Data: 2009-08-21 09:18:35
Temat: Jako że sierpień jeszcze...
Od: XL <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
...więc o Rzezi Woli przypomnieć by trzeba, bo jakoś cicho wszędzie i
głucho o niej, w tej prohunijnej ekstremie zapomina się o tym, co zawsze
wraca, niezależnie ud wszelkich przeszłych i przyszlych unii...
http://prawdziwe-historie.netbird.pl/a/1109/16972,1
"Wiadomość o wybuchu powstania warszawskiego przyniosła wreszcie Adolfowi
Hitlerowi pretekst do realizacji z dawna oczekiwanego celu: zniszczenia
znienawidzonej stolicy Polski. Już w nocy z 1 na 2 sierpnia 1944 roku
Fuhrer wydał jeden ze swoich najbardziej barbarzyńskich rozkazów:
całkowitego zniszczenia Warszawy i eksterminacji ludności cywilnej, bez
względu na płeć i wiek. Początkowo do zrównania miasta z ziemią zmierzano
użyć lotnictwa Luftwaffe, jednak okrążenie wielu oddziałów niemieckiego
garnizonu przez siły powstańcze uniemożliwiło zmasowane bombardowanie.
Ostatecznie zadanie stłumienia powstania, zniszczenia Warszawy i
wymordowania jej mieszkańców powierzone zostało zorganizowanej naprędce
odsieczy, złożonej z oddziałów Wehrmachtu, SS i policji, pod dowództwem
gen. Ericha von dem Bach-Zelewskiego. Jak się później okazało, spośród
wszystkich warszawskich dzielnic ofiarą największego bestialstwa z rąk
Niemców i ich sojuszników paść miała warszawska Wola.
Choć właściwe siły niemieckie dotarły na Wolę 5 sierpnia, już od pierwszych
dni powstania Niemcy dopuszczali się mordów na ludności cywilnej. 3
sierpnia po raz pierwszy zastosowana została zbrodnicza taktyka pędzenia
polskich zakładników jako żywe tarcze dla szturmujących powstańcze barykady
Niemców. W dniach późniejszych metoda ta została przejęta przez SS i
policję. W dniach 2-4 sierpnia stacjonująca na Woli dywizja pancerna
,,Hermann Goering" dokonała pierwszej masowej egzekucji 400 ujętych
powstańców. W tych dniach Niemcy zaczęli dopuszczać się również mordów na
wypędzanej z domów ludności cywilnej.
Prawdziwa hekatomba rozpoczęła się 5 sierpnia, kiedy do akcji włączyły się
oddziały pod dowództwem Heinza Reinefartha, w tym brygada SS Oskara
Dirlewangera i rosyjska brygada SS-RONA Bronisława Kaminskiego. Równolegle
z działaniami przeciwpowstańczymi oddziały te przystąpiły do eksterminacji
ludności cywilnej. Mieszkańców mordowano strzałami z karabinów maszynowych
lub granatami wrzucanymi do domów, które następnie podpalano. Wszystkich,
którzy przeżyli, bezlitośnie dobijano. Ofiarą oprawców padły także szpitale
na Woli: Niemcy bestialsko mordowali zarówno pacjentów, jak personel.
Jeszcze tego samego dnia Niemcy udoskonalili sposób eksterminacji ludności
cywilnej. Ujętych gromadzono w dużych grupach na większych placach,
dziedzińcach, a nawet w kościołach, po czym rozstrzeliwano z kaemów. Zabici
padali na wcześniejsze ofiary, tak że w miejscach egzekucji powstawały
ogromne zwały ciał, dochodzące do kilku metrów wysokości. Szacuje się, że 5
sierpnia na Woli zamordowano nawet 45 tys. osób - mężczyzn, kobiet i
dzieci.
Rozmiary zbrodni poruszyły nawet gen. Bacha-Zelewskiego, który do swojego
centrum dowodzenia na Woli przybył popołudniem 5 sierpnia. Podczas
wieczornej odprawy dowódców częściowo uchylił rozkaz Hitlera, zakazując
strzelania do kobiet i dzieci. W mocy pozostało jednak polecenie mordowania
wszystkich powstańców i mężczyzn.
6 sierpnia Niemcy przystąpili do kontynuacji dzieła zagłady. Mimo zakazu
Bacha-Zelewskiego również w tym dniu ofiarą mordów padło wiele kobiet i
dzieci. Wśród kilkuset powstańców rozstrzelanych koło szpitala św. Łazarza,
znalazła się m.in. grupa chłopców w wieku 12-16 lat. Oszczędzone kobiety i
dzieci były wykorzystywane do prac porządkowych, ale również jako żywe
tarcze. Z około 100 schwytanych mężczyzn utworzono tzw.
Verbrenunngskommando - grupę przeznaczoną do palenia ciał zamordowanych.
Ogółem 6 sierpnia na Woli zginęło około 10 tys. mieszkańców Warszawy. Tego
samego dnia kilkutysięczną grupę kobiet i dzieci przetransportowano do
utworzonego w Pruszkowie obozu przejściowego, tzw. Dulagu nr 121. Stamtąd
miały być skierowane do obozów koncentracyjnych lub obozów pracy.
Dopiero 12 sierpnia gen. Von dem Bach-Zelewski wydał wyraźny zakaz
mordowania ludności cywilnej. Do tego czasu trwały egzekucje, choć nie na
tak masową skalę, jak w dniach 5-6 sierpnia. 8 sierpnia mordowanie ludności
przeszło głównie w ręce specjalnych oddziałów policji, pod bezpośrednim
dowództwem Reinefartha, tzw. Kampfgruppe Reinefarth. Do połowy sierpnia
mordowały one ludność cywilną w swojej siedzibie przy ul. Okopowej.
Według przybliżonych szacunków uznaje się, że w dniach 5-7 sierpnia na Woli
zamordowano około 59 tys. osób. Ogółem dla pierwszej połowy sierpnia ta
liczba wynosi 65 tys.
Jakub Adamczyk"
A DZIŚ?
http://warszawa78.blox.pl/2008/06/Rzez-Woli-Niemcy-i
-polityka-zagraniczna.html
"Rzeź Woli, Niemcy i polityka zagraniczna
Kiedyś rzeź Woli, dziś kolorowe życie i lśniące nowoczesne samochody. Takie
właśnie jest nasze miasto - niegdyś okrutnie okaleczone, a dziś znów żywe,
głośne i pełne różnorakich, choć czasem nieco tandetnych barw.
Zastanawia mnie tylko, czemu na tych wszystkich tablicach pisze się
"hitlerowcy" a nie "Niemcy". Nie wiem, może coś umknęło mojej uwadze, ale
nie znam takiego narodu, jak "hitlerowcy". A Niemcy? A któż ich nie zna!
Gdybyż jeszcze owi "hitlerowcy" siłą przejęli kontrolę nad Niemcami, aby
wykorzystać ich do swoich niecnych zamiarów. Ale nie, Hitler i jego kolesie
doszli do władzy w sposób demokratyczny, znaczy się głosowali na nich
Niemcy. W ten sposób większość z Niemców stała się owymi "hitlerowcami".
Nie zapominajmy o tym.
Nie wiem, jak w dobie lansowanego przez tzw. postępowe media ogólnego
euroentuzjamu i miłości wzajemnej (nieważne, czy homo, hetero czy euro)
zostanie odebrana ta notka, ale nie dbam o to. Ci ludzie na Woli sami się
przecież nie wymordowali. Zrobili to Niemcy. Nie widzę powodu, aby o tym
nie pisać.
I jeśli ktoś mnie zapyta, czemu nie lubię Niemców, to między innymi właśnie
za to. Tak, wiem, teraz żyją zupełnie inni ludzie. Jest wielu przyzwoitych
Niemców, wtedy też z pewnością było wielu takich. Pewnie wielu mogłoby być
moimi przyjaciółmi, z wieloma mógłbym śmiało piwo wypić, bo niby czemu nie?
Jednak jest pewne "ale".
Spójrzmy na niemieckich polityków i ich wypowiedzi. Nie, nie chodzi mi tu o
Erikę Steinbach i jej towarzystwo - pani Steinbach dużo mówi, ale jest
cienka jak przysłowiowa dupa węża. Ale taki Edmund Stoiber, w roku 2002
kandydat niemieckiej chadecji (czyli jednej z dwóch głównych niemieckich
sił politycznych) na kanclerza? Ów człowiek, zanim w końcu trafił na
zasłużoną emeryturę, wiódł prym w roszczeniowej postawie wobec Polski. O
jego wypowiedziach oraz o działaniach innych niemieckich prominentów można
przeczytać tutaj:
http://www.medianet.pl/~naszapol/0701/0701pubi.php
Ja mogę kiedyś polubić Niemców, tak zbiorowo, jako naród. Ale niech
najpierw sami Niemcy się ogarną i dobrze przypomną sobie, kto rozpoczął
2.wojnę światową, kto napadał na sąsiadów, mordował i niszczył. I nie
chodzi mi o to, aby kajali się za to, klękali na kolanach i przepraszali.
Nie, nie wzrusza mnie to. Wystarczy, że dadzą sobie raz na zawsze spokój z
antypolskimi roszczeniami. Wtedy będzie można spokojnie budować przyszłość
i nawet przyjaźń, a przeszłość jedynie od czasu do czasu wspominać, a nie
cały czas nią żyć. Czego Niemcom i Polakom życzę. Tak, chciałbym tych
całych Niemców kiedyś polubić...
Ale tak przy okazji... Polityka zagraniczna poprzedniego polskiego rządu,
rządu premiera Jarosława Kaczyńskiego, nacechowana między innymi opozycją w
stosunku do polityki niemieckiej, została przez tzw. środowiska postępowe,
owe elity, potępiona jako zła i szkodliwa. Mam w tym względzie nieco inne
zdanie, ale ja teraz nie o tym. Otóż chciałbym jakoś się odnieść do obecnej
polityki zagraniczej polskiego rządu, rządu premiera Tuska. Ale mam
problem, bo... nie wiem, jaka jest teraz nasza polityka zagraniczna.
Próbowałem to zgłębić, ale bladego pojęcia nie mam. Czy ktoś mógłby mi
jakoś tam przystepnie wyłuszczyć, na czym obecnie polega polityka
zagraniczna polskiego rządu? Będę bardzo wdzięczny i za wszelkie
wyjaśnienia z góry dziękuję.
I to chyba na tyle..."
--
Ikselka.
|