Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Podwójne zakochanie (bardzo długie)

Grupy

Szukaj w grupach

 

Podwójne zakochanie (bardzo długie)

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-12-17 11:23:03

Temat: Re: Podwójne zakochanie (bardzo długie)
Od: "Vetch" <p...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Hej !

Użytkownik "Publo" <p...@p...com> napisał
> [...]
> Ponadto niezbyt dobrze ją traktował

ale oczywiście Ty, rycerz na białym koniu, wyzwoli Ją z opresji :-)

> Nasz wspólny wyjazd nie był pierwszym,
> bo wcześniej już wymknęliśmy się na tygodniową wycieczkę.

"wymknęliśmy" -> masz poczucie winy ?

> Wracając do wątku - sprawa wyjazdu wyszła na jaw.

a więc masz poczucie winy, uważasz że zrobiłeś coś złego.

> [...]
> Ale... pod koniec maja dopadły ją wyrzuty sumienia wobec jej byłego.

czyli dziewczę nie wie czego chce.
Ma wątpliwości, a więc jej miłość/przyzywczajenie/uzależnienie
od tego pierwszego jest silniejsze, niż miłość do Ciebie.
Sorry, ale wątpię czy ona Cię kocha.

> Stwierdziła, że nie dała mu szansy, że uciekła i teraz chce to wszystko
> naprawić.

kocha go, a ty będziesz zawsze tym drugim.

Z przypowieści Salomona:
"Chwyta za uszy psa, który biegnie - kto w cudze spory się miesza."

> Porozmawialiśmy poważnie i w końcu tego nie zrobiła, ale nasze
> szczęście też się gdzieś zapodziało.

bo dalej ma te, no, jak im tam... "wyrzuty".

> Ustaliliśmy, że ona musi mieć czas,
> żeby ochłonąć i wszystko przemyśleć.

czyli dalej oszukiwanie samego siebie.

> A tu, w dniu w
> którym mieliśmy iść zapłacić za wycieczkę stwierdziła, że nie wie czy chce
> jechać, bo jak pojedzie to już nie będzie miała powrotu do chłopaka.

jest od niego uzależniona, czymkolwiek to jest.

> Znowu ciężka rozmowa i w końcu się zdecydowała na wyjazd.

błąd z twojej strony.
Powinieneś się od niej odizolować, uciec.
Jak Cię kocha, to sama przyleci, jak nie, to do widzenia.
Ciągle jesteś uległy i na jej życzenie osiągalny w każdej
chwili.
Stajesz się jej niewolnikiem, ba, już nim jesteś.
A ona ma cię gdzieś.

> Potem tego nie żałowała,

bo "było fajnie i muzyka taka miła" :-)

> bo bawiliśmy się przednio przez całe dwa tygodnie. Nasze stosunki były
potem
> cały czas dobre, aż do czasu jak wybrała się (beze mnie) na ślub swojej
> przyjaciółki. Niestety był tam również ON. Po dwóch tygodniach od całej
> uroczystości, dostałem info, że ona do niego wraca, bo coś w niej odżyło.

to było w niej cały czas. Byłeś ślepy.

> Problem w tym, że ON zaczął zaraz stawiać jej warunki m.in. że ma zerwać
ze
> mną wszelkie kontakty.

Bez urazy, ale miał prawo - w końcu ona jest jakaś bezwolna,
sama nie wie czego chce, dlatego potrzebuje kogoś, kto decyduje za nią.
Lubi facetów z "jajami", którzy mają nad nią jakąś przewagę.

Ona dojrzewa, jest prawdopodobnie młoda i ma prawo
zmieniać zdanie.
Zdziwisz się, jak jeszcze nieraz da Ci kosza.
Cierpiał będziesz jednak tylko Ty, nikt więcej.

> Ponadto zabronił jej spotkania ze starą paczką ze studiów,

hehe, dobre :-)

> ale na szczęście się nie dała i poszła na to spotkanie
>, po moich namowach i wizycie u psychologa.

wow, sprawa daleko zaszła :-)
Ale faktycznie, dziewczynie taka pomoc jest potrzebna,
jeśli jest uzależniona od macho, a uważa że to ją niszczy.

> W międzyczasie wiele jej naopowiadałem jak na niej mi
> zależy

czyli zrobiłeś jej pranie mózgu :-)
To nieefektywna metoda.
Gdy znów "go" zobaczy, rzuci Cię.

> i stwierdziłem, że możemy być nawet małżeństwem jeżeli tego chce.

"jeśli tego chce" ?
Fuck !
Przeczytaj swoje słowa dziesięć razy i zastanów się, czy naprawdę
tak myślisz.
A jeśli tak myślisz, to ożeń się z kimś innym, ale nie z nią.
Ale dopiero wtedy, jeśli zrozumiesz, czy TY tego chcesz
tak samo jak Twoja wybranka.
Po co masz się rozwodzić za miesiąc ?

> Myślała 4 dni i w końcu stwierdziła, że nie jest na to gotowa.

ot, odpowiedź gotowa :-)

> [...]
> Tak, stwierdziła, że coś jej znowu zawirowało w sercu i raczej
> ze mną nigdzie nie pójdzie. Ale co
> ciekawe, nie ma podobno zamiaru wracać do byłego, ani nawet z nim się
> kontaktować.
> W sylwestra ma zamiar siedzieć sama w domu!!

raczej Cię zwodzi. Nie wierz jej, nie warto.

Taka dziewczyna zniszczy i podepcze Twoje uczucia.
Jeśli nawet ma osobiste problemy, daj sobie z nią spokój.
Nie pomożesz jej, bo angażujesz się emocjonalnie
i wiążesz się z nią.
Mógłbyś jej pomóc, będąc obiektywnym obserwatorem
czy obojętnym uczuciowo przyjacielem, ale w tej sytuacji
patrzysz przez różowe okulary.
Ona robi z Ciebie ofiarę własnego niezdecydowania,
a Ty jej ulegasz.
Może trzeba pokazać jej siłę charakteru, zdecydowanie, czy coś...
Ale na Twoim miejscu bym nie ryzykował - szkoda zdrowia.
Z nią czeka Cię tylko ciągłą deprecha i nieskończone obawy.

> Uff, i to jest główny powód, który skłonił mnie do opisania tego
> wszystkiego.
> Jak widzicie, od ponad pół roku mam niekończącą się karuzelę.

Sam się o to prosisz.
Znajdź sobie dziewczynę, która wie czego chce i nie jest
uzależniona od jakiegoś macho.

> [...]
> Ogólnie chciałbym
> wiedzieć, co zrobić, żeby ona przestała o nim myśleć i uwierzyła w to, że
> możemy być razem bardzo szczęśliwi

nie wiem czy jest sens, na siłę zmieniać właśnie ją.
Wokół jest tyle dziewczyn.
Wydaje mi się że tracisz czas.

> Górę cały czas biorą wspomnienia zamiast zdrowy rozsądek.

podobnie jak u Ciebie.
Emocje, zamiast zdrowy rozsądek.

Jeśli Cię czymś uraziłem, wybacz.
Ale przeanalizuj sprawę bardziej rozumowo,
patrząc w przyszłość.
Tobie też się od życia coś należy.
Nie możesz być zaspokajaczem czyichś
uczuciowych potrzeb czy uzdrawiaczem
kiepskiej atmosfery w czyimś związku.
Miłość musi być wzajemna, pełna,
zdecydowana i po prostu uczciwa,
bez osób trzecich.

...
Piotr, co już niejedno przeżył :-)



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-12-17 13:05:07

Temat: Re: Podwójne zakochanie (bardzo długie)
Od: "Publo" <p...@p...com> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Vetch" <p...@w...pl> napisał w wiadomości
news:atn1d2$q7l$1@news.tpi.pl...
> Hej !
Cześć!

> > Nasz wspólny wyjazd nie był pierwszym,
> > bo wcześniej już wymknęliśmy się na tygodniową wycieczkę.
>
> "wymknęliśmy" -> masz poczucie winy ?

Nie, wcale nie ma mam takiego poczucia. Byliśmy tam wyłącznie jako
przyjaciele (i to wtedy nawet jeszcze nie tacy bliscy). Przecież na
wycieczki nie tylko jeździ się z dziewczyną czy żoną.

> > Wracając do wątku - sprawa wyjazdu wyszła na jaw.
>
> a więc masz poczucie winy, uważasz że zrobiłeś coś złego.
Przed wyjazdem nie świtało nikomu w głowie aby być razem. Ona była wtedy
jeszcze z nim, a ja traktowałem ją jako przyjaciółkę. Zresztą byłem za tym,
aby wyjazd był bardziej grupowy i żeby jej chłopak też się wybrał na
wycieczkę.

> kocha go, a ty będziesz zawsze tym drugim.

Właśnie tego się obawiam. Jedyną szansę w byciu pierwszym upatruję w tym, że
ON znajdzie sobie kiedyś jakąś inną dziewczynę, a ona wtedy zrozumie, że nie
ma już powrotu.

>
> > Potem tego nie żałowała,
>
> bo "było fajnie i muzyka taka miła" :-)
Nie zaprzeczam :-)

>
> > bo bawiliśmy się przednio przez całe dwa tygodnie. Nasze stosunki były
> potem
> > cały czas dobre, aż do czasu jak wybrała się (beze mnie) na ślub swojej
> > przyjaciółki. Niestety był tam również ON. Po dwóch tygodniach od całej
> > uroczystości, dostałem info, że ona do niego wraca, bo coś w niej
odżyło.
>
> to było w niej cały czas. Byłeś ślepy.
Wiesz, właśnie tu jest problem, że bardzo ciężko czasami jest wyczuć co w
niej siedzi. Potrafi normalnie się zachowywać, żartować i wygląda na
naprawdę szczęśliwą. A potem nagle ups....

> wow, sprawa daleko zaszła :-)
> Ale faktycznie, dziewczynie taka pomoc jest potrzebna,
> jeśli jest uzależniona od macho, a uważa że to ją niszczy.
Ja też uważam, że powinna pochodzić do jakiegoś specjalisty (psychologa)
przez dłuższy okres czasu. Była jak narazie u dwóch, ale tylko na jednej
wizycie. Sami lekarze stwierdzili, że problem jest zbyt poważny i głęboki,
aby go rozwiązać podczas jednej wizyty. Niestety nie mogę jej namówić do
dłuższej terapii. Czy są jakieś sposoby na takich ludzi? Jak można im
przemówić do rozsądku, że są specjaliści od takich problemów i mogą jej
pomóc?

>
> Sam się o to prosisz.
> Znajdź sobie dziewczynę, która wie czego chce i nie jest
> uzależniona od jakiegoś macho.
Wiem, że to najrozsądniejsze wyjście, ale.... Z drugiej strony, ponad 3 lata
naszej znajomości utwierdziły mnie w przekonaniu, że do siebie idealnie
pasujemy. Co ciekawe, nie jest to tylko moje zdanie, ale wszystkich osób
które nas znają (poczynajać od rodzin, a kończąc na kolegach i koleżankach).
Tak naprawdę jedyną osobą, która nie może się zdecydować jest ONA. Żeby było
jeszcze śmieszniej, to sama mówi, że dobraliśmy się idealnie. I jak tu dać
sobie spokój z kimś, kto naprawdę spełnia wszystkie Twoje oczekiwania?

> Jeśli Cię czymś uraziłem, wybacz.
Nie, niczym mnie nie uraziłeś. :-) Po to napisałem na grupę, żeby usłyszeć
opinie niezależnych osób, obojętnie czy są dla mnie pochlebne czy też nie.
Dzięki za odpowiedź!!

> Ale przeanalizuj sprawę bardziej rozumowo,
> patrząc w przyszłość.
> Tobie też się od życia coś należy.
> Nie możesz być zaspokajaczem czyichś
> uczuciowych potrzeb czy uzdrawiaczem
> kiepskiej atmosfery w czyimś związku.
> Miłość musi być wzajemna, pełna,
> zdecydowana i po prostu uczciwa,
> bez osób trzecich.
>
Nic dodać, nic ujać :-)

Pozdrawiam
Publo



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-12-17 13:26:32

Temat: Re: Podwójne zakochanie (bardzo długie)
Od: "dipsom_ania" <d...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


"Publo" <p...@p...com> wrote in message
news:atn7f1$lvp$1@flis.man.torun.pl...

