Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Autobiograia - dlugie ...

Grupy

Szukaj w grupach

 

Autobiograia - dlugie ...

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-10-17 16:24:55

Temat: Autobiograia - dlugie ...
Od: "Krzysztof" <kris_73@ poczta.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

... chyba bedzie i nudne.

Znow w domu była awantura. Doszło do wyzwisk. Staralem sie powstrzymac. Ale
agresja znow wygrala. Juz mam znow dosc. To nie jest chyba depresja w sensie
klinicznym. Rozumiem ze ona wynika z "wewnatrz". A ja juz nie wytrzymuje
psychicznie.

W moim domu zawsze panowala nienawisc. Matka nienawidzila babki. Babka osob
z zewnatrz.
Zaden facet nie wytrzymal tu dlugo. Tylko dziadek. Ale jego nie znalem.
Umarl zanim poszedlem do szkoly. Podobno byl wspanialym czlowiekiem. Mam
tylko mgliste wspomnienia i kilka zdjęć.
Moi rodzice rozwidli sie jak mialem 4 lata. Ojciec prawie nie utrzymywal, ze
mna kontaktu przez 25 lat. Gdy zaczalem pracowac zaczal dzwonic najczesciej
po to zeby pozyczyc pieniadze.

Potem ojczym. Czesto, jako dziecko uciekalem aby wezwac policje, bo pil i
bil. Potem urodzil sie moj brat. Zawsze denerwowalo mnie podejscie "ustap
mlodszemu, przeciez jestes rozsadniejszy". A on robil co chcial. Zero
obowiazkow.

I moje zycie tak uplywalo powoli. Kolejni faceci matki. Ale z zadnym
kontaktu. Byli i akceptowalem ich. Przynajmniej nie bili. Matka czesto
wyprowadzala sie do nich zostawiajac mnie i mlodszego brata tylko z babcia.
Babcia dbala o nasze potrzeby wegetacji. Tzn nigdy nie bylismy glodni. Ale
rozmowy ograniczaly sie do menu obiadowego i do wskazowek babci ze trzeba
pracowac i myslec o domu. Dom rozumiala chyba jako budynek, a nasz cel jako
jego utrzymanie i rozwoj. Czyli celem zycia jest zapewnienie potrzeb
pierwszego i drugiego rzedu piramidy Maslowa. Zylem, uczylem sie. W szkole
bylem najmniejszy, czesto bity i osmieszany przez wiekszych kolegow. Nikt mi
nie pomogl. Ojczym raz poradzil jak ich przezwac jak beda mnie przezywali.
Zazdroscilem koleze z sasiedztwa. Slyszalem ze mial ten sam problem, a jego
ojciec poszedl do szkoly, obil dwoch gosci i odtad tamten mial spokoj.

Potem bylo liceum. Zmiana otoczenia. Odzylem. Juz nikt sie nie smial. Poza
tym podroslem. Uczylem sie przecietnie. Czesto wagarowalem. Ale nic
wielkiego. wszyscy tak czasem robili.
Moze ja troche czesciej. Bylem przecietnym uczniem. W drugiej klasie grozilo
mi niezdanie.
Ale zaliczylem na jak to sie nazywalo? ... komisyjnym. W trzeciej klasie
"dolozylem wiecej staran" i juz nie zdalem. Mam pewnosc, ze to byla bardziej
sprawa wyboru niz mojej nieudolnosci. Nie wiem czym umotywowana.
Wychowawczyni sie na mnie wkurzyla bo mnie lubila. Podobnie klasa. Ale nic
znow zmiana srodowiska. Konczylem liceum myslalem gdzie isc.
Nie bylem na tyle dobry zeby isc na studia dzienne. Wybralem wieczorowe SGH.
(Jak mowilem z zapewnieniem bytu materialnego jeszcze wtedy nie bylo
problemow)
Wiedzialem jakie musze miec oceny koncowe w IV klasie zeby sie tam dostac
(wtedy byl konkurs swiadectw) i... dostalem sie. Chodzilem. Pierwszy
semestr. Jeden warunek.
Drugi semestr. Znow klopoty z niemieckim. Nie wchodzil mi ten jezyk, ale
taki mialem w liceum, wiec nie bylo wyboru. W koncu od prof od niemieckiego
uslyszalem ze niepotrzebnie zabieram powietrze w sali. Wyszedlem i juz nie
wrocilem do szkoly.

W miedzyczasie szukalem pracy. Moja owczesna (pierwsza na powaznie)
dziewczyna zawsze mnie porownywala do kolegi ktory juz skonczyl zawodowke i
zarabial "kupe szmalu" czyli jakies 1200 zl (wtedy 12 milionow). On byl
odpowiedzialny bo umial utrzymac rodzine. Postanowilem ze tez poszukam
pracy. Szukalem ale nic nie bylo. W koncu jakos-tam znalazlem firme ktora
sie otwierala. Poszedlem na rozmowe. Powazni panowie powiedzieli do
20-latka: "Bedzie pan handlowcem" Odpowiedzialem "OK a co mam robic?".
Zaczal sie moj wyscig szczurów.
po miesiacu pracy dostalem podwyzke na 400 zl. Pozniej wywalczylem 700,
1200, 2000.
Powiedzieli ze dadza mi 2000 pod warunkiem ze juz wiecej nie bede
przychodzil.
Wiecej nie przyszedlem znalazlem inna firme. Zaraz po co ja o tej pracy?
Aaaa. Wiem W pracy bylem dobry. Inaczej by mnie nie przekupywali.

Najwieksza moja wada w pracy bylo to ze odkladalem wszystko na ostatnia
chwile. Czasem zawalalem jakies sprawy, ale to byly drobiazgi. Rozstalem sie
z nimi w przyjazni jako ze znalazlem prace za 2500 :)

W miedzyczasie okazalo sie ze "interesy" matki polegaly na tym ze wziela
kredyt
i zamiast go zainwestowac rozpieprzyla na konsumpcje. Nie bez wplywu byla
pewnie masa owczesnych "przyjaciol".

Ale kredyty sie skonczyly a rachunki domowe nadal trzeba bylo placic.
Pamietam jak jednej zimy odlaczono nam gaz i bylo cholernie zimno.

Prowizje poszly na ponowne podlaczenie gazu i zaplate zaleglosci.

Potem byla przerwa i inna dziewczyna. Uwiodla mnie. Potem ja ja.
To byla ciekawa sytuacja i wlasnie zauwazylem pewna zaleznosc- ale o tym na
kkoncu
Nie mniej jednak znalem bardziej jej brata niz ja.
Kiedys razem pilismy. Zaczal narzekac ze ona zwiazala sie z duzo starszym
facetem.
Ze on ja wykorzystuje. Ona dla niego musi pracowac w kiosku. I ze zabral ja
od matki.
I cos tam jeszcze zlego - juz nie pamietam. Postanowilem interweniowac. Tym
bardziej ze ona mnie kiedys uwodzila na jednej imprezie. Odbilem ja tamtemu.
Tamten 40-letni facet robil
akcje pod tytulem "jestem chory i klade sie do szpitala" potem zalepil sobie
okna gazetami i siedzial w ciemnosci., potem nie chcial oddac paszportu.
Wreszcie jak juz nie mial innego wyjscia w nocy zdemolowal jej samochod.
Wtedy mialem pewnosc ze zrobilem dobrze. I to sobie tak trwalo 3 lata. Ale
po jakims czasie przyszlo zniechecenie. Tym bardziej ze w seksie nie bylo
najlepiej. Powiem inaczej - bardzo zle. Tzn dla niej. Nie umialem jej
zadowolic. Moze ona nie pozwalala? Mowila ze juz po prostu jest zimna.
Niewazne. W koncu zaczelo sie psuc. Ale ostatnim rzutem na tasme
oswiadczylem sie. Ucieszyla sie (chyba). W kazdym razie zgodzila.
Potem poszedlem z nia na impreze sluzbowa. Ktos sie przyadkiem wygadal, ze
byla na imprezie o ktorej nie mialem pojecia. Potem jeszcze kilka tygodni.
Wreszcie telefon - "Jestem w ciazy i chce usunac" Zapytalem "Po co?". "No
wiesz kariera ...." W koncu powiedziala ze to nie moje. I co ja na to.
Prawie upadlem. Po jakims czasie powiedzialem ze nie do mnie nalezy ta
decyzja, ale ze ja nie chce wychowywac cudzego dziecka. Usunela. Po jakims
czasie probowalismy znow byc razem, ale brzydzilem sie jej. Rozeszlismy sie.
Potem przez 2 lata probowalismy sie zejsc najpierw ona, potem ja, ale w
koncu nic nie wyszlo. Bylem przez chwile z inna.

W roku 1996 podlaczylem sie do Internetu.
irc - krociutko, strony www, potem mud. Cholernie mnie wciagnelo. Od
rozstania zaczalem przesadzac. W 1999 roku zarobione pieniadze szly na zycie
i rachunki telefoniczne. Ale to juz po rozstaniu. A moze w czasie? Nie
pamietam. Ale wiem ze Internet nie przeszkadzal mi raczej w kontaktach z
nia.

Punkt kulminacyjny byl wtedy, gdy postanowilem ze bede tlumaczem. Odszedlem
z pracy.
Zlecenia byly. Zarabialem tyle, ze mi wystarczalo. Nawet niezle. Bylem caly
czas w domu. Tlumaczylem a wolny czas w Internecie.
Bralem udzial w grupach dyskusyjnych o religii. Doszedlem do tego ze jestem
ateista.
Zostalem sam. Matka mieszkala u faceta. Kobiety juz nie bylo. Katolickie
wartosci umarly. Tylko ja, moje mysli, komputer, babcia ktora robila obiady
i z ktora nie gadalem oraz brat ktory wlasnie rzucil kolejna szkole i lezal
nic nie robiac.
Chcialem popelnic samobojstwo. Uratowal mnie znajomy. Zalatwil mi prace w
swojej firmie.
Kontakt z zywymi ludzmi zrobil swoje. Przestalem myslec o tym po co zyc.
Poznalem sympatyczna dziewczyne. To nie mialo byc nic powaznego. Ale
zapytala sie czy bedziemy razem i zaczela plakac. Nie moglem powiedziec
"nie". Wiem ze bylem szczesliwy. Nie wiem czy bylem zdolny do uczuc ale na
pewno zakochany. Widzialem tam inny swiat. Swiat w ktorym rodzice troszcza
sie o dzieci. Zakochalem sie w tym.
Potem byl slub "bo inaczej rodzice nie pozwola". Zareczyny, przygotowania i
slub.
Na moim slubie nie pojawila sie moja matka. Nie to ze miala cos przeciwko.
Moze miala wazniejsze sprawy? A moze wkurzyla sie ze nie jest w centrum
uwagi?
Ale podala standardowa wymowke. Ojcic byl. Potem bylo wesele. Matka przyszla
na koniec wesela po to zeby wywolac awanture. Na szczescie goscie juz
poszli. Awanture slyszeli tylko ludzie z orkiestry i tesciowie. Tesciowie
mnie chyba pokochali. Staralem sie dac z siebie wszystko. Jakis czas
mieszkalismy u mnie. Ktos musial sie zajac babcia. Matka byla u faceta.
A brat dalej lezal. Pomieszkalismy tak troche. W koncu matka przyjechala.
Znow awantura, nienawisc, agresja. Mnie juz bylo wszystko jedno, ale ona
wyzywala sie na babci winiac ja o wszystkie niepowodzenia zyciowe. W szkole
podstawowej nauczylem sie znosic wszelkie obelgi pod moim adresem ale
nienawidze gdy ktos zneca sie nad slabszym.

Uslyszalem od matki po raz kolejny "spierdalaj". To juz byl ostatni. Miarka
sie przebrala.

W 3 dni spakowalismy graty, wynajelismy mieszkanie i zaczelismy mieszkac z
zona odzielnie. Takiego spokoju nie mialem nigdy wczesniej. Byl przerywany
tylko kolejnymi informacjami z domu. Babcia plakala zebym wrocil. Ze z
bratem coraz gorzej. Ze matka bije babcie.

Musialem utrzymywac oba domy. Bo tak: matka w kredytach wiec nie pracuje "bo
nie ma sensu" poza tym prokuratura ja za to sciga. Brat juz dorosly ale
dalej zycie polega na wypaleniu skreta z kumplami. A babcia ma 600 zl
emerytury. Co mialem robic?

Nie bylo zle w miedzyczasie dostalem kierownicza prace wiec starczalo.

Niestety mialem nienormowany czas pracy. I wreszcie z racji mieszkania w
bloku, stale lacze do Internetu.

Rok wczesniej zaczalem kolejne, trzecie juz podejscie do studiowania.
Jakos tak wczesniej nie zapisalem ze drga szkola byla komputerowa.
Ale tez tylko poltora roku i odszedlem.
Ostatnio jakas tam prywatna, bo scigalo mnie wojsko.
Jak sie pozniej okazalo i tak mnie nie uchronilo. Musialem sie "wykupic".
Na wyjezdzie na praktyki po pijanemu zdradzilem zone.
Potem romans jeszcze chwile trwal.

Az go zakonczylem. Nic nie powiedzialem. Zaczalem znow myslec.
Czy ja mam prawo z nia byc i ja unieszczesliwiac skoro robie takie rzeczy?
Juz dobrze wiedzialem ze cos ze mna nie tak.
Przylazlem do Was. Ale to nie dalo zadnej odpowiedzi.
Poza tym nie bylem do konca szczery jak eTaTa kazal wyawlic flaki na grupe.
Bylem nawet na zlocie w Krakowie. Ale nic nie mowilem. To byl zly pomysl.
O czym moglem dyskutowac z "banda wariatow" rozmawiajacych w innym jezyku
i o czyms o czym nie mam pojecia?
Odwiozlem eTaTe z jakimis osobami do domu i wrocilem w nocy do Warszawy.

Chyba potem zszedlem zaraz z psp i zajalem sie czym innym.

Zaczalem zamykac sie w sobie. Siedzialem w pomieszczeniu z komputerem i
Internetem.
Zaczalem po raz pierwszy zawalac prace. Robilem tylko to co potrzeba. Ale ze
odpowiadalem przed zagranica i istnieje pewna "histereza" to jakis czas to
trwalo.

Z zona postanowilismy sie rozejsc. Nie bylo awantur. Wiem ze moje
zamkniecie sie w sobie
sprawialo jej przykrosc. Ale wiedzialem ze gorzej dla niej bedzie jak ze mna
zostanie.

Zaczalem "korzystac z zycia". Chodzi glownie o panienki.
Moge napisac dobry podrecznik uwodzenia za pomoca czatu. Przy czym wieksza
frajde mi sprawialo samo uwodzenie niz spotkania i seks. Czesto umawialem
sie a potem odwolywalem spotkania w ostatniej chwili. Nie mam zielonego
pojecia co bylo motywem.

Faktem jest ze bylo mi glupio, ze ktos mi placi, a ja nic nie robie.
Zaczalem zawalac nawet raporty. W koncu mnie wywalili. I bardzo dobrze.
Dostalem odprawe. Opuscilem mieszkanie i wrocilem do rodziny.

Okazalo sie ze jedna z tych "panienek" sie zakochala. Nawet kilka ale jedna
szczegolnie.
Mowilem jej ze to nie ma sensu. Wreszcie po uracie pracy i powrocie do domu
przez telefon powiedzialem jej ze "wiesz teraz to juz sie nie bedziesz
chciala spotykac, bo nie mam juz fajnego autka i jezdze starym maluchem, to
powiedziala ze jej to nie interesuje czym jezdze.
Wczesniej przez kilka miesiecy mnie przekonywala.
Az wreszcie przekonala (?). A moze ja pokochalem, a moze sie zakochalem?

Zaczelismy sie widywac coraz czesciej. Problem w tym ze ona nie jest
samodzielna i mieszka z rodzicami. A jeszcze wiekszy ze ma dopiero 18 lat. A
ja 29.

W koncu zadzwonil ojciec. Dowiedzial sie. Trzymalismy to w tajemnicy. Kazal
zerwac.
Pomyslalem ze ma racje. Powiedzialem ze tak zrobie. Mloda siksa. Pierwszy
raz sie zakochala.
Pocierpi i przejdzie jej. Co ja jej moge dac? Rowodnik, palacz, ateista,
obecnie bezrobotny, mieszkaniec chorego domu, syn matki, ktora nienawidzi
otoczenia, babka ktora nienawidzi wszystkiego co odciaga mnie od tzw. domu,
ojciec ktory chce ode mnie wciaz kasy, brat ktory cpa i ktorego kolegow sie
sam boje, bagaz moich nieudanych zwiazkow. Nie mam prawa unieszczesliwiac.
Powiedzialem jej ojcu ze zerwe. Ale nie umialem. Przedwczoraj byla mala
sprzeczka z babcia. Wczesniej plakalem. Od kilku dni nie spie.

Mialem tylko wprowadzic samochod. A postanowilem wjechac pod ciezarowke.
Ale zamiast tego kupilem pol litra i wrocilem. Chcialem zeby ta decyzja nie
byla wynikiem emocji. Zapytalem tu "Dlaczego nie umiem sie nawet zabic?".
Moze faktycznie jestem nieudacznikiem, ajk napisal jeden z grupowiczow. Nie
zaprzecze. Dzis dostalem od niej list. To jednak nie siksa, jak myslalem.
Ona juz rozumie wiele rzeczy, ktore ja zrozumialem dopiero niedawno.

Jaka jest moja sytuacja obecna?

Nie mam pracy. Rodzina i dom - jak wyzej opisalem. Byla zona juz chyba jest
znow szczesliwa - To dobrze. Ja siedze tu i pisze bo znow nie wiem, co
robic. Ona czeka na jakies dzialanie z mojej strony. Ja nie mam motywacji do
niczego. Przede mna stoi jeszcze pol litra ktorego nie dopilem.

Moge:
a) walczyc o nia. Ale przeciez ja jestem chory i spaczony. Nie moge jej tego
zrobic.
I tak cos pozniej spieprze. Nie wiem czy kocham. Wiem ze bylismy chwile
szczesliwi.
b) zakonczyc definitywnie znajomosc i dalej sobie zyc w moim bagienku.
c) wsiasc w samochod wjechac pod TIRa, lub w drzewo, miec wreszcie spokoj i
nie wyrzadzac wiecej krzywd niz juz to zrobilem ludziom.

Sorry jesli byly bledy ale boje sie ze cos ocenzuruje i to nie bedzie mialo
sensu.

Nie licze na odpowiedz - tak wiem ze to nie grupa terapeutczna.
Ale moze moj przypadek do badan sie nada?
Zanim wybiore c) to przynajmniej cos dla nauki zrobie.

Jakby jakies pytania to posiedze tu troche.

Ide po kieliszek.

Pozdrawiam

nieKrzys - ale czesc wie juz kto


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-10-17 17:57:31

Temat: Re: Autobiograia - dlugie ...
Od: "Krzysztof" <kris_73@ poczta.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Krzysztof" <kris_73@ poczta.onet.pl> napisał w wiadomości

Juz kolejny kieliszek.
Ide na czat tu jakos martwo.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-10-17 20:04:18

Temat: Re: Autobiograia - dlugie ...
Od: "Ania" <J...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Krzysztof" <kris_73@ poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:aomo3r$5b4$1@news.onet.pl...
> ... chyba bedzie i nudne.
>
> Znow w domu była awantura. Doszło do wyzwisk. Staralem sie powstrzymac.
Ale
> agresja znow wygrala. Juz mam znow dosc. To nie jest chyba depresja w
sensie
> klinicznym. Rozumiem ze ona wynika z "wewnatrz". A ja juz nie wytrzymuje
> psychicznie.
>
> W moim domu zawsze panowala nienawisc. Matka nienawidzila babki. Babka
osob
> z zewnatrz.
> Zaden facet nie wytrzymal tu dlugo. Tylko dziadek. Ale jego nie znalem.
> Umarl zanim poszedlem do szkoly. Podobno byl wspanialym czlowiekiem. Mam
> tylko mgliste wspomnienia i kilka zdjęć.
> Moi rodzice rozwidli sie jak mialem 4 lata. Ojciec prawie nie utrzymywal,
ze
> mna kontaktu przez 25 lat. Gdy zaczalem pracowac zaczal dzwonic
najczesciej
> po to zeby pozyczyc pieniadze.
>
> Potem ojczym. Czesto, jako dziecko uciekalem aby wezwac policje, bo pil i
> bil. Potem urodzil sie moj brat. Zawsze denerwowalo mnie podejscie "ustap
> mlodszemu, przeciez jestes rozsadniejszy". A on robil co chcial. Zero
> obowiazkow.
>
> I moje zycie tak uplywalo powoli. Kolejni faceci matki. Ale z zadnym
> kontaktu. Byli i akceptowalem ich. Przynajmniej nie bili. Matka czesto
> wyprowadzala sie do nich zostawiajac mnie i mlodszego brata tylko z
babcia.
> Babcia dbala o nasze potrzeby wegetacji. Tzn nigdy nie bylismy glodni. Ale
> rozmowy ograniczaly sie do menu obiadowego i do wskazowek babci ze trzeba
> pracowac i myslec o domu. Dom rozumiala chyba jako budynek, a nasz cel
jako
> jego utrzymanie i rozwoj. Czyli celem zycia jest zapewnienie potrzeb
> pierwszego i drugiego rzedu piramidy Maslowa. Zylem, uczylem sie. W
szkole
> bylem najmniejszy, czesto bity i osmieszany przez wiekszych kolegow. Nikt
mi
> nie pomogl. Ojczym raz poradzil jak ich przezwac jak beda mnie przezywali.
> Zazdroscilem koleze z sasiedztwa. Slyszalem ze mial ten sam problem, a
jego
> ojciec poszedl do szkoly, obil dwoch gosci i odtad tamten mial spokoj.
>
> Potem bylo liceum. Zmiana otoczenia. Odzylem. Juz nikt sie nie smial. Poza
> tym podroslem. Uczylem sie przecietnie. Czesto wagarowalem. Ale nic
> wielkiego. wszyscy tak czasem robili.
> Moze ja troche czesciej. Bylem przecietnym uczniem. W drugiej klasie
grozilo
> mi niezdanie.
> Ale zaliczylem na jak to sie nazywalo? ... komisyjnym. W trzeciej klasie
> "dolozylem wiecej staran" i juz nie zdalem. Mam pewnosc, ze to byla
bardziej
> sprawa wyboru niz mojej nieudolnosci. Nie wiem czym umotywowana.
> Wychowawczyni sie na mnie wkurzyla bo mnie lubila. Podobnie klasa. Ale nic
> znow zmiana srodowiska. Konczylem liceum myslalem gdzie isc.
> Nie bylem na tyle dobry zeby isc na studia dzienne. Wybralem wieczorowe
SGH.
> (Jak mowilem z zapewnieniem bytu materialnego jeszcze wtedy nie bylo
> problemow)
> Wiedzialem jakie musze miec oceny koncowe w IV klasie zeby sie tam dostac
> (wtedy byl konkurs swiadectw) i... dostalem sie. Chodzilem. Pierwszy
> semestr. Jeden warunek.
> Drugi semestr. Znow klopoty z niemieckim. Nie wchodzil mi ten jezyk, ale
> taki mialem w liceum, wiec nie bylo wyboru. W koncu od prof od
niemieckiego
> uslyszalem ze niepotrzebnie zabieram powietrze w sali. Wyszedlem i juz nie
> wrocilem do szkoly.
>
> W miedzyczasie szukalem pracy. Moja owczesna (pierwsza na powaznie)
> dziewczyna zawsze mnie porownywala do kolegi ktory juz skonczyl zawodowke
i
> zarabial "kupe szmalu" czyli jakies 1200 zl (wtedy 12 milionow). On byl
> odpowiedzialny bo umial utrzymac rodzine. Postanowilem ze tez poszukam
> pracy. Szukalem ale nic nie bylo. W koncu jakos-tam znalazlem firme ktora
> sie otwierala. Poszedlem na rozmowe. Powazni panowie powiedzieli do
> 20-latka: "Bedzie pan handlowcem" Odpowiedzialem "OK a co mam robic?".
> Zaczal sie moj wyscig szczurów.
> po miesiacu pracy dostalem podwyzke na 400 zl. Pozniej wywalczylem 700,
> 1200, 2000.
> Powiedzieli ze dadza mi 2000 pod warunkiem ze juz wiecej nie bede
> przychodzil.
> Wiecej nie przyszedlem znalazlem inna firme. Zaraz po co ja o tej pracy?
> Aaaa. Wiem W pracy bylem dobry. Inaczej by mnie nie przekupywali.
>
> Najwieksza moja wada w pracy bylo to ze odkladalem wszystko na ostatnia
> chwile. Czasem zawalalem jakies sprawy, ale to byly drobiazgi. Rozstalem
sie
> z nimi w przyjazni jako ze znalazlem prace za 2500 :)
>
> W miedzyczasie okazalo sie ze "interesy" matki polegaly na tym ze wziela
> kredyt
> i zamiast go zainwestowac rozpieprzyla na konsumpcje. Nie bez wplywu byla
> pewnie masa owczesnych "przyjaciol".
>
> Ale kredyty sie skonczyly a rachunki domowe nadal trzeba bylo placic.
> Pamietam jak jednej zimy odlaczono nam gaz i bylo cholernie zimno.
>
> Prowizje poszly na ponowne podlaczenie gazu i zaplate zaleglosci.
>
> Potem byla przerwa i inna dziewczyna. Uwiodla mnie. Potem ja ja.
> To byla ciekawa sytuacja i wlasnie zauwazylem pewna zaleznosc- ale o tym
na
> kkoncu
> Nie mniej jednak znalem bardziej jej brata niz ja.
> Kiedys razem pilismy. Zaczal narzekac ze ona zwiazala sie z duzo starszym
> facetem.
> Ze on ja wykorzystuje. Ona dla niego musi pracowac w kiosku. I ze zabral
ja
> od matki.
> I cos tam jeszcze zlego - juz nie pamietam. Postanowilem interweniowac.
Tym
> bardziej ze ona mnie kiedys uwodzila na jednej imprezie. Odbilem ja
tamtemu.
> Tamten 40-letni facet robil
> akcje pod tytulem "jestem chory i klade sie do szpitala" potem zalepil
sobie
> okna gazetami i siedzial w ciemnosci., potem nie chcial oddac paszportu.
> Wreszcie jak juz nie mial innego wyjscia w nocy zdemolowal jej samochod.
> Wtedy mialem pewnosc ze zrobilem dobrze. I to sobie tak trwalo 3 lata.
Ale
> po jakims czasie przyszlo zniechecenie. Tym bardziej ze w seksie nie bylo
> najlepiej. Powiem inaczej - bardzo zle. Tzn dla niej. Nie umialem jej
> zadowolic. Moze ona nie pozwalala? Mowila ze juz po prostu jest zimna.
> Niewazne. W koncu zaczelo sie psuc. Ale ostatnim rzutem na tasme
> oswiadczylem sie. Ucieszyla sie (chyba). W kazdym razie zgodzila.
> Potem poszedlem z nia na impreze sluzbowa. Ktos sie przyadkiem wygadal, ze
> byla na imprezie o ktorej nie mialem pojecia. Potem jeszcze kilka tygodni.
> Wreszcie telefon - "Jestem w ciazy i chce usunac" Zapytalem "Po co?". "No
> wiesz kariera ...." W koncu powiedziala ze to nie moje. I co ja na to.
> Prawie upadlem. Po jakims czasie powiedzialem ze nie do mnie nalezy ta
> decyzja, ale ze ja nie chce wychowywac cudzego dziecka. Usunela. Po jakims
> czasie probowalismy znow byc razem, ale brzydzilem sie jej. Rozeszlismy
sie.
> Potem przez 2 lata probowalismy sie zejsc najpierw ona, potem ja, ale w
> koncu nic nie wyszlo. Bylem przez chwile z inna.
>
> W roku 1996 podlaczylem sie do Internetu.
> irc - krociutko, strony www, potem mud. Cholernie mnie wciagnelo. Od
> rozstania zaczalem przesadzac. W 1999 roku zarobione pieniadze szly na
zycie
> i rachunki telefoniczne. Ale to juz po rozstaniu. A moze w czasie? Nie
> pamietam. Ale wiem ze Internet nie przeszkadzal mi raczej w kontaktach z
> nia.
>
> Punkt kulminacyjny byl wtedy, gdy postanowilem ze bede tlumaczem.
Odszedlem
> z pracy.
> Zlecenia byly. Zarabialem tyle, ze mi wystarczalo. Nawet niezle. Bylem
caly
> czas w domu. Tlumaczylem a wolny czas w Internecie.
> Bralem udzial w grupach dyskusyjnych o religii. Doszedlem do tego ze
jestem
> ateista.
> Zostalem sam. Matka mieszkala u faceta. Kobiety juz nie bylo. Katolickie
> wartosci umarly. Tylko ja, moje mysli, komputer, babcia ktora robila
obiady
> i z ktora nie gadalem oraz brat ktory wlasnie rzucil kolejna szkole i
lezal
> nic nie robiac.
> Chcialem popelnic samobojstwo. Uratowal mnie znajomy. Zalatwil mi prace w
> swojej firmie.
> Kontakt z zywymi ludzmi zrobil swoje. Przestalem myslec o tym po co zyc.
> Poznalem sympatyczna dziewczyne. To nie mialo byc nic powaznego. Ale
> zapytala sie czy bedziemy razem i zaczela plakac. Nie moglem powiedziec
> "nie". Wiem ze bylem szczesliwy. Nie wiem czy bylem zdolny do uczuc ale na
> pewno zakochany. Widzialem tam inny swiat. Swiat w ktorym rodzice troszcza
> sie o dzieci. Zakochalem sie w tym.
> Potem byl slub "bo inaczej rodzice nie pozwola". Zareczyny, przygotowania
i
> slub.
> Na moim slubie nie pojawila sie moja matka. Nie to ze miala cos przeciwko.
> Moze miala wazniejsze sprawy? A moze wkurzyla sie ze nie jest w centrum
> uwagi?
> Ale podala standardowa wymowke. Ojcic byl. Potem bylo wesele. Matka
przyszla
> na koniec wesela po to zeby wywolac awanture. Na szczescie goscie juz
> poszli. Awanture slyszeli tylko ludzie z orkiestry i tesciowie. Tesciowie
> mnie chyba pokochali. Staralem sie dac z siebie wszystko. Jakis czas
> mieszkalismy u mnie. Ktos musial sie zajac babcia. Matka byla u faceta.
> A brat dalej lezal. Pomieszkalismy tak troche. W koncu matka przyjechala.
> Znow awantura, nienawisc, agresja. Mnie juz bylo wszystko jedno, ale ona
> wyzywala sie na babci winiac ja o wszystkie niepowodzenia zyciowe. W
szkole
> podstawowej nauczylem sie znosic wszelkie obelgi pod moim adresem ale
> nienawidze gdy ktos zneca sie nad slabszym.
>
> Uslyszalem od matki po raz kolejny "spierdalaj". To juz byl ostatni.
Miarka
> sie przebrala.
>
> W 3 dni spakowalismy graty, wynajelismy mieszkanie i zaczelismy mieszkac z
> zona odzielnie. Takiego spokoju nie mialem nigdy wczesniej. Byl przerywany
> tylko kolejnymi informacjami z domu. Babcia plakala zebym wrocil. Ze z
> bratem coraz gorzej. Ze matka bije babcie.
>
> Musialem utrzymywac oba domy. Bo tak: matka w kredytach wiec nie pracuje
"bo
> nie ma sensu" poza tym prokuratura ja za to sciga. Brat juz dorosly ale
> dalej zycie polega na wypaleniu skreta z kumplami. A babcia ma 600 zl
> emerytury. Co mialem robic?
>
> Nie bylo zle w miedzyczasie dostalem kierownicza prace wiec starczalo.
>
> Niestety mialem nienormowany czas pracy. I wreszcie z racji mieszkania w
> bloku, stale lacze do Internetu.
>
> Rok wczesniej zaczalem kolejne, trzecie juz podejscie do studiowania.
> Jakos tak wczesniej nie zapisalem ze drga szkola byla komputerowa.
> Ale tez tylko poltora roku i odszedlem.
> Ostatnio jakas tam prywatna, bo scigalo mnie wojsko.
> Jak sie pozniej okazalo i tak mnie nie uchronilo. Musialem sie "wykupic".
> Na wyjezdzie na praktyki po pijanemu zdradzilem zone.
> Potem romans jeszcze chwile trwal.
>
> Az go zakonczylem. Nic nie powiedzialem. Zaczalem znow myslec.
> Czy ja mam prawo z nia byc i ja unieszczesliwiac skoro robie takie rzeczy?
> Juz dobrze wiedzialem ze cos ze mna nie tak.
> Przylazlem do Was. Ale to nie dalo zadnej odpowiedzi.
> Poza tym nie bylem do konca szczery jak eTaTa kazal wyawlic flaki na
grupe.
> Bylem nawet na zlocie w Krakowie. Ale nic nie mowilem. To byl zly pomysl.
> O czym moglem dyskutowac z "banda wariatow" rozmawiajacych w innym jezyku
> i o czyms o czym nie mam pojecia?
> Odwiozlem eTaTe z jakimis osobami do domu i wrocilem w nocy do Warszawy.
>
> Chyba potem zszedlem zaraz z psp i zajalem sie czym innym.
>
> Zaczalem zamykac sie w sobie. Siedzialem w pomieszczeniu z komputerem i
> Internetem.
> Zaczalem po raz pierwszy zawalac prace. Robilem tylko to co potrzeba. Ale
ze
> odpowiadalem przed zagranica i istnieje pewna "histereza" to jakis czas to
> trwalo.
>
> Z zona postanowilismy sie rozejsc. Nie bylo awantur. Wiem ze moje
> zamkniecie sie w sobie
> sprawialo jej przykrosc. Ale wiedzialem ze gorzej dla niej bedzie jak ze
mna
> zostanie.
>
> Zaczalem "korzystac z zycia". Chodzi glownie o panienki.
> Moge napisac dobry podrecznik uwodzenia za pomoca czatu. Przy czym wieksza
> frajde mi sprawialo samo uwodzenie niz spotkania i seks. Czesto umawialem
> sie a potem odwolywalem spotkania w ostatniej chwili. Nie mam zielonego
> pojecia co bylo motywem.
>
> Faktem jest ze bylo mi glupio, ze ktos mi placi, a ja nic nie robie.
> Zaczalem zawalac nawet raporty. W koncu mnie wywalili. I bardzo dobrze.
> Dostalem odprawe. Opuscilem mieszkanie i wrocilem do rodziny.
>
> Okazalo sie ze jedna z tych "panienek" sie zakochala. Nawet kilka ale
jedna
> szczegolnie.
> Mowilem jej ze to nie ma sensu. Wreszcie po uracie pracy i powrocie do
domu
> przez telefon powiedzialem jej ze "wiesz teraz to juz sie nie bedziesz
> chciala spotykac, bo nie mam juz fajnego autka i jezdze starym maluchem,
to
> powiedziala ze jej to nie interesuje czym jezdze.
> Wczesniej przez kilka miesiecy mnie przekonywala.
> Az wreszcie przekonala (?). A moze ja pokochalem, a moze sie zakochalem?
>
> Zaczelismy sie widywac coraz czesciej. Problem w tym ze ona nie jest
> samodzielna i mieszka z rodzicami. A jeszcze wiekszy ze ma dopiero 18 lat.
A
> ja 29.
>
> W koncu zadzwonil ojciec. Dowiedzial sie. Trzymalismy to w tajemnicy.
Kazal
> zerwac.
> Pomyslalem ze ma racje. Powiedzialem ze tak zrobie. Mloda siksa. Pierwszy
> raz sie zakochala.
> Pocierpi i przejdzie jej. Co ja jej moge dac? Rowodnik, palacz, ateista,
> obecnie bezrobotny, mieszkaniec chorego domu, syn matki, ktora nienawidzi
> otoczenia, babka ktora nienawidzi wszystkiego co odciaga mnie od tzw.
domu,
> ojciec ktory chce ode mnie wciaz kasy, brat ktory cpa i ktorego kolegow
sie
> sam boje, bagaz moich nieudanych zwiazkow. Nie mam prawa unieszczesliwiac.
> Powiedzialem jej ojcu ze zerwe. Ale nie umialem. Przedwczoraj byla mala
> sprzeczka z babcia. Wczesniej plakalem. Od kilku dni nie spie.
>
> Mialem tylko wprowadzic samochod. A postanowilem wjechac pod ciezarowke.
> Ale zamiast tego kupilem pol litra i wrocilem. Chcialem zeby ta decyzja
nie
> byla wynikiem emocji. Zapytalem tu "Dlaczego nie umiem sie nawet zabic?".
> Moze faktycznie jestem nieudacznikiem, ajk napisal jeden z grupowiczow.
Nie
> zaprzecze. Dzis dostalem od niej list. To jednak nie siksa, jak myslalem.
> Ona juz rozumie wiele rzeczy, ktore ja zrozumialem dopiero niedawno.
>
> Jaka jest moja sytuacja obecna?
>
> Nie mam pracy. Rodzina i dom - jak wyzej opisalem. Byla zona juz chyba
jest
> znow szczesliwa - To dobrze. Ja siedze tu i pisze bo znow nie wiem, co
> robic. Ona czeka na jakies dzialanie z mojej strony. Ja nie mam motywacji
do
> niczego. Przede mna stoi jeszcze pol litra ktorego nie dopilem.
>
> Moge:
> a) walczyc o nia. Ale przeciez ja jestem chory i spaczony. Nie moge jej
tego
> zrobic.
> I tak cos pozniej spieprze. Nie wiem czy kocham. Wiem ze bylismy chwile
> szczesliwi.
> b) zakonczyc definitywnie znajomosc i dalej sobie zyc w moim bagienku.
> c) wsiasc w samochod wjechac pod TIRa, lub w drzewo, miec wreszcie spokoj
i
> nie wyrzadzac wiecej krzywd niz juz to zrobilem ludziom.
>
> Sorry jesli byly bledy ale boje sie ze cos ocenzuruje i to nie bedzie
mialo
> sensu.
>
> Nie licze na odpowiedz - tak wiem ze to nie grupa terapeutczna.
> Ale moze moj przypadek do badan sie nada?
> Zanim wybiore c) to przynajmniej cos dla nauki zrobie.
>
> Jakby jakies pytania to posiedze tu troche.
>
> Ide po kieliszek.
>
> Pozdrawiam
>
> nieKrzys - ale czesc wie juz kto
>
> Mogłbys ze mna pogadac na czateri?


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-10-17 20:52:24

Temat: Re: Autobiograia - dlugie ...
Od: "cbnet" <c...@w...pl=NOSPAM=> szukaj wiadomości tego autora

Krzysztof:
> ... chyba bedzie i nudne.

Albo masz niewasko kiepska 'karme',
albo o czesci _waznych_ sprawek nie napisales.

Wiec jak to jest? Cos jeszcze ukrywasz, czy nie?

Czarek





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-10-18 01:05:34

Temat: Re: Autobiograia - dlugie ...
Od: "Krzysztof" <kris_73@ poczta.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Ania" <J...@w...pl> napisał w wiadomości
news:aon54c$k10$1@news.tpi.pl...

> > Mogłbys ze mna pogadac na czateri?

Oj o tej godzinie to chyba juz za pozno.
Zajalem sie ksiazka, bo nikt nie odpowiadal. Szkoda





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-10-18 01:41:17

Temat: Re: Autobiograia - dlugie ...
Od: "Krzysztof" <kris_73@ poczta.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "cbnet" <c...@w...pl=NOSPAM=> napisał

> Albo masz niewasko kiepska 'karme',
> albo o czesci _waznych_ sprawek nie napisales.
>
> Wiec jak to jest? Cos jeszcze ukrywasz, czy nie?

Nie. Staralem sie napisac wszystko, co wazne. Mam swiadomosc,
ze inaczej nie mialoby to sensu.

Ale jasne jest ze 29 lat zycia nie bylem w stanie zawrzec w jednym poscie.

Naprowadz mnie, prosze. Co jest wazne?

A ha wiem. Moze to?

Mam od jakiegos czasu wrazenie, ze jestem z gruntu zły. Ale to jest w
ukryciu.
Czasem mysle o strasznych rzeczach. I czasem mam radykalne poglady.
Jak np jest dla mnie moralne ucinanie rąk złodziejom (ale nie lincz -
sądowo).
Nigdy sie nad nikim nie znecalem, ale czasem o tym mysle. Dzis gdy matka
powiedziala ze jestem "skurwysynem nauczonym nienawisci do matki przez
babcie". Mialem ochote ja sprac. Ale tylko zamknalem sie w pokoju. Kiedys w
takich sytuacjach krzyczalem.

Co innego ujawniam na zewnatrz. Nie mam wrogow, procz wlasnej matki.
Ludzie mnie lubia. Nawet Ci, z ktorymi moja droga sie rozeszla.
Jak byla zona, czy byli szefowie, znajomi ...
Mam kilku przyjaciol i sporo znajomych. Ale w ciezkich chwilach ich odsuwam
od siebie.
Nie chce ich mieszac w moje problemy. Lubie za to pomagac rozwiazywac innym.
Lubie tez pomagac znajmym. Im sie wydaje ze to jest bezinteresowna pomoc,
ale to chyba moj wysublimowany egoizm tzn po to żeby mnie lubili. Nie wiem.
Obłęd.

I jeszcze. Matka nienawidzi babki bo jak ostatnio powiedziala byla
adoptowana, a ta sie nad nia zawsze znecala, i ze cale zycie musiala ja
jakoby utrzymywac. Widze ze jest zupelnie odwrotnie.
A o czasy, ktorych nie pamietam zapytalem ostatnio najblizsza rodzine.
Rowniez zaprzeczyli wymyslom ze miala jedno ubranie, ze jak poszla do
szpitala to pielegniarki musialy sie skladac na koszule nocna. Ze "ta kurwa"
jak mowi o babci zawsze niszczyla jej zycie. Ona umie sprawiac dobre
wrazenie na obcych jest wygadana sprytna i inteligentna. Wszystko jest
dobrze dopuki jej ktos klaszcze. Jezeli ma inne zdanie albo wystapi
przeciwko, jest nienawidzony i niszczony.
Zawsze zbierala wokol siebie glupszych ludzi ktorych mozna owinac wokol
palca.
Wszyscy rywale byli niszczeni wszelkimi mozliwymi srodkami. Nie ma stalych
znajomych. Musi ich czesto zmieniac. To niszczenie czasem nie ma zadnych
przyczyn, korzysci oprocz samej satysfakcji niszczenia.

Boje sie ze to geny i wychowanie i ze jestem taki sam.

Znow nie spie.

Wroce lepiej do wodki.

Pozdrawiam


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-10-18 02:24:04

Temat: Re: Autobiograia - dlugie ...
Od: "Krzysztof" <kris_73@ poczta.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Krzysztof" <kris_73@ poczta.onet.pl> napisał

I jeszcze zawsze sie spozniam


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-10-18 02:29:23

Temat: Re: Autobiograia - dlugie ...
Od: "Krzysztof" <kris_73@ poczta.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "cbnet" <c...@w...pl=NOSPAM=> napisał w wiadomości

> Albo masz niewasko kiepska 'karme',
Prosze po ludzku.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-10-18 02:54:08

Temat: Re: Autobiograia - dlugie ...
Od: "cbnet" <c...@w...pl=NOSPAM=> szukaj wiadomości tego autora

Krzysztof:
> Prosze po ludzku.

Nielatwy los, w Twoim przypadku: fatum. :)

Czarek




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-10-18 03:03:02

Temat: Re: Autobiograia - dlugie ...
Od: "cbnet" <c...@w...pl=NOSPAM=> szukaj wiadomości tego autora

Krzysztof:
> I jeszcze zawsze sie spozniam

Wiesz, powinienes napisac ksiazke o swych poczynaniach
w necie (na czatach). Serio. :)
Jak sie przylozysz - bedzie totalny hicior. Masz duza
praktyke w necie, a ludzie sa 'ciekawscy' tego typu
powiedzmy 'pamietnikow'. ;)
I w ten sposob 'odebralbys' te kase co to wpompowales
uprzednio w rachunki dla tpsa.

Czarek







› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 ... 5


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

wredna nauczycielka !!
OPP Trójmiasto-studium psychoterapii
Naiwne pytanie (milosc)
Kłótnia - jak rozmawiać nie raniąc ??
Wyczuwanie szacunku i lekceważenia

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »