Data: 2006-07-06 15:34:30
Temat: Mam się źle
Od: "janusz" <j...@z...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Witam, mam nadzieję, że ktoś mnie wysłucha. Jest źle ze mną,
teraz, to wazne, że teraz, bo kiedy podejmowałem te decyzje
uważałem je za słuszne. A teraz mam watpliwości. Mam dwójkę
wspaniałych dzieci, myślałem, że bardzo je kocham, ale nie
wyrządza się krzywdy osobom, które się kocha. Pół roku temu
rozstałem się z zoną. Uważałem wtedy, że nie mam innego wyjścia,
po piętnastu latach małżeństwa. Zewnętrznie wyglądało to, że
rzucam rodzinę dla innej kobiety, a mi brakowało po prostu miłości,
poczucia, że jestem ważny dla tej drugiej osoby. Budowałem dom, w
zasadzie skończyłem budować dom, byłem bardzo dobrym ojcem (to nie
moja opinia), ale dla mojej żony byłem nikim, śmieciem, gnojem,
dupkiem itd. Nie wyrażała tego tylko werbalnie, brakowało mi
kontaktu cielesnego (nie mówię tylko o seksie), przez długie
miesiące, przy kontaktach ze znajomymi, ciągle to podkreślała,
wszystko, tak to czułem, robiła bym poczuł się przy niej nikim. I
tak się stało. Zatraciałem się, chciałem być coraz lepszym
mężem, zapomniałem o swoich poterzebach, pragnieniach, pracowałem
od rana do 20, 21. Dla rodziny. Typowe. Ale niezupełnie, bo moja praca
po 15 była tak, że mogliśmy spędzać czas razem, na pięknej,
dużej działce, gdzie powstawal dom, żony marzenie, i moje dla
dzieci, dla rodziny, jak myślałem. I wtedy, gdy naprawdę padałem z
nóg, gdy pracowalem na dwóch etatach, i trzecim, pilnowaniu budowy
domu, systemem ghospodarczym, część sam tam robiłem, pojawiła się
ona. Kobieta, która widziała we mnie mężczyznę, faceta, zdobywcę
itd. Znaliśmy się wczesniej, oboje się soba wczesniej
fascynowaliśmy, ale na odległość, chociaż razem pracowaliśmy, i
okazało się, że dużo nas łączy. Bardzo dużo. Podjeliśmy
wspólna decyzję o związaniu się, ale i ona ma dziecko i męża. I
tu chyba finał tej długiej opowieści. Ja decyzję podjąłem i
zrealizowałem, ona cały czas mówi, że tez to zrobi, tylko...
Powstrzymuje ją mąż, który walczy jak lew, prawie mnie zabił
(pobyt w szpitalu, straciłem wzrok w jednym oku), prawie ją zabił,
zglosiła sprawę policji i wycofała ją, straszy, że jesli to zrobi,
nie będzie dziecka przy (wywiezie za granicę do rodziny, mnie
zabije), cała sprawę komplikuje ojciec, który nie chce żadnych
zmian, bo wstyd "w mieście". A teraz ja w końcu, kupiłem mieszkanie
(na kredyt, bo z tego poczucia winy, cały majątek przepisałem na
żonę, i oczywiście dla dzieci, przede wszystkim). I zrobiłem błąd
bo kupiłem takie samo mmieszkanie w jakim dotychczas mieszkaliśmy
(ten sam układ), i gdzie się nie obejrzę widzę moje dzieci, i
każdy róg, kąt, przypomina mi o nich. A ja tam wprowadzam się sam.
Żona zaczyna ograniczać mi wizyty u dzieci (jeszcze nie mamy
rozwodu). I mam poczucie, że tym wszystkim największą krzywdę
zrobiłem dzieciom. I nie radzę sobie ztym. Co mam robić?
|