> Właśnie tego się obawiam. Jedyną szansę w byciu pierwszym upatruję w tym,
że
> ON znajdzie sobie kiedyś jakąś inną dziewczynę, a ona wtedy zrozumie, że
nie
> ma już powrotu.

Przeczytałam to i aż się skrzywiłam...
Ona będzie z kimś "bo nie ma już powrotu"... :(
Życzę Ci jak najlepiej, ale nie rozumiem jak można podchodzić w taki sposób
do osoby, z którą chciałoby się być... jak dla mnie to łączy się z troską o
tę osobę, o życzenie jej szczęścia, o pragnienie by czuła się dobrze... a
jeśli związek miałby być na zasadzie: "Będzie ze mną bo tamtem sobie znalazł
inną dziewczynę" (gdzie znalazł, na straganie między pomidorami?) to ja go
niestety widzę tak: wyciskam z drugiej osoby soki, ile się da, seks, czas,
jej uczucie by mi było dobrze a potem...

>Sami lekarze stwierdzili, że problem jest zbyt poważny i głęboki,
> aby go rozwiązać podczas jednej wizyty.

Natomiast w to już nie będę ingerować, zastanowiłą mnie tylko postawa "nie
ma odwrotu to będzie ze mną" :(
Ale naprawdę i Tobie i jej życzę szczęścia.

>Co ciekawe, nie jest to tylko moje zdanie, ale wszystkich osób
> które nas znają (poczynajać od rodzin, a kończąc na kolegach i
koleżankach).
> Tak naprawdę jedyną osobą, która nie może się zdecydować jest ONA.

:|
Może jakaś ciocia ją przekona.... :/// Nie nie mogłam się powstrzymać... :((

>I jak tu dać
> sobie spokój z kimś, kto naprawdę spełnia wszystkie Twoje oczekiwania?

Jeśli spełnia oczekiwania bądź przy niej niezależnie od tego, czy ona się
"zdecydowała", czy nie.

> > Miłość musi być wzajemna, pełna,
> > zdecydowana i po prostu uczciwa,
> > bez osób trzecich.

:)

--
\...dipsom_ania.../
Kroplą deszczu, trzciną myślącą wśród traw...ale jestem... [Anna Maria
Jopek]


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-12-17 13:31:55

Temat: Wyjaśnienie
Od: "dipsom_ania" <d...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


"dipsom_ania" <d...@g...pl> wrote in message
news:3dff2668@news.vogel.pl...

>wyciskam z drugiej osoby soki, ile się da, seks, czas,
> jej uczucie by mi było dobrze a potem...

Byłam w tych słowach zbyt surowa, za co przepraszam (nie gniewaj się,
proszę), widzę, że Ci na niej zależy - oby Wam się udało, ale wierz mi że
chodziło mi o to " ona wtedy zrozumie, że nie ma już powrotu" i tylko tyle
:(

--
\...dipsom_ania.../
Kroplą deszczu, trzciną myślącą wśród traw...ale jestem... [Anna Maria
Jopek]


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-12-17 14:02:15

Temat: Re: Wyjaśnienie
Od: "Publo" <p...@p...com> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "dipsom_ania" <d...@g...pl> napisał w wiadomości
news:3dff27b1@news.vogel.pl...
>
> >wyciskam z drugiej osoby soki, ile się da, seks, czas,
> > jej uczucie by mi było dobrze a potem...
>
> Byłam w tych słowach zbyt surowa, za co przepraszam (nie gniewaj się,
> proszę), widzę, że Ci na niej zależy - oby Wam się udało, ale wierz mi że
> chodziło mi o to " ona wtedy zrozumie, że nie ma już powrotu" i tylko tyle
> :(
Nie gniewam się :-). Może źle się wyraziłem w tych słowach. Nie miałem na
myśli tego,że ona ma się poświęcić dla mnie czy coś w tym rodzaju i trwać w
nieszczęściu dla mojego dobra. Chodziło mi tu o to,że wtedy skończyłyby się
jej rozterki, no bo wybierać można między dwiema lub więcej opcjami. Jeżeli
jedna z nich odpadnie, to automatycznie nie ma problemu w wyborem. Co do
Twojego wcześniejszego postu, to się zgadzam, że związek powinien być oparty
na
>jak dla mnie to łączy się z troską o tę osobę, o życzenie jej szczęścia, o
pragnienie by czuła się dobrze...
i tak cały czas postępuję.

>Jeśli spełnia oczekiwania bądź przy niej niezależnie od tego, czy ona się
"zdecydowała", czy nie.
Właśnie cały czas tak robię. Nie zostawiłem ją nawet na chwilę i zawsze jej
służę pomocą czy rozmową.

Pozdrawiam
Publo


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-12-17 14:22:37

Temat: Re: Podwójne zakochanie (bardzo długie)
Od: "Vetch" <p...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Hej !

Użytkownik "Publo" <p...@p...com> napisał
> > > Nasz wspólny wyjazd nie był pierwszym,
> > > bo wcześniej już wymknęliśmy się na tygodniową wycieczkę.
> >
> > "wymknęliśmy" -> masz poczucie winy ?
>
> Nie, wcale nie ma mam takiego poczucia.

Być może, ale "wymknęliśmy" sugeruje ucieczkę
od dręczycieli :-)

> Byliśmy tam wyłącznie jako
> przyjaciele (i to wtedy nawet jeszcze nie tacy bliscy). Przecież na
> wycieczki nie tylko jeździ się z dziewczyną czy żoną.

Ja raczej nie polecałbym żonatym/mężatkom wyjadu bez
współmałżonka.
I nie chodzi tu o zazdrość, ale o prosty fakt, że "okazja czyni
złodzieja", i to, że każdy jest tylko człowiekiem...
Ludzie którzy się kochają, powinni mieć tę świadomość
i po prostu dbać, aby tego ogródka miłości, nie zarosły
niepostrzeżenie siakieś chwasty...

> [...]
> Przed wyjazdem nie świtało nikomu w głowie aby być razem.
> Ona była wtedy jeszcze z nim, a ja traktowałem ją jako przyjaciółkę.

Bliska przyjaźń kobiety i mężczyzny rzadko kiedy się nie pogłębia,
a często prowadzi do fascynacji, zauroczenia, albo miłości.

> Zresztą byłem za tym, aby wyjazd był bardziej grupowy
> i żeby jej chłopak też się wybrał na wycieczkę.

Dla niepoznaki ?
;-)
Nie wierzę, że miałeś kompletnie "czyste" intencje :-)
Nikt nie jedzie sam na sam z dziewczyną bawić się,
bez świadomości, albo może nawet nadziei, że coś
może "zaiskrzyć".

Szczerze mówiąc, sam sobie nawarzyłeś piwa :-)
Wspólne i miłe spędzanie wolnego czasu, sam na sam
z "czyjąś" kobietą/mężatką, przypomina wchodzenie do stodoły
pełnej siana z zapaloną zapałką...

> > kocha go, a ty będziesz zawsze tym drugim.
>
> Właśnie tego się obawiam.

Skoro masz wątpliwości, usłuchaj pierwotnego głosu
rozsądku, nie zagłuszaj go pytaniami "co by było, gdyby".
Za dużo Cię kosztuje ta miłość / oddanie.
Tak być nie może.
Miłość nie może być nieustanną, jednostronną ofiarą.
W tym przypadku, trzeba jasno postawić za i przeciw.

> Jedyną szansę w byciu pierwszym upatruję w tym,

To nie jest jedyne wyjście z tej sytuacji, a więc
nie jest to też jakaś jedyna szansa.
Odkochać się, albo może raczej odzwyczaić
od uzależnienia jest bardzo ciężko, ale jest to
możliwe.
To tak samo jak np. z nałogiem papierosowym.
Musisz zrozumieć, że to Cię niszczy.
A to, co nie jest budujące, należy odrzucić od siebie.

> że ON znajdzie sobie kiedyś jakąś inną dziewczynę,
> a ona wtedy zrozumie, że nie ma już powrotu.

Tak może nie stać się nigdy.
Oni są uzależnieni od siebie.
Może też być tak, że on będzie ją rzucał, ona jego
i tak w kółko - niektórzy to lubią.
Znam takich, co żyją tak już chyba z 10 lat.
Poszkodowani są jednak wszyscy wokół, którzy
dali się wciągnąć w ich grę.

Ile czasu będziesz czekał, tracąc nerwy i ostatki
cierpliwości ?
A jak się z nią ożenisz, a ona nagle znów coś do niego
poczuje ?
Chciałbyś zostać sam z gromadką dzieci ?

Osobiście bym ją zostawił i dał sobie spokój.
Jak będzie zdecydowana i rzeczywiście coś poczuje,
to przyjdzie sama. A jeśli nie, to po co sobie marnować
życie.
Przecież nikt nie chce być połowicznie kochany
ze świadomością, że był ktoś lepszy i że jest się
jakimś partnerem zastępczym z braku laku.

> > > Potem tego nie żałowała,
> >
> > bo "było fajnie i muzyka taka miła" :-)
> Nie zaprzeczam :-)

nastrój, atmosferka, etc... sprzyja uzależnieniu
od takich właśnie chwil i romantycznych porywów
serca.
Nie ma to jednak żadnego przełożenia w szarej,
codziennej rzeczywistości dwojga ludzi, którzy
wstąpili np. w związek małżeński.
Dopiero wtedy okazuje się, czy miłość, która jest
spoiwem tego związku, potrafi przetrzymać czas próby.

W przypadku chwiejności i braku pewności co do
nie dość że siły, to wogóle faktu istnienia odwzajemnionego
uczucia, ryzyko zbudowania czegoś stabilnego za pomocą
takiego "pseudo-spoiwa" jest zbyt duże.
Taki związek jak na razie nie ma przyszłości, bo brak
mu solidnych podstaw - pewności, zaufania, i wzajemnej miłości.

> [...]
> > to było w niej cały czas. Byłeś ślepy.

> Wiesz, właśnie tu jest problem, że bardzo ciężko czasami jest wyczuć co w
> niej siedzi.

w tym sęk.
Miłość nie może polegać na tym, że będziesz w kółko zachodził
w głowę "co ona myśli".
Przez to można dostać świra :-)
Ludzie, którzy się kochają, znają własne myśli i nie muszą
ciągle czegoś się obawiać. Ufają sobie i znają siebie dobrze.
Prawdziwa miłość jest też mocno związana z radością.

> Potrafi normalnie się zachowywać, żartować i wygląda na
> naprawdę szczęśliwą. A potem nagle ups....

Być może Ona nie jest z Tobą wystarczająco szczera.
Nie chce Cię zranić, odmawiając, bo narobiłeś sobie nadziei.
Dlatego sam musisz zdecydować - Ona tego nie potrafi.
Nie znaczy to, że się waha; raczej nie chce Cię zranić.
Robienie sobie większych nadziei w tej sytuacji, może tylko
pogłębić Twój ból.
Ale wierz mi; on może być jeszcze większy, jak Ci
panienka zwieje z domu po ślubie.

> [...]
> Niestety nie mogę jej namówić do dłuższej terapii.

ech... czy tu wogóle jest potrzebna jakaś terapia ?
Życie samo nauczy ją zdecydowania.
Ale wspomagając ją w niezdecydowaniu, tylko
pogrążasz ją w chaosie.
Tu trzeba radykalnych zachowań.
Albo wymagać konkretnych decyzji, albo po prostu
zerwać i zapomnieć.
Tego kwiatu pół światu. Naprawdę.

> Czy są jakieś sposoby na takich ludzi? Jak można im
> przemówić do rozsądku, że są specjaliści od takich
> problemów i mogą jej pomóc?

Jeśli naprawdę ją kochasz, podaruj jej po prostu wolność.
Jeśli kocha - wróci, jeśli nie - tym lepiej dla Ciebie.
Nie zadowalaj się półśrodkami.
I niczego nie zrobisz na siłę.
Do miłości nie można nikogo zmusić, nie można wywołać
"chcenia" na zawołanie.

> [...]
> > Znajdź sobie dziewczynę, która wie czego chce i nie jest
> > uzależniona od jakiegoś macho.
> Wiem, że to najrozsądniejsze wyjście, ale.... Z drugiej strony, ponad 3
lata
> naszej znajomości utwierdziły mnie w przekonaniu, że do siebie idealnie
> pasujemy.

Nie ma czegoś takiego jak idealne dopasowanie.
To tylko pozory, efekty działania emocji i fascynacji.
Życie w związku wymaga ciągłych kompromisów,
zaufania, wybaczeń, rozumienia potrzeb drugiej osoby,
i ciągłej konwersacji.
To poświęcenie obustronne, ale radosne.

> Co ciekawe, nie jest to tylko moje zdanie, ale wszystkich osób
> które nas znają (poczynajać od rodzin, a kończąc na kolegach i
koleżankach).

Nie warto sugerować się tym co myślą inni.
Cokolwiek dobrego o związku można byłoby powiedzieć,
to dopiero po latach jego trwania, w znoszeniu codziennych trudów,
problemów, wspólnym rozwiązywaniu konfliktów, pracy i
wychowywania dzieci.

Widziałem wiele małżeństw, o których mówiono "idealna para".
Dziś są już po rozwodach.
A przecież każde z takich ludzi biło się w piersi i zarzekało,
że kocha tylko "tę, tego" i że jest to miłość "do grobowej deski".
Później przykro się na to patrzy, jak się nienawidzą...
A więc "nie chwal dnia przed zachodem słońca".

> Tak naprawdę jedyną osobą, która nie może się zdecydować jest ONA.

Jedyną ?
Wybacz, zabawnie to zabrzmiało :-)
Chciałbyś narzucić jej swój pogląd na życie ?
Uświadom sobie ważny fakt; ona jest jedyną, ale najważniejszą
osobą.
Nie możesz planować niczego, bez porozumienia z nią.
Jeśli ona ma wątpliwości, to to wszystko jest nic nie warte,
a Twoje nadzieje nie mają żadnych podstaw, ani sensu.

> Żeby było jeszcze śmieszniej, to sama mówi, że dobraliśmy się idealnie.

Hmm...
Powiem krótko: masz przerąbane.
Jesteś pod jej wpływem, tak samo uzależniony od niej, jak ona
od tego pierwszego.
Ona daje Ci nadzieję, a Ty karmisz się okruchami jej uczuć.
Ile czasu tak wytrzymasz ?

> I jak tu dać sobie spokój z kimś, kto naprawdę spełnia
> wszystkie Twoje oczekiwania?

Bądź obiektywny i nie oszukuj siebie; nie wszystkie.
Ona nie spełnia najważniejszego oczekiwania: głębokiej,
odwzajemnionej miłości.
Reszta jest już tylko pochodną.

I jeszcze zadaj sobie pytanie;
Czy oczekujesz od niej więcej, niż ona może Tobie dać ?
Być może budujesz mity o wspólnym szczęściu, na które
ona po prostu nie ma ochoty, a ma zbyt mało odwagi i
asertywności żeby powiedzieć NIE.

...



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-12-17 14:34:07

Temat: Re: Wyjaśnienie
Od: "dipsom_ania" <d...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

"Publo" <p...@p...com> wrote in message
news:atnaqn$ree$1@flis.man.torun.pl

>>Nie gniewam się :-).

Ufff....

Także pozdrawiam

--
\...dipsom_ania.../
Kroplą deszczu, trzciną myślącą wśród traw...ale jestem... [Anna Maria
Jopek]


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-12-17 15:01:25

Temat: Re: Wyjaśnienie
Od: "Greg" <o...@f...sos.com.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Publo" w news:atnaqn$ree$1@flis.man.torun.pl napisał(a):
>
> >Jeśli spełnia oczekiwania bądź przy niej niezależnie
> >od tego, czy ona się "zdecydowała", czy nie.
> Właśnie cały czas tak robię. Nie zostawiłem ją nawet
> na chwilę i zawsze jej służę pomocą czy rozmową.

I moze wlasnie w tym tkwi problem? Ona wie, ze moze spokojnie sie
zastanawiac poniewaz Ty cierpliwie czekasz. Chocby niewiadomo ile to
trwalo ona zawsze ma mozliwosc wybrania Ciebie. A gdybys przestal nagle
byc taki dyspozycyjny? Niekoniecznie musisz zrywac kontakt. Mozesz po
prostu powoli zaczac rozgladac sie za inna partnerka. Daj jej odczuc, ze
czas na namyslenie sie ma ograniczony.



pozdrawiam
Greg

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-12-17 15:30:46

Temat: Re: Podwójne zakochanie (bardzo długie)
Od: "Publo" <p...@p...com> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Vetch" <p...@w...pl> napisał w wiadomości
news:atnbtr$khr$1@news.tpi.pl...

> Nie wierzę, że miałeś kompletnie "czyste" intencje :-)
> Nikt nie jedzie sam na sam z dziewczyną bawić się,
> bez świadomości, albo może nawet nadziei, że coś
> może "zaiskrzyć".
A właśnie, że uwierz :-). Mam taki dar, że potrafię przyjaźnić się z
dziewczynami. Mam przyjaciółki, które znam od dobrych 10 lat i nic nie
iskrzy. Jakoś potrafię rozgraniczyć przyjaźń i coś więcej. Niestety w tym
przypadku jest inaczej, bo to ona zapytała mnie czy moglibyśmy przejść do
bliższych kontaktów. Gdyby wtedy nie było tego pytania (albo ja bym inaczej
odpowiedział), bylibyśmy pewnie nadal parą dobrych przyjaciół, bez tych
wszystkich perturbacji.

> Szczerze mówiąc, sam sobie nawarzyłeś piwa :-)
> Wspólne i miłe spędzanie wolnego czasu, sam na sam
> z "czyjąś" kobietą/mężatką, przypomina wchodzenie do stodoły
> pełnej siana z zapaloną zapałką...
Masz rację i zawsz unikałem wchodzenia w czyjeś związki jak ogień wody. Tak
było też w tym przypadku, bo kiedy decydowaliśmy o byciu ze sobą, ona już
nie była z tym chłopakiem. Dla mnie to była normalna sprawa, bo przecież
ludzie zmieniają partnerów. Nie przewidywałem, że potem coś się jej
odmienie.

> Ile czasu będziesz czekał, tracąc nerwy i ostatki
> cierpliwości ?
> A jak się z nią ożenisz, a ona nagle znów coś do niego
> poczuje ?
> Chciałbyś zostać sam z gromadką dzieci ?
Wiem, że czekam już za długo, ale cóż.... z natury jestem bardzo cierpliwy
:-) A z gromadką dzieci raczej bym zostać nie chciał.

> Hmm...
> Powiem krótko: masz przerąbane.
Dokładnie tak :-)

> Jesteś pod jej wpływem, tak samo uzależniony od niej, jak ona
> od tego pierwszego.
> Ona daje Ci nadzieję, a Ty karmisz się okruchami jej uczuć.
> Ile czasu tak wytrzymasz ?
Już niewiele. Z nowym rokiem zamierzam rozpocząć nowe życie,z nią czy bez
niej. Przełom roku to chyba dobry okres na silne postanowienia.




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-12-17 23:38:00

Temat: Re: Wyjaśnienie
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_JEST_BE]@gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Greg" napisał:

> [............] A gdybys przestal nagle
> byc taki dyspozycyjny? Niekoniecznie musisz zrywac kontakt. Mozesz po
> prostu powoli zaczac rozgladac sie za inna partnerka. Daj jej odczuc, ze
> czas na namyslenie sie ma ograniczony.


Często zgadzam się z Tobą w wielu konkretnych sprawach (jak w tej powyżej),
zatem na szczęście ;-) nie widzę potrzeby zabierać głosu.

Przy okazji - nie wierzę w reinkarnację. Być może dlatego nie mogło dojść
między nami do porozumienia w sprawie lęku przed śmiercią u zwierząt.
Jeśli coś pokręciłem, z góry przepraszam.

--
Sławek


--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . [ 2 ] . 3


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Badania psychologiczno-pedagogic zne
Polska - nietoleranycjny kraj
Archiwum
impertynencje wobec Alberta Jachera
Odpowidź a może podsumowanie wątku Dylemat

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »