« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2004-03-03 21:11:09
Temat: Nie mam sił-żona uzaleznionegoMam meża, który ostatnio bardzo dziwnie się zachowuje. Jest to na pewno
alkohol, ale i chyba narkotyki. Wszystkiego sie wypiera.
Udaje,że nic sie nie stało. A stało się, bo jak przychodzi coraz czesciej w
stanie wskazujacym na spożycie czegos, to nie pamieta nic. Nawet to,że mi
groził,ze mnie zabije. Jest kilka miesięcy, teraz tygodni, przerwy, i potem
zaczyna się znowu.
Mogę go wywalic z domu, ale co z tego. Nie widze rozwiazania. Zostanie źle,
pojdzie jeszcze gorzej. Wiem,ze powinnam go kopnac i ratować siebie, ale
jeszcze sie łudzę,że to sie da ratować.
Czy jestem naiwna, czy głupia?
Nie mam już sił do siebie, i do niego, po co walczyc?
Moze jest sens, moze juz nie ma....
Najgorsze,ze uswiadomiłam sobie,że to dopiero początek...A co mnie jeszcze
czeka...?
polka
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
2. Data: 2004-03-03 23:30:53
Temat: Re: Nie mam sił-żona uzaleznionego
> Mam meża, który ostatnio bardzo dziwnie się zachowuje. Jest to na pewno
> alkohol, ale i chyba narkotyki. Wszystkiego sie wypiera.
> Udaje,że nic sie nie stało. A stało się, bo jak przychodzi coraz czesciej w
> stanie wskazujacym na spożycie czegos, to nie pamieta nic. Nawet to,że mi
> groził,ze mnie zabije. Jest kilka miesięcy, teraz tygodni, przerwy, i potem
> zaczyna się znowu.
> Mogę go wywalic z domu, ale co z tego. Nie widze rozwiazania. Zostanie źle,
> pojdzie jeszcze gorzej. Wiem,ze powinnam go kopnac i ratować siebie, ale
> jeszcze sie łudzę,że to sie da ratować.
> Czy jestem naiwna, czy głupia?
> Nie mam już sił do siebie, i do niego, po co walczyc?
> Moze jest sens, moze juz nie ma....
> Najgorsze,ze uswiadomiłam sobie,że to dopiero początek...A co mnie jeszcze
> czeka...?
Witam,
w takiej sytuacji musi nastapic bardzo powazna rozmowa,
po ktorej Pani maz musi sam dojsc do wniosku ze mu zalezy
na malzenstwie i SAM chce wyjsc z nalogu, to on musi chciec.
Jezli wiec on sam nie postanowi zmienic swojej sytuacji
to raczej niczego Pani nie osiagnie sama i nie ma sie co ludzic.
Innymi slowy walczyc to mozna ale wtedy kiedy sa checi z
obu stron, to warunek podstawowy i najwazniejszy. Pani maz musi wykazac
niezwykla sile woli i dojsc do przekonania, ze chce cos zmienic i
to wlasnie jest najwieksza przeszkoda. Tak to bywa z uzaleznieniami.
Natomiast czy jest sens? Coz, na to pytanie nikt Pani nie odpowie poniewaz to
wymaga duzej wiedzy o Pani i o osobowosci Pani meza. Pani zna swojego meza
i tylko Pani jest w stanie ocenic czy jest on zdolny do zmiany swego zachowania i
do przyznania przed samym soba swej slabosci i zaakceptowaniu jej a nie uciekaniu
w nalog. Nalezy poznac powod ucieczki w nalog i go zlikwidowac.
Osobiscie uwazam ze tylko bardzo slabe psychicznie jednostki nie sa
w stanie sie zmienic wiec prawie zawsze jest nadzieja na ratunek,
zatem predzej czy pozniej uda sie przekonac meza na leczenie
i uswiadomienie, ze to droga bez wyjscia. Tu z kolei pojawia sie kwestia
Pani wytrzymalosci.
Ale to i tak wszystko jest bardzo ogolne, uzaleznienie to
niezwykle delikatna i indywidualna kwestia, ciezko mowic o jakiejkolwiek
pomocy na podstawie Pani listu. Sugeruje rozmowe ze specjalista,
np psychologiem znajacym sie na uzaleznieniach i to razem z mezem
pozdrawiam
marcin
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
3. Data: 2004-03-04 00:35:49
Temat: Re: Nie mam sił-żona uzaleznionego
Użytkownik "polka" <p...@W...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:c25hld$su0$1@inews.gazeta.pl...
> Nawet to,że mi
> groził,ze mnie zabije. Jest kilka miesięcy, teraz tygodni, przerwy, i
potem
> zaczyna się znowu.
> Mogę go wywalic z domu, ale co z tego. Nie widze rozwiazania. Zostanie
źle,
> pojdzie jeszcze gorzej. Wiem,ze powinnam go kopnac i ratować siebie,
ale
> jeszcze sie łudzę,że to sie da ratować.
> Czy jestem naiwna, czy głupia?
> Nie mam już sił do siebie, i do niego, po co walczyc?
> Moze jest sens, moze juz nie ma....
> Najgorsze,ze uswiadomiłam sobie,że to dopiero początek...A co mnie
jeszcze > czeka...?
Być może mąż jest uzależniony. Zaniki pamięci mogą na to wskazywać,
chorobliwe podejrzenia zdrady. wiecej powie specjalista.
Jak długo i od jak dawna zaczął się tak zachowywać? Czy coś się
wydarzyło w pracy, w związku? Czy byli alkoholicy wśród rodziców,
dziadków?
Osobiście myslę, że żadna rozmowa nie pomoże -jesli jest chory.
Alkoholicy podnoszą się
zwykle dopiero z samego dna. Natomiast często żony alkoholików chociaż
nie piją są współuzależnione tzn. potrafią żyć tylko w układzie
alkoholik -ona, i żadnym innym, zdrowym. Podobnie z narkomanami.
Twoje słowa "wyrzucić go źle, zostawić też niedobrze" wskazują raczej na
to o czym piszę. Podobno nawet żonom alkoholików bywa trudniej wyjść z
koalkoholizmu niż ich mężom z alkoholizmu, bo w końcu nie mają
standardowych oznak uzależnienia.
Tomasz
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |