Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!news.icm.edu.pl!news.onet.pl!newsfee
d.gazeta.pl!newsfeed.tpinternet.pl!news.tpi.pl!not-for-mail
From: Lolek <K...@i...pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Problem
Date: Tue, 17 Dec 2002 21:01:56 +0000
Organization: GTKar
Lines: 129
Message-ID: <1...@l...pl>
Reply-To: K...@i...pl
NNTP-Posting-Host: willowe.to.krakow.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=us-ascii
Content-Transfer-Encoding: 7Bit
X-Trace: news.tpi.pl 1040155160 2977 217.97.220.4 (17 Dec 2002 19:59:20 GMT)
X-Complaints-To: u...@t...pl
NNTP-Posting-Date: Tue, 17 Dec 2002 19:59:20 +0000 (UTC)
Mail-Copies-To: K...@i...pl
User-Agent: KNode/0.7.1
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:173942
Ukryj nagłówki
Witam
Tekst pewnie bedzie dlugi, ale dla mnie bardzo wazny,
wiec prosze o rade
Od prawie 2 lat jestem z dziewczyna. Teraz mamy juz po troche ponad
18 lat. Sprawa wyglada nastepujaco:
bylismy ze soba 3,4 miesiaca, poczym ja musialem wyjechac i przez 2
miesiace sie nie widzielismy. Dodam, ze te 3,5 miesiaca to praktycznie
najcudowniejsze miesiac mojego zycia - bylem wtedy b.szczesliwy.
Jednak w czasie tych 2 miesiecy dziewczyna byla na kolonii i tam
podrywal ja jakis facet. Jednak ona zachowala sie exrta i go olewala
(tego jestem pewnien). Z wakacji wrocila wczesniej odemnie, jednak
nasze spotkanie mialo miejsce dopiero po 3 dniach, gdyz przez ten czas
ona zastanawiala sie czy nie zerwac. Wg mnie wplyw miala tez tutaj pewna
kolezanka, gdyz moja dziewczyna mowiac jej obawy zwiazane z tym: jak to
bedzie spotkac mnie po 2 miesiacach niewidzenia sie (i zerowego kontaktu)
to ta od razu jej powiedziala zeby ze mna zerwala (od zawsze byla
przeciwna temu zwiazkowi - wolalaby, zebym byl z kims innym :-) ). Jednak
w sumie to nie powiedziala mi ze chce zerwac,tylko ze sie nad tym
zastanawiala. Pozniej bylo wszystko ok, a nawet cudownie. Bylo jedno male
ale, o swoich wakacjach dziewczyna nie opowiadala mi praktycznie nic.
Powdo byl taki, ze mowila ze nie ma nic ciekawego do opowiedzenia, ze
nie byly to fajne wakacje itd. Nie powiedziala tez ani slowa o tym, ze jakis
chlopak ja podrywal, a w sumie wielokrotnie schodzilo na ten tenat, ja o
niego
pytalem, gdyz widzialem ze cos jest nie tak, cos podejrzewalem (bardziej
przeczucie to bylo jednak)
Pozniej w grudniu (prawie rok temu) chciala ze mna zerwac. Powod - zaden
konkreny, takie tam, ze miala okres, ze wydaje jej sie ze do siebie nie
pasujemy itd, ze malo czasu poswieca na szkole i takie tam. W koncu jednak
sama stwierdzila, ze nie wie co chciala zrobic i ze prosi zebym o wszystkim
zapomnial, bo mnie kocha i nadal chce ze mna byc. Kolejne miesiace to
miesiace
znowu cudowne, jednak dla mnie wcoaz troche niespokojne ze wzgledu na
"zeszle
wakacje". Pozniej wyjechalismy sobie razem na kilku tygodniowy "urlop". W
tym
czasie praktycznie wyszlo to ze istanial taki ktos komu sie podobala. Wtedy
zrozumiala jak bardoz mnie zranila tym, ze mnie oklamywala przez prawie rok,
ze mowila mi prosto w oczy ze nikogo takiego nie bylo itd itd.
i przyznala sie do wszystkiego, opowiedziala mi w koncu wszystko o zeszlych
wakacjach (zawet zwykele pierdoly),
jak bylo, kim byl ten chlopak co ja podrywal itd. Od tego czasu zmienila
sie bardzo, stala sie dla mnie 100 razy bardziej cudowna osoba.
Jednak przez kilka pierwszych tygodni nie bardzo mnie to bolalo.
Przyznaje ze bylem wtedy upierdliwy, wszystko mni wkurzalo itd, ae wydaje
mi sie ze mialem do tego prawo. To boli gdy dowiaduje
sie ze bylo sie klamanym przez prawie rok. Przyznala mi sie wtedy jeszcze do
1 rzeczy, i to mnie najbardziej boli teraz. Otoz na swieta bozego narodzenia
razem
z kolezanka zaczely wysylac kartki do znajomych z poprzednich wakacji. I
wyslaly
kartke wlasnie jemu. To w sumie byla ich wspolna kartka, nie tylko od niej,
ale
mimo wsyztko to boli.
Pod koniec sierpnia tego roku powiedziala ze nie ma juz sil na to, zeby mnie
przepraszac, ze mnie bardzo za wstko przeprasza, ze strasznie zaluje tego
co mi zrobila itd, aleona juz dluzej nie moze tego znies. Roztsalismy sie,
jednak
po kilku godzinach dostalem sms ze mnie kocha i chce dalej walczyc.
Bylismy pozniej ze soba 2 miesiace. Poklocilismy sie i ja jej powiedzialem
kilka brzydkich rzeczy i ja zostawilem. Jednak po kilku godzinach juz
stwierdzialem
ze nie potrafie bez niej zyc. Ona tez to stwierdzila, jednak obrazilem ja,
wiec
poczatkowo nic nie robila. Po 2 tygodniach wrocilismy dosiebie, bo po prostu
bardzo sie kochamy i nie mozemy bez siebie wytrzymac tak dlugiego okresu
czasu.
Nie wyobrazamy sobie np. osobnych swiat, czy Sylwestra. Znow zaczelo byc
cudownie.
Oczywiscie w czasie tego okresu (2 lat) mielismy rozne sprzeczki, raz
wieksze,
raz mniejsze, jednak wszystko zawsze odbywalo sie na etapie "kloce sie z
toba,
ale i tak cie kocham i chce z toba byc".
Ja ja bardzo kocham i naprawde chce byc z nia. Nie dawno rozpoczelismy
wspolzycie
byla to dojrzala i szczera dycyzja - ktora naprawde nas zblizyla.
Jednak nie raz ja mam "napady" tzn np. teraz zaczalem sie "bac", ze moz w
tym
roku znowu wysle kartke z koleznaka temu gosciowi, albo np nieraz sie boje
ze tak
jak rok temu mnie z czyms oklamuje, ze mni z czyms olewa (olewala to, ze mi
nie daja spokoju jej zeszle wakacje - czyli w sumie miala tez troche gdzies
moje
uczucia) Dodam, ze od czasu jak mi wszystko powiedziala
jest cudowna, naprawde sie stara. Jednak moje watpliwosci to nie koniec. Ona
tez
mowi ze ciezko jej zyc z tym, ze kiedys zranila kogos kogo bardzo kocha, nad
zycie,
wiem ze mnie kocha i chce byc ze mna, ja tez tego bardzo chce.
Czy uwazacie ze to co ona zrobila to jakis bardzo zly czyn. W sumie nie
powiedziala
mi ze ktos ja podrywal po to, zebym sie nie pzejmowal , teoretycznie dla
mojego
dobra. Oboje wiemy, ze to wszystko, to malutka blaha sprawa, z ktorej
wyszlo jedno, wielkie nieporozumienie - jednak takie ktore boli.
Ogolnie nasze klotnie, to wspominanie tego co ona mi kieys zrobila. Juz
minelo
prawie pol roku od tego jak sie dowiedzialem, jednak caly czas to troche
pamietam,
juz o wiele mniej, jednak staram sie aby bylo jeszce mniej. Na codzien jest
nam
cudownie, praktycznie wszystko nam sie uklada. Wszystko to glupie
nieporozumienie.
Pomozcie, jak zapomniec o tym wszystkim - o tym, co bylo nieporozumieniem,
co
wyszlo z glupoty, z nieoswiadczenia, jednak boli, bolalo obie strony, a ja
teraz
troche sie boje tego, ze wszystko sie powtorzy. - choc nie wierze w to, zeby
ona
to zrobila po raz kolejny, wiem ze mnie kocha i widze (wiem) jak bardzo
cierpi
z powodu tego, ze zranila kogos kogo bardzo kocha. Nie chce sie poddac, bo
uwazam
ze kazdy ma prawo do bledu - jedak ciezko teraz mi o tym zapomniec. a bardzo
chce, bo jest o co walczyc.
Sorki ze dlugie, ale dla mni b.wazne.
|