Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Fotyga ma bardzo dobra wymowę angielska Re: Fotyga ma bardzo dobra wymowę angielska

Grupy

Szukaj w grupach

 

Re: Fotyga ma bardzo dobra wymowę angielska

« poprzedni post następny post »
Data: 2010-10-27 18:21:09
Temat: Re: Fotyga ma bardzo dobra wymowę angielska
Od: Paulinka <p...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki

Ghost pisze:
>
> Użytkownik "Paulinka" <p...@w...pl> napisał w
> wiadomości news:ia4rrp$44b$31@node1.news.atman.pl...
>> Ghost pisze:
>>>
>>> Użytkownik "Paulinka" <p...@w...pl> napisał w
>>> wiadomości news:ia4r2n$44b$23@node1.news.atman.pl...
>>>> Ghost pisze:
>>>>>
>>>>> Użytkownik "Paulinka" <p...@w...pl> napisał w
>>>>> wiadomości news:ia4pm1$44b$15@node1.news.atman.pl...
>>>>>>>>> Szczególnie wtedy, kiedy z rozpędu całował mężczyzn po rękach...
>>>>>>>> To byl Jarek, Lech jest znany z Irasiada.
>>>>>>>
>>>>>>> A co tam - Paulince wszystko jedno, bliźniaki w końcu, to moze
>>>>>>> nie poznam
>>>>>>> ;-PPP
>>>>>>
>>>>>> Lech się zdecydowanie potrafił uśmiechać
>>>>>
>>>>> Niczym bezzebny bobasek.
>>>>
>>>> Nie. IMO bywał zabawny. Fizyczne niedoskonałości braci Kaczyńskich
>>>> to akurat nie powinien być powód do polemiki. Ok może być, ale na
>>>> mnie Lech nie działał irytująco. Napisałam już vb, że w wyborach
>>>> 2005 bardziej mnie przekonał LK niż Tusk.
>>>
>>> Ranyboskie...
>>>
>>>>>> i nawet bywał publicznie dowcipny,
>>>>>
>>>>> Uhm, zwlaszcza tym charknieciem przy Kondomin... ups... Kondolizie.
>>>>
>>>> Wpadki żenujące, ale jak się jest na świeczniku, to bardziej je widać.
>>>
>>> To nie byla wpadka, chcial osmieszyc i zdeprymowac Tuska, przy
>>> hamerykancach - jak prawdizwy monż stanu, z wysoko klaso.
>>>
>>>> Jak znajdę chwilę to wkleję z Angory fragment książki o kancelarii
>>>> Lecha i jego dworze. Doskonałe studium psychologii jego działań jako
>>>> prezydenta i otoczenia, w którym się poruszał.
>>>
>>> Studium napisane przez?
>>
>> Dziennikarzy, którzy przez całą jego kadencję byli niezależni i
>> zbierali materiały.
>
> I mieli swobodne wejscie do palacu? Mozesz podac ich nazwiska?
> Sprawdzimy co za jedni.

http://www.poczytaj.pl/183440


A tutaj cytuję fragment książki :


WITRYNA ANGORA nr 43 (24 X 2010)

ROZDZIAŁ IV
Wiosną 2008 roku, przygotowując tekst
o dworze Lecha Kaczyńskiego, spotkaliśmy się
z Andrzejem Gdulą, który przez blisko 10 lat był
szefem zespołu doradców prezydenta Kwaśniewskiego.
Starszy niepozorny pan, w latach
80. zastępca generała Czesława Kiszczaka
w MSW, przez dobrą godzinę opisywał nam, jak
wyglądał obieg dokumentów, informacji, prawa
i obowiązki poszczególnych postaci w otoczeniu
Kwaśniewskiego.
Gdula opowiadał, że kiedy dochodziło do różnic
wśród najbliższych współpracowników prezydenta,
sprawy w swoje ręce brał Kwaśniewski. Wzywał
na przykład Marka Siwca i Marka Ungiera. Wysłuchiwał
racji obu i decydował, który wariant jest lepszy.
Potem nie było już dyskusji. Rzecz była rozstrzygnięta.
,,Dobre zorganizowanie pracy to podstawa"
- uśmiechał się Gdula w rozmowie z nami.
Wieloletni pracownik Kancelarii Prezydenta
wspomina: ,,U Kwaśniewskiego też były wojenki
i intrygi, ale to nie wydostawało się na zewnątrz.
Odpowiadał za to Marek Ungier, postać z cienia.
Cicho i skutecznie trzymał całe towarzystwo
za twarz. Dbał, żeby wszyscy grali na lidera, czyli
Kwaśniewskiego. Nawet jak z prezydentem działo
się źle, nikt nie pisnął słowa". Szczelność otoczenia
Kwaśniewskiego była utrapieniem dla dziennikarzy.
Rzadko na światło dzienne wydostawały się
informacje zza kulis. Pałac długo był hermetyczny.
Przynajmniej do momentu publicznej rozgrywki
Kwaśniewskiego z Leszkiem Millerem, która wybuchła
po aferze Rywina.
Tymczasem spory w otoczeniu Kaczyńskiego
wychodziły łatwo na światło dzienne. Obrażeni
urzędnicy i ministrowie spowiadali się zaprzyjaźnionym
dziennikarzom. Wielki konflikt między Jakubiak
i Bochenek był tym bardziej złowieszczy
i destrukcyjny, że ministrowie, urzędnicy - cały
dwór - ujrzeli bezradnego prezydenta, który nie
potrafił poradzić sobie z dwiema kłócącymi się kobietami.
Od tej pory wojny podjazdowe, starcia koterii
stały się w Pałacu normą.
PO nieudanej półrocznej misji Andrzeja Urbańskiego
na stanowisku szefa kancelarii Lech Kaczyński
wezwał z ław sejmowych swego byłego
studenta i wychowanka Aleksandra Szczygłę.
Marcin Rosołowski, były zastępca szefa biura
prasowego Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego,
relacjonuje: ,,Szczygło miał bardzo ostre
wejście do Pałacu. Wynegocjował sobie u prezydenta
prawo ustawienia pracy kancelarii, na czele
której stanął. Posypały się zwolnienia, nagany. Poszukiwał
ukrytych od czasu Rady Państwa ludzi,
którzy ciągle byli zatrudnieni u prezydenta".
Jednak nawet on nie miał wolnej ręki do końca.
Granicą były dobre stosunki urzędników z prezydentem
lub prezydentową. Tacy ludzie byli nie
do ruszenia. Dobrym przykładem jest Janusz Strużyna,
którego Szczygło przesunął na niższe stanowisko.
Po krótkim czasie Strużyna wrócił na swoje
miejsce. Dlaczego? Lubiła go bardzo pani Maria
Kaczyńska. Do tego Strużyna, który pracował
w Pałacu od połowy lat 80., potrafił załatwić prawie
wszystko. Ten doświadczony urzędnik zajmował
się na przykład organizowaniem wyjazdów Lecha
Kaczyńskiego. Jeśli prezydent leciał do miasta X,
Strużyna znał w tym mieście: dyrektora lotniska,
szefa miejscowej policji, burmistrza, dyrektora
szpitala i najlepszą restaurację, w której prezydent
może zjeść obiad bez obawy, że się pochoruje.
Bez odsuniętego Strużyny Pałac w sprawach organizacyjnych
działał po omacku.
Zepchnięcie urzędnika ze stanowiska miało jeszcze
jeden podtekst. Fotel Strużynie odebrano
w czasie urlopu minister Jakubiak, która odpowiadała
za organizowanie pracy głowy państwa. Była
to wyraźna próba sił między kierującym kancelarią
Aleksandrem Szczygłą a szefową gabinetu prezydenta.
Te rozgrywki dowodziły, że Kaczyński nie umie
zbudować spójnego zaplecza. Takiego, które
wspólnie pracowałoby dla prezydenta. Później
okazało się, że było to jedno z największych obciążeń
pięcioletniej kadencji. Urzędnicy widzieli tę niemoc
i codziennie uczyli się, jak korzystać ze słabostek
szefa, żeby wygrać kolejną bitewkę. Jednym
z ulubionych tricków otoczenia było straszenie Lecha
Kaczyńskiego.
Były polityk PiS-u opowiadał nam w 2008 roku:
,,Robią to, by osiągnąć osobiste wpływy na prezydenta.
Wygląda to tak, że sprzedają Lechowi jakąś
groźnie brzmiącą historię. Prezydent zaczyna się
bać i zaraz podsuwana jest mu metoda wyjścia
z wykreowanego kryzysu. To go uspokaja i wzmaga
zaufanie do rozmówcy. I jest niezwykle cyniczne.
Ludzie, którzy nie robili takich rzeczy, zostali
w wyniku pałacowych intryg odsunięci".
Wielu współpracowników skarżyło się nam, że
w straszeniu prezydenta kluczową rolę odgrywała
Małgorzata Bochenek. Minister prezydencki opowiada:
,,Przyszedłem do prezydenta krótko po jego porannej
sesji z Bochenkową. Był rozbity. Mówił, że
w jednej z gazet będzie atak na jego matkę. Długo
trwało uspokajanie go: <<Kto ci zaatakuje matkę?
Za co?>>. Oczywiście żadnego ataku nie było". Straszenie
nie nastręczało zresztą trudności. Prezydent
miał już taką naturę, że wierzył w spiski i sekretne gry.
JEDEN z szefów służb specjalnych opisywał nam
wiosną 2008 roku: ,,Prezydent lubi tajne i ekskluzywne
informacje przeznaczone dla niewielu
uszu. Dlatego pani Bochenek blisko trzymała się
i nadal się trzyma z generałem Zbigniewem Nowkiem,
silnym człowiekiem służb specjalnych,
do niedawna szefem wywiadu. To on dostarczał
najsmaczniejsze kawałki. Odwiedzał panią minister
3, 4 razy w tygodniu, wchodząc do pałacu od strony
kościoła Wizytek. Kiedy informacje były szczególnie
atrakcyjne, Nowek bywał wprowadzany
do samego prezydenta, żeby rozwinąć temat".
Sprawy związane z tajnymi operacjami pozostawały
w żywym zainteresowaniu pana prezydenta
przez cały okres urzędowania. W 2006 roku
na przykład Kaczyński dwukrotnie przyjmował pułkownika
Wojskowych Służb Informacyjnych, który
opisywał mu, jak Polacy w Afganistanie biorą
udział w próbie namierzenia ludzi z czołówki Al-Kaidy.
Oficer był uczestnikiem tej operacji. Prezydent
był ogromnie zaciekawiony. ,,Słuchał niemal z wypiekami
na twarzy" - opowiadała osoba z tajnych
służb, która poznała szczegóły tych rozmów. Także
Janusz Kaczmarek miał podobne doświadczenia:
,,Prezydent lubił też słuchać o śledztwach, poznawać
szczegóły, nazwiska osób publicznych, które
się pojawiają".


Wiara w spiski spowodowała, że z czasem zarządzanie
w Pałacu odbywało się poprzez posiedzenia
sztabów antykryzysowych. Któregoś razu prezydent
zwołał taki właśnie sztab po tekście znanego dziennikarza
Piotra Zaremby. Na wezwanie głowy państwa
przybyli najważniejsi współpracownicy. Zaremba,
jak zrelacjonowano na spotkaniu, miał napisać,
że Lech Kaczyński w 2006 roku czuł się zagubiony
w trakcie wizyty w Waszyngtonie, wśród wieżowców
amerykańskiej stolicy.
,,Prezydent był autentycznie oburzony, a narada
dotyczyła dwóch aspektów: po pierwsze, jak pokazać
najważniejsze osiągnięcia prezydenta w polityce
międzynarodowej, po drugie, jak udowodnić, że
Zaremba napisał bzdury, bo przecież w Waszyngtonie
wcale nie ma tak wielu wieżowców!" - relacjonował
prezydencki minister.
Sytuacja była absurdalna. Kilkoro ministrów i głowa
państwa prowadzili debatę, jak udowodnić publicyście,
że w Waszyngtonie jest niewiele drapaczy
chmur. Ale widać, że sprawa siedziała głęboko
w głowie Lecha Kaczyńskiego. Trzy lata później,
w lutym 2009 roku, ukazał się wywiad z prezydentem
na łamach ,,Rzeczpospolitej":
,,Prezydent: Przy relacjonowaniu mojej podróży
do USA redaktor Piotr Zaremba napisał, że wizyta
była udana, bo prezydentowi udało się nie skompromitować.
Co ciekawe, wspomniał też o moim zagubieniu
wśród wieżowców Waszyngtonu. Naprawdę
nie wiem, gdzie je wypatrzył.
<<Rzeczpospolita>>: Pan wszystko pamięta?
Prezydent: Nie, ale irytują mnie bzdury i powierzchowne
oceny".
Wywołany do tablicy Zaremba odpowiedział
w ,,Dzienniku": ,,Przeglądam swój tekst na temat wizyty
w Waszyngtonie (<<Newsweek>>, numer 7 z 2006 r.).
Ani wzmianki o tym, że się skompromitował. Jest
natomiast uwaga: <<Lech Kaczyński nieco zagubiony
w zakamarkach amerykańskich budowli rządowych
>>. Jakim cudem prezydentowi <<budowle rządowe
>> mieszają się z <<wieżowcami>>? Bóg raczy wiedzieć".
LECH KACZYŃSKI, już jako prezydent, stał się
bardzo czuły na punkcie osobistego bezpieczeństwa.
Wykorzystywali to ludzie, którzy dbali o ochronę
głowy państwa. Szef prezydenckiej obstawy
przez większość kadencji Krzysztof Olszowiec i jego
ludzie zbudowali w Pałacu małe państwo w państwie.
Jeden z dyplomatów opowiada: ,,Na atrakcyjne
wizyty zagraniczne jeździły zastępy ochroniarzy.
Dochodziło do kuriozalnych sytuacji. My mieszkaliśmy
w hotelach niższej klasy w innych częściach
miast, żeby było oszczędniej, a liczna ochrona zawsze
w prezydenckim hotelu. Myśmy latali z wywieszonymi
jęzorami, a panowie z BOR-u w letnich garniturkach
wychodzili na zakupy w towarzystwie stewardes.
Olszowiec tłumaczył, że ochroniarze mogą
pracować tylko po kilka godzin, bo potem siada im
koncentracja i zdolność odpierania ataków ewentualnych
przeciwników". Przypisani do prezydenta
ochroniarze zawsze potrafili przekonać szefa, że
do jego kolumny potrzebne jest dodatkowe BMW
albo że trzeba kupić specjalistyczny sprzęt, by lepiej
zadbać o bezpieczeństwo głowy państwa. Czasami
przez swoich ochroniarzy prezydent dawał się wmanewrować
w sytuacje na granicy śmieszności.
Tak było w trakcie uroczystości z okazji Święta
Wojska Polskiego 15 sierpnia 2006 r. Lech Kaczyński
na placu Piłsudskiego w Warszawie odbierał honory
od Kompanii Reprezentacyjnej. Między
zwierzchnikiem sił zbrojnych a elitarną jednostką
paradowali ochroniarze z czarnymi walizeczkami.
Okazało się, że w środku są pleksiglasowe tarcze,
które mają chronić prezydenta przed ostrzelaniem
z broni palnej. Ta akcja BOR-u została fatalnie przyjęta
przez wojskowych.
,,BOR ładuje prezydenta informacjami o rzekomym
zagrożeniu. Stąd wzięły się nieszczęsne pleksiglasowe
tarcze. Zagrożenie było dęte. Nie mieliśmy
wtedy informacji o zagrożeniu dla głowy państwa"
- mówił nam przychylny prezydentowi oficer
służb w 2008 roku.
Olszowiec był na dworze ważną postacią, cieszył
się względami głowy państwa. Okrągły blondynek
średniego wzrostu przez większą część prezydentury
był prawie zawsze pół kroku za pierwszym obywatelem.
Niemal non stop miał dostęp do szefa.
Przy układach panujących w Pałacu miało to duże
znaczenie. Były minister PiS-owskiego rządu diagnozował:
,,Jego kariera świadczy o tym, jak nagradzana
jest u Kaczyńskiego lojalność i wierność.
Otoczenie prezydenta dziwiło się tej szczególnej pozycji
oficera BOR-u, ale podobno prezydent powiedział
swoim współpracownikom: <<Pana Krzysztofa
proszę traktować jak jednego z ministrów>>. Połowa
PiS-owskiego rządu telefonowała do Olszowca, bo
on miał realną władzę w dopuszczaniu ludzi do prezydenta.
W końcu zawsze mógł powiedzieć, że prezydenta
nie ma, jest zajęty albo już śpi".
Były wysoki rangą funkcjonariusz BOR-u mówił
nam w 2008 roku: ,,Kaczyński zna Olszowca jeszcze
z czasów szefowania Najwyższej Izbie Kontroli. Olszowiec
był wówczas kierowcą prezesa. Można go
poprosić o wszystko. Czasem dyryguje nawet zakupami
do prezydenckiego apartamentu. Jeśli trzeba,
może wysłać podwładnego po słoik majonezu czy
keczupu".
POZOSTAJĄCY w służbie oficer BOR-u opowiadał
nam w połowie kadencji: ,,Choć jest tylko
kierowcą i nie ma skończonych studiów, przy prezydencie
zrobił niecodzienną karierę. Doszedł
do stopnia pułkownika, przez chwilę był nawet szefem
zarządu ochrony osobistej, najważniejszego
w BOR-ze. Było to fikcją, bo zarządem kierował dorywczo
z Pałacu Prezydenckiego. Za to pensję ustawiono
mu na poziomie wiceszefa BOR-u".
Były minister PiS-owskiego rządu relacjonował
w 2008 roku: ,,Olszowiec ustawił się doskonale,
choć oczywiście nie jest kimś w rodzaju Mieczysława
Wachowskiego przy Lechu Wałęsie. Zna swoje
miejsce, ma się jak pączek w maśle".
Wpadkę Olszowiec zaliczył w listopadzie 2008 roku.
W Gruzji, gdy padały strzały w pobliżu Kaczyńskiego,
przy prezydencie nie było Olszowca ani innych
funkcjonariuszy BOR-u. Po incydencie szef
Biura zawiesił pułkownika. Prezydent zareagował
bardzo emocjonalnie. Obsztorcował szefa jednostki
generała Mariana Janickiego. Współpracownikom
mówił: ,,Jeśli zabiorą mi Krzysia, to w ogóle nie chcę
ochrony!". Ale sprawa ucichła. Urzędnik znający sytuację
w BOR-ze tłumaczył: ,,Prezydentowi zostały
przedstawione argumenty świadczące o nieprawidłowościach
w funkcjonowaniu jego ochrony pod
kierownictwem Olszowca". W styczniu 2009 r. pułkownik
bez rozgłosu odszedł z Biura. Pałac nie protestował.

MICHAŁ MAJEWSKI, PAWEŁ
RESZKA. ,,DALEKO
OD WAWELU". Wydawca
Czerwone i Czarne Sp. z o. o.,
Warszawa 2010. Cena 39,90 zł


Nie wiem, czy nie zakrzaczę tej wiadomości.


--

Paulinka

 

Zobacz także


Następne z tego wątku Najnowsze wątki z tej grupy Najnowsze wątki
27.10 Ghost
Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?
Sztuczna Inteligencja
Ucieczka z Ravensbruck - komentarz
I pod drzwiami staną i nocą kolbami w drzwi załomocą
Jesttukto?
?
Comprehensive Protection Guide with IObit Malware Fighter Pro 11.3.0.1346 Multilingual
Advanced SystemCare Pro 17.5.0.255: Ultimate Performance Optimizer
IObit Uninstaller Pro 13.6.0.5 Multilingual Review and Tutorial
"Prawdziwy" mężczyzna.
Senet parts 1-3
NOWY: 2025-12-07 Algorytmy - komentarz [po lekturze ks.]
"Młodzieżowe Słowo Roku 2025 - głosowanie", ale bez podania znaczeń tych neologizmów
[polscy - przyp. JMJ] Naukowcy będą pracować nad zwiększeniem wiarygodności sztucznej inteligencji.
[polscy - przyp. JMJ] Naukowcy będą pracować nad zwiększeniem wiarygodności sztucznej inteligencji.
Reżim Talibów w Afganistanie zakazał kobietom: pracy w większości zawodów, studiowania, nauki w szkołach średnich i podstawowych!!!
Edukuję się jak używać Thunderbirda
NOWY: 2025-09-29 Alg., Strukt. Danych i Tech. Prog. - komentarz.pdf
Polska [masowo - przyp. JMJ] importuje paprykę, a polska gnije na polach
Kol. sukces po polsku: polscy naukowcy przywracają życie morskim roślinom
Tak działa edukacja Putina. Już przedszkolaki śpiewają, że są gotowe skonać w boju
Medycyna - czy jej potrzebujemy?
Atak na [argentyńskie - przyp. JMJ] badaczki, które zbadały szczepionki na COVID-19
Xi Jinping: ,,Prognozy mówią, że w tym stuleciu istnieje szansa dożycia 150 lat"
Zbrodnia 3 Maja
Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem