Problem się zaczął kilka dni temu... Nie stąd ni zowąd, ale podejrzewam
szybsza jazdę na rowerze - keidy prawdopodobnie coś mi wpadlo do oka -
prawdopodobnie, gdyż nie poczułem tego zbyt mocno... ot wpaśło, po chwili
oko się "odetkało" i widziałem normalnie.
Obecnie też widzę normalnie, zasięg widzenia prawidłowy, ostrość też, kąty
wzroku - jak najbardziej OK. problem lezyw tym, że chwilami coś mi
przeszkadza. Jakby się pojawialo coś, co uwiera mnie w gałkę oczną (trudno
określić miejsca dokładnie, ale raczej na dole, pod powieką)
I teraz najlepsze - przeglądałem oko z bratem i pod lustrem - NIC
kompletnie nie widać. Zero czegokolwiek co by można było zobaczyć.
Stwierdziwszy, że to może być jakieś ciało obce mimo wszystko -
przeplukałem sobie to oko plynem o nazwie "Oftarinol" - bez zmian. Jak coś
bylo - tak jest.
Z racji tego, że pojawiło się dość nagle, w ciągu dnia, niemalże zaraz po
jeździe rowerem, stwierdzam, że musiało mi coś do niego wpaść... Tym
bardziej, że odnoszę wrażenie, że to cos się przesuwa - w szczególności po
mruganiu, przesunięciu wzroku w prawo w bok. I znika po
pogłaskaniu/odciągnięciu dolnej powieki.