| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2009-12-16 07:51:09
Temat: PAMIETAM... Szedłem od Krakowskiego Przedmieścia Nowym Światem, nie było
czerwoniaków.
Na wysokości Prokuratury Generalnej pojawił się BWP z wkm i faciem za nim.
Wymierzył we mnie, popatrzyłem, szedłem dalej, cichutko stukały gąsienice -
jechał dokładnie z moim tempem kroków. Pomyślałem - nudzą się chłopaki.
Olałem.
Zniknął koło Foksalu. Następny pojawił się na przejściu przy
Jerozolimskich, akurat światła się zmieniły, wjechał w tłum pieszych i
stanął - znowu wymierzył we mnie. Pewna kobieta zbladła i zaczęła krzyczeć,
facet za wkm tez stał się blady jak papier. Sytuacja stała się
niebezpieczna. Wszedłem do sklepu z prasą i książkami. Kupiłem Amaterske
Radio.
Szedłem do pracy, na przejściu od strony kościoła na Wysockiego
wyciagnąłem rękę do przodu, jakiś duży fiat wyhamował. W chwili, gdy go
mijałem z dużą szybkością minął nas szarozielony mercedes, ledwo zdążyłem
tupnąć prawą nogą, aby się zatrzymać. Nie zdołali mnie zabić. Kierowca fiata
wychylił się blady i przerażony, zapytał zduszonym głosem: Kim pan jest? -
Człowiekiem, szarym człowiekiem - odparłem. Poszedłem na druga stronę. Znowu
polowanie im się nie udało. Może pożyję trochę. Do kolejnej próby.
Zostałem sam w pracy, telefon, dyżurna ruchu w Legionowie, grzałka w
zwrotnicy nie grzeje, zwrotnica się nie przekłada, a tu piątek i długi
weekend. Nie wolno iść samemu w tory, musi być co najmniej dwóch - jeden
pracuje, drugi obserwuje. Obok "manewra" - lokomotywa przerabia wagony,
hałasuje, zwrotnica w torze głównym z Warszawy. Obok budka manewrowego, idę
ustalam powiadomienie o pociągu, gdyby miał przejeżdżać.
Wymieniam grzałkę, pracuję w uszance, glowa na poziomie szyn, zimno,
ręce mokre i zgrabiałe na mrozie, mimo separacji kopie jak wszyscy diabli,
220V. Nagle szyny zaczynają grać, podnoszę głowę, na torze kurier - tak
nazywano pociąg ekspresowy, tuż przed przejazdem, skoczyłem pomiędzy tory
główne, na zewnątrz nie zdążyłbym. Przelatuje, pewnie ze 140km na godzinę,
nie byłoby co zbierać. Drugi pociąg - do Warszawy, wyczekałem za znakiem
skrajni, na szczęście kurier mnie minął, nie musiałem padać w międzytorzu,
zawsze istnieje mozliwość być obryzganym gwnami.
Oglądam się na przejazdowego, mały człowieczek, który stał obok zniknął.
Pytam - chciałeś widzieć jak pociąg masakruje człowieka? Jesteś chuj, a nie
kolejarz.
Zrozumiałem, to ten mały. Poznałem go później, kapitan wtedy, eSBuc.
Pewnie poszedł w majory. Starannie przygotowana egzekucja, rodzina nie
dostałaby odszkodowania - wypadek z mojej winy - nie wolno iść samemu w
tory, to dlatego zabrano resztę z brygady.
Wróciłem na radiowy.
Po dyżurze do 19-tej wracam do domu. Dojeżdżam do Płochocińskiej schodzę
na przystanek do Nieporętu, mija godzina, druga, -30°C. Godzina policyjna.
Podjeżdża gazik, zobi mi się jeszcze bardziej zimno. Otwierają się drzwi,
podpułkownik. Każe wsiadać. Nu, pojechali. Pyta co robiłem na przystanku.
Czekałem, Przepustka jest? Jest?
Rozmowa, na tematy polityczne, mówię, kierowca aż podskakuje. Oficer wie
kim jestem. Dyplomatycznie mówię: Brakuje nam jeszcze tylko wojny domowej.
Nie pytał gdzie mieszkam, podjechał pod samą szkołę. Podaliśmy sobie ręce...
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
| « poprzedni wątek | następny wątek » |