Data: 2004-05-13 23:05:47
Temat: Re: Europa
Od: "Hubert" <h...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
>
> Użytkownik "Hubert" <h...@w...pl> napisał w wiadomości
> news:3d09.00000448.40a06880@newsgate.onet.pl...
>
> > Nie rozumiem. Kazdy ma prawo wykupic sobie pustynie i zrobic sobie z nia
to, co
> > chce. Jezeli wykupie posesje, to mam prawo ogrodzic ja plotem i nie
pozwolic by
> > kazdy sobie tam wchodzil, niezaleznie od tego, czy mam tam wode, czy inne
dobra.
> >
> > Ponadto umysl spelniajacy zyczenia to imo nie tylko taki, ktory spelnia
piekne
> > wizje, ale ktory kreuje zgodnie z wyobrazeniami i nastawieniami nieustannie.
> > Dlatego wlasnie dobrze miec piekne wizje, a nie pelne leku czy zazdrosci.
>
> Teraz to ja nie rozumiem ...
> Kto od kogo ma prawo co kupić ?
> Czy ja muszę to tłumaczyć ?
> Jest coś takiego, jak idea państwa. Państwo to pewien organ o statusie
> prawnym który reprezentuje swoje społeczeństwo na arenie międzynarodowej,
> jak także, wewnętrznie, ułatwia temu społeczeństwu samoorganizację.
> Tworzy ramy prawno-ekonomiczne, których zadaniem jest odpowiednia
> dystrybucja dóbr i zasobów pomiędzy członkami tego społeczeństwa,
> rozwiązywanie wewnętrznych konfliktów/problemów. Dobrami tymi jest także
> np. edukacja. A przede wszystkim dostęp do wody i ziemii.
> To jest pewna idea. Nigdy nie działa to idealnie, państwo zawsze ma skłonności
> do odrywania się i tworzenia wydzielonej organizacji żerującej na
społeczeństwie,
> gdzie profity ciągnie wąska elitarna podgrupa obdarzona niezasłużonym
zaufaniem
> (na początku) a potem już tylko przywilejami, władzą i ochroną (w dalszym
etapie).
Co do definicji panstwa, to uwazam, ze sam twor pt. "panstwo" jest struktura
umowna, tworzona przez ludzi. Sama funkcja tego tworu nie jest okreslona
jednoznacznie, raczej jest ustalana przez dane spoleczenstwo zamieszkujace dany
obszar i jest procesem.
To co Ty podajesz jest jedna z interpretacji tego, czym panstwo powinno byc.
Np podajesz ze powinno zajmowac sie dystrybucja dobr - w panstwach
socjalistycznych jest to norma ale w kapitalistycznych raczej niepozadane lub
minimalizowane.
Dla mnie to, co jest pewne to to, ze panstwo jest pewnym obszarem ziemi
ograniczonym z czterech stron tworzonym przez zamieszkujaca tam grupe ludzi. Na
takim umownie utworzonym terytorium (uznanym przez inne panstwa z jego
otoczenia) grupa ludzi zyje sobie. Miedzy takimi ludzmi musza istniec zasady
wspolzycia, gdyz istnieje np roznica interesow. Jest to obowiazujace na danym
terytorium prawo. Prawo jest relatywne i podlega zmianom pod wplywem
mieszkajacych tam obywateli, u ktorych zachodzi rozwoj. Obowiazujace prawo jest
wypadkowa procesow zachodzacych w obrebie spoleczestwa. Sadze ze np jesli dane
panstwo jest totalitarne lub np rzad jest skorumpowany, to nie dzieje sie to
przypadkowo, ale jest zwiazane z okreslonymi procesami karmicznymi dziejacymi
sie w tym obszarze, czyli interakca jego skomplikowanej historii z aktualnymi
wyborami poszczegolnych jednostek.
> No dobrze.
> Problem w tym, że w ubogich krajach Afryki czy Azji państwo ma się nijak
> do społeczeństwa. Po prostu jest sobie grupa ludzi, "urzędników państwowych",
> którzy mają pełną swobodę w dysponowaniu ograniczonymi zasobami tego państwa.
> Dodatkowo, co istotne, taki układ jest wygodny dla "Zachodu", bo pośrednio
> uzyskuje on bardzo łatwo dostęp do tych zasobów - wystarczy dobrze opłacać
> "elitę" i zapewnić im dostęp do luksusów.
> Mówiąc jeszcze prościej:
> 1. Zasoby są ekspoloatowane rabunkowo - nie są przetwarzane, w związku z czym
> ich potencjalna wartość ma się nijak do wartości rzeczywistej.
> 2. Nawet ta zaniżona wartość nie jest w żaden sposób redystrybuowana do
> społeczeństwa.
> Innymi słowy: całe społeczeństwo rzeczywiste jest poza nawiasem "społeczeństwa
> formalnego", którego rzekomym reprezentantem jest dane "państwo". Obieg dóbr
> jest całkowicie odizolowany, zamknięty do ram wąskiej podgrupy, która
dysponuje
> dobrami "jak swoimi". W szczególności ma prawo do powiedzenia ludziom, którzy
> zamieszkują ziemię od tysiącleci: kochani, gdzie macie papiery ? To nie wasza
ziemia,
> tylko ziemia państwa. Jak nie macie tego za co kupić, to wynocha.
> Przypomina to zresztą sytuację, w jakiej zostali postawieni Indianie w czasie
podboju
> Ameryki, tyle, że jest dużo perfidniejsze i bardziej ukryte.
> 3. Zjawiska te są w sposób niejawny wspierane przez silne państwa potrzebujące
> dużej ilości zasobów. Niejawny - czyli ukryty w postaci globalnych mechanizmów
> ekonomicznych, które zawsze promują silnych na niekorzyść słabych.
>
> Oczywiście są na naszym świecie liczne organizacje, które o tym głośno trąbią
> i temu przeciwdziałają. Chwała im za to. Ale trzeba też znać skalę.
> Skalę obecnie występującego na świecie ubóstwa i kierunku w jakim to wszystko
> zmierza. My, ludzie widzący świat oczami Polaka jesteśmy naprawdę
> ludźmi wysoko uprzywilejowanymi. My - wykształceni obywatele Unii Europejskiej
> mający swobodny dostęp do internetu. Jaki odsetek ludzi na naszym globie może
> poszczycić się takim statusem ? Znikomy. W skali krajów tak zaludnionych i z
tak
> rozbuchanymi rejonami ubóstwa jak Indie, Pakistan a także Chiny - jesteśmy
> elitarną garsteczką. Nawet w samym USA ogromna liczba ludzi żyje w warunkach
> dużo gorszych niż Ty czy ja.
>
> Gdzie Ty tu widzisz mój lęk lub zazdrość ?
Mialem na mysli te osoby, ktore zazdroszcza facetowi, ze sobie wybudowal raj na
pustyni. Co do jego intencji i sposobu w jaki pozyskal te posesje, to ich
oczywiscie nie znalem.
Sama informacja, ze ktos sobie wydrazyl dziure z woda i zrobil sobie tam jakis
hotel moim zdaniem nie powoduje u niego jakiegos obowiazku imo by sie woda, czy
jakimikolwiek dobrami obecnymi na jego ziemi dzielil i o to mi chodzilo.
Oczywiscie, jezeli to jest jego ziemia i nie ma co do tego watpliwosci. Nie
znam jednak dokladnie sytuacji tych ludzi i kontekstu, wiec nie bede
jednoznacznie ocenial. Nie znam intencji tych ludzi.
Ogolnie rzecz biorac to sceptycznie podchodze do "spiskowych teorii" (Twoj opis
do nich zaliczam), chociaz byc moze jest w nich duzo prawdy i sa pewnie ludzie,
ktorzy robia przekrety na duza skale, nawet globalna. Ja wierze, ze karma i tak
im odplaci pieknym za nadobne. Moja obawa w przyjmowaniu jednoznacznie tego, co
piszesz polega na tym, ze widze w tym niebezpieczenstwo latwej stereotypizacji
w stylu: bogaci ludzie tacy sa, cala wladza taka jest, globalizacja to wlasnie
to i to itd. A tymczasem mysle, ze to wszystko jest bardzo skomplikowane i moga
brac udzial w tym wielowymiarowym spektaklu ludzie o rozmaitych intencjach
robiacych roznej jakosci interesy (niekoniecznie same przekrety i wyzysk, ale
takze uczciwe bogacenie sie i zdobywanie majatkow). Mysle, ze sa takze bogaci i
uczciwi ludzie, ktorzy realizujac swoje wizje w swiecie kreuja to, co sobie
wymarzyli majac czyste intencje. Rzeczywistosc jest roznorodna i kazdy z
potencjalu mozliwosci moze czerpac do woli.
Zreszta jak powiedzial jeden biznesmen: dzisiaj bardzo niebezpiecznie byc
nieuczciwym, robic przekrety bedac bogatym (przynajmniej w Europie), bo
mechanizmy kontroli sa tak zaawansowane, ze od razu moga wylapac co jest grane.
Spoleczenstwo patrzy na rece. Patrz np afera Rywina.
Ja w ograniczony sposób "rozumiem"
> i "znam" potencjalność, jaka kryje się w umyśle. Ale dlaczego miałbym w
związku
> z tym uciekać od opisywania, jak się rzeczy obecnie mają ? Możesz mi mówić,
> że mój ogląd rzeczywistości jest ograniczony i iluzoryczny, ale ...
> Czy Twoje piękne wizje są "lepszą alternatywą" dla rzeczywistości ?
W tej wizji postrzegam swiat w nastepujacy sposob: Swiat jest polem
realizowanych mozliwosci. Mam prawo realizowac tutaj wszystko, czego pragne.
Moje dzialania i wybory powoduja okreslone skutki (karma). Inni ludzie maja
dokladnie takie samo prawo jak ja czerpac ze wszystkich bogactw, dobr i
mozliwosci tego swiata, a ja to akceptuje. Dla wszystkich wystarcza, gdyz
materia formuje sie z idei (mysli). Poza tym pustka jest forma a forma jest
pustka :)
Jak wezmiesz jakakolwiek materialna rzecz i wnikniesz w jej strukture, to
zobaczysz ze w srodku jest calkowicie pusta. To tylko taniec energii. Jaki jest
wobec tego sens walki o zasoby materialne? Jaki jest sens w postrzeganiu ich
jako ograniczone (trzeba je dzielic itd)?
> Kiedy bodhisattwa (którego nie lubisz ?) odradza się w piekle, by nieść pomoc
> żyjącym tam istotom, to piekło nie przestaje być piekłem :))) Piekło jest
piekłem ...
> W sposób iluzoryczny :)))
Nie wiem czy nie lubie bodhisattwy. Nie widzialem tylko sensu skladania
slubowania B.
Wiem jednak, ze nasze wybory (mysli) tworza rzeczywistosc, a wiec jesli ktos
mowi ze rezygnuje z oswiecenia az do momentu gdy wszystkie istoty beda
oswiecone, to byc moze nieswiadomy umysl kreujacy przeciez rzeczywistosc,
majacy konkretne wyobrazenia dotyczace oswiecenia bierze sobie to bardzo
doslownie i czlowiek taki schodzi w kraine cierpienia z misja porzadkowania
chaosu spolecznego. Ale mysle, ze cierpienie niejednokrotnie moze niestety
zaslepiac (taki skutek uboczny) i taki czlowiek moze odejsc od duchowych idei i
przytomnosci umyslu zaglebiajac sie coraz bardziej we snie i zapominajac z
czasem o jakimkolwiek oswieceniu czy czyms takim. Na szczescie przebudzenie
pewnie predzej czy pozniej nastepuje, bo skoro juz sie raz doswiadczylo tej
radosci, to cos w nas pamieta ta blogosc i szczescie i chce do tego wracac. To
taka moja refleksja. Hipoteza. Teoria. Moze tak jest.
Oczywiscie mam szacunek dla wyborow osob, ktore schodza do piekiel i to
wybieraja dla siebie. Moze nawet jest to wpisane w jakies mechanizmy regulujace
ewolucje naszego gatunku (ale to juz jest daleko posunieta teoria) i jest to
taka rola (wchodzenie wysoko po informacje i schodzenie by sie nia dzielic
zmieniajac rzeczywistosc).
Dobra koncze bo musze isc spac.
Pozdrawiam Hubert.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|