Data: 2005-07-17 20:10:39
Temat: Re: Czy cos sie stalo ze stona PSP Psychologii?
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d(na_poczta_onet_pl)@tutaj.nic>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Przemysław Dębski" <p...@g...pl>
napisał w wiadomości news:dbbvq4$5q4$1@inews.gazeta.pl...
> Mam takie dziwne wrażenie, że Twoje nie widzenie zupełnie nie jest
> związane z nie widzeniem. Ale skoro tak twierdzisz - musi tak być - nie inaczej :)
Tak więc wyjaśniam to co jak mi się wydaje jest
> dla Ciebie jasne ... oczywiście w kwesti wyjaśnienia - nie inaczej :)
Nareszcie wszystko jasne. To jest faktycznie podobny mechanizm
(ignorowanie żebraka albo chwilowe zaćmienie wzroku w sytuacji
przystankowo-napadowej). Moje pierwotne wyobrażenie dotyczyło
raczej grupy znajomych i hasła zrzutki na wspólną imprezkę lub
wycieczkę - a to jednak chyba cokolwiek inny mechanizm.
Po raz kolejny nie zrozumiałem Ciebie w nieskomplikowanej
sytuacji. Z Twojego punktu widzenia sprawa jest absolutnie
oczywista (i poniewczasie przyznaję Ci rację), ale niemniej
oczywistą sprawą jest istnienie inaczej działających umysłów,
rozmaitych wyobrażeń, innych założeń wyjściowych czy
punktów widzenia, koncentrowania uwagi na różnych aspektach
sprawy, itede, itepe.
Zatem rozważanie kwestii, czy to ja jestem durnowaty/niedomyślny,
czy Ty zbyt lakoniczny/bełkotliwy uważam za jałowe. Niemniej
na drugi raz postaraj się walnąć dłuższą serią i z większym rozrzutem.
Wzrośnie szansa, że trafisz (do) kogoś swoją myślą przenikliwą
a ostrą. ;-)
> Byłeś kiedyś na przystanku w trakcie operacji obijania ryja ?
> Jeśli byłes, to pewnie zauważyłeś, że realizacja "nicnierobienia"
> polega na takim się ustawieniu by nie widzieć co się dzieje. Ewentualnie, jesli nie
ma możliwości niewidzenia to nalezy przyjąć
> postawę "źle się bawi dzisiejsza młodzierz.
Nie pomyśl przypadkiem, że kontynuuję rozdłubywanie
poprzedniego niezrozumienia, tylko tak - dla przeciwwagi
opowieści Ligii (z wątku "jak zmusić ludzi do reakcji?") -
- opiszę swoją historię. Może Cię urzeknie...
Kilka lat temu, w ładny, wiosenny dzionek, podchodziłem do
przystanku autobusowego w Warszawie-Międzylesiu. Miałem
go wcześniej za zakrętem, dlatego dość nieoczekiwanie roztoczyła
się przede mną panorama całego wydarzenia. Wiele rzeczy działo
się jednocześnie, ale muszę je z konieczności opisać sekwencyjnie.
Zauważyłem między innymi człowieka, który był niezwykle
blady, a po kilku sekundach nagle przewrócił się na chodnik.
Obok, za przystankiem, grupa ludzi otoczyła pod płotem
jakiegoś leżącego na trawie gościa - i nie pozwalała mu się
podnieść. W ciągu kilku następnych sekund inni ludzie zatrzymali
przejeżdzający samochód typu pick-up i przenieśli tego
faceta, który przewrócił się na chodniku, na otwartą tylną
platformę samochodu. Wtedy zobaczyłem, że strasznie krwawił,
a czerwona struga znaczyła ślad od miejsca jego upadku
do jezdni oraz zatrzymanego samochodu. Na platformie,
pod leżącym rannym, szybko powiększała się czerwona
kałuża. Nic już więcej nie mogłem tutaj zaobserwować, bo
samochód szybko ruszył i popędził w stronę odległego
o kilometr Szpitala Kolejowego (albo pięćset metrów dalej
Centrum Zdrowia Dziecka). Po kolejnych kilku minutach
przyjechał policyjny radiowóz. Policjanci podnieśli pilnowanego
gościa spod płotu, zapakowali do samochodu, odjechali...
Koniec wydarzenia.
Nic więcej nie wiem. Nie wydawało mi się stosownym
dopytywanie się obecnych tam ludzi, co i jak się wydarzyło,
zresztą niedługo podjechał autobus, do którego wsiadła
większość uczestników i obserwatorów zamieszania. Ja
tymczasem spieszyłem się w przeciwnym kierunku. Ofiara
krwawej bójki raczej powinna przeżyć, bo do czasu uzyskania
fachowej pomocy nie mogło minąć więcej niż kilka minut.
W każdym razie wyglądało mi to wszystko na wyjątkowo
sprawnie przeprowadzoną i oddolnie zorganizowaną
obywatelską akcję interwencyjno - ratunkową. Zatrzymanie
nożownika nie było moim zdaniem przesadnie ryzykowne,
gdyż był pod wyraźnym wpływem alkoholu. Inna sprawa,
że w okolicach tego przystanku lubiła się gromadzić "złota
młodzież" z pobliskiego osiedla, raczej bez specjalnego
zajęcia oraz najwyraźniej ze sobą zaprzyjaźniona. Skądinąd
wiadomo, że o wiele łatwiej ruszyć do akcji, gdy "siła nas",
niż w sytuacji zatomizowanych ludzi anonimowego tłumu.
Jeszcze jedna myśl przemknęła mi przez głowę: na szczęście
dla poszkodowanego zatrzymany samochód był taką trochę
obskurną ćwierć-ciężarówką. Nie wiem, czy wszyscy
kierowcy "normalnych", eleganckich pojazdów tak ochoczo
przyjęliby na pokład człowieka, który strasznie by im
zapaskudził tapicerkę.
> [...]
> A kolega Marcina, zupełnie nie zauważa, iż Marcina denerwuje
> stwierdzenie "ta flaszka to ode mnie".
Do Marcina oraz jego kolegi, takoż Twoich, Redarta i cerberusia
projekcji wielkich jak jasny ch... mam niezwykle szczery zamiar
jeszcze wrócić (skonstatowałeś tam mój poważny ton - do licha,
czy wszędzie muszę wtykać te nieszczęsne żartownisie :-))) ???? :-(((
a tutaj jest normalny nawias zamykający ---> ). Ale - jak zwykle
u mnie - to nic pewnego.
> Na post po zbóju zaprosił
> P.D.
Zbójaj się! ;-)
--
Sławek
|