« poprzedni wątek | następny wątek » |
161. Data: 2004-10-19 12:54:30
Temat: Re: Czy kto? wie?Użytkownik "Oasy" <u...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:cl32en$ngj$1@news.onet.pl...
>
> Użytkownik "Szpakowaty Pan" <s...@g...pl> napisał w
> wiadomości news:cl30vb$r47$1@inews.gazeta.pl...
> > Jeśli chodzi o pozostałe Twoje wypowiedzi, to są bardzo rozsądne i tak
> > trzymaj.
>
> W takim razie ja się dołączę, ale nie tyle przed rozsądkiem, bo imo nie to
> Ania tu okazała, co przed zasadami jakie prezentuje pragnę również czoła
> pochylić.
>
Bo się zaczerwienię i na co Wam to ;))))
A poważnie - mam nadzieję, że w chwilach trudnych też będę pamiętała o
swoich zasadach - jak na razie nie mam z tym problemów.
--
Pozdrawiam
Ania >:-)<-<
gg 1355764
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
162. Data: 2004-10-19 15:53:43
Temat: Re: Czy kto? wie?Ania K. <a...@w...o2.pl> napisał(a):
> Wnosi spustoszenie, wielki żal i przede wszystkim BÓL. Temat wraca jak
> bumerang.
> Na pewno powoduje dużo rozmów i dużo można się nawzajem dowiedzieć o sobie
> samych. Jeżeli poważnie myśli się o utrzymaniu związku daje kopa do wzięcia
> się za siebie w imię naprawy związku (pamiętajmy, że zdrada często wiąże się
> z większym kryzysem w związku, który nijak nie był rozwiązywany). Czyli
> jednak poprawia związek.
c.b.d.u. (co było do udowodnienia).
Litości !!! (Pseudo)matematyczne dowody do życia?
Zdrada nie może poprawic związku, a co najwyżej go zniszczyć albo zabrać mu
smak.
A to, że jak sie człowiek uprze /a kobieta w szczególności:) /, to potrafi
udowodnić, lekko manipulując, najbardziej karkołomne stwierdzenie, wiadomo
nie od dziś.
Pozwól, że się zrewanżuję:
1zł = 100gr = 10gr * 10gr = 0,01zł * 0,01zł = 1gr * 1gr = 1 gr
czyli 1 zł = 1 gr (c.b.d.u)
Wiem, wiem, jestem tylko mężczyzną i nawet ściemniać nie potrafię za dobrze.
Pozdrawiam
Szpakowaty
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
163. Data: 2004-10-19 16:10:58
Temat: Re: Czy kto? wie?Użytkownik "Szpakowaty Pan" <s...@g...pl> napisał w
wiadomości news:cl3da7$q58$1@inews.gazeta.pl...
> Zdrada nie może poprawic związku, a co najwyżej go zniszczyć albo zabrać
mu
> smak.
Czyli wg ciebie związek w którym miała miejsce zdrada nie ma szans na dalsze
istnienie?
Nie ma szans na odbudowę?
Człowiek, który popełnił błąd nie może tego błędu naprawić?
Z mojego doświadczenia wynika, że jednak taki związek ma szansę przetrwać.
Ma szansę powolutku się pozbierać z dużym wkładem obu stron. Boli, ale
zdradzony może wybaczyć, a zdradzający może też naprawić swój błąd. Nie
mówię oczywiście, że to jest takie proste. Jest ciężkie, czasem nawet
bardzo, ale można temu podołać.
--
Pozdrawiam
Ania >:-)<-<
gg 1355764
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
164. Data: 2004-10-19 17:10:32
Temat: Re: Czy kto? wie?Ania K. <a...@w...o2.pl> napisał(a):
> Z mojego doświadczenia wynika, że jednak taki związek ma szansę przetrwać.
Z mojego też. Myślę, że mówimy trochę obok siebie.
Ja, odniosłem się do Twojego karkołomnego stwierdzenia (myślę, że
zagalopowałaś się w swoim toku myślowym), o ewentualnym pozytywnym wpływie
zdrady. Równie dobrze mozna też podejść tak: widzisz jak bolało? Na
przyszłość bardziej sie staraj, to unikniesz.
Zdrada to coś z tych rzeczy, które są nieodwracalne, więc nalezy starać się
do niej nie dopuścić. Skądinąd wiadomo, że przyczyna rzadko leży w samym
związku, chociaż nikt jeszcze nie wymyślił lepszego tłumaczenia na wypadek
wpadki, jak własnie zrzucenie części winy na partnera (po kilku latach
małżeństwa zawsze coś się znajdzie). Najczęściej zaczyna się od niewinnego
flirtu, czegoś w rodzaju przyjaźni z osobnikiem płci przeciwnej itp.
I wtedy należy mocno uruchomić wyobraźnię. I warto pamietać, że czasu nie da
się cofnąć. Dlatego Twoje stwierdzenie jest, moim zdaniem, bardzo
niebezpieczne, zwłaszcza dla młodych niedoświadczonych osób. /29 to też
niewiele ;) /
pozdrawiam
Szpakowaty
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
165. Data: 2004-10-19 18:52:37
Temat: Re: Czy kto? wie?Oasy wrote:
> <...>
> podwa?a ca?kowicie odr?bne traktowanie przest?pstw pope?nionych w afekcie
> przez wymiar sprawiedliwo?ci, a z tego co wiem ma to faktycznie miejsce.
Co do "przestepstwa w afekcie" :o) - z tym porownaniem nie zgadzam sie.
Chyba ze "afekty" w definicji pana Zagloby ;o).
Przestepstwo w afekcie jest niezaplanowane, od podjecia decyzji do momentu w
ktorym juz jest za pozno zeby cos zmienic mijaja sekundy. Nikt nie uwierzy
trucicielowi ktory miesiacami ofiarze podawal male dawki trucizny ze zrobil
to w afekcie.
Z takim trucicielem porownuje kogos, kto miesiacami zdradza
partnera/partnerke. Miesiacami podaje swojemu zwiazkowi trucizne (zdrade) i
patrzy jak jego zwiazek powoli umiera.
Okolicznosci lagodzace sa dobre dla sadu - na swoj prywatny uzytek warto sie
nauczyc tego ze jest sie odpowiedzialnym za wszystko co sie zrobi (zdrada)
lub zaniecha (szczera, nawet twarda rozmowa z partnerem).
Nie chodzi mi o to, zeby ludzie ktorzy cos takiego zrobili teraz cale zycie
chodzili we wlosienicy itp. itd. Jezeli cos sie zawalilo i nie mozna tego
naprawic, to trzeba sobie to otwarcie powiedziec i zyc dalej.
Zygmunt
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
166. Data: 2004-10-19 19:03:44
Temat: Re: Czy kto? wie?
Użytkownik "Szpakowaty Pan" <s...@g...pl> napisał w
wiadomości news:cl3hq8$fb4$1@inews.gazeta.pl...
> Ania K. <a...@w...o2.pl> napisał(a):
>
> > Z mojego doświadczenia wynika, że jednak taki związek ma szansę
przetrwać.
>
> Z mojego też. Myślę, że mówimy trochę obok siebie.
No tak :) zapętliłam się w swoim myśleniu.
> Ja, odniosłem się do Twojego karkołomnego stwierdzenia (myślę, że
> zagalopowałaś się w swoim toku myślowym), o ewentualnym pozytywnym wpływie
> zdrady. Równie dobrze mozna też podejść tak: widzisz jak bolało? Na
> przyszłość bardziej sie staraj, to unikniesz.
Masz rację. Ja myślałam bardziej o tym, że kiedy już dwie strony wiedzą o
zdradzie to wreszcie zaczynają ze sobą rozmawiać w taki sosób, że można
rozwiązać konflikt, który się nawarstwiał. Co oczywiście nie znaczy, że
ogolnie poprawia związek, bo zostaje ta zadra i ból.
Wcale nie jestem fanką zdrady :)
> Zdrada to coś z tych rzeczy, które są nieodwracalne, więc nalezy starać
się
> do niej nie dopuścić. Skądinąd wiadomo, że przyczyna rzadko leży w samym
> związku, chociaż nikt jeszcze nie wymyślił lepszego tłumaczenia na wypadek
> wpadki, jak własnie zrzucenie części winy na partnera (po kilku latach
> małżeństwa zawsze coś się znajdzie).
No więc związek nie jest winien, ale na pewno bardzo przysłużyć się może
kryzys w związku.
> Najczęściej zaczyna się od niewinnego
> flirtu, czegoś w rodzaju przyjaźni z osobnikiem płci przeciwnej itp.
> I wtedy należy mocno uruchomić wyobraźnię. I warto pamietać, że czasu nie
da
> się cofnąć.
Wszystko prawda.
> Dlatego Twoje stwierdzenie jest, moim zdaniem, bardzo
> niebezpieczne, zwłaszcza dla młodych niedoświadczonych osób. /29 to też
> niewiele ;) /
>
A skąd wiesz ile mam lat :)
Swoją drogą czasem wydaje mi się, że w doświadczenia jestem o wiele wiele
starsza.
--
Pozdrawiam
Ania >:-)<-<
gg 1355764
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
167. Data: 2004-10-19 19:22:35
Temat: Re: Czy kto? wie?Dnia Fri, 15 Oct 2004 16:41:00 +0000 (UTC), Grzech Otnik
<g...@g...pl> napisał:
> Jeśli zostaje, to koniec kontaktów z tamtym.
Jak to sprawdzić??
--
Elżbieta
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
168. Data: 2004-10-19 19:25:21
Temat: Re: Czy kto? wie?Dnia Fri, 15 Oct 2004 23:31:58 +0200, jacobs400 <p...@U...wp.pl>
napisał:
>
> Oduczyłem się dzwonienia do swojej żony. Teraz ona wydzwania do mnie,
> jakie to żałosne.
Nie dałbyś już jej szans na powrót, ale taki naprawdę z rozpoczxęciem
wszystkiego od nowa??
--
Elżbieta
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
169. Data: 2004-10-19 20:01:05
Temat: Re: Czy kto? wie?Elżbieta <w...@b...pl> napisał(a):
> Dnia Fri, 15 Oct 2004 16:41:00 +0000 (UTC), Grzech Otnik
> <g...@g...pl> napisał:
>
> > Jeśli zostaje, to koniec kontaktów z tamtym.
>
> Jak to sprawdzić??
>
> --
> Elżbieta
I tu własnie kłania się Syzyf. Dokładnie takie pytanie ( no może dokładniej:
a skąd będzie wiedział?) zadają sobie kobiety, i potem płaczą, zamiast zadać
sobie pytanie: jak chcę aby wyglądało teraz moje (ew. nasze) życie. Eh,
życie, życie. Dlatego nie wierzę, że w przypadku zdrady kobiety można liczyć
na współdziałanie z jej strony dla dobra związku.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
170. Data: 2004-10-19 21:02:46
Temat: Re: Czy kto? wie?
Użytkownik "Elżbieta" <w...@b...pl> napisał w wiadomości
news:opsf4tkjg8rmt97c@news.tpi.pl...
> Dnia Fri, 15 Oct 2004 23:31:58 +0200, jacobs400 <p...@U...wp.pl>
> napisał:
>
>>
>
>> Oduczyłem się dzwonienia do swojej żony. Teraz ona wydzwania do mnie,
>> jakie to żałosne.
>
> Nie dałbyś już jej szans na powrót, ale taki naprawdę z rozpoczxęciem
> wszystkiego od nowa??
> --
> Elżbieta
Widzę Elżbieto, że szukasz odpowiedzi na polemikę prowadzoną w tym wątku.
Przepraszam za błędy ale jestem bardzo zmęczony, po cięzkim dniu
pracy(informatyk!).
Przez wiele tygodni, szukałem winy w sobie, że ona mnie zdradziła i to DWA
razy. Pierwszy raz kiedy przyjechała do mnie, próbowałem naprawdę
wszystkiego co możliwe aby zatrzymać swoją żonę. Nie powiem, że powiedziałem
co o niej myśle, że jest dziwką, kurwą itp. Więc nie mówię. Winę tę wmawiano
we mnie ze wszystkich sił, Ona mną tak doskonale manipulowała, jej matka, że
w zasadzie to ją przepraszałem za wszystko co złego się stało. Prawda jakie
to idiotyczne? Przepraszałem, błagałem. Nic to nie dało. Czułem od niej
chłód, jej komunikacja pozawerbalna, nad którą niestety nie ma ona jeszcze
władzy, doskonale mówiła mi, co czuje do tamtego, a co do mnie.
Tu już nie chodziło o sam fakt zdrady fizycznej, to jej przebaczyłem, zanim
jeszcze przyjechała do Polski. Jednak, kiedy okazało się, że mnie okłamywała
(litowała się?), że nic do niego nie czuje, że tylko ja się licze, ja
poprostu płakałem. Bo wiedziałem, że ona tak naprawdę przyjechała spróbować
dziecko zabrać i swoje rzeczy. Czułem to całym ciałem i duszą, że jest gdzie
indziej, nie ze mną. Nawet kiedy tak już przysięgała, że zostanie, ja
płakałem, postanowiłem zrobić bardzo prosty test. Jak się okazało bardzo
skuteczny. W nocy, wyszedłem do łazienki, a po powrocie oświadczyłem, że
kiedy już wszystko sobie wyjaśniliśmy i ona mnie kocha, postanowiłem jej
zniszczyć paszport(oczywiście nie zrobiłem tego), bo już nie jest jej do
niczego potrzebny. Jej reakcja była NIESAMOWITA! Dostała taki zastrzyk
adrenaliny, jakby ją żywcem palili. Ręce się trzęsły, oczy rozbiegane (hehe)
i wogóle symptomy zakochanej kobiety, której zabiera się możliwość bycia ze
swoim kochaniem.
Po tym fakcie stało się jasne, co się dzieje. Potem powiedziała mi jak już
się opamiętała, że chyba się jednak zakochała w nim itp. itd. Po tym
wydarzeniu, pojechała do matki, a z tamtąd znikła, znalazła się w objęciach
ukochanego.
To wszystko już pisałem, zapewne, ale wróćmy do głównego wątku.
Nadal ją kochałem mimo to, mimo tych wszystkich świństw jakie mi zrobiła,
nawet po tym jak wyszły na jaw jej różne tajemnice, bo okazało się że nagle
rodzinka odzyskała pamięć. Po tym wszystkim nadal ją kocham bardzo!
Jest pewne ale. Mam maleńką córeczkę na wychowaniu, młody to już nie jestem,
po terapi jaką sobie zastosowałem, pomocy wszystkich przyjaciół, i tej
listy, szczególnie podobają mi się listy Ani, postanowiłem że rozsądek i
trzeźwe myślenie weźmie górę nad tym co już tylko ja czuje do niej. Ona
oczywiście, teraz mi przysyła sms-y, że mnie kocha itp. Wyrażę sie bardzo
dosadnie, za co przepraszam, "sram na to" co ona pisze do mnie. Serce mi się
kroi jak ona pisze jak ja nie odpisuje, ale zdaje sobie sprawę, jakim ona
człowiekiem jest. Brak jest jej uczuć wyższych, macieżyńskich, kłamie i
manipuluje moim serduszkiem dość skutecznie, bo mnie doskonale zna ta wredna
suka.
Teraz odpowiem na pytanie zadane do mnie bezpośrednio, oj zapędziłem się. To
chyba dlatego, że bezwzrokowo piszę na klawiszach. To dziwne, ale klawiaturę
traktuje jak przedłużenie swoich myśli, bardzo ciekawa teoria.
Otóż, gdyby, ta osoba za pierwszym razem kiedy przyjechała do mnie, jakoś
mnie przeprosiła, pokazała że jest godna mnie. Choć do końca psychiki kobiet
nie znam, ale jestem pewny że mnie bardzo mocno kochała, pierwszy raz tak w
życiu. Może to był efekt, jakiś uboczny. Może pod naciskiem uległa presji i
po prostu uciekła? Bo nie mogła znieść piętna? Znowu usprawiedliwiam ją.
Tak na marginesie, to dla Sokratesa wiadomość, że długość członka nie ma
jednak znaczenia dla kobiety która cię kocha; Ja mam wiekszego od niego i
co?
To napewno chciałbym zacząć budować związek od nowa. Napewno. Znam na
przykładzie moich rodziców, co kiedyś rozeszli się. Od 20 lat mieszkają
daleko od siebie. Żadne z nich nie miało nikogo potem. Nadal żyją samotnie i
nadal nienawidzą się. Nawet się nie rozwiedli. Są zgryźliwi dla otoczenia,
wyobcowani i już fixują powoli. Przyczyną była właśnie zdrada.
Pragnełem wszystko rozpocząć od nowa. Nic to nie dało. Znam doskonale takie
sytuacje, kobieta ma wtedy klapki na oczach. Wiem, że moja jeszcze żona
pewnie już otrząsneła się, przynajmniej takie robi wrażenie. Choć absolutnie
nie mam do niej zaufania. Mój przyszły związek z inna kobietą, już napewno
nie będzie tak gorący i nasycony miłością jak ten. Lecz poszedłem po rozum
do głowy i jednak dziecko okazuje się że wygrywa z miłością. Dla niej żyję,
ciężko pracuje i wogóle.
Pozatym zapowiada się powoli ciekawy okres w moim życiu, poznałem kogoś, nie
wiem nawet czy coś czuję, ale osoba odpowiedziala i też cięzko pracuje. No
ale najciekawsze jeszcze przedemną. Mam umowę, myślałem że już zapomniana
dawno, jednak ta szanowana rodzina i poważana zadzwoniła do mnie i zapytali
się czy przyjadę na sezon do pracy do nich do Włoch. Oczywiście zgodziłem
się, bo nigdy w życiu nie zarobie w 2 miesiące 10 tyś złotych.
Najlepsze jest to, iż pojadę tam nie sam już! Najciekawsze, że ta rodzina
mieszka zaledwie 15 km od domu gdzie jest moja żona ze swym kochankiem.
Pojadę swoim samochodem. Będzie bardzo ciekawie, bardzo. Proszę mnie nie
krytykować że chcę zemsty, juz za duży jestem na to. Napewno nie omieszkam,
zobaczyć gdzie mieszka. Rodzina gdzie jadę, wie o wszystkim i powiedzieli że
rozumiają mnie i ona tam napewno nie ma miejsca. Ja tak. Im moge zaufać, bo
są porządnymi ludźmi z tradycjami.
Ciekawa sytuacja prawda? Moja maleńka córka zostanie z babcią i wynajętą
zaufaną osoba, sąsiadką z ulicy. Lecz to tylko 2 miesiące, a nie 7. Niestety
pieniądze są mi bardzo potrzebne.
Pomyślałem że nie trzeba oglądać telewizji, życie jest znacznie ciekawsze.
Jacobs
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |