Strona główna Grupy pl.sci.psychologia O tym, czy warto studiować psychologię

Grupy

Szukaj w grupach

 

O tym, czy warto studiować psychologię

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2006-06-10 21:25:42

Temat: O tym, czy warto studiować psychologię
Od: Marcin Ciesielski <m...@o...nospam.pl> szukaj wiadomości tego autora

Prawie dwa miesiące temu pewna osoba zwróciła się do mnie z pytaniem o
moją opinię na temat studiowania psychologii.

-----Original Message-----
From: Marcin Ciesielski
Sent: Tuesday, April 25, 2006 3:22 PM
To: 'le_sommeil_blog+vp.pl'
Subject: Psychologia

> From: le_sommeil_blog+vp.pl
> Sent: Monday, April 24, 2006 8:05 PM
> To: mkciesielski+op.pl
>
> Piszę dlatego, żeby zejść w końcu z bloga z tematami, które do
> niego nie pasują. (Tak btw, wydaje mi się, że miałam okazję zajrzeć na
> Twojego bloga... po przeczytaniu Twojej wypowiedzi na forum, do której
> linka wkleiłeś w komentarzu stwierdzam, że gdzieś już czytałam podobny
> pogląd...

To, co jest napisane na http://neuroscience.blog.onet.pl trudno nazwać
blogiem - wklejałem tam raczej różne fragmenty tekstów, które były
pisane w innych celach. Swoje rzeczywiste przemyślenia (chociaż zwykle w
wersji zradykalizowanej albo pseudodowcipnej) pojawiały się zwykle w
usenecie
(http://groups.google.pl/groups?q=mkciesielski&start
=0&scoring=d&ie=UTF-8&
) lub na forach takich jak http://kognitywistyka.fora.pl . W "blogu" od
dawna już nawet nic nie zamieszczam ze względu na problemy z jego
indeksowaniem przez wyszukiwarki. Za to wiadomości umieszczane w
usenecie są widoczne w google groups, a ponadto replikowane przez setki
bramek WWW-usenet.
Wbrew pozorom celowo poszedłem na psychologię w tym mieście - było tam w
planie więcej przedmiotów biologicznych niż na innych wydziałach oraz
pracowali tam ludzie, którzy się zajmowali tym, co mnie najbardziej
interesuje. Niestety, w roku, w którym przyszedłem, odszedł prof. Piotr
Jaśkowski, na którego liczyłem najbardziej (nie był byle kim, publikował
swoje artykuły np. w "Journal of Cognitive Neuroscience", wydawanym
przez Massachusetts Institute of Technology).

> Teraz parę słów ode mnie - po pierwsze, myślę, że Freud, jak również inni
> badacze zajmujący się koncepcją psychodynamiczną r ó w n i e ż
starali
> się być obiektywni, tak jak Eysenck, o którym piszesz. Ba, myślę, że
> bezwarunkowo większość badaczy s t a r a s i ę być obiektywnymi,
> więc Twój argument nie przedstwia dla mnie zbyt wielkiej wartości.

Niestety, mam trochę kontaktu ze środowiskiem naukowym i zetknąłem się
już z patologiami, które tam występują. W naukach, które wcale nie są
humanistyczne (zwłaszcza w naukach biomedycznych) zdarzało się (nie
raz), że osoba, która uzyskała niesatysfakcjonujące wyniki, ręcznie
poprawiała je w taki sposób, żeby uzyskać istotną statystycznie różnicę
lub korelację. "Normą" w polskich warunkach jest też podpisywanie się
pod publikowanymi pracami przez osoby, które nie brały udziału w
badaniach, ale muszą zostać w jakiś sposób wypromowane. W USA nauka jest
obecnie bardziej ucywilizowana, ale dawniej było podobnie.
Jeśli chodzi u Freuda, to pojawia się coraz więcej doniesień
świadczących o tym, że celowo pomijał wszelkie obserwacje, które nie
zgadzały się z jego koncepcją. Niemniej jednak nawet gdyby starał się
być krystalicznie uczciwy, stosował wiele pojęć, które są bardzo
niejednoznaczne i z tego powodu niemożliwa jest ich jednoznaczna
operacjonalizacja (takie przetworzenie, które umożliwia pomiar). Różni
teoretycy mogą nadawać tym pojęciom zupełnie różne znaczenie. Taka
sytuacja obecnie dyskwalifikuje koncepcję Freuda jako teorię naukową. To
oczywiście nie świadczy o tym, że fakty zaobserwowane Freuda były
błędne, tylko podważa ich wyjaśnienia.
Wiele poglądów Freuda się nie potwierdziło - na przykład poglądy na
podświadomość. Zacytuję coś, co napisałem gdzieś przy innej okazji:
----
W neuronaukach (czy też psychologii biologicznej) aktualnie są
prowadzone tysiące badań nad podświadomością. Oczywiście podświadomość
freudowska nie istnieje - to mit. Najbardziej skomplikowane formy
przetwarzania informacji odbywają się w
świadomości, ale do prostszych świadomość nie jest potrzebna. Jednym z
paradygmatów badawczych jest tzw. torowanie podprogowe. Podprogowo
prezentowany bodziec nie jest świadomie postrzegany, ale wpływa na
następującą po nim reakcje (np. skraca czas reakcji, gdy jest zgodny z
bodźcem prezentowanym jawnie, na który należy zareagować. Robiono
neuroobrazowanie tego zjawiska. Okazało się, że bodziec podprogowy
aktywuje tzw. grzbietowy szlak przetwarzania informacji wzrokowej,
kończący się w korze ciemieniowej (nie bez powodu końcowy fragment tego
szlaku nazywa się tzw. automatycznym pilotem). Nie wystarczał jednak do
pobudzenia szlaku brzusznego, kończącego się w dolnym zakręcie
skroniowym (IT - inferiotemporal), który przetwarza przede wszystkim
szczegóły obiektów. Takie badania prowadził m.in. Melvin Goodale z
Kanady (można wspomnieć o książce Goodale'a i Milnera
"Visual Brain in Action", który niedawno miał wykład w Polsce.
Stwierdził również (przy użyciu neuroobrazowania i techniki motion
capture), że szlak brzuszny jest wrażliwy na iluzje percepcyjne, a
grzbietowy prawie nie. Ludzie, którzy błędnie oceniali odległości
przedmiotów, potrafili bezbłędnie je chwytać. Na tej podstawie określono
różnice między reprezentacjami przestrzeni "dla percepcji" (szlak dolny)
i "dla akcji" (szlak górny) i opisano je, posługując się metodami
topologii matematycznej.
Podświadomością potocznie określa się to, co jest przetwarzane przez
mózg, ale nie dociera do najwyższych pięter kory, umożliwiających
świadomą percepcję. Mają ona ograniczone zasoby i nie mogą kontrolować
wszystkich zachowań organizmu - są zarezerwowane dla tych najbardziej
skomplikowanych.
---

> Po drugie - tak się składa, że ja również wybieram się na psychologię
> (jeżeli zdam maturę na takim poziomie, żeby się tam dostać, co wcale nie
> jest takie pewne), stąd też moja dość wybiórcza znajomość tematu. Z
powodu
> tej wybiórczości mam opory przed wdawaniem się z Tobą w dyskusje - bo Ty
> zaraz zarzucisz mnie danymi, wytkniesz niewiedzę, albo dotkniesz problemu
> o którym nie wiem absolutnie nic.

Nikomu nie wytknę niewiedzy, najwyżej zdarza mi się skrytykować jakieś
poglądy - i to najczęściej łagodnie, kiedy występuję pod swoim
prawdziwym nazwiskiem. Sam bardzo mało wiem. Chciałbym kiedyś wiedzieć
tyle, co np. Michael Arbib (http://www-hbp.usc.edu/people/arbib.htm )
czy Włodzisław Duch (http://www.phys.uni.torun.pl/~duch/indexpl.html ).
Czuje się nikim nawet w porównaniu w młodszymi ode mnie o kilka lat
geekami komputerowymi (tutaj można np. przeczytać, ile już osiągnął
najsłynniejszy polski hacker Michał Zalewski, gdy był w moim wieku:
http://www.chip.pl/arts/archiwum/n/articlear_83900.h
tml ). I jak tu nie
mieć kompleksów.
Myślałem, że jesteś studentką psychologii lub innego podobnego kierunku.
W każdym razie byłem pewny, że jesteś studentką. To bardzo dobrze o
Tobie świadczy. Wiesz i potrafisz o wiele więcej niż ja, kiedy byłem w
Twoim wieku. Jeśli z kimś bym się pokłócił, to raczej z magistrem lub
doktorem, gdyby ten mówił coś mało sensownego.

> Ale w jednym temacie mogę się wypowiedzieć z czystym sumieniem -
> mianowicie w kwestii mojego stosunku do psychologii jako do nauki. W
> pewnej części zgadzam się z Tobą, oczywiście, każdy proces w psychice
> człowieka ma swój początek w konstrukcji układu nerwowego etc.

To bardzo dobrze. Na co dzień mam kontakt z profesorami, którzy uważają,
że jest inaczej, że psychika nie ma nic wspólnego z układem nerwowym.
Właśnie po takich zdarzeniach w Internecie pojawiały się wypowiedzi
takie jak ta:
http://groups.google.pl/group/pl.sci.psychologia/bro
wse_thread/thread/ab04451d15037aa5/
czy ta
http://groups.google.pl/group/pl.sci.psychologia/bro
wse_thread/thread/7bb882dcf5ae5ad9/
:
" W pewnym sensie bardzo zazroszczę ludziom zajmującym się naukami
ścisłymi, a także programistom (a może nawet" przede wszystkim
programistom). Nie chodzi o to, że to jest trudne - o tym, że jest
trudne, wiem - próbowałem już różnych rzeczy. Wielokrotnie znajdowałem
się na skraju załamania. Teraz trzeba za wszelką cenę wydostać się z
bagna humanistyki, w którym grzęzną nogi, a błoto wlewa się do uszu.
Trzeba dokonać prawie niemożliwego. Coraz trudniej wyciągnąć się stamtąd
o własnych siłach. Nie chcę skończyć na śmietniku. Czuję, że jestem nic
nie wartym śmieciem, szmatą, nikim. Ludzie, którzy umieją np.
programować i zarabiają na tym, to LUDZIE prawdziwi, ludzie przez duże
L. To wszystko wydaje się tak bardzo niedostępne, tak bardzo odległe i
może dlatego się w tym tak bardzo zakochałem. Ale brakuje mi siły. Co robić?
Nie czuję szacunku dla humanistów (nie napisałem, iż uważam, że nie
zasługują na szacunek). Specjalistom od nauk ścisłych kłaniam się w pas.
To oni są przyszłością świata. Mam nadzieję, że już za kilka lat nie
będę musiał mówić "oni", tylko "my".
Wypadłem poza nawias społeczeństwa. Leżę na śmietniku, jak zdychający
pies. Każdy może mnie kopnąć, każdy może mi splunąć w twarz. Tak być nie
nie ma prawa. Nie poddam się."

Znaleźli się ludzie, którzy odnosili podobne wrażenie jak ja, o czym
świadczyły pewne e-maile, które otrzymałem, takie jak ten:
" Również jestem studentem psychologii i mam podobny stosunek do tego
jak traktowana jest psychologia na polskich uczelniach. Rozpoczynając
studia liczyłem że otrzymam rzetelną wiedzę dotyczacą umyslu, opartą na
zdobyczach szeroko pojętej neuronauki. Wielokrotnie spotkałem się w
trakcie studiów (jestem na 4 roku) z wręcz nieprawdopodobna niewiedzą z
zakresu neurofizjologii, neuroanatomii, wśród wykładowców. Poza tym
psychologia aspirując do miana nauki, nie odcina się od
nieweryfikowalnych i wręcz śmiesznych teorii wypracowanych w ciągu
ostatnich wieków, czy też do konstruktów teoretycznych o różnym zakresie
stosowalności, w zależności od potrzeb czy fantazji ich twórcy .(nazwa
twórca jest najbardziej adekwatna) Cieszę się że są studenci posiadający
wiedzę i chcący ja poszerzać dla dobra nauki, więc i ludzkości (szkoda
tylko że nie każda nauka ich potrzebuje). Uważam że zakładanie takich
blogów stron dyskusja na forach to naprawdę wartościowa inicjatywa.
Pozdrawiam"

> Jednak nie
> można pomijać innej strony psychologii - tej niehumanistycznej. Chodzi mi
> o to, że w przypadku, gdy psycholog podejmuje się terapii, mającej na
celu
> likwidację jakiegoś zaburzenia, nie będzie przecież oddziaływał na
> pacjenta matematyką, statystyką, czy neuroscience - będzie to robić,
> czerpiąc ze środków, którymi dysponuje humanistyczne strona tej nauki.

Oczywiście nie można pomijać takiej psychologii. Jeśli o mnie chodzi, po
prostu nie chcę się nią nigdy zajmować (a nawet bym nie potrafił), ale
jej nie neguję. Ważne jest natomiast, żeby to, co się dzieje w
psychologii stosowanej nie było sprzeczne z psychologią naukową.

> Nie wiem, może ja też zostałam w liceum zgwałcona przez humanizm i w
końcu
> zmienię zdanie - ale w tym momencie ważniejsza dla mnie wydaje się być ta
> nieścisła strona.

U mnie zmiana nastąpiła, kiedy zetknąłem się z jałowością socjologii i
na własną rękę zacząłem się dowiadywać, o co chodzi w naukach ścisłych i
przyrodniczych. Cały proces zmian zaczął się od przedmiotu, na którym
była omawiana metodologia naukowa.

> ps. jeśli wolno mi zapytać (?) - co konkretnie skłoniło Cię do
> przewrtościowania zainteresowań? dlaczego nagle przestał Ci odpowiadać
> humanizm? skąd ta fascynacja matematyką, statystyką i naukami ścisłymi?

Właśnie kontakt z naukami ścisłymi (tymi z książek akademickich,
artykułów naukowych i z wykładów, na które wchodziłem nie do końca
legalnie - a nie matematyką czy fizyką licealną, która rzeczywiście nie
była ciekawa) oraz z metodologią nauk przyczynił się do tego.
Pierwszy rok psychologii odpowiadał mi całkiem dobrze, ponieważ wtedy
było wtedy sporo przedmiotów niskopoziomowych, związanych z
neurobiologią i percepcją - z tego powodu nie zdecydowałem się na
kolejną ucieczkę. W czasie wakacji byłem nawet na 4-dniowej konferencji
Polskiego Towarzystwa Badań Układu Nerwowego. Potem wszystko się zepsuło
- materiał na studiach zaczął być coraz bardziej jałowy. Widzę rozdźwięk
i różnica poziomu intelektualnego między tym, co się robi na studiach
takich jak te, a kierunkami ścisłymi i między tym, co wiedzą tacy ludzie
jak ja, a wiedzą studentów nauk ścisłych, technicznych, medycznych czy
przyrodniczych.

Mam nadzieję, że moja odpowiedź okazała się wyczerpująca.
Pozdrawiam,
Marcin Ciesielski

-----End of Original Message-----

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Instynkt śmierci i żądze seksualne w reklamie
co robić?
Poligamia - monogamia
Jak się uwolnić
Pytanie (cechy mezczyzny) - prosze o odpowiedz :)

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?

zobacz wszyskie »