Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
ews.icm.edu.pl!newsfeed.tpinternet.pl!news.tpi.pl!not-for-mail
From: "Janusz H." <h...@p...onet.pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia,pl.sci.historia,pl.sci.filozofia
Subject: Re: Głupota, było: CEGIEŁKA itp.
Date: Thu, 20 Sep 2001 13:09:57 +0200
Organization: tp.internet - http://www.tpi.pl
Lines: 86
Message-ID: <3...@p...onet.pl>
References: <3...@p...onet.pl> <9obuc7$nat$1@news.tpi.pl>
NNTP-Posting-Host: pe134.kielce.cvx.ppp.tpnet.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=iso-8859-2
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: news.tpi.pl 1000984198 25145 217.99.220.134 (20 Sep 2001 11:09:58 GMT)
X-Complaints-To: u...@t...pl
NNTP-Posting-Date: 20 Sep 2001 11:09:58 GMT
X-Accept-Language: en,pl
X-Mailer: Mozilla 4.7 [en] (Win95; I)
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:104059 pl.sci.historia:34625
pl.sci.filozofia:33307
Ukryj nagłówki
GS wrote:
>
> ciach..
>
> mógłbyś k*rwa nie wysyłać tak długich postów baranie !!!!!
> nie wszyscy mają inet online, a można do cholery chociaż w temacie napisać
> "długie" albo "b.długie" !
>
> w dodatku crosspostujesz a za to: PLONK !!!!!!!!!!!!!!
Brawo! Kto tak jeszcze... "pomyślał"?
Ktoś kiedyś powiedział, że bohater nie jest odważniejszy od innych;
on po prostu był odważny pięć minut dłużej...
Grzegorzu (i inni): z myśleniem jest jak z odwagą. Możesz być nawet
inteligentny człowiek, ale... czyś bohater?
Wbij(cie) sobie do głowy: _TYLKO_ "pięć minut" różni mędrca od głupca...
A tych "pięciu minut" jakoś nam ciągle brakuje...
Powiedziałbym, żeś głupek, ale... odbierzesz to pewnie jak obelgę...
Całkiem _niesłusznie_ zresztą. Bo być głupim każdy MUSI... Nie w tym, to
w innym momencie... Rozumiesz? Mądrość i głupota są tak samo potrzebne!
Bo gdybyśmy nieustannie myśleli, to zrobić nie miałby kto...
Podpowiem:
mądrość vs. głupota = myślenie vs. działanie
Jak działasz to NIE MYŚLISZ (poza pracą mózgu/myśleniem o działaniu).
A jak myślisz to nie działasz - nawet pisanie to już tylko wypluwanie
z siebie produktów... myślenia.
No i wszystko rozchodzi się o jakość tego myślenia...
Sekret tkwi w "pięciu minutach", czyli... *CIERPLIWOŚCI* i *WRAŻLIWOŚCI*
na najdelikatniejsze subtelności poznawanej rzeczy (nawet jeśli tą
rzeczą są... nasze własne emocje). "Pięciu minutach" _zanim_ zadziałamy.
Jak sądzisz, czy świat pomyślał po tragedii w NewYorku, czy tylko...
dał się ponieść emocjom ('wyprodukowanym na szybcika' przez mózgi [*]),
tj. zareagował = zadziałał??? A może się później opamiętał i zatrzymał,
aby chwilkę pomyśleć??? No to może chociaż rozwiązania, jakie chcieli-
byśmy wcielić życie są przemyślane (tj. stoi za nimi ZROZUMIENIE
zjawiska, działania mechanizmu naszych mózgów)???
No to co my, k*rwa, ROBIMY ???
Ad [*] - to naturalna reakcja (zapytaj ewolucji) i nie ma w tym nic
złego, chyba że... nie nastąpi refleksja... a tego nam teraz najbardziej
potrzeba/brakuje...
<< - Wcale nie przerastam literackiej sieczki - zauważył Martin.
- Przeciwnie nawet... - Brissenden przerwał i bezczelnym wzrokiem
powiódł po jawnych dowodach ubóstwa Martina, przechodząc od znoszonego
krawatu i postrzępionego kołnierzyka do wyświeconych rękawów oraz lekko
przetartych mankietów, a w końcu sięgając wyżej i zatrzymując dłuższą
chwilę na zapadniętych policzkach towarzysza. - Przeciwnie, owa sieczka
tak pana przerasta, że nie ma nadziei, by pan kiedykolwiek osiągnął jej
poziom. Widzę, człowieku, że obraziłbym cię zapraszając na kolację.
Martinowi mimo woli krew uderzyła do twarzy. Brissenden zaśmiał się
tryumfalnie.
- Człowiek syty nie obraża się o to - zawyrokował.
- Szatan z pana! - rzucił z wściekłością Martin.
- Jak dotąd nie zaprosiłem pana przecież.
- Nie ośmieliłby się pan.
- Nic mi o tym nie wiadomo. Zapraszam pana teraz.
Mówiąc to Brissenden uniósł się z lekka na siedzeniu, jak gdyby w
zamiarze natychmiastowego przeniesienia się do restauracji.
Martin zacisnął mocno pięści, a krew ogłuszająco tętniła mu w skroniach.
- Uwaga, panowie i panie! On zjada je żywcem, zjada je żywcem! - wołał
Brissenden naśladując naganiacza, który zachwala na jarmarku cieszącego
się lokalną sławą pożeracza wężów.
- Istotnie, gotów bym pana żywcem pożreć - rzekł Martin, obrzucając z
kolei zuchwałym wzrokiem wymizerowaną postać towarzysza.
- Tylko że niewart jestem tego.
- Przeciwnie - zastanowił się Martin. - To cały ten incydent niewart
jest funta kłaków. - Wybuchnął nagle serdecznym zdrowym śmiechem.
- Przyznaję, Brissenden, żeś mnie pan wystrychnął na dudka. Fakt, że
jestem głodny i że pan to zauważył, jest zupełnie zwykłym zjawiskiem, w
którym nie ma nic ubliżającego. Jak pan widzi, choć niby drwię sobie z
marnych konwencjonalnych przesądów stada, wystarczy, by pan rzucił słowo
nagiej prawdy, a natychmiast staję się niewolnikiem tych śmiesznych
zwyczajów.
- Uważał się pan za obrażonego - stwierdził Brissenden.
- Z pewnością jeszcze przed chwilą tak było. To skutki nawyków wczesnej
młodości. Nasiąkłem wtedy różnymi głupstwami, które aż dotąd jeszcze
podważają to, czegom się potem nauczył. Jest to coś jakby szkielet w
mojej własnej, prywatnej skrytce. >> (Jack London "Martin Eden")
Janusz (również głupiec)
|