« poprzedni wątek | następny wątek » |
41. Data: 2002-12-13 15:33:35
Temat: Re: Re: Dylematy :( (jeszcze dłuższe)>
> No to macie trochę łatwiej. My tez mieszkamy w miejscu, gdzie
Chcialem wskazac, ze pozostawanie w Krakowie to nie wymysl moj albo
mojej rodziny zeby byc blisko. :)
K.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
42. Data: 2002-12-13 15:37:34
Temat: Re: Re: Dylematy :( (jeszcze dłuższe)Użytkownik "Jakub Słocki" <j...@s...net.nospam> napisał w
wiadomości news:MPG.1864190d1bd9b39a98980e@news.onet.pl...
> [...] Dodam jeszcze, ze nie mieszkamy w miescie
> gdzie ja mam jakas rodzine albo szereg znajomych.
> Moja rodzina mieszka tam gdzie rodzina Asi.
No to macie trochę łatwiej. My tez mieszkamy w miejscu, gdzie
żadne z nas nie ma rodziny, ale do rodziców TŻ jest bliżej i
mnie czasem jakoś przykro, że u nich bywamy co chwilkę i
przesiadujemy godzinami (tym bardziej, że teściowa bardzo się
stara, żebyśmy nie zapomnieli o obowiązkach rodzinnych ;), a u
moich jakby rzadziej, a w dodatku przeważnie późno, więc zaraz
trzeba sie zbierać. I nie jest to kwestia "bezwzględnej"
częstotliwości kontaktu, tylko takiej śmiesznej
"sprawiedliwości". Dlatego trochę rozumiem Kim, która wścieka
się, że mąż ma rodziców pod nosem, a Ona nie. Gdyby mieszkali
gdzieś pod Warszawą, to pewnie byłoby mniej problemów.
Pozdrawiam
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
43. Data: 2002-12-13 15:39:06
Temat: Re: Re: Dylematy :( (jeszcze dłuższe)Użytkownik "Hanka Skwarczyńska"
> Nie, Asiu. Być może źle sformułowałam to, co miałam na myśli. To
> nie działa na zasadzie "ja nie mogę się spotkać z moimi
> rodzicami, więc nie pojedziemy do teściów". Ja się bardzo
> cieszę, że TŻ ma możliwość częstszych kontaktów ze swoją rodziną
> (inna sprawa, że TŻ nie robi wrażenia, że mu na tych częstych
> kontaktach jakoś dramatycznie zależy, ale być może to specyfika
> mojej teściowej, która tęskni za nami, zanim jeszcze wyjdziemy
> ;), tylko czasem gra mi w duszy "ja teeeeż chcęęęęę!". O coś
> takiego mi chodziło.
Myślę że rozumiem, ja też nie jestem idealna...oj nie... ;)
Jasne że serduszko krzyczy "ja też, ja też", to całkiem zrozumiałe,
mnie chodziło o podejście do drugiej strony. Dużo
łatwiej żyć z przekonaniem "ja też tak bardzo chcę, to takie
ważne" połączone z "jakie to miłe że mąż jest szczęśliwy".
I dlatego nie myślę że łatwiej jest kiedy mieszkają równie daleko.
Ja uwielbiam takie sytuacje w małżeństwie kiedy nie możemy mieć
czegoś tak samo i mąż rezygnuje na moją korzyśc. I równie
wielką satysfakcję sprawiają mi chwilę kiedy mogę myśleć
że szkoda że nie ja ale że choć on jest usatysfakcjonowany.
Tyle że to zupelnie inne sprawy niż przyjazdy do rodziny za
którymi mąż nie bardzo przepada ;)
--
Pozdrawiam
Asia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
44. Data: 2002-12-13 15:49:24
Temat: Re: Re: Dylematy :( (jeszcze dłuższe)Użytkownik "AsiaS" <a...@n...pro.onet.pl> napisał w
wiadomości news:atcue0$q70$1@news.onet.pl...
> [...] Ojej:( To jest jeszcze smutniejsze:(
Nie, Asiu. Być może źle sformułowałam to, co miałam na myśli. To
nie działa na zasadzie "ja nie mogę się spotkać z moimi
rodzicami, więc nie pojedziemy do teściów". Ja się bardzo
cieszę, że TŻ ma możliwość częstszych kontaktów ze swoją rodziną
(inna sprawa, że TŻ nie robi wrażenia, że mu na tych częstych
kontaktach jakoś dramatycznie zależy, ale być może to specyfika
mojej teściowej, która tęskni za nami, zanim jeszcze wyjdziemy
;), tylko czasem gra mi w duszy "ja teeeeż chcęęęęę!". O coś
takiego mi chodziło.
Pozdrawiam
Hanka nieidealna
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
45. Data: 2002-12-13 16:13:14
Temat: Re: Re: Dylematy :( (jeszcze dłuższe)Użytkownik "AsiaS" <a...@n...pro.onet.pl> napisał w
wiadomości news:atcv56$sun$1@news.onet.pl...
> [...] I dlatego nie myślę że łatwiej jest
> kiedy mieszkają równie daleko.
Miałam na myśli to, że być może w takiej sytuacji Kim nie
oskarżałaby teściowej o złe intencje, a męża o egoizm. Bo póki
co mam wrażenie, że Jej jest źle, a że nie bardzo ma jak sobie z
tym poradzić, to szuka winnych - no i padło na męża i teściową,
którzy mają to, czego brakuje Kim. Pewnie tak samo tęskniłaby za
domem, ale moze łatwiej byłoby Jej zrozumieć, że mąż chce zostać
w miejscu, gdzie ma dobrą pracę - a nie, gdzie ma
"niesprawiedliwą" przewagę w kwestii kontaktów rodzinnych. Ech,
nie wiem, chyba już coraz bardziej motam :)
> Ja uwielbiam takie sytuacje w małżeństwie kiedy nie możemy
mieć
> czegoś tak samo i mąż rezygnuje na moją korzyśc. I równie
> wielką satysfakcję sprawiają mi chwilę kiedy mogę myśleć
> że szkoda że nie ja ale że choć on jest usatysfakcjonowany.
> [...]
Ja tam najbardziej lubię takie chwile, jak oboje mamy, co
lubimy... :) Choć oczywiście lubię myśleć, jaka jestem fajna ;),
że się cieszę, że TŻ ma, choć ja nie. I vice versa :)
Pozdrawiam
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
46. Data: 2002-12-13 16:31:22
Temat: Re: Dylematy :( (dlugie)Osoba znana wszem jako <k...@g...pl>, drżącą z emocji ręką,
skreśliła te oto słowa:
> Poltora roku temu przeprowadzilam sie z rodzinnego miasta do
> miasta oddalonego od niego o ponad 500 km.
> Na poczatku bylo super, nowe miejsce, lato, wycieczki w nieznane
> mi rejony. W miedzyczasie TZ otrzymal interesujaca propozycje
> pracy, sprawdzil sie, jest tam szanowany i ceniony.
> Nie wiem co robic...czy naciskac na TZ (choc zmiana pracy i dla
> mnie bedzie oznaczala gorsze warunki zycia), czy zostawic to tak
> i zyc tu w marazmie i czekac az zaswieci dla mnie slonce... TZ w
> sumie przyznal, ze bierze przeprowadzke pod uwage, ale na pewno
> nie w ciagu kilku nasteonych lat ((( Wyglada na to, ze bede
> musiala tu kwitnac jeszcze tyle czasu a do swojego Gdanska
> jezdzic tylko z wizyta..przyznam szczerze, ze bardzo bym cieszyla
> sie przyjezdzajac do Gliwic ale nie jak do domu, tylko wlasnie z
> wizyta...chcialabym, zeby sie odwrocilo...jestem totalnie
> bezsilna, nie wiem co robic.
Pięć lat temu również zmieniłam podobnie jak Ty swoje życie. I z
zielonego, ukochanego Szczecina przeniosłam się (za chłopem :-))) do
stolicy. No koszmar proszę ja Was. Nie dość że owa aglomeracja
zaczyna cuchnąć jeszcze 10 km przed tabliczką, to ludzie biegają
tutaj jak nakręceni. W Centrum przez które przejeżdżałam 2 x
dziennie widać było to czym się oddycha :-) Rodowitych Warszawiaków
przepraszam serdecznie - ale tak to wygląda ze strony emigrantki z
FatherLandu :-)
I podobnie jak Ty tęsknię do starych śmieci, do starych znajomych i
przyjaciół, do spacerów nadbrzeżem, do starych poniemieckich
kamieniczek, do ulubionego pubu - "Tawerny" i dostaję klaustrofobii
w mieszkaniu bo sufit mam na wysokości 2,40m. Ale szczerze mówiąc
przywykłam. Choć na początku siadywałam sobie w oknie z podejrzanie
mokrymi oczętami. Zrobiłam jednak rachunek sumienia - stwierdziłam,
że to mój wybór, nikt mnie nie zmuszał i wołami nie ciągnął. Owszem
rozważałam powrót - ale - tu są lepsze możliwości zarobkowania,
dzieci mają lepszą opiekę medyczną i szansę rozwoju. Nie naciskam na
męża by przeprowadzał się na Zachód, zwłaszcza, że tu są jego
korzenie i czułby się w Szczecinie tak jak ja tutaj - jak na
wygnaniu. Staram się być otwarta. Powoli dochodziłam do wniosku, że
właściwie i tu i tam są ludzie którzy mogą wyciągnąć do nas życzliwą
dłoń. Może tu tkwi twój problem. Może Twoja tęsknota tak Cię
zdominowała, że za żadną cenę nie chcesz otworzyć się na ludzi. Masz
obok siebie najbliższą osobę i sądzę, że on cierpi widząc jak
tęsknisz. I sądzę, że nieco idealizujesz swoje "gniazdo". Jeśli
przeniosłabyś się teraz do Gdańska i tak nic nie byłoby takie jak
dawniej. Twoi dawni przyjaciele i przyjaciółki prawdopodobnie
pozakładali rodziny, być może mają dzieci - przez co mają mniej
czasu dla znajomych. Byłam w Szczecinie - podczas wakacji i
zawiodłam się - właśnie dlatego - nic nie jest już takie jak
dawniej. Ale to ludzie się zmieniają, nie miejsca. Ja również się
bardzo zmieniłam. I dla tych co zostali teraz już jestem Ta Obca :-)
--
Małgorzata
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^
http://www.btsnet.com.pl/majkowscy/
"Carum est, quod rarum est"
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
47. Data: 2002-12-13 17:20:31
Temat: Re: Re: Dylematy :( (jeszcze dłuższe)Użytkownik "Hanka Skwarczyńska"
> Ech, nie wiem, chyba już coraz bardziej motam :)
> Ja tam najbardziej lubię takie chwile, jak oboje mamy, co
> lubimy... :) Choć oczywiście lubię myśleć, jaka jestem fajna ;),
> że się cieszę, że TŻ ma, choć ja nie. I vice versa :)
W każdym bądź razie zgodziłyśmy się :)
--
Pozdrawiam
Asia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
48. Data: 2002-12-14 13:05:56
Temat: Re: Dylematy :( (dlugie)Pewnego pięknego dnia, podpisując się jako "Kim"
<k...@g...pl>, wyklawiaturzyłeś (aś) :
>Poltora roku temu przeprowadzilam sie z rodzinnego miasta do miasta
>oddalonego od niego o ponad 500 km. Oczywiscie do faceta. Bylam wtedy w
>trakcie studiow i jakos tak ubzdzilo mi sie, ze latwiej mi bedzie sie
>przeniesc na inna uczelnie niz TZ szukac nowej pracy.
Świetnie Cie rozumiem - mnie zaniosło ze Świnoujscia do Krakowa :)
>Skonczylam studia na nieznanej mi uczlni, z obcymi ludzmi, obcymi
>wykladowcami. Nie bylo latwo, ale udalo sie. Przebrnelam przez to. Maz w
>miedzyczasie ugruntowal swoja pozycje w firmie i obecnie nie wyobraza sobie
>zmiany pracy, szczegolnie, ze jak sam powiedzial placa mu wiecej niz by
>chcial i robi wreszcie to co lubi.
IMO nie trzeba znac ani uczelni ani tym bardziej wykladownco aby
skonczyc studia.
>Ze mna natomiast dzieje sie coraz gorzej. Tesknie za znanymi sobie uliczkami
>swojego miasta, za rodzina, przyjaciolmi.
Ja na Twoim miejscu regularnie bym tam jezdzila w miare mozliwosci na
tyle na ile finanse by pozwalaly.
>Cotygodniowe obiadki u tesciow
>jeszcze pogarszaja sprawe, bo czuje, ze tesciowie sa zadowoleni ze maja
>synka pod nosem a to jak ja sie czuje wlasciwie ich nie obchodzi.
Nie dziwie im sie - kazda matka chcialaby miec swoje dzieci w miare
blisko siebie.
Dlatego ja podjelam ten heroiczny wysilek i po jakims czasie
dopomoglam moim rodzicom przeprowadzic się do Krakowa.
>Wyszla
>kiedys przy kawie rozmowa na ten temat - tesciowa byla wielce zadziwiona, ze
>mi sie tu przestalo podobac i chce wrocic. Powiedziala "no ja bylam
>przekonana, ze skoro sie pobieracie, to to juz jest na powaznie i ze chcesz
>tu mieszkac"
Miłe to to nie było - fakt.
>albo "musisz koniecznie pogadac z ciocia X, ona doskonale
>bedzie wiedziala jak sie czujesz",
moze ta ciocia przezywa takie same katusze jak Ty i swietnie Cie
zrozumie i lepiej Ci dopomoze niz banda nieznajomych internautow?
Moze to ciocia poradzi C zebys wziela urlop i pojechala na tydzien,
dwa - do swojego miasta i troche odzyla?
Uwazam ze tutaj tesciowa stara CI sie pomoc - tylko trzeba chciec to
zauwazyc.
>"znajdziesz sobie nowych znajomych" itp.
No i ma racje. Wiem co mowie bo na poczatku przezywałam to co Ty.
Teraz mam znajomych i pomimo, ze tesknie za moim miastem, pokochalam
rowniez to miasto i nie wyobrazam sobie wyprowadzki z niego.
Mam tu rodzine, przyjaciol i znajomych.
Ale wszystko wymaga pracy - nie mozna oczekiwac ze poznasz nowych
znajomych jak bedziesz siedziec w domu i na nich czekac.
>Tesciowa nie przyjmuje do wiadomosci, ze to, ze wyszlam za jej syna nie
>oznacza ze wyszlam za maz rowniez za to miasto. To, ze ciotka sie
>zaaklimatyzowala, nie znaczy ze ja zaaklimatyzuje sie rowniez.
To zalezy od checi danego czlowieka.
jesli nie bedziesz chciala i sie nie postarasz to sie nigdy nie
zaaklimatyzujesz i bedziesz ciepriec i Ty i tym samym zacznie sie psuc
Wasze malzenstwo.
Zaden facet nie zniesie zony w ciagle zlym nastroju.
>A co do
>znajomych, owszem nie jestem sama, obracam sie wsrod ludzi, ale to sa tylko
>ZNAJOMI. Brakuje mi kogos, z kim moglabym pogadac.
Moze czas postarac sie troche zeby ze zwyklej znjomej zrobila sie
przyjaciolka?
Trzeba do tego odrobiny wysilku i dobrych checi - nic sie samo
nierobi.
Ta Twoja przyjaciolka z tamtego miasta - tez sie sama nie wziela z
nikad i nie powiedziala: jestem Twoja przyjaciolka - mozesz mi sie
zwierzac.
Tylko obie na to mocno pracowalyscie - prawda?
>Mam przyjaciolke, ale ona
>zostala w tamtym miescie. Nie wyobrazacie sobie jak sie czuje, kiedy po
>jakiejs klotni z TZ nie mam sie nawet komu wyzalic. Brakuje mi tez
>rodzicow - no coz, najmlodsi nie sa, chcialabym z nimi byc poki jeszcze sa a
>nie wyrzucac sobie potem, jak juz ich nie bedzie, ze nic nie zrobilam.
Moze sprobuj ich sprowadzic do tego miasta gdzie mieszkasz - to nie
jest nierealne.
Mi sie udalo sprowadzic niepelnosprawnego tate z mama ktora ciezko
bylo przekonac do rezygnacji z pracy tam - ale sie udalo.
>Domyslam sie, ze nie dostane tu recepty na zycie, ale moze ktos mnie chociaz
>pocieszy...
Ja niestety Cie nie pociesze - sama musisz ulozyc sobie zycie.
I sama musisz podjac decyzje.
przedstawilam Ci swoj punkt widzenia - tylko tyle moge
Marzena
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
49. Data: 2002-12-15 00:29:55
Temat: Re: Dylematy :( (dlugie)Czasem różne rzeczy wydają nam się nie do przejścia........
Gdy studiowałam we Wrocławiu, nie do pomyślenia wydawał mi się fakt
pozostania na dłużej w tym mieście - wszędzie daleko, żadnego jeziora czy
lasu pod samym nosem;) Nie to, co w moim rodzinnym miasteczku w
zielonogórskim, gdzie powietrze świeże, ludzie znajomi, wszędzie blisko;)
Po czym się okazało, że jeszcze kilka lat we Wrocławiu posiedzimy - i
obecnie nie wyobrażam sobie powrotu w rodzinne strony, chociaż naprawdę są
piękne.
Poznałam tu mnóstwo ludzi, a fakt wychowywania malucha sprawił, że
praktycznie żadna osiedlowa mama nie jest mi nieznajoma;) Ostatnio
usłyszałam od koleżanki - rodowitej Wrocławianki, mieszkającej na moim
osiedlu od urodzenia:"skąd ty znasz tylu ludzi? Ja tu od urodzenia mieszkam,
a z niektórymi to ty mnie poznajesz".
Może to kwestia charakteru, może dobrych chęci i woli wyjścia do ludzi. Nic
samo się nie zrobi. Mogłam sama z wózkiem pałętać się po parkowych alejkach,
ale wolałam ten czas spożytkować nawiązując nowe kontakty. Wiele z nich
okazało się bardzo intersujących.
Pozdrawiam - Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
50. Data: 2002-12-15 09:39:01
Temat: Re: Dylematy :( (dlugie)Kim wrote:
> Domyslam sie, ze nie dostane tu recepty na zycie, ale moze ktos mnie
> chociaz pocieszy...
Kim, będzie dobrze, zobaczysz. Ja mam taką kołomyję już za sobą. Po ślubie
przeprowadziłam się z Mazowsza na Wielkopolskę, bo TŻ miał lepszą pracę i
mi było łatwiej zrezygnować. Potem zaczęły się schody z mieszkaniem, a że
gołodupce byliśmy, zdecydowaliśmy się na powrot na Mazowsze. Teraz z kolei
TŻ zaczął się przystosowywać, znał nieco teren, ale... Dziś , po 10 latach
oboje doszliśmy do wniosku, że nieważne, gdzie mieszkamy, ważne, że razem.
Jutro możemy pakować manatki, zostawić wszystko i ruszać w drogę.
Jeśli bardzo tęsknisz - jedź na urlop, odwiedż stare kąty, przyjaciół. Nie
musisz palić za sobę mostów, jest internet, telefon, poczta ostatecznie.
Ale zacznij od porozmawiania z samą sobą, ustal, co tak naprawdę jest ważne
w Twoim życiu.
--
Pozdrawiam
Justyna
"Lepiej grzeszyć, i potem żałować,
niż żałować, że się nie grzeszyło"
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |