« poprzedni wątek | następny wątek » |
1131. Data: 2011-07-11 10:06:11
Temat: Re: Dystymia (depresja nerwicowa) - bedzie duzo
Użytkownik "Stalker" <t...@i...pl> napisał w wiadomości
news:iveh0r$g0h$1@usenet.news.interia.pl...
> Na tym przykładzie wyraźnie widać jak ważne we wnioskowaniu są przyjęte
> założenia. Jeśli się założy, ża faktycznie było tak jak pisze Chiron, to
> rzeczywiście, jak najbardziej uzyskamy we wnioskach dwie skrajne
> postawy...
Słusznie, trzeba sprawdzić.
> Tylko czy faktycznie Niemcy tak bardzo wypierali winę, a Japończycy się
> tak pokajali?
Proponuję zajrzeć do tego, co opisywali korespondenci wojenni z powojennej
Japonii- a co ci z Niemiec. I poniżej coś, co jest Twoim wnioskiem- jednak
wynika IMO z pomylenia pewnych rzeczy:
> Proponuję sprawdzić założenia, które prowadzą do takiej polaryzacji.
> Warto np. na początek sprawdzić co jest do dziś problemem w kontaktach
> Japończyków z Koreańczykami, albo Chińczykami i co te narody sądzą o tym
> "braniu winy" na siebie przez Japończyków...
>
pomylenia tego, co sądzi przeciętna japońska rodzina z postępowaniem ich
rządu- który ma swe polityczne powody. No choćby odszkodowania. Ale nie
tylko. W Niemczech- odwrotnie. Płacili odszkodowania- czy się należy, czy
były poważne wątpliwości. Jednak dopiro 50 lat po wojnie niemiecki prezydent
oficjalnie powiedział "przepraszam za 2 Wojnę" do Polaków. Im te
odszkodowania i przyjęcie winy- narzucono (owszem, są wyjątki- ale to
margines). Teraz (sam rozmawiałem) słyszałem od Niemców, że właściwie to o
co chodzi- wojna jak wojna, a oni odszkodowania popłacili- więc nie ma o
czym gadać. Z tego, co wiem- w Japonii wina za okrucieństwa w Azji jest
czymś, co traktują jako hańbę dla Japonii.
--
pozdrawiam
Chiron na wygnaniu u Karola
:-)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1132. Data: 2011-07-11 10:08:51
Temat: Re: Dystymia (depresja nerwicowa) - bedzie duzoOn 2011-07-11 11:57, Vilar wrote:
> A to nie jest też tak, że nie prowadzimy tu rozmów zupełnie na chłodno i
> w celu dotarcia do celu/osiągnięcia jakiegoś kompromisu, ale głównie
> dlatego, że same dyskusje, a także związane z nimi emocje, sprawiają nam
> po prostu przyjemność? Hmm?
Ale przecież to wszystko zależy od celu jaki sobie stawiamy prowadząc
dyskusje.
Oczywiście rozumiem też kwestie lokalnego kolorytu.
Ale podążając za netykietą, od dyskusji na grupach ze sci w nazwie to
raczej oczekiwałbym właśnie chłodnego podejścia, a nie "napierda*****" w
stylu pręgieżowym.
Inna sprawa, że takie dyskusje byłyby nudne jak flaki z olejem. :-)
Piotrek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1133. Data: 2011-07-11 10:12:58
Temat: Re: Dystymia (depresja nerwicowa) - bedzie duzo
Użytkownik "Piotrek" <p...@p...na.berdyczow.info> napisał w wiadomości
news:4e1acbb2$0$2437$65785112@news.neostrada.pl...
> On 2011-07-11 11:57, Vilar wrote:
>> A to nie jest też tak, że nie prowadzimy tu rozmów zupełnie na chłodno i
>> w celu dotarcia do celu/osiągnięcia jakiegoś kompromisu, ale głównie
>> dlatego, że same dyskusje, a także związane z nimi emocje, sprawiają nam
>> po prostu przyjemność? Hmm?
>
> Ale przecież to wszystko zależy od celu jaki sobie stawiamy prowadząc
> dyskusje.
>
> Oczywiście rozumiem też kwestie lokalnego kolorytu.
>
> Ale podążając za netykietą, od dyskusji na grupach ze sci w nazwie to
> raczej oczekiwałbym właśnie chłodnego podejścia, a nie "napierda*****" w
> stylu pręgieżowym.
>
> Inna sprawa, że takie dyskusje byłyby nudne jak flaki z olejem. :-)
>
> Piotrek
>
Hah,
ale pocieszające jest to, że w tej kotłowaninie emocji zdarzają się czasami
naprawdę smakowite kąski (tzn. zgodnie z nazwą grupy można się czegoś
ciekawego dowiedzieć).
A emocje.... cóż... Trzymają to wszystko, że tak powiem, w kupie.
MK
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1134. Data: 2011-07-11 10:20:36
Temat: Re: Dystymia (depresja nerwicowa) - bedzie duzoDnia Mon, 11 Jul 2011 10:24:20 +0200, zażółcony napisał(a):
> Użytkownik "Chiron" <c...@o...eu> napisał w wiadomości
> news:ivb4l9$9v7$1@node2.news.atman.pl...
>
>> wewnętrznym, wewnątrzuczelnianym obrocie. Doktorant ten dotarł do tych
>> prac, a ja miałem okazję przeczytać kawałek tłumaczenia: to była poezja(!)
>> napisana w rodzaju: "kryształy rodzą się piękne jak oddech bogini o
>> poranku...". To była praca naukowa z chemii! Zrozumieć to z poziomu naszej
>> kultury- nie sposób, prawda? A to tylko mały fragmencik...
>
> Europejczycy też potrafią :)
>
> Polecam: Maurycy Maeterlinck "Życie pszczół"
>
> "W imię czegoż to sto tysięcy dziewic podejmuje dobrowolnie takie brzemię
> pracy, jakiego by nie uniósł żaden niewolnik człowieczy pod razami bata.
> Dlaczegoż to wyrzekają się pszczoły snu; rozkoszy miodu i wywczasów brata
> swego, motyla? Mogłyby przecież żyć jak on. Nie popędza ich do pracy głód.
> Na pożywienie starczą każdej dwa lub trzy kwiaty. Czemuż tedy oblatuję
> dwieście do trzystu kielichów, gromadząc skarby, których słodycz pozostanie
> im zupełnie nieznaną?"
Bruno Schulz - "Pan":
"|(...)Był to najdalszy przylądek, Gibraltar tego podwórza, bijący
rozpaczliwie głową w ślepy parkan z poziomych desek, zamykającą i
ostateczną ścianę tego świata.
Spod jego omszonych dyli wyciekała strużka czarnej, śmierdzącej wody, żyła
gnijącego, tłustego błota, nigdy nie wysychająca - jedyna droga, która
poprzez granice parkanu wyprowadzała w świat. Ale rozpacz smrodliwego
zaułka tak długo biła głową w tę zaporę, aż rozluźniła jedną z poziomych,
potężnych desek. My, chłopcy, dokonaliśmy reszty i wyważyli, wysunęli
ciężką omszałą deskę z osady. Tak zrobiliśmy wyłom, otworzyliśmy okno na
słońce. Stanąwszy nogą na desce, rzuconej jak most przez kałużę, mógł
więzień podwórza w poziomej pozycji przecisnąć się przez szparę, która
wypuszczała go w nowy, przewiewny i rozległy świat. Był tam wielki,
zdziczały stary ogród. Wysokie grusze, rozłożyste jabłonie rosły tu z
rzadka potężnymi grupami, obsypane srebrnym szelestem, kipiącą siatką
białawych połysków. Bujna, zmieszana, nie koszona trawa pokrywała puszystym
kożuchem falisty teren. Były tam zwykłe, trawiaste źdźbła łąkowe z
pierzastymi kitami kłosów; były delikatne filigrany dzikich pietruszek i
marchwi; pomarszczone i szorstkie listki bluszczyków i ślepych pokrzyw,
pachnące miętą; łykowate, błyszczące babki, nakrapiane rdzą, wystrzelające
kiśćmi grubej, czerwonej kaszy. Wszystko to, splątane i puszyste,
przepojone było łagodnym powietrzem, podbite błękitnym wiatrem i
napuszczone niebem. Gdy się leżało w trawie, było się przykrytym całą
błękitną geografią obłoków i płynących kontynentów, oddychało się całą
rozległą mapą niebios. Od tego obcowania z powietrzem liście i pędy pokryły
się delikatnymi włoskami, miękkim nalotem puchu, szorstką szczeciną
haczków, jak gdyby dla chwytania i zatrzymywania przepływów tlenu. Ten
nalot delikatny i białawy spokrewniał liście z atmosferą, dawał im
srebrzysty, szary połysk fal powietrznych, cienistych zadumań między dwoma
błyskami słońca. A jedna z tych roślin, żółta i pełna mlecznego soku w
bladych łodygach, nadęta powietrzem, pędziła ze swych pustych pędów już
samo powietrze, sam puch w kształcie pierzastych kul mleczowych
rozsypywanych przez powiew i wsiąkających bezgłośnie w błękitną ciszę.
Ogród był rozległy i rozgałęziony kilku odnogami i miał różne strefy i
klimaty. W jednej stronie był otwarty, pełen mleka niebios i powietrza, i
tam podścielał niebu co najmiększą, najdelikatniejszą, najpuszystszą
zieleń. Ale w miarę jak opadał w głąb długiej odnogi i zanurzał się w cień
między tylną ścianę opuszczonej fabryki wody sodowej, wyraźnie pochmurniał,
stawał się opryskliwy i niedbały, zapuszczał się dziko i niechlujnie,
srożył się pokrzywami, zjeżał bodiakami, parszywiał chwastem wszelkim, aż w
samym końcu między ścianami, w szerokiej prostokątnej zatoce tracił wszelką
miarę i wpadał w szał. Tam to nie był już sad, tylko paroksyzm szaleństwa,
wybuch wściekłości, cyniczny bezwstyd i rozpusta. Tam, rozbestwione, dając
upust swej pasji, panoszyły się puste, zdziczałe kapusty łopuchów - ogromne
wiedźmy, rozdziewające się w biały dzień ze swych szerokich spódnic,
zrzucając je z siebie, spódnica za spódnicą, aż ich wzdęte, szelestne,
dziurawe łachmany oszalałymi płatami grzebały pod sobą kłótliwe to plemię
bękarcie. A żarłoczne spódnice puchły i rozpychały się, piętrzyły się jedne
na drugich, rozpierały i nakrywały wzajem, rosnąc razem wzdętą masą blach
listnych, aż pod niski okap stodoły.(...)"
--
XL
Prawda o GMO:
http://supermozg.gazeta.pl/supermozg/1,91628,9569172
,GMO___lobbing__wiara_i_polityczna_wola.html#ixzz1Pr
YQPpgy
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1135. Data: 2011-07-11 10:21:54
Temat: Re: Dystymia (depresja nerwicowa) - bedzie duzoDnia Mon, 11 Jul 2011 10:48:12 +0200, Stalker napisał(a):
> On 11.07.2011 10:33, Karol wrote:
>
>>>> Tylko zauważ proszę, że ogólną tendencją wśród nich po wojnie było to,
>>>> że zasługują na los, któy ich spotyka. Postępowali wrednie, zbrodniczo-
>>>> i za to płacą. Wielu Japończyków bez przeszkód opowiadało o tych
>>>> okrucieństwach. W Niemczech pluto na takich- rzucano w nich zgniłe
>>>> owoce. Niemcy tylko wykonywali rozkazy- byli więc niewinni:-(
>>>
>>> Znowu sam od siebie piwo wygrałem :-)
>>>
>>
>> To sam je wypij
>
> A to jakbym go sobie nawarzył :-)
To kogo poczęstujesz?
--
XL
Prawda o GMO:
http://supermozg.gazeta.pl/supermozg/1,91628,9569172
,GMO___lobbing__wiara_i_polityczna_wola.html#ixzz1Pr
YQPpgy
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1136. Data: 2011-07-11 10:23:26
Temat: Re: Dystymia (depresja nerwicowa) - bedzie duzoDnia Mon, 11 Jul 2011 10:56:53 +0200, Stalker napisał(a):
> Japończycy było nie było są jednak tylko ludźmi i operują takim samym
> jak wszyscy inni ludzie zestawem cech, emocji czy instynktów. Owszem
> używają ich w innych proporcjach, z innymi akcentami, ale nie jest to
> nic co UNIEMOŻLIWIAŁOBY zrozumienie (i akceptację bądź odrzucenie) ich
> postaw, działań czy motywacji...
http://www.fakt.pl/Oto-najbardziej-krwawy-sport-swia
ta-,artykuly,68574,1.html
:-P
--
XL
Prawda o GMO:
http://supermozg.gazeta.pl/supermozg/1,91628,9569172
,GMO___lobbing__wiara_i_polityczna_wola.html#ixzz1Pr
YQPpgy
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1137. Data: 2011-07-11 10:24:43
Temat: Re: Dystymia (depresja nerwicowa) - bedzie duzoDnia Mon, 11 Jul 2011 11:18:45 +0200, Stalker napisał(a):
> I można się wtedy zastanowić dlaczego podobno tak "hermetyczna i
> niemożliwa do zrozumienia" kultura japońska święci tryumfy na całym
> świecie...
Ja tam widzę, jak oni się EUROpeizują coraz bardziej.
--
XL
Prawda o GMO:
http://supermozg.gazeta.pl/supermozg/1,91628,9569172
,GMO___lobbing__wiara_i_polityczna_wola.html#ixzz1Pr
YQPpgy
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1138. Data: 2011-07-11 10:28:36
Temat: Re: Dystymia (depresja nerwicowa) - bedzie duzoDnia dzisiejszego niebożę Piotrek wylazło do ludzi i marudzi:
>
> On 2011-07-11 11:57, Vilar wrote:
>> A to nie jest też tak, że nie prowadzimy tu rozmów zupełnie na chłodno i
>> w celu dotarcia do celu/osiągnięcia jakiegoś kompromisu, ale głównie
>> dlatego, że same dyskusje, a także związane z nimi emocje, sprawiają nam
>> po prostu przyjemność? Hmm?
>
> Ale przecież to wszystko zależy od celu jaki sobie stawiamy prowadząc
> dyskusje.
Należałoby zacząć od tego, po co przyłazimy tutaj.
> Oczywiście rozumiem też kwestie lokalnego kolorytu.
>
> Ale podążając za netykietą, od dyskusji na grupach ze sci w nazwie to
> raczej oczekiwałbym właśnie chłodnego podejścia, a nie "napierda*****" w
> stylu pręgieżowym.
Wiesz, nie można stawiać zbyt wygórowanych wymagań psycholo...m.
Qra, umiarkowanie letnia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1139. Data: 2011-07-11 10:31:43
Temat: Re: Dystymia (depresja nerwicowa) - bedzie duzoDnia dzisiejszego niebożę Piotrek wylazło do ludzi i marudzi:
>
> On 2011-07-11 11:42, Qrczak wrote:
>> A emocje? Owe w dyskusji też należy eliminować?
>
> Odpowiedz sobie sama.
Czyli już nie muszę na forum?
> Hint: czy siła argumentów rośnie, jeśli uzupełnisz je emocjami?
Zdarza się ponoć, że emocje to nawet mogą te argumenty zastępować.
Qra, umiarkowanie letnia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1140. Data: 2011-07-11 10:32:08
Temat: Re: Dystymia (depresja nerwicowa) - bedzie duzo
Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
news:oyasa3ffgzay.j231ww788te4$.dlg@40tude.net...
> Dnia Mon, 11 Jul 2011 10:24:20 +0200, zażółcony napisał(a):
>
>> Użytkownik "Chiron" <c...@o...eu> napisał w wiadomości
>> news:ivb4l9$9v7$1@node2.news.atman.pl...
>>
>>> wewnętrznym, wewnątrzuczelnianym obrocie. Doktorant ten dotarł do tych
>>> prac, a ja miałem okazję przeczytać kawałek tłumaczenia: to była
>>> poezja(!)
>>> napisana w rodzaju: "kryształy rodzą się piękne jak oddech bogini o
>>> poranku...". To była praca naukowa z chemii! Zrozumieć to z poziomu
>>> naszej
>>> kultury- nie sposób, prawda? A to tylko mały fragmencik...
>>
>> Europejczycy też potrafią :)
>>
>> Polecam: Maurycy Maeterlinck "Życie pszczół"
>>
>> "W imię czegoż to sto tysięcy dziewic podejmuje dobrowolnie takie brzemię
>> pracy, jakiego by nie uniósł żaden niewolnik człowieczy pod razami bata.
>> Dlaczegoż to wyrzekają się pszczoły snu; rozkoszy miodu i wywczasów brata
>> swego, motyla? Mogłyby przecież żyć jak on. Nie popędza ich do pracy
>> głód.
>> Na pożywienie starczą każdej dwa lub trzy kwiaty. Czemuż tedy oblatuję
>> dwieście do trzystu kielichów, gromadząc skarby, których słodycz
>> pozostanie
>> im zupełnie nieznaną?"
>
>
> Bruno Schulz - "Pan":
>
> "|(...)Był to najdalszy przylądek, Gibraltar tego podwórza, bijący
> rozpaczliwie głową w ślepy parkan z poziomych desek, zamykającą i
> ostateczną ścianę tego świata.
>
> Spod jego omszonych dyli wyciekała strużka czarnej, śmierdzącej wody, żyła
> gnijącego, tłustego błota, nigdy nie wysychająca - jedyna droga, która
> poprzez granice parkanu wyprowadzała w świat. Ale rozpacz smrodliwego
> zaułka tak długo biła głową w tę zaporę, aż rozluźniła jedną z poziomych,
> potężnych desek. My, chłopcy, dokonaliśmy reszty i wyważyli, wysunęli
> ciężką omszałą deskę z osady. Tak zrobiliśmy wyłom, otworzyliśmy okno na
> słońce. Stanąwszy nogą na desce, rzuconej jak most przez kałużę, mógł
> więzień podwórza w poziomej pozycji przecisnąć się przez szparę, która
> wypuszczała go w nowy, przewiewny i rozległy świat. Był tam wielki,
> zdziczały stary ogród. Wysokie grusze, rozłożyste jabłonie rosły tu z
> rzadka potężnymi grupami, obsypane srebrnym szelestem, kipiącą siatką
> białawych połysków. Bujna, zmieszana, nie koszona trawa pokrywała
> puszystym
> kożuchem falisty teren. Były tam zwykłe, trawiaste źdźbła łąkowe z
> pierzastymi kitami kłosów; były delikatne filigrany dzikich pietruszek i
> marchwi; pomarszczone i szorstkie listki bluszczyków i ślepych pokrzyw,
> pachnące miętą; łykowate, błyszczące babki, nakrapiane rdzą, wystrzelające
> kiśćmi grubej, czerwonej kaszy. Wszystko to, splątane i puszyste,
> przepojone było łagodnym powietrzem, podbite błękitnym wiatrem i
> napuszczone niebem. Gdy się leżało w trawie, było się przykrytym całą
> błękitną geografią obłoków i płynących kontynentów, oddychało się całą
> rozległą mapą niebios. Od tego obcowania z powietrzem liście i pędy
> pokryły
> się delikatnymi włoskami, miękkim nalotem puchu, szorstką szczeciną
> haczków, jak gdyby dla chwytania i zatrzymywania przepływów tlenu. Ten
> nalot delikatny i białawy spokrewniał liście z atmosferą, dawał im
> srebrzysty, szary połysk fal powietrznych, cienistych zadumań między dwoma
> błyskami słońca. A jedna z tych roślin, żółta i pełna mlecznego soku w
> bladych łodygach, nadęta powietrzem, pędziła ze swych pustych pędów już
> samo powietrze, sam puch w kształcie pierzastych kul mleczowych
> rozsypywanych przez powiew i wsiąkających bezgłośnie w błękitną ciszę.
>
> Ogród był rozległy i rozgałęziony kilku odnogami i miał różne strefy i
> klimaty. W jednej stronie był otwarty, pełen mleka niebios i powietrza, i
> tam podścielał niebu co najmiększą, najdelikatniejszą, najpuszystszą
> zieleń. Ale w miarę jak opadał w głąb długiej odnogi i zanurzał się w cień
> między tylną ścianę opuszczonej fabryki wody sodowej, wyraźnie
> pochmurniał,
> stawał się opryskliwy i niedbały, zapuszczał się dziko i niechlujnie,
> srożył się pokrzywami, zjeżał bodiakami, parszywiał chwastem wszelkim, aż
> w
> samym końcu między ścianami, w szerokiej prostokątnej zatoce tracił
> wszelką
> miarę i wpadał w szał. Tam to nie był już sad, tylko paroksyzm szaleństwa,
> wybuch wściekłości, cyniczny bezwstyd i rozpusta. Tam, rozbestwione, dając
> upust swej pasji, panoszyły się puste, zdziczałe kapusty łopuchów -
> ogromne
> wiedźmy, rozdziewające się w biały dzień ze swych szerokich spódnic,
> zrzucając je z siebie, spódnica za spódnicą, aż ich wzdęte, szelestne,
> dziurawe łachmany oszalałymi płatami grzebały pod sobą kłótliwe to plemię
> bękarcie. A żarłoczne spódnice puchły i rozpychały się, piętrzyły się
> jedne
> na drugich, rozpierały i nakrywały wzajem, rosnąc razem wzdętą masą blach
> listnych, aż pod niski okap stodoły.(...)"
> --
> XL
O ja Ixi, dzięki - nie znałam tego.
Uwielbiam opisy Szulza i chyba tylko jego.
Są niewiarygodnie plastyczne i zmysłowe. I ten rytm....
Kilka scen, które po prostu uwielbiam, pochodzi właśnie z niego (np.
początek Sklepów cynamonowych).
Dzięki więc, MK
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |