« poprzedni wątek | następny wątek » |
121. Data: 2004-10-17 20:09:56
Temat: Re: Czy kto? wie?Dnia Sat, 16 Oct 2004 22:13:39 +0200, Jacek <j...@w...pl> napisał:
>
>
> O to każdą rzecz która tu piszesz, każdy pyłek brudu zwiazenego z Twoim
> człowieczeństwem.
Na psychologii uczyli pisnia takich górnolotnych "niewiadomoco"??
--
Elżbieta
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
122. Data: 2004-10-17 20:13:57
Temat: Re: Czy kto? wie?Dnia Sat, 16 Oct 2004 23:15:10 +0200, Jacek <j...@w...pl> napisał:
> Powiedz prosze co było bardziej prywatne:
> 1. To że jego żona miała załamania nerwowe
> 2. Czy to że on zrobił coś głupiego na jakieś imprezce.
>
Coś się tak uparł na tę imprezę??
Jeśli Sokrates nie udzielił Ci odpowiedzi to najwyraźniej NIE CHCE i nalży
to uszanować, a nie z buciorami, na siłę.
--
Elżbieta
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
123. Data: 2004-10-17 20:15:48
Temat: Re: Czy kto? wie?
Użytkownik "Ania K." <a...@w...o2.pl> napisał w wiadomości
news:ckuivq$4ov$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Jeżeli widzisz, że druga strona nie traktuje Twoich potrzeb poważnie, nie
> szanuje Cię, nie liczy się z Twoim zdaniem, nie próbuje walczyć o
> porozumienie itp. to sa przesłanki, że nie zależy jej na tym związku i
> raczej nie ma nadziei na ratownie. Tego muszą chcieć obie strony.
> Kiedy chce tego tylko jedna strona to raczej nie ma nadziei.
Wynika mi z tego co następuje: najpierw dwoje ludzi żyje sobie szczęśliwie
przez jakiś aż tu nagle jedna stwierdza że ..... i tutaj wstawiamy to co
napisałaś powyżej. Wybacz że tak na zasadzie przejaskrawienia, ale sednem
sprawy wydaje mi się właśnie długi okres kiedy to nie jesteśmy w stanie
określić jednoznacznie czy to partner jest ten brzydki, czy to my czasem za
dużo nie oczekujemy, a odpowiedni dystans do siebie i swoich oczekiwań także
musimy mieć. Proces dogrywania się małżonków i dopasowywania swoich potrzeb
do możliwości to z reguły zajęcie na całe życie, więc jednoznaczne
określenie tego co napisałaś jest procesem długotrwałym w czasie którego
przynajmniej jeden partner trwa w braku równowagi psychicznej, z wielką
dziurą we własnych potrzebach i dowartościowaniu, a decyzja o skreśleniu
części swego życia nie jest prosta. Ja przynajmniej cały czas myślę właśnie
o tym okresie czasu.
Pozdrawiam
Andrzej
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
124. Data: 2004-10-17 20:19:09
Temat: Re: Czy kto? wie?Dnia Sun, 17 Oct 2004 16:28:35 +0200, Jacek <j...@w...pl> napisał:
>
> Dopóki nie odpowie na moje pytania tak wlasnie bede robil.
>
Cóż za upór, nie wiem czy nie należąłoby napisać, że ośli.
Oczywiście nie o Sokratesie teraz piszę.
--
Elżbieta
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
125. Data: 2004-10-17 20:24:09
Temat: Re: Czy kto? wie?Dnia Sat, 16 Oct 2004 17:06:32 -0500, Iwon(k)a <i...@p...onet.pl>
napisał:
>
> smutne to, ze ty studiowales psychologie. dobrze wiedziec, ze
> nijak sie ma taka wiedza do praktyki. oby tylko nie trafic na takiego
> psychologa w potrzebie.
>
Wiesz Iwon(k)a, ja też studiowałam psychologię (nawt kilka- rozwojową,
ogólną itd.), ty na swych studiach pewnie też i wiele innych osób również,
więc miejmy nadzieję, że u Jacka ż tylko tak było, bo jakoś misię wierzyć
nie chce, że jest psychologiem z wykształcenia. A jeśli tak to chyba
jednak dobrze, że zajmuje się czymś zupełnie innym. Broń nas Boże od
takich psychologów.
--
Elżbieta
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
126. Data: 2004-10-17 20:25:10
Temat: Re: Czy kto? wie?Użytkownik "Oasy" <u...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:ckuglv$hsa$1@news.onet.pl...
>
>
> Widzę że posty puchatego zrobiły na Tobie duże wrażenie i postanowiłaś
> wprowadzić ISO dwa tysiące ileś tam w stosunki małżeńskie. Wg sztywno
> przyjętych zasad można uznać że masz rację, jednak życie bywa dużo
bardziej
> płynne i takie generalne i jednoznaczne przypisywanie winy jest moim
zdaniem
> nieuzasadnione, ponieważ nie ma wystarczająco dużo wspólnego z powolnym i
> wzajemnym pogrążaniem się w kryzysy przez obojga małżonków, a mam wrażenie
> że chyba taki model rozpadu małżeństwa omawiamy. Imo zdrada nie jest ani
> początkiem ani końcem rozpadu małżeństwa. Rzekłbym że jest złamaniem
jednej
> z wielu zasad lojalności małżeńskiej i przy takim postawieniu sprawy jasno
> widać że winą należy obarczać strony proporcjonalnie do ilości i ważności
> złamanych w czasie związku zasad.
Że zycie bywa dużo bardziej płynne to wiem i wiem też co znaczy zdrada.
Jak pisałam za kryzys są odpowiedzialne obie strony. Kryzys jakoś nie kojaży
mi się to z nielojalnością ( to m. in. oddalenie się od siebie, niemożność
porozumienia itp), a zdrada tak mi się kojaży.
> Z innej strony patrząc przez analogię, przyjęcie Twego założenia że winny
> zdrady nie ma prawa do uznania zachowania partnera jako okoliczności
> łagodzących (być może się nieco zapędziłem w interpretacji Twych słów),
> podważa całkowicie odrębne traktowanie przestępstw popełnionych w afekcie
> przez wymiar sprawiedliwości, a z tego co wiem ma to faktycznie miejsce.
>
Zdrada nie musi oznaczać końca związku i może kryzys możnaby uznać za
okoliczność łagodzącą, ale wydaje mi się, że bez kryzysu nie doszłoby do
zdrady.
--
Pozdrawiam
Ania >:-)<-<
gg 1355764
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
127. Data: 2004-10-17 20:44:36
Temat: Re: Czy kto? wie?
Użytkownik "Oasy" <u...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:ckuk1c$86o$1@news.onet.pl...
>
> Użytkownik "Ania K." <a...@w...o2.pl> napisał w wiadomości
> news:ckuivq$4ov$1@atlantis.news.tpi.pl...
>
> > Jeżeli widzisz, że druga strona nie traktuje Twoich potrzeb poważnie,
nie
> > szanuje Cię, nie liczy się z Twoim zdaniem, nie próbuje walczyć o
> > porozumienie itp. to sa przesłanki, że nie zależy jej na tym związku i
> > raczej nie ma nadziei na ratownie. Tego muszą chcieć obie strony.
> > Kiedy chce tego tylko jedna strona to raczej nie ma nadziei.
>
> Wynika mi z tego co następuje: najpierw dwoje ludzi żyje sobie szczęśliwie
> przez jakiś aż tu nagle jedna stwierdza że ..... i tutaj wstawiamy to co
> napisałaś powyżej. Wybacz że tak na zasadzie przejaskrawienia, ale sednem
> sprawy wydaje mi się właśnie długi okres kiedy to nie jesteśmy w stanie
> określić jednoznacznie czy to partner jest ten brzydki, czy to my czasem
za
> dużo nie oczekujemy, a odpowiedni dystans do siebie i swoich oczekiwań
także
> musimy mieć.
Fakt - trzeba mieć ten dystans.
Niemniej w życiu czasem zdarzają się sytuacje na które nie do końca mamy
wpływ, powodujące np. wyczerpanie psychiczne ot np. skrajnie depresja. Chora
osoba nie będzie umiała dbać w tym okresie o związek. Zdrowy partner może
zareagować różnie np. wspierać chorą stronę, albo właśnie zdradzić
(oczywiście, że mogą być jeszcze inne reakcje).
Często problem zdrady wiąże się z pojawieniem się dziecka. Ona przy dziecku
zmęczona, zniechęcona, on czuje się odsunięty, zmęczony jej nastrojami i
zapominają o sobie w tym wszystkim, o tym co ich łączy. Winne są oczywiście
obie strony, ale to nie oznacza, że któreś z nich ma szukać pocieszenia u
kogoś innego.
--
Pozdrawiam
Ania >:-)<-<
gg 1355764
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
128. Data: 2004-10-17 20:54:14
Temat: Re: Czy kto? wie?
Uzytkownik "Zygmunt Switala" <z...@s...dynup.net> napisal w
wiadomosci news:2tfr00F1uonamU1@uni-berlin.de...
> Zastanawiam sie, co bylo dla ciebie bardziej obrazliwe - to ze uwazam
ciebie
> za czlowieka czy to ze osly sa podobno inteligentne :o)
Po przemysleniu doszedlem do wniosku ze nie ma sensu z Toba rozmawiac,
skoro gdy brak Ci argumentów obrazasz rozmówców znajdz sobie takich, którym
to odpowiada.
EOT
Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
129. Data: 2004-10-17 20:56:53
Temat: Re: Czy kto? wie?
Użytkownik "Elżbieta" <w...@b...pl> napisał w wiadomości
news:opsf051fr2rmt97c@news.tpi.pl...
> Dnia Sat, 16 Oct 2004 17:17:47 +0200, Jacek <j...@w...pl> napisał:
>
> >
>
> >
> > Tego związku nie uratujesz,
>
>
> A skąd ta pewność?
Z doświadczenia
Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
130. Data: 2004-10-17 20:59:54
Temat: Re: Czy kto? wie?
Użytkownik "Ania K." <a...@w...o2.pl> napisał w wiadomości
news:ckukg0$du0$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Że zycie bywa dużo bardziej płynne to wiem i wiem też co znaczy zdrada.
> Jak pisałam za kryzys są odpowiedzialne obie strony. Kryzys jakoś nie
kojaży
> mi się to z nielojalnością ( to m. in. oddalenie się od siebie, niemożność
> porozumienia itp), a zdrada tak mi się kojaży.
Mi sie różne rzeczy kojarzą ale może Tobie się nie "kojażą"
> Zdrada nie musi oznaczać końca związku i może kryzys możnaby uznać za
> okoliczność łagodzącą, ale wydaje mi się, że bez kryzysu nie doszłoby do
> zdrady.
Chyba w tym zdaniu coś brakuje.
Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |