« poprzedni wątek | następny wątek » |
71. Data: 2010-06-10 16:28:48
Temat: Re: Co do zawijańców?Dnia Thu, 10 Jun 2010 18:25:48 +0200, Panslavista napisał(a):
> "E." <e...@o...pl> wrote in message
> news:hur3e0$aks$1@news.net.icm.edu.pl...
>> Ikselka pisze:
>>>
>>> MŚK w czwartek wyjeżdża na dorsze, wraca w niedzielę - mam wielką
>>> nadzieję,
>>> że będzie co mrozić. Poprzedniego roku jego koledzy przywieźli po 30 kg
>>> ryby w lodzie.
>>>
>>
>> Gdzie jedzie?
>> Mój chłop wraz z kolegami z pracy robi wypady jednodniowe, na Zatokę,
>> zwykle wynajętym kutrem ze Stogów lub Wladysławowa.
>> Raz mu się trafil dorsz 8-kilogramowy. Szkoda, że nie mieliśmy wtedy
>> kamery - cyrk był z tą rybą nie z tej ziemi - poczynając od tego, że nie
>> mieściła się w żadnym zlewie ani misce, jedynie w wannie - kończąc na tym,
>> że żeby ją pokroic trzeba było użyć piły i tasaczka.
>> Teraz proszę, by łowił mniejsze sztuki a więcej.
>>
>> E.
>
> Zatoka zarażona wodami powodziowymi.
Zawsze czymś. Jak to zatoka.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
72. Data: 2010-06-10 16:31:54
Temat: Re: Co do zawijańców?Ikselka pisze:
> Kołobrzeg.
Na pełnym morzu chyba lepiej, acz nie wiem na pewno.
Na Morzu Północnym łowi się makrele - jak się siostra ze szwagrem
wybrali w jeden dzień złowili ponad 80 kg. Na Baltyku nie ma co marzyć
nawet o takich ilościach.
Za to są dni kiedy na śledzie warto się wybrać. U wejścia do portu
północnego siedzą sobie na brzegu wędkarze... podobno najwięcej sledzi
wpływa za wchodzącym do portu statkiem.
Nie wiem ile w tym rawdy, ale jak się dobry dzień trafi, mozna całe
wiadro w kilka godzin nałowić.
E.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
73. Data: 2010-06-10 17:23:25
Temat: Re: Co do zawijańców?Dnia 2010-06-10 16:14, niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
> Qrczak pisze:
>
>> Qra, ale rzeczywiście, odkąd przestałam używać soli, to pieprzu i
>> czosnku ilości schodzą spore
>
> Tak w ogóle nie używasz, ni ociupinki?
Do gotowych potraw - nie używam. Niestety kalafiora czy fasolki
szparagowej bez posolenia wody zjeść się nie da. No chyba że ktoś
wymyśli mi tutaj substytut.
Qra
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
74. Data: 2010-06-10 17:27:43
Temat: Re: Co do zawijańców?Qrczak pisze:
> Do gotowych potraw - nie używam. Niestety kalafiora czy fasolki
> szparagowej bez posolenia wody zjeść się nie da. No chyba że ktoś
> wymyśli mi tutaj substytut.
Ugotuj bez wody (garnek z grubym dnem i dobrze dopasowaną pokrywką,
więcej instrukcji ew. gugiel).
Wystarczy woda zawarta w kalafiorze. Soli nie trzeba.
--
Bbjk
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
75. Data: 2010-06-10 17:28:54
Temat: Re: Co do zawijańców?
"Qrczak" <q...@o...pl> wrote in message news:hur72a$otc$2@news.onet.pl...
> Dnia 2010-06-10 16:14, niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>> Qrczak pisze:
>>
>>> Qra, ale rzeczywiście, odkąd przestałam używać soli, to pieprzu i
>>> czosnku ilości schodzą spore
>>
>> Tak w ogóle nie używasz, ni ociupinki?
>
> Do gotowych potraw - nie używam. Niestety kalafiora czy fasolki
> szparagowej bez posolenia wody zjeść się nie da. No chyba że ktoś wymyśli
> mi tutaj substytut.
>
> Qra
Możesz ograniczyć, a do przyprawienia kup sobie czubricy zielonej.
http://www.przyprawynmr.pl/hurt_product.php?id=260
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
76. Data: 2010-06-10 17:39:07
Temat: Re: Co do zawijańców?Bbjk pisze:
> Qrczak pisze:
>
>> Do gotowych potraw - nie używam. Niestety kalafiora czy fasolki
>> szparagowej bez posolenia wody zjeść się nie da. No chyba że ktoś
>> wymyśli mi tutaj substytut.
>
> Ugotuj bez wody (garnek z grubym dnem i dobrze dopasowaną pokrywką,
> więcej instrukcji ew. gugiel).
> Wystarczy woda zawarta w kalafiorze. Soli nie trzeba.
Tak się tylko mówi.
Zainwestowałam w gar do gotowania na parze. Ugotowałam raz brokuły - gar
wylądował w piwnicy, bo rodzina kategorycznie odmowiła udziału w
dalszych eksperymentach.
E.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
77. Data: 2010-06-10 17:47:26
Temat: Re: Co do zawijańców?E. pisze:
> Tak się tylko mówi.
I robi :)
> Zainwestowałam w gar do gotowania na parze. Ugotowałam raz brokuły - gar
> wylądował w piwnicy, bo rodzina kategorycznie odmowiła udziału w
> dalszych eksperymentach.
Nie na parze, ani w specjalnym garze.
W normalnym garnku stalowym z grubym dnem i szczelną pokrywką, bez wody.
Niewielki "ogień", mokry kalafior, brokuł, czy ziemniaki, dokładne
zamknięcie i po jakimś czasie jest miękkie. Dla bezsolnych dobre, bo
warzywa są lepsze, niż z wody, czy dla tych, co chcą ortodoksyjnie
oszczędzać w warzywach coś, czego nie wypłucze w tym przypadku woda.
Oczywiście to tylko propozycja, czy alternatywa, obowiązku nie ma,
rodzina może spać spokojnie ;)
--
BBjk
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
78. Data: 2010-06-10 19:05:07
Temat: Re: Co do zawijańców?Użytkownik "Qrczak" napisał:
> Niestety kalafiora czy fasolki szparagowej bez posolenia wody
> zjeść się nie da. No chyba że ktoś wymyśli mi tutaj substytut.
To nie substytut, ale kalafiora mozna zjeść na surowo - o ile oczywiscie
produktem wyjściowym nie jest mrożonka :)
--
Pozdrawiam - Aicha
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
79. Data: 2010-06-10 19:29:49
Temat: Re: Co do zawijańców?Dnia 2010-06-10 21:05, niebożę Aicha wylazło do ludzi i marudzi:
> Użytkownik "Qrczak" napisał:
>
>> Niestety kalafiora czy fasolki szparagowej bez posolenia wody
>> zjeść się nie da. No chyba że ktoś wymyśli mi tutaj substytut.
>
> To nie substytut, ale kalafiora mozna zjeść na surowo - o ile oczywiscie
> produktem wyjściowym nie jest mrożonka :)
I jest w tej postaci bardzo smaczną jarzynką. Niestety z fasolką już
gorzej, podobnie resztą strączkowych. Ziemniaka też raczej poddaje się
obróbce termicznej. Chociaż... kiedyś jadłam (ba, sama też robiłam)
sałatkę składającą się m.in. z marchewki pokrojonej na sposób julienne z
takoż oprawionymi ziemniakami, które poddano kilkusekundowemu
zblanszowaniu w słonym wrzątku. Niestety, pamiętam tylko te składniki...
a szkoda... sałatka była wyśmienita.
Qra
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
80. Data: 2010-06-10 19:36:20
Temat: Re: Co do zawijańców?Qrczak pisze:
> takoż oprawionymi ziemniakami, które poddano kilkusekundowemu
> zblanszowaniu w słonym wrzątku.
Hm... za czasów moich rodziców jedzenie surowych ziemniaków stosowało
sie w celu wywołania gorączki i nie pójścia do szkoły.
Osobiście nie próbowałam, ale jakos mi sie zakodowało, że surowy
ziemniak = gorączka :)
E.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |