| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-08-12 11:23:04
Temat: dziękuję wszystkim za "lekarza od duszy w Krakowie" Dziękuję bardzo wszystkich, którzy na forum i prywatnie zaangażowali się
w moje poszukiwania. Otrzymałam wiele kontaktów i namiarów na specjalistów
od ratowania małżeństw. Dziękuję, ale chyba nic z tej pomocy nie będzie...
W weekend rozmawialiśmy z TŻ poważnie, prosiłam o zgodę na zaangazowanie
osób trzecich w reanimację związku. Cóż, jak ktoś z grupy to przewidział
odp. TŻ brzmiała "nie" ( z dopuszczeniem możliwości, że jak sam będzie miał
potrzebę przed kimś się otworzyć to tak, czyli nigdy...:(
To jest typ faceta, który SAM sobie ze wszystkim poradzi - (" cooo? JA
nie dam rady?! :) Generalnie jest inteligentny- członek Mensy, doktorant, a
cięzko mu zrozumieć, że na psychologii nie zna się całkowicie, więc intuicja
nie zawsze będzie wystarczająca aby zrozumieć sytuację i drugą osobę..
Ponadto uwidoczniły się cechy mało przeze mnie widziane przed ślubem
( 2 lata temu) - TŻ staje się apodyktyczny, próbuje przejąć wszelkie decyzje
dot. domu czy nas na siebie, próby wyrażenia odmiennych poglądów często się
kończą jego śmiertelną obrazą i milczeniem. Kamiennym. Mogę mówić,
wrzeszczeć, cokolwiek ( a nic jak takie ignorowanie nie wyprowadza mnie z
równowagi) a on milczy. To celowe działanie powoduje moje "rozszalenie".
Jestem typem osoby łatwo się irytującej, ale też bardzo łatwo mi mija złość.
Wolałabym wykrzyczeć z siebie wszystko i po pięciu minutach spokojnie
porozmawiać rozwiązując problem. Niestety on się zacina i zawzięcie milczy.
Moje emocje nie znajdują ujścia, nie mogę porozumieć się z nim całkiem.
Mija wiele czasu zanim on coś powie, ja w tym czasie miotam się w skrajnych
emocjach. Miewałam już myśli straszne, że chętnie bym się rzuciła na niego z
pięściami byle tylko powiedział cokolwiek. Ten schemat przerabiamy za każdym
razem, nawet próbowałam milczeć w sytuacjach konfliktowych, niestety dla
siebie samej po jakimś czasie taka przytłumiona sprawa jakoś sama wyłazi na
światło dzienne i nabiera rozpędu zaczepiając o kilka innych spraw.
Gryzienie się w język pomaga tylko na chwilę:))
Konflikty są chyba klasyczne: pieniądze i teściowie tj. jego rodzice.
Dużo by pisać. Pieniądze rozdzieliśmy, bo na początku było wspólne
onto. -śmy to źle powiedziane, kolejna samodzielna decyzja TŻ nie licząca
się z moim zdaniem. Teoretycznie miało to zapobiec awanturom pod tytułem "na
co wydałaś pieniądze", ale i teraz się zdarza jak kupię coś mamie czy bratu,
bo już nawet tu nie chodzi o mnie, złośliwy komentarz, że dbam o
niewłaściwy dom. Zarabiamy dość dużo, ale w proporcji 2:6 tak więc wiekszość
tzw. dużych rzeczy kupujemy z jego konta i odczuwam coś pod tytułem " ja
płacę ja mam decydujący głos, głównie- mogę się nie zgodzić" Teraz dyskusja
dotyczy wakacji, jakoś wygląda, że nie ustalimy wpólnie gdzie chcemy jechać.
Moje propozycje są załatwiane w sposób "tak, ale..." i pięć powodów dla
których nie. Generalnie TŻ tylko neguje, nie wychodzi z konstruktywnymi
propozycjami, na moje dramatyczne dręczenie tematu, gdzie chciałby spędzić
urlop- urlop tuż,tuż- mówi, że wlipcu na jachtach na Mazurach. Wszystko
dobrze tylko on mi to mówi już w sierpniu...
Z teściami jest jeszcze gorsza sprawa niż z pieniędzmi. Niestety
popełniłam klasyczny mezalians rodzinny, nie mogłam go niestety przewidzieć
gdyż swoich teściów poznałam dopiero jak po zaręczynach u mnie w domu
zaprosił mnie TŻ do siebie. Gdybym miała cywilną odwagę powinnam była wtedy
od razu powiedzieć- dziękuję. Ale wszyscy w okół mnie mówili, że nie z
teściami biorę ślub, że będę ich rzadko widywać... itp. Niestety, moja
tolerancja na nich jest zerowa, i mówienie mi, że to są rodzice TŻ i dlatego
powinnam ich chociażby tolerować nie przynosi pożadanych rezultatów. Dostaję
alergii tylko po przekroczeniu progu ich domu, niestety stres, który tam
przeżywam- u teściów zachowuję jak wzór synowej- powoduje, że jeszcze dobrze
nie wyjdziemy a wylewam swój żal i przykrość na TŻ.
A rozumiem, że to nie jego wina, ale to jego rodzice !!! I powinien w moim
odczuciu delikatnie zwrócić im uwagę, że pewne rzeczy moim zdaniem są
niedopuszczalne. TŻ taki jak oni nie jest, więc powinien to widzieć, Czy ja
się mylę; czy dziecko ma prawo delikatnie zwrócić im uwagę, że jego było-nie
było najbliższa osoba cierpi ze względu na pewne kwestie. Dodam, że kwestie
mogące w łatwy sposób ulec poprawie, ale to nie ja mogę na to wpłynąć. Chyba
zostałoby to źle odebrane, gdyby to synowa a nie syn coś delikatnie
sugerowała...Niestety TŻ traktuje wszelkie moje uwagi jak zamach na swoją
rodzinę i obraża się jak to opisywałam wcześniej...
Wizyty są mniej więcej raz w miesiącu, ale po takiej wizycie "odbija" mi
się jeszcze dłuższy czas...
Właściwie od tego poszukiwanego psychologa oczekiwałabym, aby mnie jakoś na
to znieczulił, bo zmienić to ja ich nie zmienię, żebyśmy mogli
koegzysytować. Nauczył tolerancji czy coś. Ale taki feler mam tylko jeżeli
chodzi o nich, bo generanie jestem tolerancyjna...No chyba, że jakiś
psychotrop przed wizytą, a po niej antydepresant...
Jeżeli ktoś z miłej grupy doczytał do końca to co wylało mi się spod
serca to może powie mi czy widać jakieś szanse na poprawę mojego małżeństwa,
czy trzeba przemyśleć sprawę innego TŻ z inną rodziną i innym nastawieniem
do pieniędzy :))
Pozdrawim wszystkich, którzy zechcieli mi pomóc. Załamana
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
2. Data: 2002-08-12 13:48:11
Temat: Re: dziękuję wszystkim za "lekarza od duszy w Krak
Mało prawdopodobne - podobnie reaguję na "awantury" choć starałem się
utrzymać związek stosując wiele innych sposobów reakcji (i ja nie
miałbym nich przeciwko wspólnym odwiedzinom u psychologa)
Moja (prywatna) sugestia: brak dzieci + brak związku => rozstanie
Pozdrawiam
Qwax
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
3. Data: 2002-08-14 08:02:35
Temat: Re: dziękuję wszystkim za "lekarza od duszy w Krakowie"zalamana wrote:
Przeczytałam Twoją historię, gdyż niestety jest podobna do mojej.
Moja rada: nabierz dystansu do całości. Pozwoli Ci to na spojrzenie na
całokształt z boku, bez emocji. Wiem, że to trudna sztuka, kiedyś myślałam,
że wręcz niemożliwa, ale pomaga. Pod wpływem negatywnych emocji na tyle
rzeczy nie patrzymy w ogóle, a czasami to właśnie one decydują o całym
naszym życiu.
Wiem, że dopiero jak emocje opadną, można zacząć normalnie rozmawiać. Nic na
siłę. Oczywiste jest, że do tego potrzeba jest wola obu stron. Jeżeli
tylkoTy angażujesz się w ratowanie tego związku, to prowadzi donikąd. A w
zasadzie to prosta droga, aby zwariować.
Wiem też jak trudno niejako schować emocje na "półkę" kiedy masz wrażenie,
że bół rozrywa cię na części pierwsze.
Jednakże pomoże ci to spojrzeć na całość waszego małżeństwa w miarę
obiektywnie. Wnioski mogą być różne, ale zawsze przychodzi ten czas, aby
spojrzeć prawdzie w oczy.
Niestety doskonale rozumiem jakie emocje targają Tobą (niestety!). Nie wiem,
ile masz lat. Piszesz, że małżeństwo trwa 2 lata - to dość krótko. Masz
jeszcze szanse zarówno uratować Wasze małżeństwo jak i stworzyć udany
związek z kimś innym, chociaż pewnie jest to teraz ostatnia myśl jaka ci
przychodzi do głowy. Nic jednak nie dzieje się na zawołanie. Czasami trzeba
poprostu czasu.
I jeszcze jedno. Wiem, że związek z bliską osobą jest czymś wyjątkowym, ale
czy zapytałaś sama siebie, czego TY tak naprawdę chcesz od życia? Co
zamierzam z nim zrobić? Kim jesteś? itd. Zajmij się chociaż przez chwilę
sobą i tym co TY robisz, nie związkiem. To da ci chwilę odechu, a może
pozwoli dojrzeć również inne rozwiązania.
I na koniec. Bardzo współczuję, bo wiem jak to boli. W życiu niestety jest
jednak tak, że jak w człowieku "coś umiera" to nic tego nie zmieni. Może
nadszedł czas, aby się nad tym zastanowić. Powodzenia.
--
Bajka
b...@p...onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
4. Data: 2002-08-14 09:33:05
Temat: Re: dziękuję wszystkim za "lekarza od duszy w Krakowie"
Bajka wrote:
> I jeszcze jedno. Wiem, że związek z bliską osobą jest czymś wyjątkowym, ale
> czy zapytałaś sama siebie, czego TY tak naprawdę chcesz od życia? Co
> zamierzam z nim zrobić? Kim jesteś? itd. Zajmij się chociaż przez chwilę
> sobą i tym co TY robisz, nie związkiem. To da ci chwilę odechu, a może
> pozwoli dojrzeć również inne rozwiązania.
Piekne slowa. Bardzo madry list.
Witaj Bajko na grupie :)
pzdr
agi
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
5. Data: 2002-08-15 15:38:19
Temat: Odp: dziękuję wszystkim za "lekarza od duszy w Krakowie"
Użytkownik zalamana <k...@p...onet.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:aj85qi$ica$...@n...tpi.pl...
[ ciach ]
>
> Pozdrawim wszystkich, którzy zechcieli mi pomóc. Załamana
Nie jestem pewna czy dostalas mojego maila, ktory wyslalam Ci na priva.
Jesli tak, to daj znac, moj mail k...@i...pl
Kania - lezaca jeszcze kilka tygodni
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |