Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Prośba o pomoc - apatia

Grupy

Szukaj w grupach

 

Prośba o pomoc - apatia

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2000-05-09 21:01:02

Temat: Re: Prośba o pomoc - apatia
Od: "jacob" <j...@f...net> szukaj wiadomości tego autora


Kasia wrote in message <3912a887$1@news.astercity.net>...
>Witam wszystkich i zwracam się z prośbą o poradę. Mojego znajomego rok temu
>zostawiła dziewczyna /byli 5 lat razem/, on bardzo to przeżył i właściwie
do
>tej pory nie może się otrząsnąć po tym. w zeszłym roku jeszcze mu na czymś
>zależało, można było z nim normalnie porozmawiać, pośmiać się. Od tego roku
>jest coraz gorzej, zamknął sie bardzo w sobie, z nikim nie chce rozmawiać
>/przede wszystkim z rodzicami/, ze mna jeszcze rozmawia, ale widzę, że już
>jest gorzej, nic, absolutnie nic go nie intersuje, zero ambicji, popada w
>alkoholizm /na to zawsze ma czas i ochotę:(/, zawala studia , jedynymi
>rozrywkami są imprezy, picie i rozmowy o niczym, albo użalanie się nad sobą
>i tym ,jak bardzo los go skrzywdził. Czas ma tylko dla kolegów /koledzy są
>wątpliwej reputacji/. Popadł już w paranoję, że wszyscy przeciw niemu
>spiskują /ma na myśli osoby, które chcą mu pomóc, najbliższe otoczenie/, że
>wszyscy robią mu na złość, itp. Problem polega na tym,że on w ogóle nie
chce
>rozmawiać, każdą rozmowę zbywa byle czym. A jest to człowiek posiadający
>wiedzę, wrażliwy, szkoda chlopaka...nie pracuje , kończy w tym roku studia.
>Proszę może ktoś mi powie, jakich argumentów użyć, jak przeprowadzić z nim
>kolejną rozmowę, może jakiś psycholog, ale wtedy jak przekonać znajomego,
>żeby udał się do poradni..
>mnie ręce już opadają, ale chcę wierzyć, że on zrozumie,że marnuje życie
>sobie i najbliższym..
>Z góry dziękuje za rady /mogą być na e-mail'a/
>pozdrawiam
>kasiek
>
>
Kasiu,
ponizsze opowiadanie poswiecam Twojemu znajomemu.
Daj mu przeczytac. Moze mu ulzy.

ONA

Na dworze bylo paskudnie. Snieg padal od rana.
Coz ja zmusilo, by na takiej pogodzie brnac w sniegu po kostki? Futro jej
glaskalo powierzchnie sniegu. Buty wbijaly sie w miekki puch. Wiatr szarpal
jej wlosy wystajace z pod malego kapelusika. Twarz byla czerwona i jeszcze
bardziej czerwony byl jej malenki zgrabny nosek.
Cos dziwnego bylo w jej chodzie. Wyczulem to. Czekawosc gnala mnie za nia.
A moze nie tylko ciekawosc?

Szlem w oddaleniu dziesieciu krokow. Nie zostalem auwazony. Wiecej ludzi
szlo ulica.Zapadl zmierzch. Oddalilismy sie od srodmiescia. Ludzi bylo coraz
mniej.
Nadeszla chwila o ktora tak bardzo sie obawialem. Na waskiej uliczce
zostalismy sami: ona i ja.
W pierwszej chwili wydawala mi sie bliska osoba, z ktora jestem sam na sam.
Chwila iluzji szybko minela.
Skrecila w jedna uliczke, druga, trzecia... Strach mnie oblecial. Zdawalem
sobie sprawe, ze juz zwrocila na mnie uwage. Coz ona pomysli o mnie, o
mezczyznie, ktory nagabuje samotnie kroczaca mloda kobiete? Jak ona tez
zareaguje: zacznie uciekac z krzykiem, zwymyslec czy bedzie udawac, jakby
nigdy nic?
A moze jeszcze nie zwrocila na mnie uwagi?

Nagle zatrzymala sie. Poprawila cos przy buciku. Minelem ja.
Swiatlo jakiejs mizernej wystawy oswietlilo jej twarz.
Cos mnie chwycilo za serce. Ujrzalem piekna twarz wyrazajaca niewymowny bol.
Nie byl to wyraz bolu fizycznego.
Jeszcze wiecej zaintrygowalo mnie, co kobieta z takim wyrazem twarzy ma do
zalatwienia w tak ponury wieczor.
Szlem wolniej. Minela mnie. Spojrzelismy sobie w twarz.
- Dlaczego pam za mna chodzi juz od dluzszego czasu?
Drgnelem. To przyszlo tak niespodziewanie. Wlasnie bylem zatopiony w myslach
o niej. Glos byl mily, dzwieczny a ton blagalny.
Nie odpowiedzialem. W glowie nastala pustka. Nic madrego na mysl mi nie
przyszlo. Wydawalo mi sie, ze wieki minely.
Pocilem sie mimo, ze na dworze bylo porzadnie zimno. Czulem sie, jak
zlodziej przylapany na goracym uczynku.
Nagle padlo na mnie olsnienie: powiem prawde.
- Bardzo mnie zaciekawilo, co tak tak mloda, niezle usytuowana mloda kobieta
ma do zalatwienia w taka fatalna pogode. Musi byc bardzo powazny powod,
ktory wypedzil tak delikatna osobe z cieplego domu na taka sniezyce.
- Blagam pana, jesli jest pan takim szlachetnym czlowiekiem, na jakiego
wyglada, prosze zaniechac dalsze interesowanie sie moja osoba.
- Jesli pani sobie zyczy...
Nie dokonczylem. Nie moglem dokonczyc. Wiedzialem, ze nie dotrzymam slowa.
Wlasnie teraz poczulem, ze cos strasznego ma sie stac.
Skrecilem w boczna uliczke i szybko, okrezna droga dostalem sie do mostu.
Stanelem w cieniu filara. Bylem niewidoczny.
Spojrzalem w dol ulicy prowadzacej do mostu. Ulica byla pusta. Czyzbym sie
mylil? A bylem taki pewny.
" glupcze, jakie miales podstawy tak sadzic? Czy zawsze, kiedy czlowiek ma
zmartwienie,siega do ostatecznego rozwiazania; szczegolnie, kiedy sie jest
mlodym i ma sie cale zycie przed soba? Przyznaj sie, kretaczu, ze ciekawosc,
przeczucie itp., sluzy ci tylko jako pretekst przed samym soba. Nie chcesz
sie przyznac, ze inne sa przyczyny nagabywania tej slicznej osobki,"
Tak przemowil do mnie rozsadek. Bylem gotow przyznac mu racje lecz to w
niczym nie oslabilo moje przeczucie. Bylo to we mnie silne bez logicznych
argumentow.

Nagle zauwazylem, w odleglosci jakichs 300 metrow od mego punktu
obserwacyjnego, jakis jasny zarys unoszacy sie do gory. Kiedy sylwetka sie
wyprostowala, poznalem w niej moja nieznajoma. Moze czekala, by przekonac
sie czy ja wiecej nie sledze. Moze wahala sie. A moze poprostu troche
odpoczela.
Stala kilka sekund na miejscu, rozgladajac sie dookola. Wydawalo mi sie, ze
wiatr przynosi ze soba jej cichy szloch.
Zaczela zblizac sie do mostu. W ciagu jednej chwili wydalo mi sie, ze do
mnie sie zbliza i wnet rzucimy sie w ramiona.
Dwaj kochankowie!

Szla wolnym, ociezalym krokiem. Wiatr sie wzmogl. Plaszcz jej sie rozwial.
Przeciez ci zimno - chcialem jej krzyknac.
Bylem caly w napieciu. Z kazdym jej krokiem serce zaczelo mi silniej bic.
Byla juz kilka krokow od mostu.
Nagle struchlalem: nie umiem plywac. Co poczac; wyjsc z ukrycia?
Glos rozsadku znow przemowil:
"A moze ona chce tylko przejsc przez most. Przeciez blagala cie, bys ja
zostawil w spokoju. Czyzbys juz calkiem zatracil swoj honor na widok ladnej
twarzyczki? A jesli skoczy do wody, ty skoczyczysz za nia, by zamiast jednej
ofiary byly dwie?

Czuje, ze musze cos przedsiewziasc, ale co? Nie wolno mi sie jej ukazac,
poki nie bede calkowicie pewny, ze zamierza cos strasznego popelnic.
Przedmiescie bylo slabo oswietlone. Prawa strona mostu tonela w cieniu.
Pozwolilem jej wejsc kilka krokow na most.
Wyslizgnelem sie z mego ukrycia. Cichaczem wszedlem schodkami na gore.
Zgialem sie wpol. Kroczylem za nia w pewnej odleglosci. Snieg tlumil moje
kroki.
Nagle przyspieszyla. Ja nie moglem tego uczynic, by nie zwrocic na siebie
uwagi.
W polowie mostu zatrzymala sie. Nadrobilem stracona droge. Stala w
nieruchomej pozycji kilka minut a moze sekund. Wtem naglym ruchem zrzucila z
siebie futro i zblizyla sie do balustrady. Wyciagnela sie, jakby zegnala sie
ze swiatem. Stala tak chwile i... szybkim ruchem doskoczylem.
Zdazylem ja zlapac za prawa reke.
Czulem silne szarpniecie do przodu. Byla juz powyzej pasa przechylona przez
balustrade. Prawie oderwalem sie od gruntu. Nogami wczepilem sie odruchowo w
zelastwa mostu. Uczulem ugryzienie w reke. Nie puscilem. Po olbrzymim
wysilku przeciagnelem ja z powrotem na most.
- Pusc pan! Jakim prawem pan sie miesza do mojego zycia, wstretny czlowieku!
Uslyszalem histeryczne krzyki i jednoczesnie poczulem, jak piesc jej wolnej
reki oklada moja piers. Skrecilem reke, ktora wciaz nie puscilem, do tylu.
Uspokoila sie troche. Spazmatyczny placz zaczal wstrzasnac jej piers, ktory
stopniowo zamienil sie w szloch. Usiedlismy wyczerpani na moscie. Zaczela
lkac.
- Dlaczego pan to zrobil? Byloby juz po wszystkim. Teraz znow zacznie sie
wszystko od poczatku. Nie zdolam tego zniesc.
Zaczela drgac na calym ciele. Przykrylem ja futrem. Zasnela w moich
ramionach.
-------------------
W dwudziesta piata rocznice naszego slubu opowiadala o tym.
Uczcilismy te uroczystosc w gronie naszych dwoch corek, syna, krewnych,
bliskich znajomych i kolezenstwa naszych dzieci.
Powiedziala, ze robi to celowo, gdyz sa obecni mlodzi ludzie a i starszym
nie zaszkodzi. Twierdzila, ze kiedy sobie to przypomina, a zdarza sie to
dosc czesto, chce caly swiat sciskac za to, ze zyje i zaznala tyle radosci u
boku ukochanego czlowieka.
----------------------
Piewsza milosc nie zawsze jest ta prawdziwa miloscia!

jakub





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


 

strony : 1 . [ 2 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Re: Pomocy - moje posty nie docieraja do serwerów
terapia uzaleznien
Grupa...
Trudna sprawa...ale nie dla was...
TERAPIA ReiKI / Zielona Gora-okolice

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »