Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Porozmawiac o depresji - czy i jak leczyc

Grupy

Szukaj w grupach

 

Porozmawiac o depresji - czy i jak leczyc

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-06-05 07:56:09

Temat: Porozmawiac o depresji - czy i jak leczyc
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka) szukaj wiadomości tego autora


POROZMAWIAC O DEPRESJI

(czy i jak leczyc)



Padl i taki glos na temat depresji:

"Stawiam teze, ze depresja to problem filozoficzno -
spoleczny, a nie wylacznie psychiatryczny czy psychologiczny.
Wszystkie wiec tak zwane techniki terapii: farmakologia czy
psychoterapia nie sa w stanie tak naprawde czlowieka
"wyleczyc". To wszystko leczy objawy. Chyba, ze za wyleczenie
uwazamy tylko i wylacznie przywrocenie czlowiekowi umiejetnosci
jakiegos "trwania" w rzeczywistosci. I tylko tyle. Uwazam, ze
"objawowe" leczenie pacjenta pozwoli mu jedynie zapomniec i
wyciszyc go. Nie usunie ono jednak podstawowej przyczyny
takiego stanu - bolu istnienia i braku sensu istnienia. Jesli
juz pomoc ma psycholog, musi byc on duchowym przewodnikiem -
troche filozof, troche kaplan. Bez tego wszystko na nic,
zagubiony czlowiek bedzie gonil w pietke."

Ciekawe ujecie i byc moze duzo w nim racji. Jest jednak
rzecz, ktora mnie tu bardzo niepokoi. Wyobrazmy sobie, ze taki
"glos" trafia do osoby pograzonej w depresji, osoby ktora w
ostatnim odruchu samoobrony decyduje sie szukac u kogos pomocy.
Czyta taka opinie - wszystkie alternatywy po kolei zatrzaskuja
sie przed nia jako bezuzyteczne, oszukancze nawet. Ni
psychiatra, ni hipnoterapeuta, ni psychoterapeuta, psycholog
tez nie, bo jeszcze nie filozof i kaplan... Wiec kto i jak ma
tej osobie pomoc?! Ona zgodzi sie z diagnoza, ze zgubila sens
zycia. Tylko jak i przy czyjej pomocy ma go teraz odnalezc?
Studiujac filozoficzne dziela, modlac sie zagorzale, wstepujac
do sekty, gdzie inni beda myslec i za nia decydowac?!... Moze
nawet i juz to robi, tyle ze wlasnie goni w pietke - znalezc
utracony sens zycia, nie taka to prosta sprawa. Latwiej budowac
od nowa niz rekonstruowac cos, co istnialo i zostalo zburzone.
Jest to mozliwe, ale to dluga droga odnawiania sie wiary. Wiary
zarowno w sensie religijnym, jak i "laickiej" - etycznej -
utraconej wiary we wpojone i uznawane dotad wartosci. Zaden
psycholog, nawet "psycholog - filozof i kaplan" nie zrobi tego
w miejsce pacjenta. Moze co najwyzej wskazac mu drogowskazy -
idz tedy, kieruj sie na to albo na tamto, bedzie ci latwiej.

Nie stac na taki niewymierny wprost wysilek religijno-
etyczno-filozoficznych poszukiwan osobe zyjaca pod pregierzem
choroby i jej dewastacyjnych objawow, takich jak: niepokoj,
bezsennosc, pesymizm, brak woli dzialania, chaos mysli,
ekstrema emocji, itp. I te objawy trzeba najpierw zniwelowac
lub chociaz wyciszyc. Tu trzeba lekarza!

Tylko tyle, za to bardzo mocno, chcialam do powyzszego
rozumowania dorzucic.












--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-06-07 05:27:59

Temat: Re: Porozmawiac o depresji - czy i jak leczyc
Od: "Little Dorrit" <z...@c...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Magdalena Nawrocka" <m...@w...fr> napisał w
wiadomości
news:20020605075544.ZTLH24502.viefep11-int.chello.at
@jupiter.chello.fr
...
>
>
> Padl i taki glos na temat depresji:
>
> "Stawiam teze, ze depresja to problem filozoficzno -
> spoleczny, a nie wylacznie psychiatryczny czy psychologiczny.
> Wszystkie wiec tak zwane techniki terapii: farmakologia czy
> psychoterapia nie sa w stanie tak naprawde czlowieka
> "wyleczyc". To wszystko leczy objawy. Chyba, ze za wyleczenie
> uwazamy tylko i wylacznie przywrocenie czlowiekowi umiejetnosci
> jakiegos "trwania" w rzeczywistosci. I tylko tyle. Uwazam, ze
> "objawowe" leczenie pacjenta pozwoli mu jedynie zapomniec i
> wyciszyc go. Nie usunie ono jednak podstawowej przyczyny
> takiego stanu - bolu istnienia i braku sensu istnienia. ."
>
> Ciekawe ujecie i byc moze duzo w nim racji. Jest jednak
> rzecz, ktora mnie tu bardzo niepokoi. Wyobrazmy sobie, ze taki
> "glos" trafia do osoby pograzonej w depresji, osoby ktora w
> ostatnim odruchu samoobrony decyduje sie szukac u kogos pomocy.
> Czyta taka opinie - wszystkie alternatywy po kolei zatrzaskuja
> sie przed nia jako bezuzyteczne, oszukancze nawet. Ni
> psychiatra, ni hipnoterapeuta, ni psychoterapeuta, psycholog
> tez nie, bo jeszcze nie filozof i kaplan... Wiec kto i jak ma
> tej osobie pomoc?! Ona zgodzi sie z diagnoza, ze zgubila sens
> zycia- znalezc
> utracony sens zycia, nie taka to prosta sprawa. > >


A jednak wbrew Tobie i Przedmówcy - utrata sensu życia nie jest
PRZYCZYNĄ depresji. To jeden z wielu objawów. W psychologii istnieje
szeroko w Polsce stosowany test projekcyjny do mierzenia poczucia
sensu życia, tzw. PLT, mierzący poziom obniżenia znaczących w życiu
jednostki wartości. Przeznaczony jest do badania ludzi zdrowych
psychicznie i oparty m.in. na teoretycznych założeniach
egzystencjalizujacego Frankla.
Dorrit
>
>
>
>
>
>
>
>
>
>
>
> --
> Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
>




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-06-07 10:41:03

Temat: Re: Porozmawiac o depresji - czy i jak leczyc
Od: "PowerBox" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> "Stawiam teze, ze depresja to problem filozoficzno -
> spoleczny, a nie wylacznie psychiatryczny czy psychologiczny.
> Wszystkie wiec tak zwane techniki terapii: farmakologia czy
> psychoterapia nie sa w stanie tak naprawde czlowieka
> "wyleczyc". To wszystko leczy objawy.

- tu mój podpis obiema rencami i nogami :)

- ostatnio psychologia zacieśnia bardzo mocno z filozofią i w pewnym wąskim
spektrum to już jest jedno. Dotyczy to relacji jednostki z rzeczywistością
(od
filozoficzne) poprzez procesy psychiczne - najogólniej rzecz biorąc. Nie
chodzi tutaj o filozoficzne dywagacje na temat celu i sensu życia. Chodzi "o
down to Earth" procesy psychiczne, których nie można rozpatrywać w wąskim
światopoglądowo kontekście. Na przykład jeśli chodzi o zmianę przekonań -
należy najpierw dogłębnie zrozumieć "filozoficznie" że nasze postrzeganie i
przekonania nie są rzeczywistością tylko jej modelem. Bez tego próby zmiany
nieracjonalnych przekonań są bardzo trudne albo nietrwałe. Nie można zmienić
czyjegoś błędnego stosunku do rzeczywistości (wywołującego np. depresję)
kiedy
pacjent nie ma najmniejszych szans na zrozumienie, że jego poglądy,
wymagania i założenia różnią się od obiektywnie istniejącej rzeczywistości
albo są z nią sprzeczne.

Należy jeszcze mieć na względzie to, że niektóre depresje faktycznie są
powodowane przez dysfunkcje somatyczne (np. układów wydalniczych).


> Uwazam, ze
> "objawowe" leczenie pacjenta pozwoli mu jedynie zapomniec i
> wyciszyc go. Nie usunie ono jednak podstawowej przyczyny
> takiego stanu - bolu istnienia i braku sensu istnienia.

- ból istnienia bierze się m.in z posługiwania nieadekwatnym do realiów
sposobem współgrania z rzeczywistością.
( Np. wymóg neurotyka, że zawsze musi być najlepszy)

> Jesli
> juz pomoc ma psycholog, musi byc on duchowym przewodnikiem -
> troche filozof, troche kaplan. Bez tego wszystko na nic,
> zagubiony czlowiek bedzie gonil w pietke."

- osobiście przestrzegałbym przed zamianą depresji na sekciarstwo z
kościołem włącznie. Obie formy podejścia do realiów są bardzo mało wydajne
dla wyznawcy (a bardzo korzystne dla guru sekt i koncernów farmaceutycznych
i beznadziejnych pseudo-lekarzy-głupoli)


> Ciekawe ujecie i byc moze duzo w nim racji. Jest jednak
> rzecz, ktora mnie tu bardzo niepokoi. Wyobrazmy sobie, ze taki
> "glos" trafia do osoby pograzonej w depresji, osoby ktora w
> ostatnim odruchu samoobrony decyduje sie szukac u kogos pomocy.
> Czyta taka opinie - wszystkie alternatywy po kolei zatrzaskuja
> sie przed nia jako bezuzyteczne, oszukancze nawet. Ni
> psychiatra, ni hipnoterapeuta, ni psychoterapeuta, psycholog
> tez nie, bo jeszcze nie filozof i kaplan... Wiec kto i jak ma
> tej osobie pomoc?! Ona zgodzi sie z diagnoza, ze zgubila sens
> zycia. Tylko jak i przy czyjej pomocy ma go teraz odnalezc?

- przy pomocy własnego mózgu. Niestety zdecydowana większość ma tak sprane
od dzieciństwa mózgi, że nie są w stanie samodzielnie zrobić nawet kroku.
Konformizm i ciągłe pytanie innych czy aby dobrze myślę, czy aby mam dobre
przekonania. Skwapliwie wykorzystują to zagubienie różni sekciarze z
politykami włącznie. To wszystko jest wciąż pytaniem przeciętnych looserów
jak grać. Gdyby odpowiedź była sensowna, to od razu byłoby to widać w
rzeczywistości.


> Studiujac filozoficzne dziela, modlac sie zagorzale, wstepujac
> do sekty, gdzie inni beda myslec i za nia decydowac?!...

- absolutnie nie chodzi o modlenie się ani o żadne sekty. Wręcz przeciewnie.
Osoba która znajdzie wydajny system psychologiczno-filozoficzny poruszania
się po realiach wychodzi z depresji, z nerwic, z niskiej samooceny, z
podatności na sekciarstwo, pranie mózgu i inne manipulacje.


> Nie stac na taki niewymierny wprost wysilek religijno-
> etyczno-filozoficznych poszukiwan osobe zyjaca pod pregierzem
> choroby i jej dewastacyjnych objawow, takich jak: niepokoj,
> bezsennosc, pesymizm, brak woli dzialania, chaos mysli,
> ekstrema emocji, itp. I te objawy trzeba najpierw zniwelowac
> lub chociaz wyciszyc. Tu trzeba lekarza!

- dlatego jedzenie środków pseudo antydepresyjnych ma głęboki sens, żeby
ponownie nawiązać kontakt ze światem. Należy sobie zdawać sprawę, że te leki
nie zmieniają chorego sposobu myślenia i nieprzydatnych nawyków
emocjonalnych pacjenta.

Dlatego "leczenie" trwa tak długo i bezskutecznie,
powodując w szeregach ciemnych lekarzy wrażenie niezmiernie zagmatwanej,
niezrozumiałej materii. Panują ciemne wieki psychologii, szczególnie w
krajach tak zacofanych jak Polska. Sprawa się powolutku zmienia, ale zanim
dojdzie do przełomu stara ekipa musi wymrzeć śmiercią naturalną -tylko tym
sposobem w dziejach ludzkości kiedykolwiek mogły zaistnieć nowe idee - nie
poprzez zmianę przekonań jakby ktoś naiwnie mógł pomyśleć. Przeciętny
psychiatra nie ma
zielonego pojęcia jak powstają emocje (w tym depresja na tle
niesomatycznym). W rękach takich debili jest wasze zdrowie emocjonalne.
Niektórzy z nich mają trudności ze
zrozumieniem, faktów dotyczących emocji bo posługują się nieprzydatnym
modelem filozoficznym (umożliwiającym mylenie mapy z terenem). Pierwsze
sensowne książki o emocjach ukazały się dopiero w ostatnich latach (i robią
furorę).

Rewolucja humanistyczna potencajnie jest dopiero przed nami. Z zarysów można
wywnioskować, że jesli do tego w ogóle kiedyś dojdzie - będzie mieć nawet
wiekszy wpływ na życie niż rewolucja techniczna, która jest naturalnym
następstwem rozwoju humanistyki. Nie da sie wyprodukować samochodu, ani
zrozumieć powstania życia na Ziemi poprzez czary, tymczasem w Polsce ponad
połowa(!) ludzi wierzy, że człowiek został stworzony przez jakiegoś boga, a
trochę mniej ludzi twierdzi- że Słońce kręci się wokół Ziemi. W tym samym
czasie na Wyższej uczelni w moim mieście powstaje Wydział Teologiczny
[rzeczywistoś jest jedna(?) a rozmaitych bożków jest n+1], Równie dobrze
mógłby powstać wydział Historii Komiksu. W tym samym czasie studenci
psychologii nie wiedzą czym są i jak powstają emocje (albo mają odnośnie ich
średniowieczne przekonania).


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Porozmawiac o depresji - moj byly bol
Re: brakuje mi wiary w siebie
Zupelnie jak w Lomzy
Uwiezryc w siebie
odciety od swiata...

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »