| « poprzedni wątek | następny wątek » |
51. Data: 2006-10-03 08:38:39
Temat: Re: Co jest czlowiekiem a co nie"Przemysław Dębski" <p...@g...pl> napisał w wiadomości
news:efrv62$mi3$1@inews.gazeta.pl...
> Jak już jestesmy przy "odlotowych" pomysłach, to zdradzę swój z przed
> jakichś dwóch lat. Z góry zaznaczam, że całkiem możliwe jest iż jest to
> pomysł z serii "wyciągamy się za włosy z bagna".
> Skonstruujmy mój napęd w myślach. Weźmy sobie jakąś rurę i połączmy jej końce tak
aby tworzyła w środku zamknięty obieg powietrza.
> Zamontujmy w środku owej rury turbinę, która będzie napędzać powietrze znajdujące
się wewnątrz. Poprostu powietrze będzie sobie
> zapierdalać w środku rury w jednym kierunku. Gdyby sobie to pocałkować, z pewnością
wyjdzie iż nic ciekawego się nie stanie. Suma
> sił działających na rurę przez rozpędzone powietrze będzie równa zero. No i kuuul.
> Teraz czas wyciągnąć się za włosy z bagienka. Zakładająć, że nasza domknięta rura
tworzy okrąg, zamocujmy w niej co 90 stopni ...
> ordynarne profile lotnicze, który wytwarzałyby siłę nośną prostopadłą do pędu
powietrza. Siła nośna przenoszona byłaby przez
> mocowanie, na naszą rurę, powodując jej unoszenie.
Sory resory... "Gdyby sobie to pocałkować, z pewnością wyjdzie
iż nic ciekawego się nie stanie." Suma sił działających na profile
oraz na górną i dolną część rury będzie równa zero. Weź na
przykład szczelne pudło, a w środku śmigłowiec (zabawkę), który
na początku sobie stoi. Całość umieszczamy na wadze, która
wskazuje - powiedzmy - 13.5 kg. Co pokaże waga, gdy
śmigłowiec wystartuje i będzie unosił się w powietrzu (wewnątrz
pudła, oczywiście)? Po chwilowym zawahaniu się wskazanie
będzie identyczne:13.5 kg. Śmigłowiec "opiera się" na powietrzu,
które wprowadzone w ruch przenosi siłę na podstawę pudła.
Zatem słusznie podpowiada Ci "intuicja fizyczna", że Twój
pomysł jest czymś w rodzaju wyciągania się za włosy z bagna.
> Jeśli nie zadziałałoby, to można ewentualnie utajnić badania lub obarczyć
> winą za niepowodzenie media lub platformę obywatelską :)
Od razu szykuj stosowne komunikaty. A swoją drogą,
w nieco podobny sposób "wyjaśniono" zasadę napędu
widywanych tu i ówdzie latających spodów, inaczej zwanych
magnekraftami.
Przy okazji dyskusji o "pomysłach zwariowanych, genialnych
i takich sobie" przypomniałem sobie, jak to dzieckiem w kolejebce
będąc wymyśliłem przyssawki, które działają w próżni. Musi
na ten przykład wyleźć robot do naprawy ceramicznego
pancerza lecącego w pustce statku kosmicznego, zatem
elektromagnesy na łapach nie łapią. Uruchamiane
są więc przyssawki, ale żeby taka zadziałała, należy jej
otoczenie domknąć kloszem ze szczelną uszczelką na krawędzi
i wpuścić tam powietrze. I już pojawia się "siła ssąca",
a przyssawka trzyma się kadłuba. ;-)
--
Sławek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
52. Data: 2006-10-03 08:49:00
Temat: Re: Co jest czlowiekiem a co nie>
> Użytkownik "bazzzant" <b...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
> news:08a3.0000004e.45221d14@newsgate.onet.pl...
> >> Nie wystarczyłoby poprostu do tej
> >> czaszy nasrać ?
> >>
> >
> >
> > Jasne. Sramy?
>
> Wpierw uwolnij wszystkie jeże. To jest mój warunek przystąpienia do
> negocjacji.
>
> Na post po zbóju zaprosił
> P.D.
>
Ostatni raz bawiłem się z tobą w kosmos. Brak ci w mordę wizji.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
53. Data: 2006-10-03 09:15:42
Temat: Re: Co jest czlowiekiem a co nieUżytkownik "Slawek [am-pm]" <sl_d(na_poczta.onet.pl)@tutaj.nic> napisał w
wiadomości news:eft7io$a2p$1@news.onet.pl...
> Sory resory... "Gdyby sobie to pocałkować, z pewnością wyjdzie
> iż nic ciekawego się nie stanie." Suma sił działających na profile
> oraz na górną i dolną część rury będzie równa zero. Weź na
> przykład szczelne pudło, a w środku śmigłowiec (zabawkę), który
> na początku sobie stoi. Całość umieszczamy na wadze, która
> wskazuje - powiedzmy - 13.5 kg. Co pokaże waga, gdy
> śmigłowiec wystartuje i będzie unosił się w powietrzu (wewnątrz
> pudła, oczywiście)? Po chwilowym zawahaniu się wskazanie
> będzie identyczne:13.5 kg. Śmigłowiec "opiera się" na powietrzu,
> które wprowadzone w ruch przenosi siłę na podstawę pudła.
> Zatem słusznie podpowiada Ci "intuicja fizyczna", że Twój
> pomysł jest czymś w rodzaju wyciągania się za włosy z bagna.
Czyli mamy tak. Mniejsze ciśnienie nad profilem, większe ciśnienie pod
profilem, mniejsze ciśnienie pod górną ścianką, większe ciśnienie nad dolną
ścianką - znaczitsja wszystko się znosi. Ale .... :) Tak to wygląda, gdy
rozpatruje się ten układ ordynarnym sumowaniem wektorów, bez uwzględnienia
charakteru działających sił. Do czego zmierzam. Siła nośna jest siłą
aerodynamiczną. Z pojęciem tej siły związane są nie tylko ... jakby to ująć
"statyczne" parametry układu, czyli ciśnienie pod, nad, kształt profilu i
jego powierzchnia, prędkośc gazu. Mamy jeszcze pojęcie strugi. Niby prędkość
miał w porządku, zapas mocy też miał, ale się rozwalił gdyż przegiąłął z
kątem natarcia i siem strugi od skrzydeł oderwały :) Popraw mnie jeśli się
mylę. Ale jeśli średnica przekroju rury byłaby nieproporcjonalnie wielka w
stosunku do rozmiarów profilu, a miast turbinki byłoby bardziej
skomplikowane urządzenie, pęłniące funkcję precyzyjnej dmuchawy, wówczas
struga oplatająca profil nie byłaby tożsama ze strugami "przylepionymi" do
górnej i dolnej ścianki rury. Mozna ten układ jeszcze bardziej rozbudować.
Miast liczyć na swobodne opamiętanie się strug działających na górną i dolną
ściankę obudowy, przywalić jeszcze dwie dmuchawy, które będa tworzyły strugi
na potrzeby dolnej i górnej ścianki obudowy.
I uważaj - jeśli spróbujesz obalić powyższe, nie zawacham się użyć jeży z
czaszy :)
Na post po zbóju zaprosił
P.D.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
54. Data: 2006-10-03 09:33:50
Temat: Re: Co jest czlowiekiem a co nieUżytkownik "bazzzant" <b...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:08a3.0000005e.452223fb@newsgate.onet.pl...
>>
>> Użytkownik "bazzzant" <b...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
>> news:08a3.0000004e.45221d14@newsgate.onet.pl...
>> >> Nie wystarczyłoby poprostu do tej
>> >> czaszy nasrać ?
>> >>
>> >
>> >
>> > Jasne. Sramy?
>>
>> Wpierw uwolnij wszystkie jeże. To jest mój warunek przystąpienia do
>> negocjacji.
>>
>> Na post po zbóju zaprosił
>> P.D.
>>
>
> Ostatni raz bawiłem się z tobą w kosmos. Brak ci w mordę wizji.
Jak ci zrobię w morde wizję, to cie nawet onet niusy nie obronią :)
Na post po zbóju zaprosił
P.D.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
55. Data: 2006-10-03 10:22:21
Temat: Re: Co jest czlowiekiem a co nie
"Slawek [am-pm]" w news:efrsm7$9kp$1@news.onet.pl...
/.../
:)).
Coś mnie tu jednak do Was ciągnie - zapewne te rzadkie, a jednak
urodziwe wysypy słowa budującego, które musi mieć odpowiedni
klimat dla swego rozwoju. Tak jak rasowe grzyby, które potrafią być
bardzo kapryśnie i nie ma mocnych, by je skutecznie hodować na
sztucznym, banalnym podłożu.
Klimat.
Dzięki Bazzzi, dzięki PD, dzięki Patix... z wyrazistym wykładem Jetologii.
Mniej więcej dokładnie tak samo widzę Mazura i jego dyski wirujące,
a przede wszystkim "interwencję" JeTa w tej sprawie.
To, że Mazur ujawniał swe zdenerwowanie, jest skutkiem ściany,
na jaką trafił w meritum sprawy, oraz wzrostu napięcia wywołanego
rozmijaniem się jego oczekiwań (to nic, że naiwnych) względem otoczenia,
czyli tego, co nazywamy konserwą. "Atakując" Mazura Sławku (wiem,
że to nie atak), moim zdaniem nie robisz nic innego, czego by nie robiła
konserwa - wchodząc szczegółowo w próbę rozwiązania problemu we
własnym mózgu (z własnymi zasobami), i nie znajdując go, stwierdzasz
(w sposób kategorycznie nieuprawniony), że Mazur jest w błędzie ["nie myśli"].
Gdybyś jeszcze powiedział mu to wprost w oczy, zwiększyłbyś jedynie
jego stres. A w tym przypadku, należy robić moim zdaniem co innego.
Obok próby rzetelnej technicznej rozmowy (co potrafisz robić doskonale),
należy gościa zachęcać i nagradzać _za samo, poważne podejmowanie
trudu_ znalezienia - jak to Patix mówi - NOWEGO.
Myślę, że mechanizm dręczenia innych za próby znalezienia "nowego" jest
głęboko uzasadniony ewolucyjnie. To zakamuflowana forma ekspresji
konkurencji, i to właśnie wywołuje w męskiej części homo sapiens te
krwiożercze czasem reakcje, podskoki adrenaliny, wyścigi i inne takie,
mniej lub bardziej etyczne podchody.
Nawiązując do tematu napędu grawitacyjnego, postaram się to jeszcze
rozwinąć.
/.../
> > Intryguje mnie, jak dogadują się ze sobą ludzie na krańcach świata,
> > pracujący nad podobnym zagadnieniem, by w końcu napisać wspólnie...
/.../
> Myślę, że wystarczy rozwijać (w jakichkolwiek warunkach)
> współpracę na zasadzie małych kroków. Zaczyna się z niewielkim
> kredytem zaufania i niezbyt ryzykownej inwestycji czasowej
> we wspólne przedsięwzięcie. Robi się stopniowo coraz większe
> rzeczy - aż do finałowego, wielkiego przekrętu. ;-) /.../
Kredyt zaufania. Zgoda. Jednak staram się to odnieść do takich
przypadków jak Mazur, a więc "przypadków sieciowych". We własnym,
realnym środowisku, jednak o wiele lepiej znamy otoczenie, łatwiej nam
weryfikować jego potencjał, wiarygodność, i choć pomylić się zawsze
można - łatwiej oceniać to ryzyko. W środowisku sieciowym, które
przecież nieodwołalnie stało się głównym narzędziem komunikacji,
sytuacja jest mniej komfortowa. Tu "widzimy" współpracownika tylko
wtedy, gdy do nas napisze. To okropnie krótki czas - w porównaniu
do codziennego widoku nawet milczącego współpracownika w laboratorium.
Widząc go, wiemy co robi, widzimy jego problemy, pasję, ufamy mu.
W kontakcie sieciowym mamy tylko słowa, które na dodatek emanują
emocjami wytwarzanymi w NASZEJ głowie z NASZYCH klocków!
Okazuje się więc, że z emocjami partnera mogą mieć tyle wspólnego,
co kot napłakał... Stąd nieuchronna wydaje się nieufność, potrzeba
weryfikacji na jakimś innym poziomie.
Od dawna zastanawiam się jak ten problem przeskoczyć. Patrzę na JeTa,
na eTatę, na Patixa, na wszystkich kreatywnych, którzy mając w sobie
MOC tworzenia, działają w rozproszeniu. Podejmują próby konsolidacji,
znalezienia wspólnego języka, które to próby w zasadzie są podnoszeniem
małymi krokami jakiegoś nieuchwytnego, ogólnego poziomu, ale nie są
satysfakcjonujące dla nikogo z osobna. Idąc jako ogół, jako masywna
kula wiedzy, poruszamy się bardzo powoli i statecznie - to prawo dużych
MAS. Skokowe przebicia powłoki (kokona) są tym bardziej prawdopodobne,
im mniej umysłów w tym uczestniczy. Mógłbym to zobrazować przykładem
znanym z innego obszaru. Gdy chcemy obronić się przed wrogiem, budujemy
mur ciał, wiązkę złożoną z wielu równoległych włókien. Obrona jest skuteczna -
szczególnie gdy atakuje nas podobna wiązka. Jednak, atak będzie skuteczny,
gdy zostanie skonstruowany odwrotnie - to znaczy jako impulsowy a nie
masowy. Mur zostanie pokonany przez jedno, zaostrzone włókno, jedną
dzidę, jeden pocisk, który przebije powłokę.
