Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Do psychologa, albo psychiatry

Grupy

Szukaj w grupach

 

Do psychologa, albo psychiatry

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2000-12-27 21:16:42

Temat: Do psychologa, albo psychiatry
Od: D B. <a...@p...wp.pl> szukaj wiadomości tego autora

**********************************

NAJPIERW CZYTAJ TO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!:


1. Jeśli masz zamiar się nabijać, to pooglądaj sobie coś innego, to jest tekst dla
psychologa, albo psychiatry.
2. Jeśli po przeczytaniu nie wiesz o co chodzi, to niech tak zostanie, nie zaprzątaj
sobie głowy bzdurami jakiegoś romantycznego niedojrzałego emocjonalnie człowieka.
3. Jeśli jesteś kobietą, to przeczytaj uważnie, bo tak myślą przynajmniej niektórzy
męższczyźni!
4. Jeśli nie masz nic do powiedzenia po przeczytaniu, to nic nie mów!
5. Wulgaryzmy uwypuklają odczucia.

**********************************

Rok temu zachlysnąłem się gorącym uczuciem do pewnej osoby płci odmiennej
(nazwijmy
ją R., czego skutkiem była krótka (3 miesiące) znajomość zarzyła uczuciowo (tak
przynajmniej to wyglądało). Nie było w tym związku nic zdrożnego (żeby nie było
wątpliwości!), po prostu dziewczyna mi się podobała (pod każdym względem) i wyglądało

jakbym ja jej też się podobał. Początek końca był taki, że mamusia R. podejrzała
przez
judasza w drzwiach jak dałem jej całusa w policzek (!), przez co zrobiła awanturę
(!!!)
(oczywiście tylko dla swojej porządnej wcześniej córeczki - teraz lafiryndy - a
trzeba
wiedzieć, że mamusia jest rozwódką zostawioną z dwoma córkami przez męża, który
znalazł
sobie inną), lepiej - tortury w postaci cichych dni (ok tygodnia) i wyzwisk
kierowanych
pod adresem R. w rozmowie z jej siostrą (która nota bene byla w tym momencie w
komitywie z tą suką matką). Efekt był taki, że przez tydzień nie miałem prawa
istnieć.
Wkurwiłem sie jak nigdy (wulg. jest bardzo adekwatny). Po tygodniu od incydentu
wszyscy
się pogodzili (u nich!) i powoli zaczeli wracać do normalności. Tylko, że nikt nie
pomyślał, że ja też sobie coś myśle i mnie bolało to równie mocno jak R., a może
nawet
bardziej bo ktos obrywał za coś co ja zrobiłem, i nie mogłem tego załagodzić. Minęły
chyba ze dwa tygodnie jak R. nie przejawiała jakiejkolwiek aktywności w celu
spotykania
się. A trzeba wiedzieć, że mieszkaliśmy (i nadal mieszkamy, choć wygląda to nieco
inaczej z racji moich studiów) w linii prostej ok 50 m, czyli blok obok, ponadto
chodziliśmy do tej samej szkoły średniej więc jak to kurwa może być??!!! Teraz ja
powiedziałem, że coś jest tu chyba nie tak, że jak ktoś ma jakichś problem to
powinien
o nim powiedzieć, bo przecierz nie jestem telepatą żeby domyśleć się kto coś myśli i
czuje?! Efekt był taki że następnego dnia idąc razem do szkoły usłyszałem, że jeśli
dojdzie do takiej sytuacji jaka miała miejsce dzień wcześnij, to pa pa. Zgodziłem się

słusznie myśląc(?), że nie mogło to być przyjemne, więc jest usprawiedliwione (a
byłem
jeszcze w stanie amoku poincydentalnego, patrz wyżej, jednocześnie wciąż nie
przyjmując
do wiadomości, że koniec jest na 87,8796 %). Pomyślałem sobie, że jakoś dojdziemy do
porozumienia i wszystko z czasem się wyleczy. A tu guzik z pentelką! Paredziesiąt dni

i "...mam rozumieć, że to koniec? - TAK." I tu zaczyna się właściwa gratka dla
psychologów (a może dla psychiatrów??). Od tego czasu nie mogę pogodzić się z
zaistniałą sytuacją (ale to nędznie brzmi!) poprzez:
1.Początkowy okres ok. 2 mies. - stan dezorganizacji myślowej i formy załamania
psychicznego
2. Okres środkowy (?) - od matury do końca września - próby reorganizacji myśli
częściowo pomyślne, skutecznie storpedowane, ostatecznie "zamrożone" na czas wyjazdu
na
studia.
3. Dziś - brak zdolności do skoncentrowania myśli na nauce, co może się nie najlepiej

odbić na sesji, samopoczucie (normalne jest średnie - bez uśmiechu, bez smutku) -
denne
(agresja, ponuractwo, prawie przestępcze pomysły na odwet)

A teraz coś na dokładkę. W wakację córeczki pojechały na wycieczkę za granicę, i nic
w
tym dziwnego, tyle że po powrocie w jakieś 2 tygodnie póżniej ujrzałem jak moja była
jedzie sobie samochodem z jakimś malowanym na blond bucem. Trzeba wiedzieć, że była i

jest indywidualistką i bycie jej znajomym - akceptowanym (po prostu dziewczyna z
zasadami), to nie taka prosta sprawa. Gwałtowny skok ciśnienia krwii. Próby powrotu
do
normalności storpedowane. Nie mogąc znieść takiego ciosu dałem sobie w kość
ćwiczeniami
fizycznymi tracąc 7% masy ciała (sport to zdrowie!!!) Najlepsze było to jak szedłem
sobie z psem a oni szli za rączkę naprzeciwko mnie umizgając i przytulając się do
siebie! Niewiarygodne, że po 7 mies. od nazwijmy to "rozstania" zdarzenie to uderzyło

mnie niemal jak śmierć bliskiej osoby! A co gorsze spotykają się nadal, a widzę to z
okna pokoju, i wciąż boli mnie to jak diabli. Przez to nie mam ochoty na powroty do
rodzinnego domu, do rodziców, co na pewno nie jest dobrym rozwiązaniem dla tych
ostatnich. Jest 27 grudnia, mija więc z grubsza rok jak się poznaliśmy, a ja wciąż
myślami jestem... pewnie już się domyślasz czytelniku gdzie. Od roku jestem w stanie
ponuractwa i bezsilności. Zdaje się, że taki stan delikatnie mówiąc skrzywia
psychiczne.

Ponurak.
Musi to wszystko brzmieć jak jakieś zwierzenia nastolatki, ale mam to w d...
Ktoś ma jakąś radę, to niech pisze. Wszelkie propozycje mile widziane.
a...@p...wp.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2000-12-28 08:06:57

Temat: Re: Do psychologa, albo psychiatry
Od: "Piotrek. M" <p...@p...com.pl> szukaj wiadomości tego autora


D B. napisał(a) w wiadomości: <92dphe$n15$1@i26.cnt.pl>...

> Rok temu zachlysnąłem się gorącym uczuciem do pewnej osoby płci
odmiennej (nazwijmy

Piękne uczucie, tak jak sobie przypominam te uczucia zauroczenia, z
towarzyszącą im bezsennoscią, ciągłym myśleniem o tej jedynej wybrance...
ach.... Od kilku lat juz nie doswiadczałem tego przypływu naturalnej
metyloamfetaminy (w stosunku do zony trudne to jest :)) )

>Początek końca był taki, że mamusia R. podejrzała przez
>judasza w drzwiach jak dałem jej całusa w policzek (!), przez co zrobiła
awanturę (!!!)
>(oczywiście tylko dla swojej porządnej wcześniej córeczki - teraz
lafiryndy - a trzeba
>wiedzieć, że mamusia jest rozwódką zostawioną z dwoma córkami przez męża,
który znalazł
>sobie inną), lepiej - tortury w postaci cichych dni (ok tygodnia) i wyzwisk
kierowanych

I tu masz odpowiedź. Mamusia ( IMO - oczywiście) chce ochronić córkę przed
związkami ze złymi, niedobrymi facetami, którzy marzą jedynie o
wykorzystaniu biednych kobiet. Natomiast fakt ukarania i wyzwania córki mógł
być przeniesieniem na córkę uczuć odczuwanych w stosunku do samej siebie.
Rozumiesz. matka postrzega siebie jako niedobrą żonę od której odszedł mąż -
ma w związku z tym poczucie winy i "ukarała" córkę karząc niejako "siebie".

>pod adresem R. w rozmowie z jej siostrą (która nota bene byla w tym
momencie w
>komitywie z tą suką matką).

Prawdopodobnie styl wychowania i komunikaty wpajane córkom przyświadczają je
o tym, że mężczyźni to bydlacy i chamy....


>Tylko, że nikt nie
>pomyślał, że ja też sobie coś myśle i mnie bolało to równie mocno jak R., a
może nawet
>bardziej bo ktos obrywał za coś co ja zrobiłem, i nie mogłem tego
załagodzić. Minęły

Widzę, że masz poczucie winy za to co sie stao - nie, to nie jest twoja
wina... ty postąpiłeś normalnie, jak każdy zakochany człowiek. Wina za
nieodpowiednie zachowanie spoczywa na matce.

>Teraz ja
>powiedziałem, że coś jest tu chyba nie tak, że jak ktoś ma jakichś problem
to powinien
>o nim powiedzieć, bo przecierz nie jestem telepatą żeby domyśleć się kto
coś myśli i
>czuje?! Efekt był taki że następnego dnia idąc razem do szkoły usłyszałem,
że jeśli

Ach, często mówię to ludziom i bliskim i dalekim, ze nie jestem duchem sie
tym i trudno mi domyśleć się co do prawdziwych przyczyn takiego a nie
innego zachowania - ale widzisz, problem w tym, ze ludzie mało kiedy sa na
tyle asertywni aby wprost informować o swoich uczuciach i przezywanych
emocjach.

>1.Początkowy okres ok. 2 mies. - stan dezorganizacji myślowej i formy
załamania
>psychicznego

Rozumiem, że to ty przeżywałes to załamanie - raz - strata obiektu
zauroczenia, dwa - poczucie winy za zaistniały incydent.

>3. Dziś - brak zdolności do skoncentrowania myśli na nauce, co może się nie
najlepiej
>odbić na sesji, samopoczucie (normalne jest średnie - bez uśmiechu, bez
smutku) - denne
>(agresja, ponuractwo, prawie przestępcze pomysły na odwet)


Depresja ?

>A teraz coś na dokładkę. W wakację córeczki pojechały na wycieczkę za
granicę, i nic w
>tym dziwnego, tyle że po powrocie w jakieś 2 tygodnie póżniej ujrzałem jak
moja była
>jedzie sobie samochodem z jakimś malowanym na blond bucem.

Widzisz, sądzę, że ona może chcieć "odegać się na ojcu" za jego brak lub
"odegrać się na matce" lub mieć cholernie dużo motywów aby postępować w
sposób trudny do przewidzenia. Rozwód dla dzieci zawsze jest ciężki i trudno
przewidzieć jak potocza sie losy takiego człowieka w przyszłości.

Co radze tobie - ach, łatwo radzić zrób, to, zrób tamto.... ale faktycznie
zaangazowanie sie w coś, w jakieś stowarzyszenia akademickie pozwoli tobie
odreagować i zapomnieć i poznać kgoś nowego....

powodzenia, Piotrek. M.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-12-28 09:37:09

Temat: Re: Do psychologa, albo psychiatry
Od: "Tomfa" <s...@k...net.pl> szukaj wiadomości tego autora

A ja mam jedną prostą radę (bo sam miałem tak samo)
1. odzyskaj kontrolę, ale nie na siłę daj sobie najmniej rok, ty w tym
czasie odkochaj się (wyobrażaj ją sobie przynajmniej przez godiznę dziennie
w nieprzyjemnyhch sytuacjach: śmieszną, śmierdzącą, głupoty, brzydką) potem
zrób wszystko aby się w tobie zakochałą, i w tym samym momencie pokaż, że ty
tylko żartowałeś i znajdż sobie jakąś laskę...

2. poznaj laskę, i Ci przejdzie
3. NIE IDEALIZUJ!!!!!!!!

pozdrawiam


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Hipnoza
Re: Wielcy ludzie wielkie slowa.
FILM- ile prawdy o rzeczywistości a ile fikcji?
CFV2: pl.soc.uzaleznienia (glosowanie)
POZEGNANIE

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »