Strona główna Grupy pl.sci.medycyna Paw Michnika (Joanna Bujakiewicz w akcji)

Grupy

Szukaj w grupach

 

Paw Michnika (Joanna Bujakiewicz w akcji)

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2001-02-01 00:36:32

Temat: Paw Michnika (Joanna Bujakiewicz w akcji)
Od: kard. Glemp <k...@u...net> szukaj wiadomości tego autora

I to jaki kolorowy...


Zalaczam pawia jakiego "historyk" Michnik puscil ostatnio zlotymi ustami
Joasi Bujakiewicz. Typowa dyletancja. Nie pofatygowali sie nawet zadzwonic do
firm zweryfikowac, ani pogrzebac w http://www.fda.gov.

Gdyby intelektualista Michnik faktycznie mial intelekt, to przeczytalby:
http://www.washingtonpost.com/bodyhunters
i dowiedzialby sie ze wycieczki to nagrody dla trzeciej ligi.

A moze by tak Michnik napisal jak to jego wlsani ogloszeniodawcy (kontrahenci
finansowi) prowadza w Polsce potajmene eksperymenty na pacjentach szpitali
psychiatrycznych. Tutaj wchodzi juz zywa gotowka. Widac uczciwosc sie nie
oplaca Michnikowi.


Miro:


Gazeta Wybiorcza, 2001-01-31





Z OSTATNIEJ CHWILI >

Jak skorumpować lekarza

Koncerny farmaceutyczne potrafią nawet wysłać na wycieczkę zagraniczną
lekarzy w zamian za to, że ci przepisują pacjentom produkowane przez nie
specyfiki

Gdy lekarz przepisuje ci lek na receptę, ty liczysz na powrót do zdrowia.
On - być może - liczy na udaną wycieczkę, którą firma farmaceutyczna funduje
najlepszym "przepisywaczom"

Do bydgoskiej redakcji "Gazety" zadzwonił czytelnik: - Dwa razy lekarz w
przychodni zapisał mi ten sam amerykański antybiotyk - ani razu na mnie nie
zadziałał. Za trzecim razem poprosiłem o coś innego. Ale nie spojrzałem, co
mi napisał. Podaję receptę w aptece i dostaję znowu to samo. Poszedłem do
prywatnego, zapisał co innego. Traf chciał, że kuzynka tego lekarza z
przychodni i moja żona się znają. Dowiedziałem się, że pan doktor poleciał
nad Morze Śródziemne w nagrodę za to, że przepisał dużo tego amerykańskiego
lekarstwa pacjentom.

Przychodzi facet do lekarza Jaki jest związek pomiędzy Morzem Śródziemnym
a wypisanym przez lekarza lekarstwem? Zacznijmy od tego, że firmy
farmaceutyczne nie mogą reklamować leków na receptę w mediach (poza
specjalistycznymi pismami, ale to im widać nie wystarcza). Zakazuje tego
ustawa o środkach farmaceutycznych z 1991 r. Starają się więc dotrzeć
bezpośrednio do lekarzy i skłonić ich do przepisywania swych produktów
chorym.

Jak to w praktyce wygląda?

- Przy pierwszej wizycie razem z materiałami informacyjnymi o naszych
lekach wręczam drobne gadżety: długopisy, notesy, kalendarzyki - mówi Marcin
D., przedstawiciel angielskiego producenta, który z torbą pełną różnorakich
dóbr krąży między przychodniami i szpitalami w Gdańsku, Bydgoszczy i
okolicznych miasteczkach. - Obiecuję lekarzom, że jeśli współpraca będzie
się układała dobrze, mogą liczyć na więcej.

- Co znaczy więcej? - pytam.

- Ostatnio pediatra w małym ośrodku zdrowia dostał ode mnie stojak do
mierzenia wzrostu dziecka. No i oczywiście będziemy teraz współpracować.
Pediatrzy, lekarze rodzinni i interniści są dla nas najważniejsi, bo
opiekują się pacjentem kompleksowo. Przepisują środki na grypę,
nadciśnienie, żylaki, wątrobę, zapalenie gardła. A my produkujemy leki na
wszystko.

Robert M., regionalny reprezentant innej firmy farmaceutycznej, dysponuje
specjalnym funduszem na prezenty dla najlepszych "przepisywaczy recept".

- Mogę miesięcznie wydać około półtora tysiąca - mówi. - Ale wiem, że
koledzy z konkurencji mają do dyspozycji nawet po dziesięć tysięcy.

Robert funduje "przepisywaczom" drobny sprzęt medyczny. Ostatnio lekarz z
Gdyni dostał od niego wart 250 zł otoskop - przypominający latareczkę
przyrząd optyczny potrzebny, żeby zajrzeć do gardła.

- Dla lekarza nie ma znaczenia, czy przepisze antybiotyk mojej, czy innej
firmy - mówi Robert, który sam jest lekarzem. - Wszystkie działają podobnie.

Najlepszym "przepisywaczom recept", lekarzom, którzy wypisują po kilkaset
"właściwych" recept na miesiąc, oraz znanym profesorom medycyny, którzy
polecają konkretne lekarstwa studentom, koncern Roberta funduje kilkudniowy
pobyt w luksusowym hotelu Bryza na Półwyspie Helskim.

- To nie są zwykłe wczasy, tylko sympozjum naukowe organizowane przez
naszą firmę. Dzięki temu zawsze jest podkładka dla izby skarbowej - tłumaczy
Robert. - Ale wykłady to zaledwie kilka godzin dziennie. A potem hulaj
dusza - baseny, masaże, solaria, świetne jedzenie.

Marzeniem wielu lekarzy jest polecieć na podobną konferencję, ale do
ciepłych krajów.

- W ubiegłym roku kilkunastu lekarzy było na sympozjum połączonym z safari
w Kenii. Rok wcześniej inna grupa spędziła miły tydzień na Arubie - mówi
Robert.

Pani magister, jak tam schodzi? Obaj przedstawiciele medyczni, z którymi
rozmawiałam, uważają swe praktyki za legalne i etyczne. - W końcu my
promujemy dobre lekarstwa, a nie jakieś parafarmaceutyki, od których roi się
w reklamach telewizyjnych i radiowych - mówią. Przyznają jednak, że część
ich kolegów (jak zaznaczają "z konkurencji") korumpuje lekarzy gotówką. -
Często zachowują przy tym pozory - opowiada Robert. - Reprezentant firmy
podpisuje z lekarzem umowę-zlecenie na przeprowadzenie jakiegoś wykładu i za
to mu płaci. O żadnym wykładzie oczywiście nie ma mowy. Lekarz odprowadza
podatek, resztę bierze do kieszeni. Zwykle w grę wchodzą sumy około 1000 zł.

- Jak koncerny sprawdzają, czy lekarze rzeczywiście przepisują to, co
trzeba? - pytam.

- Z doświadczenia wiemy, że 90 procent pacjentów realizuje recepty w
aptece najbliżej gabinetu lekarza - mówi Marcin D. - Idę więc do apteki i
pytam się: "Pani magister jak tam schodzi nasz nowy antybiotyk w
zawiesinie?". Jeśli dobrze schodzi, wiem, że to zasługa lekarza, u którego
byłem.

Część koncernów zatrudnia do kontroli aptek firmy konsultingowe. Nazywa
się to badaniem rynku medycznego. Taka firma bierze np. zlecenie na
"porównanie sprzedaży leków różnych producentów na terenie Bydgoszczy".

Producenci wyręczają państwo W 1997 roku przedstawiciele kilkunastu firm
farmaceutycznych podpisali kodeks farmaceutycznej etyki marketingowej.
Zobowiązali się dobrowolnie przestrzegać kilku zakazów przy reklamowaniu
leków wśród lekarzy. Nie wolno na przykład finansować medykom udziału w
kosztownych konferencjach, wręczać drogich prezentów ani tym bardziej
gotówki. Kodeks nie jest jednak wiążącym aktem prawnym, nie przewiduje
żadnych kar dla tych, którzy go łamią.

- Jeżeli szefowie na zebraniu mówią nam, że mamy 20 proc. udziału w
sprzedaży, a powinniśmy mieć 30 proc., to znaczy, że musimy działać
agresywnie, by utrzymać się w tej pracy - mówi Robert.

Irena Rej, prezes Izby Gospodarczej Farmacja Polska: - Wszyscy wiemy, że
firmy farmaceutyczne finansują szkolenia lekarzom, dają upominki. W tej
powszechnej biedzie, jaka panuje w służbie zdrowia, producenci leków
wypełniają zadania, na które nie ma pieniędzy państwo. Nic mi jednak nie
wiadomo, żeby udział w tych konferencjach albo rozdawanie kalendarzy było
uzależnione od ilości albo rodzaju przepisywanych leków.

Marcin D.: - Oficjalnie nie ma to związku. Ale chyba nikt nie myśli, że
moja firma wyśle na safari lekarza, który w ogóle nie przepisuje naszych
lekarstw.

Joanna Bujakiewicz






--
Parszywe sekrety Michnika - tajne dokumenty
Philip Morris juz w sieci:
http://www.angelfire.com/nj/papierosy/docspl.html


Sent via Deja.com
http://www.deja.com/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Niedokrwistość?????
problemy z kasą chorych
Bezplatne ogloszenia dla lekarzy
o wymiotach
antykoncepcja

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

[polscy - przyp. JMJ] Naukowcy będą pracować nad zwiększeniem wiarygodności sztucznej inteligencji.
Medycyna - czy jej potrzebujemy?
Atak na [argentyńskie - przyp. JMJ] badaczki, które zbadały szczepionki na COVID-19
Xi Jinping: ,,Prognozy mówią, że w tym stuleciu istnieje szansa dożycia 150 lat"
Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem

zobacz wszyskie »