Tak więc, szukając w tłumie zrozumienia dla własnych fantazji (patrz Mazur
i nie tylko), mamy cichą nadzieję, na znalezienie wiernego partnera, może
dwóch, w każdym razie na pewno nie masy partnerów. Kotłowanie się
z własnymi myślami bez jakiejkolwiek możliwości konfrontacji, czy skromnych
rezonansów z innym mózgiem, obniża szansę na skuteczne przebijanie powłok.
Dlatego też, geniuszami nazywamy zazwyczaj samotników, którzy wspierając
się na otoczeniu, w pojedynkę dochodzą do NOWEGO i w pojedynkę to
ogłaszają. Noblistów jest bardzo wielu - geniuszy zdecydowanie mniej.
> /.../ całkiem poważnie pisząc, chyba najczęściej chodzi o to,
> że ludzie specjalizują się, dlatego naprawdę opłaca im się
> współpracować, szczególnie na dłuższą metę. Jeśli obaj
> potrafiliby robić dokładnie to samo, to po diabła dubler?
Zgadza się. Wprawdzie nie istnieją dwa umysły, które potrafią robić
dokładnie to samo, wchodzenie w kanał specjalizacji daje oczywiste
korzyści. Dotyczy jednak zawsze i z definicji jakiegoś okrojonego
fragmentu rzeczywistości, a więc również z definicji, jest ograniczeniem.
I tu znów kłania się Jetologia (patrz dzisiejszy Patix). Nikt nie wie
kiedy i z jakich skojarzeń weźmie się w cudzej głowie ZACZYN dla
NOWEGO. Sam dobrze wiesz w jakich dziwacznych i niepojętych
okolicznościach pojawiają się w naszych głowach ROZWIĄZANIA
problemów, które dawno już zostały przez nas "odłożone na półkę".
Mimo to, mózg nad nimi pracuje nie wiadomo kiedy. Pewne jest tylko
jedno - pracuje, cały czas aktualizując swoją bazę danych, ssąc
z otoczenia, choćby nawet najbardziej absurdalne rzeczy, które w sobie
tylko wiadomy sposób potrafi selekcjonować pod kątem tej potrzeby.
Rozwiązanie pojawia się wówczas jako "błysk", olśnienie w sytuacji
całkiem nieoczekiwanej - na przykład w trakcie rozmowy z "blondynką"
na temat trendów aktualnej mody... z konkretnymi przykładami.
To właśnie takie rozmowy "nie na temat", są często zapalnikiem nowych
pomysłów. Ale, żeby to działało, autor powinien znać te mechanizmy,
nie bić się na piąchy z konserwą, wypalając energię bez potrzeby.
Trzeba ssać z otoczenia to, co może być potencjalnie przydatne
(a co to jest, tego niestety nie wiemy), gdzie jedynym wskaźnikiem
mógłby być własny _dobór źródeł_.
Na marginesie powiem tu coś zaskakującego zapewne, ale wbijającego
moim zdaniem gwóźdź do trumny tak zwanych moderastów - czyli zwolen-
ników moderowania forum. Otóż, wbrew obiegowym opiniom, swego czasu,
zaskakująco skutecznie zapłodnił moje myśli kolega Bluzgacz. "Wszyscy
widzą" zapewne, jak "brzydkie i niestrawne" potrafią być jego teksty.
Moderaści wygnaliby go na potępienie z ochotą - burzy im on jakieś
poukładane wzorce w ich głowach. Niestety, są to głowy mające potrzebę
bezpiecznego usztywniania się, czyli kostnienia, głowy skazane na wieczne
powtarzanie zasłyszanego, a niezdolne do stworzenia własnego,
a tym bardziej NOWEGO.
Jednak, skoro uzasadniam tu potrzebę ssania ¤ z otoczenia, choćby
w nieuświadomionym i jak najbardziej szlachetnym celu, tym samym
ujawniam zagrożenie, które staje się hamulcem dla innych. Potencjalnie
ssanych. Patix mówi, że dobrze by było, abyśmy dzielili się naszymi
odkrywczymi myślami, dla wspólnego dobra. Sądzę, że powiedzą tak
wszyscy, którzy... ... którzy nie mają takich własnych myśli. Którzy
czekają na nie, jak na zbawienie, jak na impuls do własnej ... eksplozji.
Czy to znaczy, że nasze myśli mogą być postrzegane jak towar na bazarze?
Sądzę, że tak. Wiem to na pewno, że niektóre fora są regularnie penetrowane
przez poszukiwaczy pomysłów. To już wystarczyło przeczytać powiastkę
Jamesa Grady'ego "Sześć dni Kondora" (lub zobaczyć film), aby wiedzieć,
że istnieją na świecie instytucje dokładnie w tym celu powołane.
Tak jak czytają fora redaktorzy gazet, szukając inspiracji dla swych,
życiodajnych tekstów, tak przeglądają je inni myśliciele i wynalazcy, szukając
dla siebie tej iskry zapalnej....
No i czy nie to jest powodem niechęci do ujawniania własnych pomysłów?
Do krążenia wokół nich, zagadywania, czynienia aury tajemniczości,
rozmów "niezrozumiałym" dla innych językiem (patrz eTT i nie tylko)?
> > > > Opracujcie proszę, własną koncepcję zasady działania "silnika
> > > > grawitacyjnego". /.../
> > Mam na myśli przede wszystkim... skierowanie myśli co poniektórych
> > myśliwców, w tymże, nieco abstrakcyjnym kierunku ;)).
> Ty tak na poważnie? Po prawdzie sporo czasu poświęciłem teorii
> lotów (głównie kosmicznych), ale to chyba nie jest najwłaściwsza
> grupa. Ale co mi tam...
Dzięki za poważne potraktowanie sprawy. Dzięki za podzielenie się
Twoją wiedzą i doświadczeniami myślowymi. Dzięki, za pobudzenie
PD i Bazzzzanta - równie cennych pomysłodawców. Dzięki Wam wszystkim.
Zdawałoby się, że podałeś sporo rozwiązań, choćby i fantastycznych.
Jednak... nie zadawałbym tego tematu, gdybym nie miał własnego pomysłu,
a raczej wizji, bo o konkretach trudno raczej mówić.
Jest on - o dziwo - z całkiem innej gliny, niż wszystko to, co tu zostało
powiedziane przez Ciebie. Moim zdaniem jest to dobra ilustracja tego,
co nazywam koleiną dziejową. Wszyscy jesteśmy niewolnikami przeszłości.
Jesteśmy nimi tym bardziej, im dokładniej daliśmy się wyszkolić, im więcej
zaliczyliśmy fakultetów i wchłonęliśmy książek. Bezkrytycznie.
Nasze mózgi są tworami elastycznymi. Jeśli przez pół życia siedzimy
na uczelni (w konkretnym przemyśle), nie ma innej możliwości dla mózgu,
jak tylko obrastanie "w tłuszcz", z którego coraz trudniej się wydobyć
na INNE światło. Co więcej - tempo codzienności jest również drogowskazem
nieuchronnym dla pracy mózgu. Praca nad NOWYM, jest tu nieustannie
zakłócana przez tysiące przeszkód rzeczywistości [znane Wam zapewne:
"Niech to zrobi George..." - Feynmana - a jeśli nie znane, to przypomnę
następnym razem].
Mózg "obrośnięty tłuszczykiem konserwującym", jest jak potęga zamknięta
w kokonie. Szuka rozwiązań, które istnieją z pewnością - ale znajdują
się POZA tym kokonem...
Muszę kończyć. Wiem, ze pozostawiam niedosyt. Obiecuję rzecz rozwinąć
i uzupełnić. Pytanie tylko - kogo tym nakarmię? ;)
All (tk)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
56. Data: 2006-10-03 11:33:31
Temat: Re: Co jest czlowiekiem a co nie
"Slawek [am-pm]" w news:eft7io$a2p$1@news.onet.pl...
/.../
> ... dzieckiem w kolejebce
> będąc wymyśliłem przyssawki, które działają w próżni. Musi
> na ten przykład wyleźć robot do naprawy ceramicznego
> pancerza lecącego w pustce statku kosmicznego, zatem
> elektromagnesy na łapach nie łapią. Uruchamiane
> są więc przyssawki, ale żeby taka zadziałała, należy jej
> otoczenie domknąć kloszem ze szczelną uszczelką na krawędzi
> i wpuścić tam powietrze. I już pojawia się "siła ssąca",
> a przyssawka trzyma się kadłuba. ;-)
:)). Widać już w kolejbce byłeś zaczyniony na odkrywcę co najmniej
i wynalazcę. Widać to od razu... po oczach ;)).
Nie chcę konkurować z tamtym małolatem, ale...
czym miałby się trzymać pancerza ten zewnętrzny klosz z uszczelką
przy krawędzi? Czy ciśnienia wewnatrz niego i wewnątrz przyssawki,
miałyby być jakoś stopniowanne?
Tak czy inaczej, idea ssania jest mi bliska :))).
> Sławek
>
All
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |