Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Nosil wilk razy kilka...czyli bajeczka na swieta

Grupy

Szukaj w grupach

 

Nosil wilk razy kilka...czyli bajeczka na swieta

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2013-05-03 13:24:44

Temat: Nosil wilk razy kilka...czyli bajeczka na swieta
Od: m...@g...com szukaj wiadomości tego autora


Goldman Sachs. Bank, który zawsze wygrywa
Jerzy Szygiel
piątek 22/03/2013

Ile jest na naszej planecie przedsiębiorstw , w których sprzątaczka zarabiałaby 150
tys. dolarów rocznie? Tylko jedno: to Goldman Sachs - "najlepszy i najgorszy bank na
świecie". To w jego nowojorskiej centrali zarobki są najlepsze, stanowiąc obiekt
zazdrości całej Wall Street. A przecież tam, w centrum globalnych finansów raczej na
to się nie narzeka. Goldman Sachs jest jedyną firmą, którą na giełdzie określa się
krótko "Firma" - jakby stanowiła rodzaj nienaruszalnego wzorca przedsiębiorczości,
coś absolutnie jedynego w swoim rodzaju. I coś w tym jest: Firma uchodzi za kulturowy
model współczesnej cywilizacji, gdzie zysk ma znaczenie niemal religijne - zresztą
jej prezes Lloyd Blankfein lubi powtarzać w wywiadach "Robimy robotę Boga"...

I w pewien sposób rzeczywiście Firma stwarza świat. Jest niewidzialna - nie
zobaczymy jej szyldów na ulicy, nie trafimy na bankomat z jej logo, a jednak jej
zdolność do modelowania rzeczywistości, wpływania na politykę, która dotyczy nas
bezpośrednio, budzi niekłamaną fascynację, jeśli nie bezsilne oburzenie. To bank, w
którym zajmowanie się klientami indywidualnymi stanowi margines - Firma obsługuje
państwa i wielkie korporacje, holdingi hedgingowe - przedsiębiorstwa finansowe
utrzymujące się ze spekulacji - i spekuluje na swój rachunek korzystając z pieniędzy
klientów. Jego aktywa są 9 do 12 razy większe od rocznych dochodów całości polskiego
budżetu, a obroty liczą się w bilionach dolarów. Jeśli któryś z tysięcy rozsianych po
wszystkich kontynentach pracowników Goldman Sachs nie stanie się milionerem w ciągu
trzech lat, to znaczy, że rekrutacja była porażką. To oczywiście nie dotyczy
sprzątaczek, lecz one mogą zarobić tylko na sprzątaniu i... milczeniu na temat
wewnętrznego życia Firmy. Lojalność przede wszystkim.



Matematycy i politycy

Rekrutacja i nauka tego, co nazywa się "wewnętrzną kulturą Firmy" stanowi fundament
jej sukcesu. Nie wystarczy być genialnym matematykiem czy traderem, tak samo
znajomość meandrów bankowości jest zbyt słabym argumentem, by pracować dla Goldman
Sachs. Jeśli nie jest się byłym, wysoko postawionym politykiem trzeba przejść do...
dwudziestu rozmów kwalifikacyjnych. Czy tylko psychopaci mogą to przetrzymać, jak
sugerują psychologowie? Raczej nie, gdyż niektórym dziennikarzom udało się dotrzeć do
zwolnionych z banku już w tydzień po przyjęciu do pracy. W początkowym okresie
nowoprzyjętych poddaje się jeszcze różnym próbom: np. przed weekendem, w piątek po
południu, zwołuje się ich do jakiejś sali konferencyjnej i każe czekać na
zwierzchnika. Około 18.00 niektórzy zaczynają się niecierpliwić, około 21 narzekać.
Szef zjawia się o 23.00 i po prostu sprawdza obecność - ci, którzy zdecydowali się
wyjść, od poniedziałku szukają nowego zatrudnienia. Oddanie Firmie musi być
całkowite, by wejść do tej niezwykłej elity.

Rekrutacja polityków przebiega nieco inaczej. Firmę stać, by zatrudniać byłych
premierów i prezydentów, choć z reguły z tzw. krajów peryferyjnych, lub Trzeciego
Świata (np. z Polski przyjęto do pracy b. premiera Kazimierza Marcinkiewicza). Ci
jednak nie uczestniczą w tworzeniu strategii Goldman Sachs, ani nawet w działaniach
operacyjnych - zajmują stanowiska doradcze, są źródłem informacji - cenna jest ich
wiedza na temat lokalnej gospodarki, znajomość ludzi z najwyższych kręgów władzy i
stosunków politycznych. Kiedy ich potencjał informacyjny wyczerpuje się, są - po
sowitym wynagrodzeniu - zwalniani. Ale najcenniejsi politycy to ci, którzy nie
przychodzą do Firmy, lecz z niej wychodzą - niczym ze specyficznego uniwersytetu - by
zająć stanowiska państwowe w krajach wysoko uprzemysłowionych lub w organizacjach
międzynarodowych. Można powiedzieć, że są jak wielka rodzina - spotykają się co roku
w Nowym Jorku i każdy z nich zawsze może wrócić do Firmy. Dzięki temu bank zawsze
wygrywa.



Jednodniowa moralność

Weźmy historię ostatniego wielkiego kryzysu finansowego, którego skutki Stany
Zjednoczone i reszta świata odczuwają do dzisiaj. Można go porównać do Wielkiego
Kryzysu z lat trzydziestych ubiegłego wieku, do którego zresztą Goldman Sachs,
założony w 1869 r. przez dwóch rzutkich imigrantów z Niemiec, znacznie się
przyczynił. Prezydent Roosevelt uratował wówczas Amerykę wprowadzając serię ustaw
porządkujących sektor bankowy, m.in. Glass-Steagall Act - prawo zakazujące łączenia
zwykłych banków depozytowych z bankami inwestycyjnymi (tj. takimi, których
działalność polega na obsłudze fuzji przedsiębiorstw, emisji różnych papierów
wartościowych i spekulacji finansowej). W latach dziewięćdziesiątych, kiedy za
prezydentury Billa Clintona sekretarzem skarbu (odpowiednikiem europejskiego ministra
finansów) został były wieloletni wiceprezes Goldman Sachs Robert Rubin, tę ustawę
zniesiono, na fali ogólnej deregulacji rynków finansowych rozpoczętej przez
prezydenta Reagana. Obalenie antykryzysowych przepisów pozwoliło zrobić z banków
potężne, nienaruszalne konglomeraty, które faktycznie przejęły władzę polityczną.

Ówczesny prezes Firmy Henry Paulson od razu na powrót wprowadził bank na giełdę.
Kiedy z kolei Paulson został amerykańskim sekretarzem skarbu - w administracji
George'a Busha - Goldman Sachs pozbył się swego najważniejszego konkurenta: we
wrześniu 2008 r. upadł bankowy mastodont Lehman Brothers, co zresztą zapoczątkowało
obecny kryzys światowy. Kiedy ważył się los Lehman Brothers, Paulson odmówił mu
pomocy publicznej. 15 września usprawiedliwiał swą postawę bankową deontologią - "Nie
można używać pieniędzy podatników do ratowania banków", jednak zmienił zdanie 16
września, kiedy Lehman Brothers przestał istnieć. Ogółem amerykańscy podatnicy
wpompowali w wielkie banki ponad 700 miliardów dolarów żywej gotówki (dziesiątki
małych upadły). Paulson w ten sposób utrzymał przy życiu giganta ubezpieczeniowego
AIG. Gdyby AIG upadł, Goldman Sachs straciłby prawie 13 miliardów dolarów. Dzięki tej
operacji Firma odzyskała wszystkie pieniądze. W tym kryzysowym roku zyski były tak
sowite, że przed Świętami bank wypłacił swoim pracownikom 11 miliardów dolarów
premii... Zasada "prywatyzacji zysków i uspołecznienia strat" osiągnęła apogeum.



Wieczna niewinność

Ciekawy jest mechanizm traktowania pracowników, którzy narazili Firmę na straty.
Znamienna jest tu historia jednego z młodych wilków Firmy Fabrice'a Tourre,
odpowiedzialnego za tzw. derywaty kredytów hipotecznych. Goldman Sachs był jednym z
wielkich banków, które bardzo aktywnie uczestniczyły w pompowaniu bańki takich
kredytów w Stanach Zjednoczonych - jej eksplozja w 2007 r. była zresztą bezpośrednią
przyczyną kryzysu. Jak powstała? Banki, korzystając z postępującej deregulacji, tj.
znacznego zwiększenia swobody działania połączonego z ograniczeniem kontroli sektora
bankowego, na wyścigi udzielały tzw. kredytów subprime, czyli pożyczek o zmiennym
oprocentowaniu bez wymagania odpowiednich zabezpieczeń ze strony kredytobiorców.
Właściwie każdy mógł sobie kupić dom, gdyż raty takiego łatwego kredytu były (z
początku) małe. Oczywiście po pewnym czasie ludzie nie byli w stanie spłacać odsetek
- już w 2007 r. prawie siedem milionów rodzin znalazło się na ulicy bądź było tym
zagrożone. Ale interes kwitł. Oczywiście Goldman Sachs nie bawił się w udzielanie
tych kredytów, robił coś bardziej skomplikowanego.

Matematyk Fab Tourre był odpowiedzialny za jeden produktów finansowych związanych z
subprime, o nazwie Abacus. To rodzaj tytułu dłużnego stworzonego z grupowania
najbardziej ryzykownych kredytów subprime. Jednak agencje ratingowe przyznały mu
potrójne A - ocenę zarezerwowaną dla najpewniejszych inwestycji. Firma sprzedawała te
papiery osobom prywatnym, małym bankom, funduszom emerytalnym i tym podobnym
instytucjom... i robiła to wiedząc, że są nic nie warte. Tzn. przynajmniej Tourre to
wiedział. To on odpowiadał przed komisją Kongresu za aferę Abacusa, bo kiedy nad
Firmą zaczęły zbierać się czarne chmury, dyrekcja banku sama dostarczyła sądom jego
maile do narzeczonej, w których chwalił się jak "bajecznie" nabierał kupców.
Jednocześnie bank opłacał jego adwokatów - ekipę prawników uchodzącą za najlepszą na
Wall Street - Tourre nie mógł więc "wsypać" dyrekcji. Dla Goldman Sachs afera
skończyła się półmiliardową karą - bank tyle musiał zapłacić za odstąpienie od
procesu - stracił tyle, ile zyskuje w niecałe dwa tygodnie. Słowo "strata"" jest tu
zresztą relatywne, bo ocenia się, że na Abacusie zarobił na czysto ok. 3 miliardów.
Dla sądów Tourre pozostał jedynym winnym. Zwiał do Afryki i słuch po nim zaginął.



Udawanie Greka

Solidarność wewnątrz-korporacyjna jest tak ścisła, że do tej pory w historii banku
tylko jeden pracownik wyniósł wewnętrzną korespondencję na zewnątrz. Zdarzyło się to
w ubiegłym roku, gdy dotychczasowy wieloletni dyrektor działu derywatów Greg Smith
opublikował w New York Times list otwarty "Dlaczego odchodzę z Goldman Sachs".
Ujawnił maile wymieniane między innymi dyrektorami, w których klientów-ofiary
regularnie nazywano "jeleniami". Narzekał, że aktualni szefowie Firmy, Lloyd
Blankfein i Gary Cohn (nr 2 banku) "pogrzebali kulturę firmy". Jednak wszystko
wskazuje, że podział na klientów-partnerów i klientów-ofiary istniał już wcześniej.
Najlepszym przykładem jest Grecja.

Rząd grecki rozpoczął współpracę z Firmą już pod koniec ubiegłego wieku, kiedy kraj
zaczął szukać dodatkowego finansowania przed organizacją ateńskich Igrzysk
Olimpijskich w 2004 roku. Goldman Sachs uczył Greków, jak prowadzić państwową
księgowość tak, by instytucja europejska powołana do jej kontroli (Eurostat) nie
mogła się połapać, że zadłużenie osiąga niebezpieczny pułap. Dług kamuflowano
posługując się manipulacją tzw. swapami walutowymi i antycypując przyszłe dochody - z
opłat lotniskowych i portowych. Bank "założył" też za Grecję na procent wyższy niż
rynkowy i ów dług nie został objęty częściowym umorzeniem przeprowadzonym w zeszłym
roku przez Unię i Europejski Bank Centralny, więc Grecy muszą co roku, do 2037,
zwracać Firmie 400 milionów dolarów. Za doradztwo Goldman Sachs wziął 300 milionów, a
jednocześnie - wiedząc, jaka jest prawdziwa sytuacja - po cichu grał na rynkach
stawiając na upadek Grecji, co automatycznie zwiększało jej zadłużenie.



Nierozerwalna sieć

Firma ma tak silną pozycję polityczną w Stanach i Europie, że nie musi specjalnie
przejmować się stratami wizerunkowymi. Administracja Obamy jest równie bogata w ludzi
Goldman Sachs, jak poprzednie. Robert Rubin jest osobistym doradcą prezydenta, a Mark
Patterson szefem gabinetu aktualnego sekretarza skarbu. Podobnie jest w instytucjach
kontrolnych: William Dudley przewodniczy nowojorskiej Rezerwie Federalnej, a szefem
działu śledztw finansowych SEC - głównego amerykańskiego nadzorcy - Adam Storch.
Bank jest mocny w instytucjach międzynarodowych - do niedawna prezesem Banku
Światowego był Robert Zoellick, a na czele Rady Stabilności Finansowej - bazowanej w
Bazylei instytucji utworzonej przez państwa G-20, która ma zajmować się reformą
światowego sektora bankowego, by ograniczyć jego rolę "kryzysotwórczą" - Marc Carney.
Zastąpił on na tym stanowisku byłego szefa europejskiego oddziału Goldman Sachs (w
czasach jego szczególnej greckiej działalności) Mario Draghiego. Sam Draghi został
dwa lata temu prezesem Europejskiego Banku Centralnego. Mianowani w 2011 r. premierzy
Grecji i Włoch (wybory się wówczas nie odbyły) - Lucas Papademos i Mario Monti
również noszą markę Firmy - pierwszy był szefem greckiego banku centralnego, który
zaprosił Goldman Sachs do współpracy, drugi od 2006 r. doradcą międzynarodowym
(International Advisor) Goldman Sachs w Europie... Dla banku pracują niektórzy byli
europejscy komisarze - lobbing w Brukseli, szczególnie skierowany na spowalnianie
regulacji międzynarodowego systemu bankowego uchodzi za bardzo silny.

Co jakiś czas prasa ujawnia afery związane z Firmą. W zeszłym roku okazało się np.,
że bank był długoletnim udziałowcem spółki Village Voice Media - w jej radzie
nadzorczej zasiadał jeden z dyrektorów wykonawczych Goldman Sachs Scott Lebowitz.
Spółka zarabiała na organizowaniu, za pośrednictwem internetu, prostytucji
małoletnich (obu płci)... szef działu PR Firmy Richard Siewert, niegdyś rzecznik
prasowy administracji Clintona, zapewniał, że "niestety" nikt w banku nie był
świadomy złego prowadzenia się Village Voice... W tym roku wyszło na jaw, że mimo
wprowadzonego w dwa lata temu zakazu używania pieniędzy klientów do spekulacji na
własne konto banków, Goldman Sachs prowadził tę działalność w najlepsze kryjąc się za
parawanem utworzonej przez bank spółki-ekranu... Wall Street jest przekonana, że
nawet jeśli Firma będzie musiała zapłacić za te występki, wyjdzie zwycięsko ze
wszystkich kłopotów - nie ma dziś na świecie silniejszego sektora, niż bankowy.

http://blog.wirtualnemedia.pl/jerzy-szygiel/post/gol
dman-sachs-bank-ktory-zawsze-wygrywa

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

System wykończy sie sam, a przy okazji niechcący...nas
Globalna ruska ruletka
Dla globusia...
Co wy tacy nerwicowi ?
Za dwa tygodnie

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »