Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Problemy z przyszłymi teściami

Grupy

Szukaj w grupach

 

Problemy z przyszłymi teściami

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 127


« poprzedni wątek następny wątek »

111. Data: 2003-08-08 09:19:22

Temat: Re: Problemy z przyszłymi teściami
Od: "agi ( fghfgh )" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Xena wrote:

> Ty w sytuacji kiedy kogoś kochasz spokojnie odpuszczasz 3 miesiące? Bez
> jaj.

"od początku uczucie które się między nami zrodziło
było tak silne, że widywaliśmy się dosłownie codziennie po wiele
godzin...no a
teraz po tych 10-ciu miesiącach mamy się raptem widywać raz na tydzień,
czy dwa
tygodnie?"

Hm.... odpusczam czy po prostu nie histeryzuje?
Wszystko da sie zalatwic jesli tego pragna, po coz wiec taka egzaltacja?
pzdr
agi

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


112. Data: 2003-08-08 09:28:35

Temat: Podsumowanie - nasza decyzja
Od: "Marcin W" <w...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Dziękuję wszystkim, ze pomoc w rozwiązaniu tego problemu.
Widzę, że też pewna część ludzi była sceptycznie nastawiona do przedstawianych
przeze mnie treści, ale nic mi do tego - wolny kraj.
Postanowilismy, że jednak będziemy się widywać i razem ze sobą mieszkać, a w
sytuacjach kryzysowych (=> przyjazd jej rodziców) będę dawał nogę. Wilk syty i
owca (my) (prawie) cała. W tej sytuacji to chyba najlepsze rozwiązanie. Miłość
jest piękna, ale do swego spełnienia wymaga dwojga ludzi, chcemy być razem,
cieszyć się sobą.
Pozdrawiam Was i dziękuję za udział w dyskusji.
Marcin

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


113. Data: 2003-08-08 09:41:03

Temat: Re: Podsumowanie - nasza decyzja
Od: Hanka Skwarczyńska <a...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Marcin W" <w...@p...onet.pl> napisał w
wiadomości news:7a2b.00000509.3f336d42@newsgate.onet.pl...
> [...]W tej sytuacji to chyba najlepsze rozwiązanie. [...]

Wręcz przeciwnie.
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


114. Data: 2003-08-08 09:44:15

Temat: Re: Podsumowanie - nasza decyzja
Od: "Basia Z." <jelon@USUN_TO.skpg.gliwice.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Postanowilismy, że jednak będziemy się widywać i razem ze sobą mieszkać, a
w
> sytuacjach kryzysowych (=> przyjazd jej rodziców) będę dawał nogę. Wilk
syty i
> owca (my) (prawie) cała. W tej sytuacji to chyba najlepsze rozwiązanie.
Miłość
> jest piękna, ale do swego spełnienia wymaga dwojga ludzi, chcemy być
razem,
> cieszyć się sobą.

Daruj, ale to wygląda na dziecinadę.

Pozdrowienia.

Basia



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


115. Data: 2003-08-08 09:54:39

Temat: Re: Podsumowanie - nasza decyzja
Od: "agi ( fghfgh )" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora



Marcin W wrote:

> Postanowilismy, że jednak będziemy się widywać i razem ze sobą mieszkać, a w
> sytuacjach kryzysowych (=> przyjazd jej rodziców) będę dawał nogę. Wilk syty i
> owca (my) (prawie) cała.

ROTFL grunt to doroslosc.
Slub tez wezmiecie cichaczem i obraczki przed nimi bedziecie chowac?
Nie neguje decyzji o wspolnym zamieszkaniu- natomiast neguje calkowicie
tulenie ogona pod siebie i krycie sie przed rodzicami w sytuacjach
awaryjnych. IMHO to wlasnie dziecinada zamiast odpowiedzialnosci za to
co sie wybiera. Wasz wybór, zaczynam jednak rozumiec lęk rodziców jesli
Wasze nastawienie i podejscie do zycia w innych sprawach i sytuacjach
wymagajacych podejmowania trudnych decyzji tez jest takie.
Nawiasem mówiac- takimi decyzjami rodziców sobie nie zjednacie a
budujecie bariere na przyszlosc. Intryguje mnie tylko po co????? Co Wam
zrobia jak wprost powiecie, ze chcecie byc ze soba i mieszkacie razem?
Pokrzycza? Postawia do kata? Eh...dziecinada.
pzdr
agi

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


116. Data: 2003-08-08 10:19:20

Temat: Re: Problemy z przyszłymi teściami
Od: "Basia Z." <jelon@USUN_TO.skpg.gliwice.pl> szukaj wiadomości tego autora

> A nawet Prof. Taton mówi o tym, że nawet jezeli ktos ma gen a nie
> tyje, nie przeciąża trzustki moze nigdy nie zachorować.

Tu się oczywiście zgadzam.
Mój ojciec miał 1 brata i 5 sióstr.
Brat ojca zachorował na cukrzycę mając ok 20 lat i szybko zmarł (było to w
czasie wojny), jedna z moich ciotek - w wieku ok 50 lat i żyła jeszcze dość
długo. Zmarła na coś innego, chciaż ta cukrzyca bardzo jej utrudniała życie.

Z moich 14 kuzynów - dzieci pozostałych sióstr mojego taty - w dzieciństwie
zachorował jeden chłopiec, który z tego powodu stracił wzrok i jedna
dziewczynka (córka innej siostry), która zmarła w wieku lat ok 30 z powodu
niewydolnosci nerek.

Mój ojciec teraz (w wieku 82 lat) ma lekko podwyższony cukier, ale nic sobie
z tego nie robi, bardzo lubi i je słodycze, a ja jestem zdania ze w tym
wieku już nie należy mu ograniczać, niech jakieś przyjemnosci jeszcze ma :-)

Pozostali kuzyni są zdrowi, ale wiem ze i oni i ja powinniśmy się pilnować.
Ja ważę nieco za duzo, ale to właściwie cały czas, nie przytyłam gwałtownie
ani po ciąży, ani później. Niemniej staram się prowadzić bardzo aktywny tryb
życia.

> Za to wielki stres wszystko moze i to wg mnie jest największy czynnik
> ryzyka. Za tym poszło 'zazeranie" stresu a potem wiadomo, ze trzustka
> produkcji az takiej ilosci insuliny nie przetrzyma. Organizm sam blokuje
> patologię. Tak na "chłopski" rozum.

Stres na pewno moze być powodem ujawnienia się wielu "drzemiących" chorób.

> > A wracając do meritum "wyzwolenie" Twojego syna nieco źle świadczy o
Twoim
> > wychowaniu.
> > Jeśli ktoś ma w dzieciństwie wpojone właściwe nawyki żywieniowe - nie
będzie
> > się "wyzwalał".
>
> Basiu! Przyjmuję to z pokorą. Myslę, ze trochę jeszcze za mało znasz
> życie i obys nie musiała go znać.

Generalnie ja myślę ze jeżeli ktoś już teraz (jak moi synowie w wieku lat
kilkunastu) po prostu "lubi", lub "nie lubi", to ten gust jeśli chodzi o
potrawy zachowa już na całe życie i nie sądzę aby im się to raptownie
odmieniło.
Obydwaj nie są smakoszami słodyczy (to już prędzej ja). Czekolada moze u
mnie w domu leżeć w barku tygodniami i zwykle lezy, zabieramy ją i zjadamy
na wycieczce w górach.
Zresztą Maciek jest nosicielem WZW typu B i musi uważac na to co je, ze
względu na wątrobę, o czym doskonale wie.

Wszyscy lubimy potrawy proste - np ruskie pierogi (niestety kupujemy, w
kilku zaufanych miejscach bo ja nie mam czasu lepić). Ze względu na Macka i
jego dość długotrwałą dietę starałam się nie robić potraw smażonych i
ciężkostrawnych.

Wszyscy bardzo lubimy potrawy mleczne i w ogóle nabiał, dziennie u mnie się
wypija 2 l mleka. I to dzieci piją z własnej woli, bo same lubią, ja ich nie
zmuszam.
Bardzo tez wszyscy lubimy zupy mleczne z najróżniejszymi płatkami.
Przepadamy wszyscy za wszelkiego rodzaju serami, białymi, żółtymi, solonymi,
pleśniowymi.
No i wszyscy też lubimy różne warzywa, a szczególnie pomidory. W takim
sezonie jak teraz to moja rodzinka zjada po 2 kg dziennie. Wszyscy lubimy
też cebulę i czosnek. Z jedzeniem tego ostatniego - to się musimy hamować
;-)

Mam na myśli głownie to ze jak coś się "lubi" w dzieciństwie, a gust
kulinarny się kształtuje własnie w dzieciństwie to ten gust nie zmienia się
tak nagle po opuszczeniu rodzinnego domu. Ja przynajmniej nie pamiętam żeby
mi się zmienił.
W czasie studiów, kiedy mieszkałam w akademiku sami gotowaliśmy sobie różne,
często wymyślne potrawy.

No ale inna sprawa ze kobieta podchodzi do tego inaczej niż mężczyzna.
Panowie, zwłaszcza samotni częściej jadają "byle co, byle jak", chodzi o to
że szkoda im tracić czas na rzecz tak prozaiczną jak jedzenie.

Kolejna sprawa - nawyki nie tylko żywieniowe. Cała moja rodzinka bardzo
aktywnie spędza czas wolny. Mąz się wspina, starszy syn też, ponadto
intensywnie pływa (3-4 x w tygodniu chodzi na basen i za każdym razem
przepływa ponad 1000 m), ostatnio zainteresował się nartami (ale nie takimi
standardowymi tylko ski-touringiem) i chyba będę mu musiała kupić sprzęt.
Młodszy trenuje dla przyjemnosci koszykówkę (bo koszykarz z niego nie
będzie - za niski jest). Wszyscy jeździmy na rowerach i aktywnie uprawiamy
turystykę pieszą. Raz w tygodniu chodzimy cała rodziną na godzinę na basen.
Żadne z nas już sobie nie wyobraża weekendu w domu przed telewizorem, lub
komputerem, bo zanudziłoby się. Albo jedziemy w góry, albo na rower.
Pewnie ze nie zawsze da się wyjechać, ale chodzi o ogólne nastawienie.
No i widzę ze te nasze zainteresowania przeszły też na dzieci.

Pozdrowienia.

Basia




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


117. Data: 2003-08-08 11:38:11

Temat: Re: Podsumowanie - nasza decyzja
Od: "Joanna Gacka" <j...@w...com-media.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Marcin W" <w...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:7a2b.00000509.3f336d42@newsgate.onet.pl...
> Dziękuję wszystkim, ze pomoc w rozwiązaniu tego problemu.
> Widzę, że też pewna część ludzi była sceptycznie nastawiona do
przedstawianych
> przeze mnie treści, ale nic mi do tego - wolny kraj.
> Postanowilismy, że jednak będziemy się widywać i razem ze sobą mieszkać, a
w
> sytuacjach kryzysowych (=> przyjazd jej rodziców) będę dawał nogę. Wilk
syty i
> owca (my) (prawie) cała. W tej sytuacji to chyba najlepsze rozwiązanie.
Miłość
> jest piękna, ale do swego spełnienia wymaga dwojga ludzi, chcemy być
razem,
> cieszyć się sobą.

oczywiscie zdajesz sobie sprawe, ze bedziesz musial byc cichutko jak
narzeczona bedzie odbierala wiaczorem telefony, sam nie odbierac zadnych
telefonow a w sytuacji "awaryjnej" wynosic z domu szczoteczke do zebow,
przyrzady do golenia i wszystko co Twoje jest - lepiej trzymaj spakowana
torbe pod lozkiem, tak na wszelki wypadek?
a jesli rodzice przyjada na kilka - kilkanascie dni?
Pozostaje tylko miec nadzieje, ze rodzice nie maja w W-wie rodziny / dobrych
przyjaciol, ktorych prosili / poprosza o zajrzenie od czasu do czasu do
ukochanej coreczki, by sprawdzic jak ona sie miewa... bo wtedy i po dzwonku
do drzwi bedziesz musial sie kryc...
Fundujecie sobie przede wszystkim zycie w lęku... a klamstwo na ogol miewa
dosc krotkie nogi...

J.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


118. Data: 2003-08-08 14:10:13

Temat: Re: Podsumowanie - nasza decyzja
Od: "Jacek" <j...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


"Marcin W" <w...@p...onet.pl> wrote in message
news:7a2b.00000509.3f336d42@newsgate.onet.pl...
> Postanowilismy, że jednak będziemy się widywać i razem ze sobą mieszkać, a
w
> sytuacjach kryzysowych (=> przyjazd jej rodziców) będę dawał nogę. Wilk
syty i
> owca (my) (prawie) cała.

Zastanówcie się,
nie jesteście już dziećmi, macie prawo do własnych decyzji, zamaist popadać
w uległość powinniście być bardziej asertywni.

Po za tym to dobry sprawdzian Was w sytuacji kryzysowej. Ocena sytuacji może
być bardzo przydatna w prognozach na przyszłość.

Pojedźcie do rodziców przedstawicie im swoje racje,
wysłuchajcie argumentów i starajcie się ich przekonać, nie można tego zrobić
w romozwie przez telefon.

Pozdrawiam
Jacek


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


119. Data: 2003-08-08 17:38:58

Temat: Re: Podsumowanie - nasza decyzja
Od: "margola & zielarz" <malgos@spamu_nie_kochamy.panda.bg.univ.gda.pl> szukaj wiadomości tego autora

Ja nie pamietam, zebym pisala "zamieszkajcie razem tak, zeby sie nikt nie
zorientowal"?

Oczywiscie, ze kazdy ma prawo oceniac Was po swojemu, dobrze ze o tym
wiecie. Mam nadzieje natomiast, ze wyciagniecie wnioski z tej statystyki:
jesli jedna osoba mowi, ze to dziecinada, to mozna przejsc nad tym jakos do
porzadku dziennego. Tych osob jednak jest wiecej. Ja mysle, ze zaiste nie
jestescie dojrzali do podejmowania doroslych decyzji, do ich obrony i do
stawienia czola sytuacjom powodujacym psychiczny dyskomfort. Sprawa sie
rypnie niechybnie i byc moze tym samym zamkniecie absolutnie droge do
porozumienia z rodzicami, a przy okazji, gdy bedziecie potrzebowali ich
pomocy moga wypiac sie na Was. Oj, Marcin, tym bardziej odradzam Wam
malzenstwo. Wyraznie nie dojrzeliscie jeszcze do doroslego zycia i
odpowidzialnosci.

Margola Jedyna Sprawiedliwa hyhy

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


120. Data: 2003-08-08 20:32:14

Temat: Re: Problemy z przyszłymi teściami
Od: Halina <"halinab"@ sympatico.ca> szukaj wiadomości tego autora



"Basia Z." wrote:
> Generalnie ja myślę ze jeżeli ktoś już teraz (jak moi synowie w wieku lat
> kilkunastu) po prostu "lubi", lub "nie lubi", to ten gust jeśli chodzi o
> potrawy zachowa już na całe życie i nie sądzę aby im się to raptownie
> odmieniło.

I to jest Twoje pobożne zyczenie i oby sie spełniło.
Syn też, dopóki mieszkał w Polsce, wszystko robił , jak u nas w domu
sie robiło, mimo, ze ja wyjechałam na rok.
Po jego emigracji i po 4-5 latach na studiach wsród miedzynarodowej
młodzieży poszedł już za nimi, bo moze chcial być bardziej akceptowany
itd
W konću był zupełnie sam i z nowym jezykiem i wsód kompletnie nieznanych
mu kultur.
Ja też , jak wyszłam z domu, też przeszłam na to co było modne (
margarynki itp) a nie co jadałam w rodzinie, która była zdrowa.
A Tata mi zawsze tłumaczył, ze nie ma jak prawdziwe masło, jajka,
pełnotłuste mleko. I mówił "pomysl, ze cos jest nie tak, bo ty zawsze
"zdrowo odżywiona" i wiecznie chora a my jemy te "zakazane" produkty i
jestesmy zdrowi". I teraz dopiero dochodze do tego, ze to Oni mieli
rację.

>
> Wszyscy bardzo lubimy potrawy mleczne i w ogóle nabiał, dziennie u mnie się
> wypija 2 l mleka. I to dzieci piją z własnej woli, bo same lubią, ja ich nie
> zmuszam.
> Bardzo tez wszyscy lubimy zupy mleczne z najróżniejszymi płatkami.

Akurat ja mlekiem tez sie zapijałam (odtłuszczonym) i chyba sobie tylko
narobiłam problemów , jak na moja dzisiejsza wiedzę . Ale nie chcę na
ten temat dyskutowac, bo to nie grupa zwiazana z dietą.
Pozdrawiam Halina

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 11 . [ 12 ] . 13


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Prezent ślubny po ślubie ??
mowilam
Rozprawka na temat
Strach przed samotnością [Było:] Dla kogo dzieci?
martini

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »