| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2001-10-27 14:25:47
Temat: Pierwsza część życia zupełnie innego Maćka.Mam historię, podobną w niektórych wątkach i wymagająca postawienia na końcu
podobnego pytania.
Jest więc sobie dziewczyna, jest i chłopak. Oboje młodzi, licealiści. Przez
dwa lata nie nawiązują żadnego kontaktu, ale (co okazuje się potem), każde z
nich, mijając to drugie na szkolnych schodach, czuje magnetyczną siłę, która
ciągnie go do niej/niego.
Po dwóch latach trafiają przypadkowo razem na jakiś szkolny biwak. On jest w
tedy związany od dwóch lat z zupełnie inna kobietą. Na tym biwaku wychodzą r
azem na papierosa, potem spędzają ze sobą noc. Nie, żadnego seksu - trzymani
e się za ręce, patrzenie w oczy. Rozumiecie, jak to jest? Dwoje zupełnie obc
ych sobie i światu ludzi, spędza 8 godzin nocy, wtulając się w siebie i powi
erzając swoje największe tajemnice, wyciągając najbardziej traumatyczne i sz
częśliwe momenty swojego życia!! To było tak, jakbyście nagle dowiedzieli si
ę, że macie brata/siostrę - bliźniaka, że jest on JEDYNĄ osobą, która napraw
dę was rozumie.
W ciągu następnego tygodnia (!!!) on zrywa zaręczyny (!!!) ze swoją partnerk
ą i zaczyna się NIEBO. Stan miłości absolutnej, kiedy nie trzeba się nawet w
idzieć, bo radość daje już to, że ktoś istnieje.
On wyjeżdża na studia. Przez rok widują się rzadko, ale snują plany na przys
złość, po tym smutnym roku zamieszkają razem, w swoim małym wymarzonym miesz
kanku (wyobraźcie sobie norkę hobbicką, taka jak u Tolkiena, z okrągłymi okn
ami). plany, plany plany....
Dzień po egzaminach ( przez okres których mieszkała u niego) okazuje się, że
jednak nie. Kocham cię, ale nie będziemy mieszkać razem, ani nawet studiowa
ć w jednym mieście. Dzieliło ich 5 godzin jazdy, teraz ma dzielić 7.
I to jest paskudny moment. On do tej pory jest "człowiekiem sukcesu" (przyna
jmniej na gruncie emocjonalnym) - zawsze zakochany, zawsze szczęśliwie, speł
niają mu się wszystkie marzenia i plany.
A po tym? Przypomina strzęp człowieka, który całymi dniami gapi się w okno a
lbo płacze gdzieś w kącie [ to była cholera całkowita zmiana osobowości, z l
wa stał się małym pluszowym królikiem - i tu pytanie nr. 1 - jak można aż ta
k zmienić osobowość człowieka, jego samoocenę i system wartości w ciągu 120
minutowej rozmowy??? ].
Ona się tym przejmuje, ale w sumie to dość słabo. Zaczyna mieć do niego żal,
nie potrafi mu pomóc - a chce być przecież z demonem, z którym była kiedyś a
nie z zapłakanym pluszowym królikiem. Do tego dochodzą jeszcze problemy z ak
ceptacją jej decyzji itp. generalnie jedno wielkie paskudztwo emocjonalno -
uczuciowe ( bo na dodatek w międzyczasie rozchodzą się jej rodzice, a jego s
tarzy wyrzucają go - choć na krótko - z domu) bagno..., bagno....
Ona wytrzymuje z nim jeszce dwa miesiące, co w sumie nie zdziwi chyba żadnej
kobiety, bo co to za facet którym caly czas trzeba się opiekować.
Rozstanie to dla niego całkowity crash, potrafi rozpłakać się bez powodu tuz
po obudzeniu się, czuje się gorszy (właściwie to nic nie wart), tendencje au
todestrukcyjne, cała masa fajek i wódki, myśli samobójcze, etc.
Dochodzi do dość patologicznej sytuacji - dzwonią do siebie codziennie, powi
erzają tajemnice, tak jakby ze sobą byli, ale nie są. Znany motyw - kocham c
ię, ale jako przyjaciela. Przez wszystkie te dni, on jest przekonany, że te
rozmowy to wstęp do "powrotu", kocha ją mocniej i mocniej, a ona myśli, że z
aakceptował stan "bądźmy przyjaciółmi". Rozczarowanie dochodzi do szczytu w
sylwestra - ona wypowiada magiczne zdanie - "Wiem, że nie słyszę twoich uczu
ć, ale tak jest mi łatwiej..." ( zawsze miała problemy z komunikacją na pozi
omie uczuć - traumatyczne dzieciństwo, rozbita rodzina, pijący tatuś i brak
wzorów 'normalnego związku' - typowe). Trzeba dodać, że on był jej pierwszy
facetem w życiu - bo jest cholernie (naprawdę cholernie) inteligentna i bard
zo niestabilna emocjonalnie (patrz poprzedni nawias).
Jego w tym momencie ogarnia furia. Pluszowy króliczek znów pokazuje zęby, od
cinając wszystkie kontakty z nią. Po raz pierwszy od dwóch lat są naprawdę o
sobno.
Po miesiącu przerwy ona pojawia się znikąd, znów kilka godzin nocnej rozmowy
i są razem. RAZEM!!!!
Ale paranoja ( intensywnie skracam) trwa nadal. Po trzech miesiącach on (czu
jąc się niekochany, niepewny, odrzucony) odchodzi - co kosztuje go wagonik p
apierosów, kilka litrów wódki i tonę ideałów wyrzuconych na śmietnik). Parad
oks z telefonami powtarza się znowu. Ona wykorzystuje to (choć chyba niechcą
cy - ma jakby zupełnie wyłączoną umiejętność postrzegania emocji innych ludz
i), doprowadzając do sytuacji w której on, nie mając z tego nic, pakuje w ni
ą kilogramy swojej energii, wyciągając ją ze 100 dołów tygodniowo, przekonuj
ąc, że nie jest zła, niekochana, bezwartościowa. Zdaje sobie sprawę, że to g
o wypala, ale to przecież jego małą myszka, jego kochany wiecznie zagubiony
"pyszczek", jest więc gotów złożyć siebie całego na ołtarzu, za sekundę jej
życia, kiedy będzie potrafiła zrozumieć, że jest małym pieprzonym i cholerni
e pięknym zjawiskiem. Robi to (naprawdę!!!) dla niej, nie dla siebie.
Wyjeżdżają razem na wakacje, co okazuje się być jeszcze gorsze, bo po powroc
ie nie odzywają się do siebie przez 2 miesiące. potem znów wyjeżdżają na stu
dia.
Ostatnio znów zaczynają dzwonić do siebie. Rzadko, bo nauczyli się już zapeł
niać pustkę innymi ludźmi, nie są sobie niezbędni.
I tu jest problem. Bo on nie potrafi przestać jej kochać, choć zdaje sobie s
prawę, że ona go krzywdzi.
Wiem, że to jest toksyczne uczucie, ale nie mogę z niego wyjść. Co z tego, ż
e jej nienawidzę, za to jak bardzo mnie wyeksploatowała, wykorzystała, za ws
zystko przez ostatni rok, co dla mnie było tragedią a dla niej grą?
Już nie jestem pieprzonym pluszowym królikiem. Wiem czego chcę od życia i re
alizuję to tak jak kiedyś - bezwzględnie i skutecznie. Zawsze dostaję to cze
go chcę...a jednak nie umiem zrobić jednego - przestać o nie myśleć.
I tu jest pytanie do Was.
Jak się wychodzi z toksycznej miłości?
Idealiści powiedzą 'kochaj ją i próbuj dalej', realiści 'zapomnij i znajdź s
obie nową' - ALE JA TO WSZYSTKO WIEM!. Jak to zrobić? Chcę przestać o niej m
yśleć, bo mam zwyczajnie dość, ale mój mózg kompletnie mnie nie słucha, przy
wołując wciąż obrazy z przeszłości...
Jak można przeprogramować swój mózg i swoją psyche aby przestać kochać kogoś
kto mnie hamuje, niszczy i wypala...????????
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
| « poprzedni wątek | następny wątek » |