Path: news-archive.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!opal.futuro.pl!newsfeed.tpinternet.p
l!atlantis.news.tpi.pl!news.tpi.pl!not-for-mail
From: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: CHWYT i UNIK by ksRobak - krocej nie umiem
Date: Sun, 16 Jan 2005 13:29:07 +0100
Organization: zzz
Lines: 125
Message-ID: <csdmnp$q3b$1@atlantis.news.tpi.pl>
References: <crg9lp$90$1@atlantis.news.tpi.pl>
<1...@n...onet.pl> <crve9q$ekt$1@news.onet.pl>
<csbahc$1ppj$1@news2.ipartners.pl> <csc6r6$426$1@atlantis.news.tpi.pl>
<csc9e7$29e1$1@news2.ipartners.pl>
NNTP-Posting-Host: pz159.warszawa.cvx.ppp.tpnet.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=iso-8859-2
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: atlantis.news.tpi.pl 1105878588 26731 217.99.9.159 (16 Jan 2005 12:29:48
GMT)
X-Complaints-To: u...@t...pl
NNTP-Posting-Date: Sun, 16 Jan 2005 12:29:48 +0000 (UTC)
User-Agent: Noworyta News Reader/2.9
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:303047
Ukryj nagłówki
vonBraun; <csc9e7$29e1$1@news2.ipartners.pl> :
> 'Uszkodzenie' raczej nie będzie następstwem fizjologii.
Nie dam wiary, zwłaszcza jeżeli proces uszkadzania trwa latami, a
lekarze stwierdzają po fakcie i z racji swoich możliwości obserwacyjnych
"ubytek". Z punktu widzenia lekarza "ubytek" w zauważalnej skali nie
mógł być efektem działania fizjologii, ale to kwestia skali [również
czasowej] obserwacji.
Oczywiście nie znam się na fizjologii mózgu i tak naprawdę nie wiem, czy
np. adrenalina, endorfiny, czy wreszcie testosteron mają własności
"niszczące", ale:
- jak sam stwierdziłeś kiedyś, testosteron ma własność modyfiowania
budowy mózgu poprzez redukcję [a co, jeżeli doda się więcej
"modyfikatora"];
- popatrz np. na choroby reumatoidalne, gdzie stawy są niszczone przez
własne substancje organizmu;
Mimo najlepszych chęci nie uważam, podobnie jak w wątku z lunią, gdzie
mowa była o przedawkowywaniu substancji czynnych, że pochodzenie
substancji czynnej wyklucza możliwośc opddziaływania toksycznego w zbyt
dużych dawkach na organizm ją [substancję czynną] produkujący.
> Psychoterapia nie polega na leczeniu 'słowami', to raczej praca na
> interakcji z psychoterapeutą, która zmierza do osiągnięcia wględu i
> nowych umiejętności. Por przykłady paradoksów z wątku, który cytowałem
> w poście do Janusza H.
Pomijając różne "leczenia ruchem" nie zgodzę się - a farmakoterapia to
praca, która "zmierza do osiągnięcia wglądu i nowych umiejętności"? - co
oczywiście nie zmienia faktu, że oprócz abstrakcyjnych celów
farmakoterapia polega na braniu leków, tak jak psychoterapia na leczeniu
"słowem". Specjalnie zatrzymałem się na środku przekazu, a nie na
abstrakcyjnych celach - jeżeli środek przekazu nie spełnia swoich zadań
[tak jak lek nie jest wchłaniany], to można sobie dłuuuugo leczyć.
> > A jak w tym momencie wygląda mowa, która przeważnie jest "świadoma"?
> > [chodzi mi o kunikację]. Została opanowana, czy przez całe życie
> > istnieje w sferze procesu nie dającego się opanować? - i jak w takim
> > wypadku należy diagnozować osoby, które nie są świadome tego, że mówią?
> > - teoterycznie zdołały uzyskać pełne opanowanie mowy/komunikacji. ;)))
> Ależ Flyer. Ty jesteś nieświadomy nawet tego w jaki sposób mówisz a
> nawet piszesz, o świadomości tego co mówisz nie wypowiadam się (byłby
> to element oceny rozmówcy ;-) Zobacz np.: Czy w trakcie pisania tego
> postu zastanawiałeś się świadomie nad sposobem w jaki tworzy się
> zdania pytające i przeczące? Czy szukałeś w podręczniku gramatyki
> języka polskiego reguł odmiany przez przypadki , liczby i rodzaje? Czy
> sprawdzałeś literka po literce jakie głoski są w każdym słowie które
> wypowiadasz? Czy pracowicie szukałeś każdej literki na klawiaturze i
> zastanawiałeś się jak zgiąć palec aby trafił w klawisz(itd itp).
Zadałeś złe pytanie ;) - w ocenie mojej świadomości "zastanawiam się"
"trochę" nad konstrukcją zdania - nawet [bardzo rzadko] zaglądałem do
podręcznika, o stosowaniu słownika w edytorze tekstów nie wspominając,
poprawiam od czasu do czasu zbitki, w których lewa ręka okazała się
szybsza od prawej [przestawienie literek] itd.
Ale nie o to mi chodziło - chodziło mi o sam fakt, że brak świadomości
mowy diagnozowany jest jako chorobowy, podczas kiedy teoretycznie jest
stanem idealnym w zakresie mowy. A stąd mogę wywieść [zbyt łatwy ;)]
wniosek, że mowa, której osoba jest świadoma oznacza dla niej
"niepokój", czyli że wg. obecnych kryteriów to większość ma objawy
nienormalności [nie tyle statystycznej, co ze względu na funkcje mózgu],
a mniejszość [nienormalna statystycznie] normalności. ;)
> > poziomie w czasie]. Może trzeba by tę definicję rozszerzyć, ale już z
> > niej [niezamierzenie i nie wiem, czy prawdziwie] wyłania się diagnoza
> > osób, które nie lubią oglądać TV, czy filmów - zdecydowanie wyglądają na
> > "zdrowsze" w odbiorze rzeczywistości od tzw. normalnych. ;))
> Niekoniecznie. Czytałem opis przypadku pacjenta z wrodzonym
> zaburzeniem rozpoznawania twarzy. Pacjent nie wiedział że ma to
> zaburzenie (bo skąd skoro było od urodzenia) a rodzina się nie
> domyśliła bo znalazł alternatywne metody rozpoznawania ludzi w
> rzeczywistości. Nikt nie potrafił go namówić do oglądania filmow - nie
> rozumiał - co w nich takiego ciekawego i czemu inni się nimi
> emocjonują (łatwo zgadnąć;-)
Rozumiem, że to niekoniecznie odnosiło się do pozostawionego "akapitu"?
To ja też się nie zgodzę ze *swoją* jednostronną oceną - unikanie filmów
i TV może świadczyć niby pozytywnie o wglądzie, ale tenże wgląd może być
negatywnym efektem stanu psychicznego osoby - czyli doświadczanie
oglądania może mieć na poziomie normalnych ludzi, ale neurotyzm ZMUSZA
JĄ [AUTOMATYCZNIE - BEZ ZROZUMIENIA] do ucieczki do wszelkich
stresujących bodźców. Na wszelki wypadek będę omijał osoby,
manifestujące swoją niechęć do TV. ;)
> >warunkowania.
> Auuuuuuuu ;-((((((((
Co Auuuu? ;) - piszesz "uwaga polegała by więc na wzmocnieniu siły
bodźców", podczas kiedy uwaga może polegać tylko na znalezieniu
najsilniej uwarunkowanego bodźca - czyli uwaga nie zależy od samego
mózgu [nie zmienia się "wewnętrznie"], ale od treści już w nim
zapisanych.
> Boszmui, Flyer, gdzieś ty pracował? W akwarium, w ZOO, czy w
> Narodowym Funduszu Zdrowia????? ;-)
W hipermarkecie jako fizol - nie mogę narzekać [za bardzo] - Kodeks
Pracy był tam przestrzegany, no może za wyjątkiem ciągnięcia wszystkiego
na ręcznych wózkach [ale mi to akurat nie przeszkadzało] i pewnie
światła na trzeciej nocnej zmianie [paliła się co czwarta świetlówka -
był uroczy półmrok, ale nie wiem, czy nie wpływał on ujemnie na psychikę
via zmęczenie oczu po kilku godzinach wysiłku]. A poza tym było jak
wszędzie - stres psychiczny i fizyczny.
A co do opisanej sytuacji - mz. zasada dotyczy wszystkich ludzi - czyli
dopóki nie zastosujesz silnego bodźca, dopóty będziesz postrzegany przez
pryzmat cech już znanych - nie staniesz się samoistnym bytem dla takiej
osoby - zawsze musi pojawić się silniejszy bodziec - a fakt, że
komunikuje się ona z tobą dokładnie nic nie znaczy - ona tylko odgrywa
pewien schemat działań w odpowiedzi na rozpoznanie negatywnie
warunkowanych cech. ;)
>
> Tak czy owak współczuję.
;) Przede mną nie ma innej drogi zawodowej, więc nie ma czego współczuć
- niezależnie czy będę chciał, czy nie, to prawdopodobnie przez
najbliższe kilka lat [zanim skończy się "nałożenie" wyżu demograficznego
z lat 60.? i 80.] takie prace będą jedynymi, które będę w stanie dostać.
;)
Flyer
--
Szukam roboty - zdolny i chętny - Warszawa
http://plfoto.com/zdjecie.php?picture=403101
|