Data: 2000-11-30 10:38:40
Temat: Re: Chcialbym sie obudzic
Od: Inga 2000 <i...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Zgadzam sie. W takim razie haslo klucz to ROWNOWAGA (nie mozna zyc samymi iskrami,
ale
i w przesadnej rutynie mozna sie utopic). Wybor odpowiedniej drogi do rozmowy czy
dzialania zalezy oczywiscie od tego jak dobrze znamy ososbe, z ktora zyjemy pod
jednycm
dachem. Pytanie - czy chcemy jeszcze walczyc i rozmawiac i dzialac i zmieniac
wszystko
RAZEM???
Johnny Brown <j...@p...wp.pl> napisał / wrote:
> > Jedyne, co chcialabym poradzic (o ile cos takiego mozna tu nazwac rada) jest
rozmowa
> > o tej sytuacji i proba znalezienie wspolnego rozwiazania. Czasem ludzie robia
rozne
> > rzeczy i wplatuja sie coraz glebiej i glebiej w ta sytuacje mimo, ze wcale nie
jest
> > im z tym dobrze i kazdy dzien tylko poglebia ten stan. I chyba nie ma sie co
ludzic,
> > ze "samo sie wyjasni" tylko musi sie zdarzyc cos, co Wami potrzasnie i pozwoli
Wam
> > podjac decyzje (jakakolwiek by ona byla bedzie chyba lepsza niz "trwanie").
>
> I tu niestety rodzi się mój pesymizm. Chodzi mi o to "wspólne rozwiązanie" i
rozmowę
o
> sytuacji. Działa to tylko z określonych warunkach - a najczęściej kończy się tak:
> Przychodzi mąż-frustrat do żony-jędzy (albo na odwrót) i mówi - "Kochanie, musimy
> porozmawiać, myślę to i tamto...." Ale druga osoba, przekonana że wszyscy rzucają
jej
> kłody pod nogi zupełnie nie rozumie o co chodzi. Sprawa jest prosta - "Ty się znowu
> mnie czepiasz!!!". I dalej już młyn w/g europejskich standardów...
>
> Pewnie, samo się nie wyjaśni - niestety szczera rozmowa wymaga od jej uczestników
> odrobiny racjonalizmu i choć trochę dobrej woli. Pozostaje mieć nadzieję, że tak
> własnie będzie.
>
> > I jeszcze jedno - najbardziej zabijajaca dla tych ekscytujacych uniesien i
"iskier"
> > jest rutyna. Ona niestety przychodzi sama po prostu z codzinnosci, ale mozna z
nia
> > walczyc robiac (jak kiedys) wspolnie rozne szalone rzeczy. To jest zdecydowanie
> > najlepsze lekarstwo.
> > Jedyny "problem" tkwi w tym, ze obie strony musza tego chciec. To podstawa i bez
> > tego - ani rusz - niestety.
>
> Z drugiej strony, małżeństwo, które ma wspisane w swoją ideę jakiś dłuższy okres
czasu
> ("i że Cię nie opuszczę aż do śmierci ;-)" )nie może istnieć na bazie samych iskier
i
> uniesień. Pewna rutyna jest nieunikniona - a nawet konieczna. Po pewnym
czasie "znanie"
> partnera jest dużo ważniejsze niż "odkrywanie". Ale oczywiście gdy wszystko zbiega
do
> rutyny - robi się ciutek nudno.
> "Problem" o którym piszesz może być nierozwiązywalny - istnieją ludzie, którzy
rutynę
> kochają - i największym szczęściem jest dla nich automatyzacja codziennych
procesów.
> Zadnych szoków, żadnego ryzyka... Jeśli żona naszego kolegi nalezy do takich osób -
to
> propozycja zrobienia czegoś szalonego tylko ją utwierdzi w przekonaniu że
> to "nieodpowiedzialny szaleniec".
>
>
> JB.
>
>
>
|