Data: 2012-03-23 08:43:22
Temat: Re: Czy w ogólności kazirodztwo jest nienaturalne jak homoseksualizm i w tej mierze złe?
Od: zażółcony <r...@c...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2012-03-22 17:51, spit pisze:
> "Teoria biologiczna wskazuje, że z punktu widzenia korzyści selekcyjnych
> unikanie stosunków seksualnych z osobnikami spokrewnionymi zapewnia
> wymianę materiału dziedzicznego między możliwie jak najróżniejszymi
> genetycznie członkami populacji, przez co unika się genetycznych skutków
> chowu wsobnego.
> Poglądowi temu zarzuca się, że hodowla czystych linii nie zawsze musi
> być szkodliwa i bywa często praktykowana w hodowli zwierząt domowych.
> Temu znowu przeciwstawia się opinia, że przyroda unika jednak tego typu
> krzyżowania."
Hodowla czystych linii jest obarczona silnymi ryzykami i wie o tym każdy
rolnik. Antybiotyki nie przypadkiem królują w takich hodowlach.
Nie przypadkiem też w polskiej ustawie o nasiennictwie wyraźnie
widać, ze różnorodność genetyczna jest uznawana za wartość, która
podlega ochronie.
> "Wśród Egipcjan (podobnie jak wśród Persów czy Hindusów)
> rozpowszechnione były związki kazirodcze, a miłość między rodzeństwem
> dla ,,zachowania czystości krwi" była nawet uświęcona.
> Małżeństwo między bratem a siostrą nie było zabronione, a faraonom
> czasami nawet nakazane. Wykonane współcześnie badania mumii nie wykazały
> zwyrodnienia fizycznego wśród osób pochodzących z rodzin faraonów, co
> wspiera pogląd, że kazirodcze spółkowanie między ludźmi, którzy nie są
> obciążeni dyspozycjami do chorób dziedzicznych, nie pociąga za sobą
> szkodliwych następstw dla potomstwa."
Ja słyszałem, że jest odwrotnie - są widoczne choroby genetyczne.
Wypadałoby tu po prostu podać wiarygodne źródła. Poza tym temat
nie jest taki jednoznaczny. Są badania, które wskazują, że np.
praktykowane w rodzinach arystokratycznych małżeństwa między
kuzynostwem już nie są tak niebezpieczne a pozwalają utrwalać
pozytywne cechy (ale skoro utrwalają pozytywne, to muszą też
z większym uporem mierzyć się z negatywnymi).
Natomiast w przypadkach kazirodczych jest dużo gorzej.
Z ujawniającymi się masowo negatywnymi cechami recesywnymi
nie ma dyskusji.
Generalnie temat należy rozpatrywać w szerszym kontekście, np.
w kontekście całej populacji. Należy pamiętać, że rodziny
arystokratyczne to były również bardzo liczne związki pozamałżeńskie
i np. królewskie, hrabiowskie, szlacheckie bękarty porozsiewane
po różnych domach. Wydaje się, że taka strategia ogólna sprawdza
się nieźle: idzie główna linia arystokratyczna, która utrwala
wybrane cechy i rozpuszcza ona swoje geny po całej populacji,
gdzie wchodzą one w kombinacje z całym jej bogactwem.
Jednocześnie jednak trzeba znać koszt, jaki ponosi sama
arystokracja, jeśli krzyżuje się zbyt blisko i genetycznie
jest jednak dużo bardziej wrażliwa. Ciekawe byłoby zbadanie
np. wrażliwości linii arystokratycznych na szalejące w Europie
fale różnych epidemii.
Nie znamy liczby poronień, skali problemów z porodami, ukrywanych
kalek i defektów.
Imo kluczowe dla przetrwania w dłuższym okresie czasu 'arystokracji'
jest jednak jej wchodzenie w związki z całą populacją i 'zasysanie'
niektórych genów do siebie (mezalianse, wprowadzanie wyjątkowo udanych
bękartów na salony a nawet na tron itp)
|