Data: 2003-10-17 19:26:34
Temat: Re: Gdy FACET Płacze
Od: "Ana" <a...@g...WYTNIJ.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Kaha <m...@W...com> napisał(a):
> uwazam ze nie ma nic zlego w plakaniu, czy robia ta kobiety czy tez
mezczyzni,
> sama czesto rycze:) ALE... osobiscie czuje sie zle w obecnosci kogos kto
> placze, nie wiem co zrobic itd., a zwlaszcza kiedy placze mezczyzna.
Równouprawnienienie, wzajemność.
Ja odruchowo staram się pocieszyć, utulić albo po prostu potowarzyszyć,
jeżeli nic się zrobić nie da.
Nie ma dla mnie różnicy, czy płaczącą osobą jest kobieta, czy mężczyzna.
> ale kiedy facet placze nad soba to po prostu jest... nawet
> nie wiem jak to nazwac, jakies takie niesmaczne.
> wiem ze to moze staromodne, to cale przekonanie ze mezczyzna powienien byc
> silny i wspierac kobiete swoim ramieniem, ale jakos tak te przekonanie
> utrwalilo sie we mnie. wiec kiedy facet placze nas swoim losem traci w
moich
> oczach praktycznie wszystko a jesli juz pije z tego powodu ze jest mu zle
to
> hmmm... przegrywa calkowicie.
Na temat picia nie dyskutuję,ale dopuszczam,że pod wpływem jakiejś życiowej
tragedii ponad siły konkretnego człowieka,
może on się rozpić.
Popatrz, jak różne spojrzenia dwu kobiet!
Ja robię się miękka jak wosk. Podałabym serce na talerzu. Nie przeszła mi
nigdy przez myśl żadna negatywna ocena ani uczucie zniesmaczenia. Wręcz
przeciwnie, wiem, że narażam się na śmieszność, męski płacz jest dla mnie
bardziej poruszający, budzi szacunek chyba dla odwagi wyjścia poza głupi
schemat podziału na zachowania męskie i niegodne mężczyzny. Może dlatego, że
na podstawie mojego doświadczenia wynika, że panowie płaczą znacznie
rzadziej, dopiero gdy rzeczywiście niebo wali się im na głowę. My czynimy to
częściej i z błachszych powodów.
Teraz uświadomiłam sobie, że to nie chodzi o płeć, ale że się brzydko wyrażę,
częstotliwość bodźca. Znam bliżej kilka kobiet. Wśród nich znajduje się ktoś
wiecznie upłakany, głównie nad sobą. Budzi we mnie przede wszystkim irytację.
Druga pani płacze od wielkiego dzwonu, ale wtedy pęka mi serce. Chyba ten
niezwykle rzadki płacz odbieram jako wyraz autentycznego cierpienia, a
wieczne labiedzenie trąci mi komedianctwem.
Moje uwrażliwione spojrzenie na męski płacz może wynikać także z faktu
wychowania 2 synów. Daleka tu jestem od rozbitego w dzieciństwie kolana.
Dorosłe łzy chłopaków zawsze przyjmowałam z ogromną powagą, szacunkiem dla
bólu, który je wycisnął, przeżywałam zawód miłosny, niepowodzenia w pierwszej
pracy, itd. Byłam też w sytuacji, w której widziałam mężczyzn płaczących ze
strachu i wstydu. Jedyną moją reakcją było współczucie, chęć niesienia pomocy.
Pozdrawiam
Ana
> pozdr
> Kasia
>
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|