« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2000-08-15 10:51:45
Temat: >Kuba daje czadu.... Ave wrażliwość ;)Wojciech Chmielewski napisa3(a) w wiadomooci: <3...@a...pl>...
>Poplacz sobie dziecinko, poplacz. Moze jakis dobry wujek przytuli,
poglaszcze po
>glowce? Jakas Ty wrazliwa! Ojeju! Zara sie przewroce! przeciez to nie ta
sama
Hm... apropo wrażliwości...
Myślałem, że Ania to wrażliwa dziewczynka... I nie wiadomo może jest. A może
i nie... ;)
Ale tak myślałem, bo ja byłem wrażliwym chłopakiem i bardzo nieśmiałym.
Wrażliwy to ja będę zawsze, ale już nieśmiały jestem mniej... To za sprawą
moich postów ;)
Ale mi się tak wydawało, bo mówiła, że jest nieśmiała, ale pewnie sobie
żartowała...
No nic ale mi się tak trochę ze mną skojarzyło... bo ja uwielbiam swoją
wrażliwość i w ogóle wiem, że takie posty wkórzają takich osobniczków którzy
nie nawidzą tego w sobie... hi...hi ;)
Ale Ja też zawsze patrzyłem na ludzi z dołu i widziałem ich nałogowo na
górze. A jak byłem na równi lub choć przez chwilę na górze to cholera zawsze
jakoś bałem się, że tą akceptację stracę... Hi ale to głupotka i nikt nie
był na tyle mądry aby mi to powiedzieć. Nikt też nie jest na tyle mądry aby
to powiedzieć sobie... Niestety (prócz mnie oczywiście ;))... Wszyscy dalej
karmią się tą złudą... Chcą być poważani, wielcy... fantastyczni i takie
poglądy zaszczpiają innym i cała zabawa w ciuciubabkę zaczyna się od nowa.
A jak byłem na dole to dlatego, że potrzebowałem akceptacji im bardziej
ludzie wyrażali swoją dezaprobatę tym bardziej akceptacji potrzebowałem.
Cały czas warunkowałem taki wizerunek i swoje złudne potrzeby...
A potem zapragnąłem jednak być na górze... być sobą, ale tak jak Ania za
każde śmiałe wynurzenie dostawałem klapsa... To było uwarunkowane, ale tego
nie widziałem, dla mnie to był zawsze policzek, a przecież to że czułem się
na równi z kimś nie znaczyło, że czuje się jakimś nad... Tylko, że znam
swoją wartość... Jednak ludziczki jej nie znali i takie stare dziady
uznawali, że jak ktoś taki jak ja się ośmiela do nich porównywać i mówi tak
jak do kumpla to próbowali go zepchnąć z piedestału spowrotem do
nieprzyjemnego zaniżenia... A że człowiek jest uwarunkowany i widzi świat
tak jak widzi to jak coś czemu musi się podporządkować... Mówią mu że jest
głupi to wierzy jak takie ciele... choć i tak nie wie co to znaczy... tylko
tyle, że to jest bee...
No ale inna sprawa, że ci co tak 'spychają'... to też mają swoją wartość
bardzo malutką i boją się że jak jakieś dziecko ośmieli się do hrabiego
powiedzieć jak do przyjaciela to już widzi potworka co mu na głowę
wchodzi... Jak tu ktoś powiedział... ale nie będę pokazywał paluchem ;)
I taki frajer czuje się zaniżony... Mała obelga i już gość z gaci
wyskakuje, zamiast uśmiechnąć się pod wąsem... On sam potem boi się
szczerości... bo każda ujawniana przez niego słabość daje spychające go w
dół uczucie poniżenia... a on tak pazurzyskami stara się przecież trzymać na
swojej pozycji... Jeszcze dodam aby było bardziej wkurzająco.. że miłość
kojarzy się ludzikom z seksem.. (kobietą może bardziej z chemią) a jak ktoś
mówi o miłości to jest pedałem... albo jakimś dziećkiem kwiatu... a przecież
chodzi o stabilizację emocjonalną....
Ach kiedy ci Ludzicy zrozumieją co znaczy luz......
j...
---
"Kto napomnienie lubi, kocha mądrość,
Kto nagan nie znosi, jest głupi
...
Głupi uważa swą drogę za słuszną,
ale rozważny posłucha rady.
Głupi swój gniew objawia od razu,
roztropny ukryje obelgę."
<Prz 12, >
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2000-08-19 15:16:30
Temat: Re: >Kuba daje czadu.... Ave wrażliwość ;)Rozumiem Cie i mam pare slow (paredziesiat ;)) .
Juz wiesz, ze ludzie tworza "blokady" na np.
wrazliwosci i jak sie ona pojawi to ja spychaja, rowniez
u innych, co powoduje u "wrazliwego" duza krzywde. Ze mna bylo i jest
tak samo.
My (przypuszczam, ze jestesmy podobni) chcielismy bardzo akceptacji
i kazde "zle slowko" bardzo na nas "dolujaca" dzialalo.
To cale spychanie, czy tez wysmiewanie, albo "wylewanie pomyj"
jest dosc bolesne. Ludzie radza sobie z tym w ten sposob, ze staja sie
"betonami", nie reaguja juz na pomyje innych osob. Ale poprzez "betonowosc"
traci sie niestety lekkosc i radosc zycia.
> No nic ale mi się tak trochę ze mną skojarzyło... bo ja uwielbiam swoją
> wrażliwość i w ogóle wiem, że takie posty wkórzają takich osobniczków
którzy
> nie nawidzą tego w sobie... hi...hi ;)
Z tego co piszesz czuje, ze nie mogles rozwinac skrzydel bo jak wykonales
pewien ruch to ktos Cie "ubijal" - "glupio mowisz",
co powodowalo nieakcepatcje siebie, wydawalo Ci sie jakby ten ktos Cie nie
akceptowal, a to chodzi przeciez o to, ze Ty tym twoim tekstem naruszyles
swiat "ktosia" i on Cie "przeganial".
Mam podobnie.
Moze to brak wsparcia?
Ale kto ma to wsparcie dac? Moze rodzina?
Mam wrazenie, ze to co przezywasz to jakby dopiero pierwszy etap.
Dopiero co uwierzyles wreszcie w siebie i czujesz krzywde do umniejszaczy.
Ok, zrozumiale. Nastepny etap jest taki, ze wreszcie poczujesz swoja
wartosc,
ale nawet nie to ze jestes lepszy, poprostu ze jestes "rowny" i tez
"zaslugujesz".
I gdy juz wejdziesz w naturalny stan takiego odczuwania (czego Ci zycze),
to okazauje sie ze Ci "umniejszacze", to biedni i zaslugujacy na
"wspolczucie" ludzie.
Po prostu, im udalo sie "zabetonowac", "usztywnic" i wytworzyc
pewien pancerz a nam nie, przez co musielismy sie mocno miotac.
Caly jednak problem w tym, ze nie ma innej drogi:
albo sie zabetonowac, albo umiec przyjac na siebie pomyje (tu jest wyjscie).
Ci ludzie sie boja ale udalo im nieswiadomie stworzyc mechanizm ktory
"spycha" ale przez przypadek niszczy innych.
Nam sie to nie udalo i nazwalismy to nieszczesciem (!!!)
Ale jest trzecia droga... to jakby "chciec to przyjac na klate".
Caly problem polega na tym ze ten pancerz jest potrzebny - on chroni
czlowieka. Jezeli go nie masz -tak jak my- to musisz Ciagle przyjmowac
na siebie "pomyje" i "latac do kola z przerazeniem".
Twoja pozycja jest taka, ze uwazasz ze Ci co sie bronia,
"spychaja" sa jakaby gorsi, tepi.
Cytuje:
> Wszyscy dalej
> karmią się tą złudą... Chcą być poważani, wielcy... fantastyczni i takie
> poglądy zaszczpiają innym i cała zabawa w ciuciubabkę zaczyna się od nowa.
Nie zaprzeczaj, zgodzam sie. Bo tu na ziemi jest pieklo, my jestesmy tymi co
przez
"zle dzialania" weszlismy w to bagno. Ale mozemy z tego wyjsc, chociaz
to bardzo trudne, trzeba na siebie spojrzec i na to calo bagno w jakim sie
jest
i przyznac sie do niego...
To co chce Ci przekazac jest dosc trudne, moze sprobuje jeszcze inaczej:
"Oni" spychaja bo sie boja. Nawet nie wiedza ze spychaja.
"Ty" juz to rozumiesz, nie godzi w Ciebie juz to spychanie tak bardzo
, ale (Uwazaj!) - spychasz, umniejszasz ludzi za ten ich mechanizm,
za to ze tak wlasnie dzialaja (!!!). Potem za jakis czas "Oni" beda mieli co
Ciebie pretensje, ze im nie mowiles ze sa czegos warci tylo ich
krytykowales. To, ze ich krytykujesz powoduje, ze oni maja
jeszcze mniejsze szanse na wyjscie z tego (inna sprawa czy chca).
Spoko, to naturalny co robisz, tylko Ci zwracam na to uwage (nie wiem
czy dobrze robie), ale nie dlatego zebys sie poprawil tylko chce zebys
wiedzial.
Mowisz: "jestescie do kitu bo sie wszystkiego boicie i musicie
reagowac histerycznie spychajac".
Zobacz:
> Hi ale to głupotka i nikt nie
> był na tyle mądry aby mi to powiedzieć. Nikt też nie jest na tyle mądry
aby
> to powiedzieć sobie... Niestety (prócz mnie oczywiście ;))...
Ale dlaczego tego sobie *sam* nie powiedziales wczesniej?
Przeciez by Ci to przynioslo ulge... od razu...
Caly czas chciales zeby Ci to ktos *inny* powiedzial...
Ja prowokuje... W pytaniu
"Ale dlaczego tego sobie nie powiedziales sobie wczesniej?"
jest bardzo gleboka mysl.
Inaczej.... czy czujesz mechanizm ktory powodowal ze
nie mogles/nie chciales sobie tego sam odpowiedziec?
Wiadomo, strach... ale przed czym? Troche czuje,
ale pytam Ciebie.
I teraz dalej... dlaczego "nie lubisz" tego mechanizmu "umniejszania"
u innych, no wiadomo, bo Cie ranil, ale teraz gdy go juz znasz i
wiesz "ze to ze strachu", czy nie wydaje Ci sie on obrzydliwy?
Wiesz dlaczego ludzie siedza w tym "mechanizmie dzialania"?
Bo wydaje sie on wlasnie i nie tylko wydaje - on jest
obrzydliwy. Zeby z niego wyjsc trzeba go zobaczyc,
zeby go zobaczyc trzeba spojrzec na bagno w
jakim sie jest i zobaczyc siebie w strasznie obrzydliwej
postaci, potworka siedzacego w odchodach po uszy,
czyli tez - siebie samego skrytykowac...
Pozdrufka i powodzenia
Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |