Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!news.icm.edu.pl!orion.cst.tpsa.pl!ne
ws.tpnet.pl!not-for-mail
From: "Darek S." <s...@f...onet.pl>
Newsgroups: pl.sci.medycyna
Subject: LUDZIE BEZ DUSZY, umrzeć w szpitalu Pirogowa
Lines: 102
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 5.00.2615.200
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V5.00.2615.200
Message-ID: <ONWj4.11716$Hi2.274884@news.tpnet.pl>
Date: Thu, 27 Jan 2000 12:24:14 GMT
NNTP-Posting-Host: 212.160.29.107
X-Complaints-To: a...@t...pl
X-Trace: news.tpnet.pl 948975854 212.160.29.107 (Thu, 27 Jan 2000 13:24:14 MET)
NNTP-Posting-Date: Thu, 27 Jan 2000 13:24:14 MET
Organization: TPNET - http://www.tpnet.pl
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.medycyna:22588
Ukryj nagłówki
Wcześniej ukazało sie w grupie dyskusyjnej regionalne.lodz oraz w GW
27-01-2000 r.
Tym listem chcę pomóc pacjentom, którzy może trafią do tego szpitala. Może
ruszy on sumienia dobrych, sprawiedliwych ludzi.
Łódź 27-01-2000 r.
"LUDZIE BEZ DUSZY, CZYLI UMRZEĆ W SZPITALU IM. PIROGOWA"
Poniżej przedstawię wydarzenia, które miały miejsce w tym Szpitalu, a które
motywują moje wnioski do osób, które mogą to zmienić.
W dniu 06-01-2000 r. mój Tata zasłabł na ulicy. Przypadkowi przechodnie
wezwali Pogotowie Ratunkowe, które przewiozło go do Szpitala im. Pirogowa.
W Izbie Przyjęć przygotowano go na Oddział Wewnętrzny "B" Szpitala z
rozpoznaniem wylewu i prawostronnym paraliżem, co spowodowało trudności w
mówieniu.Rzeczy osobiste, które posiadał pozostały w depozycie. Wśród nich
był portfel, w którym znajdowały się: dowód osobisty, pieniądze i moje
wizytówki.
Pisze o tym, ponieważ Szpital im. Progowa od 06 do 13 stycznia 2000 r.
(7dni) nie powiadomił mnie, nikogo z rodziny lub kogokolwiek w miejscu
zamieszkania o tym , że Tata w ciężkim stanie przebywa w tym Szpitalu. Tata
mieszkał sam, nie był osobą niepełnosprawną, bądź upośledzoną i nie wymagał
mojej stałej opieki. Nie był osobą samotną, a tak właśnie Szpital go
potraktował. Żadna z osób pracujących w Izbie Przyjęć, ani żadna z osób
pracujących na Oddziale Wewnętrznym "B" Szpitala nie zapytała go o to czy ma
rodzinę. Ciężko chory człowiek trafia na 11 osobową salę, gdzie nikt z
personelu się nim nie interesował. Większe zainteresowanie i pomoc
wykazywały osoby odwiedzające innych chorych. Jedna z Pań (Imię, Nazwisko i
telefon ujawnię
jeśli zajdzie taka konieczność) dowiedziała się od Taty, że mieszka w Łodzi,
z trudem wymówił również nazwę ulicy a także, że ma syna. Chciała powiadomić
choćby sąsiadów, niestety Tata nie był w stanie podać Jej dokładnego adresu.
Informacji takiej nie uzyskała również od pielęgniarki Oddziałowej, która
dla "świętego spokoju" powiedziała, że Szpital zawiadomił już rodzinę.
Uspokojona tym stwierdzeniem odwiedzająca zaniechała dalszych prób kontaktu.
Poszukiwałem Taty wśród rodziny i znajomych, zgłosiłem fakt zaginięcia na
Policji. W dniu 13-01-2000 r. pod numerem telefonu 636-18-38 otrzymałem
informację, że Tata został przewieziony do Szpitala im. Pirogowa. Stan
psychiczny pacjenta ma ogromny wpływ na pozytywne wyniki leczenia.
Chorzy i odwiedzający ich bliscy potwierdzili, że Tata jeszcze przez 2 dni
od przyjęcia do Szpitala próbował mówić. Lekarze temu zaprzeczali,
twierdzili, że z Tatą nie było żadnego kontaktu. Przypuszczam, że gdybym w
tym czasie mógł być z Nim dalsze tragiczne
wydarzenia potoczyłyby się inaczej. W kolejnych dniach wysoka gorączka ok.
40 C , zapalenie płuc doprowadziły do braku kontaktu z Tatą.
Od świadków wiem, że przez te dni kiedy Tata był sam personel Szpitala nie
pomagał mu w powrocie do zdrowia. Pielęgniarki nie miały czasu go
karmić, myć i przebierać. Tata przez 2 dni leżał w nieczystościach i został
przebrany dopiero po interwencji odwiedzającej. To chorzy, a nie personel,
dawali mu pić. Wiadomo przecież, jak duże pragnienie jest przy wysokiej
temperaturze. On tylko leżał i czekał. Czekał na śmierć.
Po mojej interwencji i znajomych lekarzy Tatę przeniesiono do sali
czteroosobowej. Tam był tylko jeden dzień. Zmarł 15 stycznia 2000 r.
Mój list to próba pomocy innym chorym, którzy trafią do Szpitala im.
Pirogowa.
Pracy pielęgniarki czy lekarza nie powinny wykonywać osoby, które nie mają
do tego powołania. Tu nie ma miejsca na rutynę, a największą zaletą jest
dobroć serca. Przecież oni i ich bliscy też mogą znaleźć się w podobnej
sytuacji, jak ja. Ktoś słabnący na ulicy mający przy sobie dokumenty a w
nich telefony kontaktowe do bliskich, nie musi mieć ich wypalonych na ręku.
Jeżeli do Szpitala trafia osoba, która może powiedzieć: "proszę powiadomić
rodzinę" lub "proszę nikogo nie powiadamiać", to mogę to zrozumieć. Jeśli
jednak ktoś jest sparaliżowany, nieprzytomny czy nie może mówić to
obowiązkiem Szpitala powinno być powiadomienie bliskich. Zwłaszcza jeżeli
chory w portfelu i w ubraniu posiada wizytówki bliskich.
Wszyscy pracownicy Szpitala im. Pirogowa, z którymi rozmawiałem moje
argumenty ripostowali jednym krótkim stwierdzeniem: "Szpital nie ma
obowiązku...".
Żadna z tych osób od pielęgniarki przyjmującej (poznałem Tę osobę z imienia
i nazwiska oraz mogłem porozmawiać) począwszy, poprzez Zespól pielęgniarek
i lekarzy Oddziału Wewnętrznego "B", a na ordynatorze skończywszy, nie
uczynili nic co pomogłoby poczuć się lepiej psychicznie, a może i fizycznie
mojemu Tacie.
Prawda jest taka, że Wojewódzki Specjalistyczny Szpital im. dr.M.Pirogowa
jest miejscem, w którym pracują bezduszni ludzie, bez powołania i odrobiny
ludzkiego współczucia. Jest jeszcze wiele drastycznych sytuacji, które w tym
krótkim czasie miały miejsce w Szpitalu , o których należałoby powiadomić
opinie publiczną.
W listach do osób, które mogą zaradzić złym nawykom i postępowaniu Szpitala
proszę o wyciągnięcie konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za taką
sytuację.
Tekst został rozesłany do wiadomości:
1) Prezydent Miasta Łodzi Pan Tadeusz Matusiak,
2) Urząd Marszałkowski Wice Marszałek Pan Leszek Konieczny,
3) Okręgowa Izba Lekarska dr nauk medycznych Pan Ryszard Golański
4) Internet - strony o regionie łódzkim - Opis Szpitala im. Pirogowa,
5) Skrócona wiadomość do prasy regionalnej
Z poważaniem
Dariusz S.
Jeśli ktoś chciały opisać podobne przypadki to mój kontakt:
e-mail: s...@f...onet.pl
|