Data: 2009-03-23 00:41:26
Temat: Re: Czy to prawda ?
Od: doslaw <doslaw_usunto_@_totez_.zlo.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Andrzej pisze:
> http://wyborcza.pl/1,75476,6370910,Zamrazanie_raka.h
tml?utm_source=RSS&utm_medium=RSS&utm_campaign=48093
23
>
>
> To tylko news ale zastanowilo mnie:
> "Kazdego roku w USA raka nerki rozpoznaje sie u 54 tys. ludzi; prawie 13
> tys. z tego powodu umiera (w Polsce liczby te wynosza odpowiednio okolo
> 3,7 tys. i 2, 4 tys.)."
>
> 4,15:1 (24%) 1,54:1 (65%)
> Czy ten stosunek jest naprawde tak niekorzystny dla naszej sluzby
> zdrowia gdzie teoretycznie prawie wszyscy maja do niej dostep? Chyba
> wczesne zdiagnozowanie powinno poprawiac statystyke umieralnosci? W
> stanach wielu bez ubezpieczenia ( a jest to spory % ) trafia do lekarza
> w póznym stadium gdzie diagnoza jest czesto ostateczna.
>
tak statystycznie, to wykrywalnosc w usa w stosunku do liczby
mieszkancow wynosi 0,018, a w polsce 0,01 (w przyblizeniu)
fakt, ze u nas wiecej umiera, ale to dlatego, ze pozno sa wykrywane
a pozno sa wykrywane, bo... mamy w sluzbie tak jak mamy
ja tam omijam szerokim lukiem, glownie z braku czasu
a jak znajde czas, to z braku cierpliwosci
i z braku kompetentnych lekarzy
(nie dalej jak 2 dni temu, moja TŻka, będąca w 27. tyg ciąży udała się
do lekarza, bo dopadło ją coś grypo czy przeziębieniowego. U pani
internistki siedziała pół godz i było niemalże jak w skeczu Halamy
"świnka" (polecam!). Lekarka się jej pyta, co sądzi o tym czy o tamtym i
czy to dobre będzie, a na końcu wzięła spis leków i zaczeła szukać
czegoś. Coś tam znalazła i zapisała na kartce do apteki. Potem pani
ginekolog (TŻ udała się tak na wszelki wypadek) tez cos tam zapisała. Na
końcu, całe szczęscie aptekarka okazała się kompetnetna i zanim
sprzedała (po zapoznaniu się ze stanem TŻtki) odradziła, bo te środki
nie były wskazane dla kobiet w ciąży (jedynie w skarajnych przypadkach
mogły być używane, ale też nie zalecane). Z ciut starszej historii
pamietam, jak mamie znajomej znaleziono guza gdzieś na jajnikach czy w
macicy, guza wielkosci pilki pingpongowej. Po 3 dniach udała się na
prywatne badanie do gin i tam na usg nic nie bylo wiadac, ale dla
pewnosci poszla do szpitala (do tego samego gin, ino w szpitalu lepszy
sprzet mial niz u siebie prywatnie, ale po prywatnosci robil, bo po
"polskiemu" to pol roku trzeba by czekac) i sie okazalo, ze nic a nic
nie ma (prosze sobie wyobrazic ten tydzien nerwow)
ja dziekuje, postoje, byle nie w kolejce do lekarza
|