> > co więcej śmiem twierdzić, że przy odpowiednim podejściu nawet bardzo
> drogie
> > procedury mogą przynieść zysk;
>
> nie masz racji, nie przyniosa - przyniesie zysk spolka, ktora traci na
> takich procedurach, ale majac to wlasnie do zaoferowania zyskuje w innych
> sferach ( np wieksza ilosc pacjentow u innych specjalistow )
To zależy od rynku - jeśli jakaś placówka wyspecjalizuje się np. w
przeszczepach wątroby (chyba najdroższy i najbardziej skomplikowany zabieg
transplantacyjny) i będą w tym dobrzy, rynek szybko zweryfikuje pozostałe
placówki w okolicy wykonujące takie zabiegi ze słabszybmi wynikami, a nasz
przykładowy oddział/szpital będzie miał wielu chętnych do leczenia i w
normalnych warunkach całkiem niezły zysk. Przy okazji w sposób naturalny
unika się sytuacji, gdy w kraju jest kilka miejsc wykonujących
"sprawiedliwie" po 1 przeszczepie rocznie, co jest przecież stanowczo za
mało, żeby choćby zbliżyć się do przeciętnej sprawności, powtarzalności oraz
wyników w danej procedurze. Nie mówię już o marnowaniu środków poprzez ich
rozdrabnianie i centralne dzielenie "po równo". Co więcej przy takim
wolnorynkowym podejściu mogłoby się okazać, że nikomu w Polsce nie opłaca
się robić przykładowych przeszczepów wątroby na przyzwoitym poziomie i
taniej oraz lepiej jest przeprowadzić taki zabieg np. w Niemczech, Czechach,
Szwecji... (kraje wziąłem z kapelusza tylko jako przykład - nie wiem jak u
nich "stoją" przeszczepy wątroby).
Ale masz racje, że większość placówek medycznych wieloprofilowych (w
normalnych warunkach) na jednej usłudze traci, by zyskać na innych. Paradoks
Polski polega na tym, że traci się na wszystkim...


> > - ograniczenie publicznej służby zdrowia do minimum i to głównie do
> > niedochodowych działań profilaktycznych i finansowania dużych
> ogólnopolskich
> > programów zdrowotnych (promocja zachowań prozdrowotnych, szczepień,
> > profilaktyczna medycyna dziecięca, medycyna pracy - tyle wymyśliłem
> > naprędce)
>
> Profilaktyka i programami powinno sie zajmowac panstwo.
> Medycyna Pracy jest platna przez zaklady pracy, wiec jest wysoce rentalna
> ( czyli tu sie akuratnie mylisz )
Tutaj użyłem pewnego skrótu myślowego, a może nieprecyzyjnego/niewłaściwego
określenia:
myslałem o medycynie pracy bardziej w kontekście czegoś na kształt
państwowej inspekcji pracy i roli państwa w sprawowaniu nadzoru nad
właściwymi warunkami dopuszczenia ludzi do pracy i regularnych
rygorystycznych kontroli pracowników/pracodawców w zakresie przestrzegania
badań profilaktycznych.
Sytuacja, gdy pracodawca płaci za badanie rodzi moje podejrzenie, że zarazem
wywiera nacisk na wynik tego badania(czasem może nawet nie wprost, lecz
podświadomie na lekarza). Choć szczerze mówiąc nigdy się z taką sytuacją nie
spotkałem.
A to, że medycyna pracy jest bardzo dochodowa, to chyba większość
doświadczyła juz na własnej skórze (choćby badania profilaktyczne
kierowców).


SzM