Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Kobiety narodu ,,uciśnionego przez nazistów". Kobiety narodu ,,uciśnionego przez nazistów".

Grupy

Szukaj w grupach

 

Kobiety narodu ,,uciśnionego przez nazistów".

następny post »
X-Received: by 2002:a05:6870:3b1b:b0:187:e0b6:40de with SMTP id
gh27-20020a0568703b1b00b00187e0b640demr1591392oab.0.1683356255293; Fri,
05 May 2023 23:57:35 -0700 (PDT)
X-Received: by 2002:a05:6870:3b1b:b0:187:e0b6:40de with SMTP id
gh27-20020a0568703b1b00b00187e0b640demr1591392oab.0.1683356255293; Fri,
05 May 2023 23:57:35 -0700 (PDT)
Path: news-archive.icm.edu.pl!news.icm.edu.pl!newsfeed.pionier.net.pl!news-2.dfn.de!n
ews.dfn.de!npeer.as286.net!npeer-ng0.as286.net!peer03.ams1!peer.ams1.xlned.com!
news.xlned.com!peer03.iad!feed-me.highwinds-media.com!news.highwinds-media.com!
news-out.google.com!nntp.google.com!postnews.google.com!google-groups.googlegro
ups.com!not-for-mail
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Date: Fri, 5 May 2023 23:57:35 -0700 (PDT)
Injection-Info: google-groups.googlegroups.com;
posting-host=2a00:f41:2c4e:422a:d93d:b9bb:413c:f019;
posting-account=zM1RagoAAABTI00siSfGoyMwfAGqCgDP
NNTP-Posting-Host: 2a00:f41:2c4e:422a:d93d:b9bb:413c:f019
User-Agent: G2/1.0
MIME-Version: 1.0
Message-ID: <f...@g...com>
Subject: Kobiety narodu ,,uciśnionego przez nazistów".
From: XL <i...@g...pl>
Injection-Date: Sat, 06 May 2023 06:57:35 +0000
Content-Type: text/plain; charset="UTF-8"
Content-Transfer-Encoding: quoted-printable
X-Received-Bytes: 22150
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:771661
Ukryj nagłówki

,,Uśmiechnięta Pauline aplikowała nieszczęśnikom zabójczy zastrzyk. Co rano się
modliła, śpiewała w chórze
Morderczynie i karierowiczki. Prowadziły mężczyzn do komór gazowych. Kim były kobiety
III Rzeszy

Angelika Swoboda 12.04.2023 21:28

[foto] Członkinie Bund Deutscher Mädel podczas pokazu taneczno-gimnastycznego, 1941
rok (Materiały wydawcy)

Niektóre były zalęknionymi dziewczynami z prowincji, często bez wykształcenia. Czuły
wdzięczność i nie przeszkadzało im, że zabijały lub przyczyniały się do zabijania -
mówi Marek Łuszczyna, autor książki "Złe. Kobiety w służbie III Rzeszy".
Prześledziłeś historie kilkudziesięciu kobiet, które żyły i robiły kariery w czasach
III Rzeszy.

Te, których losy prześledziłem, miały także wyjątkową skłonność do uległości i
zginania karku, a jednocześnie były bardzo świadome swoich praw. Podczas II wojny
światowej pełniły w III Rzeszy najróżniejsze funkcje - od urzędniczek czy naukowczyń
po bezwzględne strażniczki i komendantki w obozach.

Szczególnie brutalna była strażniczka obozowa Hermine Braunsteiner. Za najmniejsze
przewinienie zadeptywała swoje ofiary na śmierć.

Hermine Braunsteiner nazywano "Kobyłą z Majdanka" albo "Tratującą Klaczą". Uwielbiała
przechadzać się po terenie obozu w Majdanku w ciężkich, podbitych stalą butach.
Budziła przerażenie, bo była zdolna do największych okrucieństw. Bez mrugnięcia okiem
potrafiła wyrywać matkom dzieci z ramion i zadeptywać je przy nich na śmierć. Była
bardzo brutalna - rozgniatała butem twarze więźniów. Strach i cierpienie innych
sprawiały jej przyjemność. Nie znała litości.

Kiedyś na przykład dostrzegła mężczyznę z plecakiem. Podeszła do niego i zaczęła
bagnetem sprawdzać, co jest w środku. Gdy usłyszała płacz dziecka, wyjęła je ze
środka i zastrzeliła. A potem to samo zrobiła z jego ojcem.


Kobiety z Pomocniczej Służby Kobiet Niemieckiego Czerwonego Krzyża pozdrawiają
Führera, 1943 rok (Materiały wydawcy)

Jednocześnie była kobietą, która bardzo podobała się mężczyznom, prawda?

Gdy obóz wyzwalali kanadyjscy żołnierze, Hermine Braunsteiner uwiodła jednego z nich.
Trzeba przyznać, że to wręcz nieprawdopodobne zrządzenie losu - mężczyzna wylądował w
Normandii, przeszedł cały front, wyzwolił obóz i zakochał się jednej z
najbrutalniejszych nazistowskich strażniczek. Para razem pojechała do Nowego Jorku, a
kiedy w 1958 roku wzięli ślub, Hermine stała się Amerykanką i idealną perfekcyjną
panią domu. Gotowała mężowi obiady i spotykała się z koleżankami Amerykankami. W
wolnym czasie z pasją zajmowała się pięknym przydomowym ogrodem, w garażu stał
cadillac.

Myślała, że znalazła bezpieczną kryjówkę?

Hermine Braunsteiner przez lata doskonale się maskowała. Zmyliła pościg śledczych
tropiących wojennych zbrodniarzy, wyjechała za granicę i zmieniła nazwisko na Ryan. Z
niepiśmiennej zbrodniarki stała się amerykańską panią domu. Aż tu nagle historia
zapukała do jej drzwi i zaczął się proces, który trwał 16 lat. W 1981 roku
Braunsteiner została skazana na dożywocie za zamordowanie 80 ludzi, współudział w
zabiciu ponad setki dzieci oraz pomoc w morderstwie blisko tysiąca dorosłych.
Udowodnione jej przestępstwa to tylko ułamek okrucieństw, jakich się dopuściła. W
więzieniu spędziła 15 lat. W 1996 roku wyszła na wolność ze względu na zły stan
zdrowia.

I żyła sobie jak gdyby nigdy nic?

Nie do końca. Przez ostatnie trzy lata swojego życia była otoczona ostracyzmem. Pod
jej domem zbierały się tłumy, które domagały się wymierzenia ,,Kobyle z Majdanka"
sprawiedliwej kary. Kilku młodych ludzi próbowało nawet przeprowadzić zamach na jej
życie. Pewnego razu przyjechał do niej dziennikarz niemieckiego tabloidu i gdy wyszła
do ogrodu, zapytał, czy to ona jest "Kobyłą z Majdanka". Zaczęła na niego krzyczeć.
"Ja jestem wdową" - powtarzała. Zmarła w 1999 roku.


Hermine Ryan. Wzorowa pani domu z mroczną przeszłością (Domena publiczna)

Piszesz też o pielęgniarkach, które zamiast pomagać rannym, uczestniczyły w
zabijaniu. Uspokajały niepełnosprawnych pacjentów chwilę przed wprowadzeniem do
komory gazowej. Jedna z nich nazywała się Pauline Kneissler.

To była pielęgniarka, która bez mrugnięcia okiem selekcjonowała chorych psychicznie
pacjentów, cierpiących na przykład na porażenie mózgowe czy z zespołem Downa. I
kierowała ich do komór gazowych. Uważała, że "śmierć przez zagazowanie nie boli".
Pauline Kneissler brała udział w tzw. akcji eutanazyjnej - naziści lubowali się w
tego rodzaju eufemizmach - w ramach ludobójczego programu T4 w sanatorium w
Weilmünster, po czym zlecono jej zabijanie ludzi w klinice specjalistycznej w
Bernburgu. Pracowała też na zamku w Grafeneck. Oficjalnie pełnił on w czasie wojny
funkcję szpitala, ale w praktyce był poczekalnią na wyroki śmierci.

Kneisler brała również udział w supertajnej akcji zorganizowanej przez SS:
Sonderbehandlung 14f13, która polegała na mordowaniu żołnierzy Wehrmachtu dotkniętych
między innymi syndromem okopowym. Chodzi o mężczyzn, których ciałami wstrząsały
nieustanne niekontrolowane drgawki. Na froncie byli już nieprzydatni, w Rzeszy
zakwalifikowani zostaliby do kategorii ludzi niewartych życia, więc uśmiechnięta
Pauline Kneissler klękała przy łóżku każdego takiego nieszczęśnika i aplikowała mu
zabójczy zastrzyk. Poza tym była gorliwą protestantką. Co rano się modliła. Miała
piękny głos i z radością udzielała się w chórze kościelnym.

Czy dosięgła ją sprawiedliwość?

Zatrzymano ją krótko po wojnie. W 1948 roku po zapoznaniu się z dowodami ławnicy
uznali Pauline Kneissler za winną pomocy i podżegania do morderstw. Dostała cztery
lata więzienia, ale po dwunastu miesiącach wyszła na wolność. W jednym ze szpitali
przepracowała kolejnych kilkanaście lat, aż do emerytury. Wykonała tysiące
zastrzyków, wymieniła niezliczoną liczbę basenów, karmiła i przewijała chorych.
Zmarła w ostatnich dniach stycznia 1989 roku. Ta przemiana i powrót do zawodu
wymagającego empatii stanowią dla mnie zagadkę osobowości Frau Kneissler.

Podobnie jak Pauline kary uniknęła również Ruth Kellerman. Była to kobieta niezwykle
inteligentna - miała pięć fakultetów i naukowo zajmowała się Porajmos, czyli
holokaustem romskim. W czasie wojny go dokonywała, a po wojnie była rzeczoznawczynią
w procesach o odszkodowania. Bazowała w nich na swoich własnych materiałach.

Personel jednego z ośrodków programu eutanazyjnego T-4 (Materiały wydawcy)

Zbierając materiały do książki, obserwowałeś proces Irmgard Furchner, ulubienicy
komendanta obozu KL Stutthof. Jak go wspominasz?

Irmgard Furchner miała wtedy już 96 lat i w ogóle się nie odzywała. Na sali sądowej
poruszyła się raz jeden jedyny - na dźwięk nazwiska komendanta obozu. Przez cały
proces w 2022 roku miała na twarzy ciemne okulary. Poruszała się na wózku
inwalidzkim, choć wcale nie był jej potrzebny. Zarówno wózek, jak i okulary doradziła
jej córka, prawniczka z Berlina. Podczas procesu było bardzo gorąco, więc w pewnym
momencie wstałem, żeby zdjąć marynarkę. Irmgard Furchner zdjęła okulary i na kilka
sekund utkwiła we mnie wzrok. Wtedy przeszedł mi po plecach zimny dreszcz.

Podczas procesu nie przyznała się do winy. Zarzut, że dopuściła się pomocy w okrutnym
mordowaniu więźniów, uznała za bezpodstawny. Dostała dwa lata w zawieszeniu, ale ze
względu na wiek wróciła do domu spokojnej starości.

Za co ją skazano?

Za współudział w zamordowaniu ponad 11 tys. osób. Gdy transporty wiozły kolejnych
więźniów, spokojnie je obserwowała, po czym wracała do pielęgnowania znajdującego się
na terenie obozu pięknego ogrodu pełnego kwiatów. Do pracy w obozie została bardzo
skrupulatnie wybrana podczas długiej selekcji ze względu na cechy charakteru. Co
ciekawe, 50 kolejnych lat po wojnie przepracowała w zawodzie stenotypistki w szpitalu
w Szlezwiku-Holsztynie. Robiła tam dokładnie to samo co w obozie, czyli zapisywała
nazwiska pacjentów i segregowała je.

Zobacz wideo Jak uzależniają się kobiety?

Wśród kobiet III Rzeszy na osobny rozdział zasługuje Gertrud Scholtz-Klink zwana
nadkobietą.

Gertrud Scholtz-Klink była zaufaną Himmlera. Jako oficjalna przywódczyni Kobiet
Rzeszy do końca życia wierzyła w narodowy socjalizm. W 1987 roku, gdy dowiedziała
się, że umarł Rudolf Hess, dostała ataku histerii. Była bezwzględną karierowiczką.
Doprowadziła do sterylizacji swojej głównej rywalki politycznej, która podobnie jak
ona lubiła seks i nocne życie. A sterylizacja w tamtych czasach była okrutnym
zabiegiem, który polegał na otwarciu skalpelem podbrzusza i wycięciu znacznej części
narządów kobiecych.

Gertrud Scholtz-Klink brała udział w obronie Berlina i przeżyła ją, a po wojnie
zamieszkała w RFN. W ogóle nie została wykluczona z życia publicznego. Uczestniczyła
w debatach o nazizmie i dowodziła, że nie był on niczym złym. Jej książka pod tytułem
"Kobieta III Rzeszy" świetnie się sprzedała. Nigdy nie została pociągnięta do
odpowiedzialności, bo przez całą wojnę znajdowała się w wąskim gronie najważniejszych
osób w państwie.

Scholtz-Klink szybko pięła się po stopniach kariery wśród nazistowskich elit. Na
zdjęciu podczas spotkania z okazji pierwszej rocznicy działalności NSDP w Generalnym
Gubernatorstwie, 1941 rok (Materiały wydawcy)

Natrafiłeś też na mniej znane, ale równie poruszające przypadki. Możesz o nich
opowiedzieć?

Zbierając materiały do książki, poznałem historię 17-letniej Niemki, która uczyła gry
na skrzypcach córkę mieszkającego w Berlinie małżeństwa Brytyjczyków. Zaszła w ciążę,
co dla Anglików było nie do pojęcia. Poinformowali ją więc, że nie będzie już mogła
przychodzić do ich córki. Krótko potem wezwano ich na gestapo. Usłyszeli, że stali
się wrogami III Rzeszy.

Trafiłem także na bardzo ciekawy zawód urzędniczki z biura odzyskiwania mienia III
Rzeszy. W 1943 roku kobiety stanowiły prawie 80 proc. personelu tego urzędu.
Zajmowały się wywłaszczaniem Żydów i przekazywaniem ich gestapo. W praktyce wyglądało
to tak: gdy żydowska rodzina opuszczała mieszkanie, wchodziła do niego właśnie taka
urzędniczka. Miała niewiele czasu, by ocenić, które meble i sprzęty zostają dla
nowych, aryjskich właścicieli, a które przepadają na rzecz III Rzeszy. Po urzędniczce
wchodziła komorniczka, która te rzeczy wyceniała, a potem protokolantka. Gdyby nie te
kobiety, Rzesza nie mogłaby tak sprawnie wysłać właścicieli tych mieszkań do gazu.
Uważam, że kobiety te odegrały ważną rolę w procesie ludobójstwa.

Jakie motywacje miały kobiety pracujące dla III Rzeszy? Czy tylko finansowe?

Wiele z nich to były autentyczne nazistki wychowane w duchu narodowego socjalizmu.
Nie miały innych punktów odniesienia, kierowały się wyłącznie ideologią. Niektóre z
nich chciały po prostu sprawnie funkcjonować w czasie wojny i zarabiać na utrzymanie
swojej rodziny. Pamiętały jeszcze biedę wielkiego kryzysu lat 20., a służba dla III
Rzeszy dawała im luksus stabilności finansowej.

Odczuwały zatem wdzięczność wobec III Rzeszy?

Niektóre były zalęknionymi dziewczynami z prowincji, często bez wykształcenia. Na
przykład wspomniana już przeze mnie Hermine Braunsteiner była niepiśmienna. Były
posłuszne, czuły wdzięczność i nie przeszkadzało im, że zabijały lub przyczyniały się
do zabijania. W Ravensbrück na przykład działał obóz szkoleniowy dla nadzorczyń
obozowych, które później zasilały obozy koncentracyjne i obozy śmierci w całej
Rzeszy. Te, które zostały w Ravensbrück, mieszkały na osiedlu w pobliżu obozu. Nie
musiały, tak jak w czasach kryzysu, mieszkać w jednym pokoju z kilkoma innymi
osobami. Miały własne mieszkania. To było bardzo dużo. Zakwaterowano je tam razem z
dziećmi. Gdy wychodziły do pracy, maluchami zajmowały się wyselekcjonowane
więźniarki. Ponieważ był to obóz pełen niezwykle wykształconych kobiet, można
powiedzieć, że niektórym z tych dzieci trafiły się najlepsze opiekunki, jakie mogły
sobie wymarzyć. Mądre i uważne, często Polki.

Kobyła z Majdanka. Jedyne zdjęcie Hermine Braunsteiner w mundurze SS-Gefolge
(Państwowe Muzeum na Majdanku)

Dotarłeś do wspomnień tych dzieci? Jakie to były matki?

Bardzo dobre, jakkolwiek to zabrzmi. Nie wszystkie były potworami. Ich dzieci w
większości wyrosły na bardzo porządnych ludzi. Wielu z nich do dziś odwiedza obóz, by
pokazywać turystom z całego świata, jak wyglądało ich życie. Dopiero po wojnie
zrozumieli, że to nie było normalne, że mieszkali w miejscu, gdzie ciągle słyszeli
krzyki.

W jaki sposób je szkolono do pracy w obozach?

Wchodząc na teren obozu, zamieniały się w brutalne strażniczki. Z relacji polskich
kobiet, które były więzione w Ravensbrück, wynika, że już włożenie munduru
wprowadzało w rolę. Dawało pewność siebie. Kazano im to robić bardzo szybko. Nie
pozwalano im myśleć. Miały się nie zastanawiać, nie przypominać sobie o żadnych
etycznych zasadach. Wiele z nich nie miało wcześniej na sobie tak eleganckiego
ubrania, więc w mundurach świetnej jakości błyskawicznie wcielały się w role
bezwzględnych strażniczek. Poddawano je jednak również wielostopniowym szkoleniom.

Czegoś się bały?

Przede wszystkim bały się tego, że więźniarki im uciekną, a one będą miały z tego
powodu ogromne kłopoty. Więźniarka mogła umrzeć, ale uciec już nie. Bały się też, że
gdy więźniarki będą źle pracowały i to one zostaną przeniesione do innego obozu, na
przykład do Auschwitz. A tam nie będzie im już tak wygodnie, bo obóz pod Krakowem
również wśród personelu pomocniczego SS uchodził za anus mundi, miejsce, w którym
otworzyła się otchłań piekła na ziemi.

Wreszcie, ale to już pod koniec wojny, bały się, że do obozu wkroczą Sowieci i będą
je gwałcić. Czy brały pod uwagę to, że kiedyś poniosą odpowiedzialność za swoje
czyny? Trudno mi powiedzieć. Te, które trafiły przed sąd, do niczego się nie
przyznawały. Alianckie sądy nazywały mściwymi trybunałami. Po latach 80. jest tak
samo: ostatnie rozprawy nie pokazują, że czas może cokolwiek zmienić. Mamy do
czynienia ze starcami pozbawionymi cienia skruchy i autorefleksji. Mówią: "Mszczą się
na mnie, bo wygrali wojnę".

Wśród tych kobiet była jedna, która uratowała wiele więźniarek nazistowskich obozów.

Masz na myśli Johannę Langefeld, nadzorczynię w obozach koncentracyjnych w
Lichtenburgu, Ravensbrück i Auschwitz-Birkenau. Kiedyś zobaczyła, że prowadzą do gazu
13-letnią dziewczynkę, i powiedziała: nie. Uratowała od śmierci też wiele dorosłych
więźniarek.

Po II wojnie światowej trafiła do więzienia przy Montelupich w Krakowie, ale uniknęła
kary. Byłe polskie więźniarki z Ravensbrück, które pamiętały ją jako wyróżniającą się
pozytywnie na tle pozostałej części personelu obozowego, przekupiły personel
więzienia. Johanna Langefeld została uwolniona 24 listopada 1947 roku. Strażnicy po
prostu potajemnie otworzyli jej bramę do wyjścia. Johanna Langefeld była jasnym
światełkiem wśród tego ogromu zła.

Marek Łuszczyna. Rocznik 1980. Reporter, pisarz, finalista Nagrody im. Ryszarda
Kapuścińskiego za reportaż literacki. Autor bestsellerowych książek: "Igły. Polskie
agentki, które zmieniły historię", "Zimne. Polki, które nazwano zbrodniarkami" oraz
"Mała zbrodnia. Polskie obozy koncentracyjne". ,,

Angelika Swoboda. Dziennikarka Weekend.Gazeta.pl. Specjalizuje się w niebanalnych
rozmowach z odważnymi ludźmi. Pasjonatka kawy, słoni i klasycznych samochodów."


https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177333,29650918,
morderczynie-i-karierowiczki-prowadzily-mezczyzn-do-
komor-gazowych.html

 

Zobacz także


Następne z tego wątku Najnowsze wątki z tej grupy Najnowsze wątki
06.05 Trybun
06.05 XL
08.05 Trybun
09.05 XL
09.05 PD
12.05 Trybun
14.05 XL
20.05 Trybun
Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?
Trzy łyki eko-logiki ?????
Jak Ursula ze szprycerami interesik zrobiła. ?
Naukowy dowód istnienia Boga.
Aktualizacja hasła dla Polski.
Kup pan elektryka ?
SZOK
Kara wiezienia.
Fiducia supplicans.
Na kłopoty - ZIELONI ????
"Państwo"
Dlaczego faggoci są źli.
Autotranskrypcja dla niedosłyszących
Zmierzch kreta?
is it live this group at news.icm.edu.pl
"Schabowe"
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?
Demokracja antyludowa?
Trzy łyki eko-logiki ?????
Jak Ursula ze szprycerami interesik zrobiła. ?
Naukowy dowód istnienia Boga.
Aktualizacja hasła dla Polski.
Kup pan elektryka ?