc nie do konca swiadomy (wowczas...) i jeszcze o
tym nie rozmawialismy.
Reasumujac latwo jest sie od kogos UZALEZNIC, a gdy braknie nam tej osoby,
to nie potrafimy sie odnalezc. Dlatego ja na dzien dzisiejszy uwazam, ze
dobrze jest wtedy, gdy kazdy w miare samodzielnie rozwiazuje swoje problemy
i jest wsparciem sam dla siebie - na tyle, na ile sie da. Wiezi i relacje
uczuciowe TAK, ale 'uzaleznianie sie' od siebie i pilnowanie kazdego niemal
kroku juz NIE. Nie wiem, czy akurat Ciebie to dotyczy, ale u mnie tak
wlasnie bylo i mniej wiecej takie wnioski sobie wyciagnalem.
Mam nadzieje, ze jakos Ci sie wszystko ulozy, ale pamietaj, ze to jest TWOJE
zycie i ze rezygnujac z uczuc wzgledem tej drugiej osoby wcale nie musisz
rezygnowac z tego, co jej zawdzieczasz.... Sproboj to ROZGRANICZYC Annie, a
byc moze i z ta Twoja wewnetrzna agresja uda Ci sie w koncu poradzic.
Pozdrawiam
zf
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-12-07 22:07:03
Temat: Re: Jaka przyczyna?
Użytkownik "zwykly_facet" <z...@t...pl> napisał w wiadomości
news:br0789$rcr$1@nemesis.news.tpi.pl...
> zaczalem domagac sie tego, czego juz dawno powinienem sie domagac, ale tam
> gdzie nalezy, a w miejscach 'zastepczych' - jak na przyklad u niej...
a NIE w miejscach zastepczych oczywiscie - literowka... ;)
Pozdrawiam
zf
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |