Strona główna Grupy pl.soc.rodzina 3 lata w plecy?

Grupy

Szukaj w grupach

 

3 lata w plecy?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 46


« poprzedni wątek następny wątek »

21. Data: 2003-06-23 18:33:20

Temat: Re: 3 lata w plecy?
Od: "Z. Boczek" <z...@U...pl> szukaj wiadomości tego autora

Wprąciłem się, gdyż Qwax <...@...Q> i te mądrości wymagają stanowczej
erekcji:

>> Czemu to tak boli?
> Poboli, poboli i przestanie
> Ważniejsze by prócz wspomnienia bólu (i nauki na przyszłość) nie
> pozostały inne ślady w psychice.
> Nie pierwsze rozstanie i pewnie nie ostatnie, trzeba otrząsnąć
mokrą
> sierść i iść na polowanie ;-)))

A ja się z tym zgadzam. Piszę to po przeczytaniu całości wątku.

Rozumiem, że to boli, że człowiek wiele zainwestował, a dostał
policzek w twarz.
Rozumiem, że to może odebrać siły, chęci, witalność i wiarę w
szczęśliwe związki z innymi.
W końcu kazdy z nas chyba przeżywał jakieś zawody miłosne, nie po
trzech latach często.

Starożytne przysłowie mówi, że zaufać niewłaściwej osobie to jak
oprzeć się na niepewnej lasce.
Inwestycja w chwiejny i słaby typ mężczyzny to jak podlewanie
drzewka, do którego przywiązaliśmy drugi koniec własnego stryczka.

Moim zdaniem nietrafiony pomysł.

Mężczyzna poddźwignie Kobietę psychicznie, natchnie Ją siłą.
Kobieta pójdzie na dno, chcąc pomóc Mężczyźnie.

Dlatego należy zacisnąć zęby i powiedzieć sobie w lustrze: 'I will
survive'.

--
Z poważaniem,
Z. Boczek
Wiem - nie zadowolę wszystkich, to zadanie dla agencji towarzyskich.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


22. Data: 2003-06-23 18:37:02

Temat: Re: 3 lata w plecy?
Od: "Z. Boczek" <z...@U...pl> szukaj wiadomości tego autora

Wprąciłem się, gdyż Oleńka <o...@b...wroc.pl> i te mądrości
wymagają stanowczej erekcji:

> Ale jesli to nie jest ciężka depresja, to obstaje przy swoim - to
> wygodna "furtka" dla Twojego narzeczonego.
> Ola
>
>> Pomijajac oczywiscie sytuacje, ze prawdopodobnie nie
>> doszloby do koniecznosci jej podejmowania.
>>
>>> IMO on podjął decyzję. Na "nie".
>>
>> I wlasnie to boli.
>> Czlowiek jest glupi, zaczyna sie obwiniac, co tez moglam zlego
>> zrobic... bez sensu.
>>
>> A.
>>
>> --
>> Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -
>> http://www.gazeta.pl/usenet/

Ole ole, Ola :)
Już Ty pewnie wiesz, do czego piję :)

--
Z poważaniem,
Z. Boczek
Wszystko da się zrobić - trzeba tylko chcieć.
Mój siusiak i sygnaturka są na to dowodami.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


23. Data: 2003-06-24 06:29:06

Temat: Re: 3 lata w plecy?
Od: "Andrea " <a...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Z. Boczek <z...@U...pl> napisał(a):


> A ja się z tym zgadzam. Piszę to po przeczytaniu całości wątku.
> Rozumiem, że to boli, że człowiek wiele zainwestował, a dostał
> policzek w twarz.

Nawet nie w tym rzecz.

> Rozumiem, że to może odebrać siły, chęci, witalność i wiarę w
> szczęśliwe związki z innymi.

I wiesz, w co jeszcze? Chociaz to brzmi potwornie patetycznie - w potege
uczuc. Kiedys wydawalo mi sie, ze milosc duzo moze. Teraz widze, ze nie moze
nic. Ze zdarzaja sie rzeczy, przed ktorymi czlowiek staje zupelnie bezradny i
moze tylko patrzec.

> W końcu kazdy z nas chyba przeżywał jakieś zawody miłosne, nie po
> trzech latach często.

Tego (IMO) nie mozna rozpatrywac w kategoriach 'zawodu milosnego'.

> Starożytne przysłowie mówi, że zaufać niewłaściwej osobie to jak
> oprzeć się na niepewnej lasce.

Hm. Jak wyczuc odpowiednio wczesnie komu sie ufa?

> Inwestycja w chwiejny i słaby typ mężczyzny to jak podlewanie
> drzewka, do którego przywiązaliśmy drugi koniec własnego stryczka.

Nad wyraz gleboka madrosc :-)

> Moim zdaniem nietrafiony pomysł.

Tylko to nie jest 'slaby i chwiejny typ mezczyzny'. To zupelnie zwykly
mezczyzna _chory_ na chorobe zwana depresja.

> Mężczyzna poddźwignie Kobietę psychicznie, natchnie Ją siłą.
> Kobieta pójdzie na dno, chcąc pomóc Mężczyźnie.

Phi!
Wybacz, ale abstrahujac od mojej dzisiejszej sytuacji zauwazylam, ze kobiety
sa bardzo silne, i nie dosc, ze potrafia radzic sobie same, a jesli trzeba -
potrafia byc wsparciem dla calej masy ludzi obojga plci. Daleka jestem od
jakiegos wojujacego feminizmu, ale nawet ogladajac moja rodzine widze, jaka
role odgrywaja w niej kobiety, i jak wspieraja swoich mezczyzn.
A poza tym dosc to surowe stwierdzenie - zapominasz o ludziach ktorych
dotknelo nieszczescie, choroba... Dla chorego na raka mezczyzny ratunkiem
moze byc nie tyle medycyna, co jego partnerka, dajaca mu wiare w dzialanie
tej medycyny... i tak dalej, i tym podobne - wiesz, o co mi chodzi, prawda?

> Dlatego należy zacisnąć zęby i powiedzieć sobie w lustrze: 'I will
> survive'.

Byc moze nie bede miala wyjscia.
Rzecz polega na tym, ze ja po prostu _nie_chce_.
Bo kocham tego czlowieka.

A.

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


24. Data: 2003-06-24 07:31:04

Temat: Re: 3 lata w plecy?
Od: "Andrea " <a...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Dunia <d...@n...net> napisał(a):

> Ja to rozumiem. Mialam na mysli raczej to, ze wzielabym urlop i pojechalabym
> tam na jakis czas,

(nawet na ten 'jakis czas' nie mialabym sie gdzie zatrzymac)

> zeby jeszcze z nim porozmawiac na 'jego gruncie'. Moze on
> tam czuje sie bezpieczniej

Na pewno czuje sie tam pewniej i bezpieczniej. Dochodzi do tego takie jego
przekonanie, ze on zle sie czuje w moim miescie - pobyt 'u siebie' juz sam w
sobie jest pewnie troszeczke terapeutyczny.

> i latwiej bedzie do niego dotrzec i zrouzmiec motywy
> jego postepowania ?

Widzisz - ja sie boje. Boje sie tego, ze on tam - czujac sie pewniej - tym
silniej mnie odrzuci. Wiem, ze to cholernie pokretna logika.

> Moze pomoc mu znalezc lepszego lekarza... Cokolwiek. Ja po
> prostu probowalabym w tym kierunku.

Rozumiem.
I wiesz - ja do tego dojrzewam.
Bo z drugiej strony on powiedzial, ze odezwie sie za kilka dni. Wyobrazam
sobie, ze to ja potrzebuje czasu (z jakiegos powodu) i prosze o ten czas. I
chcialabym chyba, zeby ta druga osoba dala mi ten czas...
Z drugiej strony troche tego czasu minelo, a ja... nie wiem, ile wytrzymam.
Wiec chyba powoli dojrzewam do jakiejs walki. Jaka by ona nie byla.

> Tak, ale moze w tym momencie wydaje mu sie, ze tak bedzie latwiej. Ze za
> jakis czas zapomniesz... ze w koncu bedzie Ci lepiej bez niego...

Ja to wiem.
Tylko do mnie to nie przemawia. I wcale nie przekonuje.
I wiesz - on zapomina o jednej rzeczy - pewnie, ze ja w koncu sobie poradze,
zapomne i tak dalej. Ale przy okazji mnostwo wiary w ludzi i ich uczucia tez
strace. Bo jesli _takie_ uczucie, taka milosc ma sie tak skonczyc, to ja po
prostu nie wierze, ze spotka mnie cos lepszego. Po prostu nie.

> IMO wiele zalezy od Ciebie: jesli chcesz z nim byc, to musisz bardzo
powaznie
> zadac sobie pytanie, czy mozesz tak zyc ? depresje mozna skutecznie
zaleczyc,
> ale czesto - w niesprzyjajacych sytuacjach o jakich pisala Olenka - ona
wraca.
> Czy bedziesz to mogla udzwignac jeszcze raz ? A moze 10 razy ?

Nie wiem.
Nie wiem, na ile starczy mi sil.
Zaczelam sie zastanawiac, czy to nie jest tak, ze ten moj bol i prawie
histeria nie wynikaja z tego, ze ja nie chce zyc bez niego - teraz? Nie umiem
chyba rozsadnie spojrzec w przyszlosc, koncentrujac sie na moim zyciu i braku
w nim tego mezczyzny teraz, dzis.

> Jesli odpowiedz jest mimo wszystko 'tak', to probuj ratowac ten zwiazek
(moze
> wlasnie przez spotkanie z nim na 'jego terenie').

Wiem, ze chce ratowac.
Ale nie wiem, czy spotkanie zadzialaloby dobrze. Czy aby na pewno tedy droga.

> Daj mu do zrozumienia, ze
> chcesz i bedziesz potrafic zyc z jego choroba, ze nie uciekniesz i nie
opuscisz
> go w razie klopotow. Zapewnij go o swojej milosci i akceptacji tysiac razy i
> jeszcze raz.

Myslalam, ze juz to robilam, w tylu przeroznych sytuacjach...
Widac bede musiala to wszystko powtorzyc jeszcze nie raz.
Tylko boje sie odrzucenia, potwornie sie tego boje.

> Ale jesli nie jestes pewna, czy mozesz to zniesc, to moze lepiej (i dla
Ciebie,
> i dla Niego) - niech zostanie tak jak jest.

Nie chce byc bez niego. Po prostu nie chce.

> IMO tak naprawde decyzja nalezy do Ciebie.

Wlasnie nie.
De facto do niego.
Ja decyzje podejmowalam juz wiele razy - ze chce z nim byc. Teraz tez sie
zdeklarowalam - ze chce. I on o tym wie.
Jasne, ze sie boje, i ze nie wiem, czy podolam. Przeciez nie sposob tego
stwierdzic. Wiem natomiast, ze chce. To wiem na pewno.

A.

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


25. Data: 2003-06-24 08:14:35

Temat: Re: 3 lata w plecy?
Od: "Qwax" <...@...Q> szukaj wiadomości tego autora

> > Rozumiem, że to może odebrać siły, chęci, witalność i wiarę w
> > szczęśliwe związki z innymi.
>
> I wiesz, w co jeszcze? Chociaz to brzmi potwornie patetycznie - w
potege
> uczuc. Kiedys wydawalo mi sie, ze milosc duzo moze. Teraz widze, ze
nie moze
> nic.

Nie prawda!! Może wszystko (prawie ;-))) ) jeżeli jest z dwóch stron.

> Ze zdarzaja sie rzeczy, przed ktorymi czlowiek staje zupelnie
bezradny i
> moze tylko patrzec.
>

Ale może stać 'nie sam'

> > Moim zdaniem nietrafiony pomysł.
>
> Tylko to nie jest 'slaby i chwiejny typ mezczyzny'. To zupelnie
zwykly
> mezczyzna _chory_ na chorobe zwana depresja.

No dobra dzrewko nie jest chwiejne bbo chwiejne tylko dlatego że mu
robaczki korzonki przegryzły ;-))) (lub - bo mu korzonki przegniły)

>
> > Mężczyzna poddźwignie Kobietę psychicznie, natchnie Ją siłą.
> > Kobieta pójdzie na dno, chcąc pomóc Mężczyźnie.
>
> Phi!
> Wybacz, ale abstrahujac od mojej dzisiejszej sytuacji zauwazylam, ze
kobiety
> sa bardzo silne, i nie dosc, ze potrafia radzic sobie same, a jesli
trzeba -
> potrafia byc wsparciem dla calej masy ludzi obojga plci.

Jedno drugiemu nie przeczy. Kobieta idzie na dno, pomagając
mężczyźnie, gdy zamiast 'wymusić' na nim działanie dostosowuje się do
niego 'by być blisko/utulić/współczuć/nie zranić/....' (czasami trzeba
"dać w d..." by obudzić - a nie wszyscy to rozumieją)

>
> > Dlatego należy zacisnąć zęby i powiedzieć sobie w lustrze: 'I will
> > survive'.
>
> Byc moze nie bede miala wyjscia.
> Rzecz polega na tym, ze ja po prostu _nie_chce_.
> Bo kocham tego czlowieka.

[cyt.] > > Kobieta pójdzie na dno, chcąc pomóc Mężczyźnie.

Kobieta pójdzie na dno, kochając Mężczyznę (odwrotnie też się zdarza).


Pozdrawiam
Qwax


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


26. Data: 2003-06-24 08:20:43

Temat: Re: 3 lata w plecy?
Od: "Qwax" <...@...Q> szukaj wiadomości tego autora

> I wiesz - on zapomina o jednej rzeczy - pewnie, ze ja w koncu sobie
poradze,
> zapomne i tak dalej. Ale przy okazji mnostwo wiary w ludzi i ich
uczucia tez
> strace. Bo jesli _takie_ uczucie, taka milosc ma sie tak skonczyc,
to ja po
> prostu nie wierze, ze spotka mnie cos lepszego. Po prostu nie.
>

Nie takie ni nie raz!!!

"Kto ma nadzieję jest naiwny
Kto jej nie ma - jest martwy"

> Nie chce byc bez niego. Po prostu nie chce.
>

[cyt.]> > Kobieta pójdzie na dno, chcąc pomóc Mężczyźnie.

Same uczucia to za mało by przeżyć!!!

Pozdrawiam
Qwax


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


27. Data: 2003-06-24 08:31:17

Temat: Re: 3 lata w plecy?
Od: "Andrea " <a...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Qwax <...@...Q> napisał(a):

> Nie prawda!! Może wszystko (prawie ;-))) ) jeżeli jest z dwóch stron.

Tu jest z dwoch stron. I co?

> > Ze zdarzaja sie rzeczy, przed ktorymi czlowiek staje zupelnie
> bezradny i
> > moze tylko patrzec.
> >
>
> Ale może stać 'nie sam'

Ja stoje sama. On pewnie tez sam, bo nie chcial mnie obok.

> > Tylko to nie jest 'slaby i chwiejny typ mezczyzny'. To zupelnie
> zwykly
> > mezczyzna _chory_ na chorobe zwana depresja.
>
> No dobra dzrewko nie jest chwiejne bbo chwiejne tylko dlatego że mu
> robaczki korzonki przegryzły ;-))) (lub - bo mu korzonki przegniły)

No, moze i tak. Tylko co z tego wynika dla mnie?

> Jedno drugiemu nie przeczy. Kobieta idzie na dno, pomagając
> mężczyźnie, gdy zamiast 'wymusić' na nim działanie dostosowuje się do
> niego 'by być blisko/utulić/współczuć/nie zranić/....' (czasami trzeba
> "dać w d..." by obudzić - a nie wszyscy to rozumieją)

Wybacz mi prosze, ale pieprzysz.
Czy zdajesz sobie sprawe z tego, na czym polega depresja? Z tego, co
napisales - nie zdajesz. Poczytaj o tym, sporo materialow znajdziesz w
sieci :->
Tu sie nie da wymusic dzialania. Czlowiek w depresji czasem nie jest w stanie
zmobilizowac sie do wstania z lozka rano, a umycie zebow przekracza jego
mozliwosci. A Ty piszesz o wymuszaniu? O daniu w dupe? No, przykro mi, ale w
tym przypadku po prostu nie wiesz, co piszesz.

> > Byc moze nie bede miala wyjscia.
> > Rzecz polega na tym, ze ja po prostu _nie_chce_.
> > Bo kocham tego czlowieka.
>
> [cyt.] > > Kobieta pójdzie na dno, chcąc pomóc Mężczyźnie.

Jasne. Bo milosc nie ma znaczenia. To przezytek.

> Kobieta pójdzie na dno, kochając Mężczyznę (odwrotnie też się zdarza).

To wytlumacz mi, po co sie wiazac? Po co kochac? Nie lepiej bzykac sie na
prawo i lewo bez zobowiazan?
Czy moze trzeba sie perfidnie rozgladac, czy dany uklad moze byc trudny - i
wtedy uciekac gdzie pieprz rosnie...?
A gdzie w tym wszystkim 'na dobre i na zle, w zdrowiu i w chorobie'? A
gdzie 'gdzie ty Kajus, tam i ja Kaja'?
Dzieje sie cos zlego, wiec czas isc w diably, zeby przypadkiem nie miec z tym
nic wspolnego?
Ja chyba nie rozumiem...

A.

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


28. Data: 2003-06-24 08:40:55

Temat: Re: 3 lata w plecy?
Od: Oleńka <o...@b...wroc.pl> szukaj wiadomości tego autora


Kobieta idzie na dno, pomagając
> mężczyźnie, gdy zamiast 'wymusić' na nim działanie dostosowuje się do
> niego 'by być blisko/utulić/współczuć/nie zranić/....' (czasami trzeba
> "dać w d..." by obudzić - a nie wszyscy to rozumieją)

Zara, zara.....czy my u nie mówimy przypadkiem o człowieku z depresją?
Takiego możesz kopać i kopać, a i tak się nie "obudzi". Kop, owszem,
przydaje się, ale nie w tym szczególnym przypadku.
O.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


29. Data: 2003-06-24 10:01:01

Temat: Re: 3 lata w plecy?
Od: Andrzej Garapich <g...@n...ma.maila> szukaj wiadomości tego autora

Mon, 23 Jun 2003 09:33:27 +0000 (UTC), "Andrea "
<a...@N...gazeta.pl> pisze:

>Ktos, z kim mialam spedzic reszte zycia, wlasnie odszedl.
[...]
>Kurcze, gdyby to byl 'zwykly' zwiazek, ktory sie rozpadl - bylabym
>silniejsza. Ale te 3 lata czekania strasznie mnie zniszczyly. Znikla cala
>wiara wlasciwie we wszystko.

Andrea, jak wiem, że to niewiele pomoże, ale pomyśl sobie,
coby mogłoby się stać z resztą waszego życia. Oto historia
moich przyjaciół (naprawdę PRZYJACIÓŁ). Historia taka
jak inne, ale zawsze w życiu raźniej, gdy się człowiek
dowiaduje, że inni mają jeszcze gorzej :-)

Mieliśmy z żoną parę przyjaciół. Od zawsze. Z Nim byłem
na roku. Trzmaliśmy się razem, wspólne wyjazdy na wakacje,
wspólne imprezy, wspólne uczenie się do egzaminów, bardzo
bardzo wiele wspólnych przemyśleń, poglądów, dziesiątki
przegadanych nocy. Zresztą pewnie większość na grupie
ma takich przyjaciól, więc nic specjalnego. Mniej więcej
w tym samym czasie braliśmy ślub, mamy dzieci w podobnym
wieku, nadal utrzmywaliśmy bliskie kontakty, no i pomagaliśmy
sobie nawzajem. Zaczęliśmy robić doktoraty, jemu z różnych
względów doktorat zaczął się ślimaczyć i jedyną szasą na
skończenie go był wyjazd za granicę. Warto nadmienić, że
zaraz po studiach żona mojego przyjaciela (nazwijmy ją
Kasia) zaczęła pracować, by utrzymać dom. Kasia (tak ją
nazwijmy) jest specjalistą w bardzo rzadkiej dziedzinie i
przed nią także otwierała się możliwość dalszego rozwoju.
Ale doktorat robił On, choć często przy różych rozmowach
Kasia (tak ją nazwaliśmy) wspominała, że zaraz po obronie
Jego doktoratu, ona zaczyna robić swój. W sumie było to
godne podziwu - taki układ partnerski, gdzie para po kolei
robi doktoraty. On dostał stypendium, obronił doktorat
i otrzymał możliwośc dalszej pracy w ośrodku, gdzie go
zrobił. Kasia (bo tak ją nazwaliśmy) zbierała się już do
wyjazdu do swojego męża (zrezygnowała z pracy,
przygotowała dziecko na zmianę szkoły i języka), kiedy
dostała maila. Maila od męża, w którym było wyjaśnione,
że w zasadzie, to On jej nigdy nie kochał, że ciągle
ją zdradzał, a teraz jak już zrobił doktorat, to nie jest
mu do niczego potrzebna i dzięki, baj baj.

Mimo, że stało się to ponad rok temu, wciąż brzmi
mi w uszach pytanie (umownie nazwanej) Kasi:
"Andrzej, czy ja 10 lat żyłam z człowiekiem,
którego nie znałam?".

Tak sobie myślę, że ta (umowna) Kasia dużo by
dała, by dowiedzieć się prawdy po trzech, a nie
kilkunastu latach.

--
pozdrawiem serdecznie
Andrzej Garapich

Kto w młodości był socjalistą
ten na starość będzie świnią

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


30. Data: 2003-06-24 10:07:05

Temat: Re: 3 lata w plecy?
Od: "Dunia" <d...@n...net> szukaj wiadomości tego autora

[cut]
>w tym samym czasie braliśmy ślub, mamy dzieci w podobnym
>wieku, nadal utrzmywaliśmy bliskie kontakty, no i pomagaliśmy
>sobie nawzajem. Zaczęliśmy robić doktoraty, jemu z różnych
>względów doktorat zaczął się ślimaczyć i jedyną szasą na
>skończenie go był wyjazd za granicę. Warto nadmienić, że
>zaraz po studiach żona mojego przyjaciela (nazwijmy ją
>Kasia) zaczęła pracować, by utrzymać dom. Kasia (tak ją
>nazwijmy) jest specjalistą w bardzo rzadkiej dziedzinie i
>przed nią także otwierała się możliwość dalszego rozwoju.
>Ale doktorat robił On, choć często przy różych rozmowach
>Kasia (tak ją nazwaliśmy) wspominała, że zaraz po obronie
>Jego doktoratu, ona zaczyna robić swój.

[cut]

Tak naprawde Grzegorzu to ta historia ma chyba niewiele wspolnego z historia
Andrei ;), ale i tak ciekawa jest.
JA nigdy bym sie nie zdecydowala na taki uklad - gdzie to jest powiedziane, ze
facet ma NAJPIERW realizowac swoje plany, a kobieta to jakos tak 'jak bedzie
nam po drodze' ? Nierozsadna i naiwna byla ta 'Kasia', wiec sie potem nie
powinna dziwic, ze sie obudzila z reka w nocniku....

Dunia
--
============= P o l N E W S ==============
archiwum i przeszukiwanie newsów
http://www.polnews.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . 2 . [ 3 ] . 4 . 5


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

o zdradach
Re: Grupowe wakacje?
czy mozna wyprobowac zycie?
Szczerość - popłaca czy nie?
Re: separacja :I

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »