Data: 2012-10-24 01:43:37
Temat: Re: Dość tego grzesznicy, teraz będzie tak!
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Tue, 23 Oct 2012 21:47:24 +0200, Jakub A. Krzewicki napisał(a):
> (...)Kapłani katoliccy nie praktykują
> najczęściej żadnej z nich (wyjąwszy księży egzorcystów) i się opierniczają.
> Skutkiem tego jest gromadzenie negatywnych energii i opętanie
> opierdzielających się kapłanów przez ZUOOO (arrrgh!). Już nawet główny
> egzorcysta Watykanu alarmuje, że wkradł się tam dym szatana. To co ksiądz
> Natanek (mniejsza z tym, że sam nawiedzony fanatyk) powiedział o tym, że w
> latach 60-tych kardynałowie pedofile zamordowali dziewczynkę i oddali
> kościół katolicki pod opiekę księcia ciemności to sama prawda. Orgie
> seksualne jakie od niepamiętnych czasów wyprawia Rzym odmawiając tego swoim
> poddanym wołają o pomstę do nieba. Berlusconi miał blisko siebie bardzo
> dobre wzorce do swojego Bunga-Bunga.
No cóż, to nic nowego - to po prostu to, co miał na myśli Jan Paweł II
ostrzegając: "Nie myślcie, że szatana nie ma!"
Jest. W obłudzie, występkach i małości wysoko postawionych ludzi Kościoła i
tych szeregowych, a najbardziej (bo o to mu najbardziej chodzi) w
zniechęcaniu wiernych ich złym przykladem, na sianiu zwątpienia. Na mnie to
też bardzo działa, nie powiem, że nie. Jest ciężko, czasem bardzo, czasem
wydaje mi się, że jak pieprznę to wszystko, to tylko zagrzmi... ale spoko,
mam się jeszcze na kim/czym oprzeć, w końcu ktoś może potrzebować i mego
oparcia, nie? Nie mogę wymiękać. Musiałabym tym zaprzeczyć tylu ważnym dla
mnie sprawom w moim życiu, a właściwie wszystkiemu. A ja mam dobre życie -
dzięki temu, co wybrałam.
Błędów się nie ustrzegłam i nie ustrzegę, parę spraw sknociłam, paru
ludziom zalazłam za skórę, bo cholera ze mnie - ale chyba udaje mi się
wracać na drogę, mam nadzieję, ze nadal mi się będzie udawało.
Tak że wiesz, pijany biskup czy inne sensacje - to jest mały pikuś. Nic
mnie nie zrazi, mam taką nadzieję. Przeżyłam bowiem parę TAKICH rzeczy,
które NAPRAWDĘ coś znaczą. Możesz już teraz zacząć się śmiać, proszę
bardzo, zanim przeczytasz dalej.
Kiedyś we śnie dziecięcym, w chwili wielkiej! rozterki życiowej (jak na
dziecko) przytuliła mnie Matka Boska pod swój płaszcz. Poczułam cudowny
zapach, jakiego chyba nie ma na Ziemi, w każdym razie ja nie spotkałam, a
doskonale go do dziś pamiętam - mogę go porównać jedynie do zapachu
wiciokrzewu. Pamiętam ten sen i Ją jak dziś.
Opowiedziałam sen następnego dnia jednej zaufanej, prostej, ale jak mi się
wydało, pobożnej kobiecie, a ona.... popatrzyła na mnie jak na diabła i po
prostu uciekła! Mialam wtedy 9 lat, nie mogłam powiedzieć rodzicom, a komuś
chciałam. Z kimś pogadać o tym. A ona uciekła, dzis to rozumiem - bo jak
to, taka mała dziewczynka, z partyjnym ojcem, "niekoscielna" - nawiedzona
przez Matkę Bożą, jak to???
:-)
A ja od czasu tego snu wiedziałam już, co robić. To jest ważne.
Bardzo późno zrozumiałam, że to nie był zwyczajny sen, lecz tzw widzenie.
Mniej więcej jak byłam po 20-tce, bo całe lata o tym nie myślałam.
Kilka lat temu w Bardzo Dużym i Sławnym Szpitalu jakoś tak trochę ze
wstydem dałam różaniec od JPII i obrazek "Jezu ufam Tobie" (nigdy nie
robiłam wczesniej takich wtrętów w czyjeś zycie i już chyba nie zrobię, ale
czułam się taka przejęta i bezradna) komuś bardzo choremu z niezbyt
bliskiej rodziny, zagubionemu, bardzo wojowniczo i źle nastawionemu do
Kościoła, zrażonemu z powodu zaszłości pewnych życiowych i nie dziwię
się... Ta osoba miała za dwa dni mieć megatragiciężką operację mózgu (z
wycięciem kości czaszki wokół ucha razem z nim, otwarcie jakby drzwiczki
otwierali...), badania już były skompletowane, plan operacji omówiony przez
lekarzy, sława chirurgii czaszkowej miała przyjechać w przeddzień.
Operacja miała być o 8:30.
Ok 8:30 leżę w łóżku i myślę: "No to J. już na sali operacyjnej", aż mi w
uszach dzwoniło z nerwów.
Nagle dzwoni moja komórka przy łóżku, jest dokładnie 8:30 - i głos J. (J.
nigdy wczesniej nie dzwonił na moją komórkę, w ogóle nie rozmawialiśmy na
co dzień przez telefon, czasem tylko przyjeżdżał do nas) mówi: "Czekam na
wypis, operacji nie będzie, jestem zdrowy."
Zaschło mi w gardle, nie mogę mówić, ledwie słyszę, jak cicho, drżącym
głosem wyjaśnia:
"Wzięli mnie tak bez gaci i w świeżej szpitalnej koszuli, przygotowanego do
operacji, tak dodatkowo pół godziny przed nią na tomograf, bo mój profesor
operujący spełnił prośbę tego drugiego, jako że przyjezdna "sława" chciała
sama dokładnie się jeszcze zapoznać, "pomacać" teren - po czym nagle
zbledli, zamilkli, poszli do gabinetu, po piętnastu minutach mnie wezwali,
myślałem, że coś chyba bardzo źle, bo przecież wczoraj też miałem tę
tomografię i operacja miała się odbyć wg planu - a oni mówią: panie B. jest
pan zdrowy, nie ma powodu do operacji, kanał wypływu płynu m.-r. zamknął
się bez śladu, pierwszy raz spotykamy taki przypadek w swej praktyce, może
pan iść do domu. Byli bladzi, jakby ducha zobaczyli, Małgośka!"
J. się rozłączył po tych słowach. Powiedział mi już wszystko, ale to co
najważniejsze to on mi powiedział całkiem bez słów.
Opisuję to wszystko chyba pierwszy raz, czuję dziś taką potrzebę. Nie wiem,
może ten kolejny zawód tak na mnie podziałał (pijany biskup), a może po
prostu wiem, że ktoś to przeczyta i mu to pomoże.
Ty możesz już skończyć się śmiać, późno jest.
A ja własnie grzyby skończyłam przerabiać, bo nazbieraliśmy z mężem chyba z
15 kilo opieniek.
Dobranoc.
--
XL Wartością jest autentyczność wnętrza - warto być nawet chamem, ale
takim, żeby każdy szukał twego towarzystwa.
(by XL)
|