Rzeczywiscie Tak jest. Niejednokrotnie tacy wlasnie sa zmora jakiejs
poradni... jednej jedni, innej inni. Zauwazylem, ze niektorzy starsi
ludzie musza sie wygadac na temat swoich dolegliwosci, musza byc
wysluchani i malo kiedy sluchaja przy tym innych.
Wydaje mi sie, ze to jest wyraz leku przed uciekajacym czasem.
Czlowiek, ktory dostrzega, ze juz jego zywot dobiega konca, chce za
wszelka cene zwrocic na siebie uwage otoczenia. W domu raczej nie
znajduje realizacji tych oczekiwan, wszyscy tam juz dziadka, czy
babcie doskonale znaja i wiedza, ze on/ ona nic nowego nie wymysli,
moze nawet nie chca go sluchac. To zapewne staruszka bardzo boli -
czuje sie w pewnym sensie odtracony. Przychodzi zatem do przychodni i
tam dzieli sie swoimi spostrzezeniami na temat roznych swoich
dolegliwosci z kim popadnie.
Mysle, ze to jest ich wewnetrzna potrzeba.

--
pozdrawiam

robercikus
r...@p...onet.pl